Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 'To ON'

Obudziłam się dość późno. Jak zwykle musiałam wziąć tabletkę. Tym razem wzięłam dwie, bo jedna nie była skuteczna.

Obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam. Czyli na lewym boku. Zawsze budzę się tak jak zasnęłam. Po prostu śpię jak kłoda. Nie ruszę ani ręką ani nogą podczas snu.

Pod poduszką spoczywał telefon. Wsunęłam rękę pod nią i wyciągnęłam go stamtąd. Kliknęłam na wyświetlacz i moim oczom ukazała się godzina 09:45.

Wow.. To sobie pospałam.. dawno tak długo nie spałam..

Zajęcia mam dziś o 16. Czyli mam sporo czasu. W sekundzie w mojej głowie odtworzyły się wydarzenia z wczoraj. Jeśli Luke myśli, że się go posłucham to jest w WIELKIM BŁĘDZIE!!
Dowiem się o co chodzi. I nie obchodzi mnie to czy mi pozwolił czy nie. Skoro i tak jestem już narażona na niebezpieczeństwo to co mi tam. Pff.. i tak to ja zawsze im ratowałam dupę.

Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Zdjęłam koszulkę, a po niej powoli zaczęłam ściągać bandaż. Odwijałam powoli. Kurwa dziewczyno jeśli ty tak bawisz się z tym bandażem to po co ty chcesz wiedzieć o co chodziło Lukowi? To w porównaniu do poprzednich rzeczy to pryszcz..

Po zdjęciu bandaża umyłam brzuch i dekolt. Oparzone miejsce goiło się. Ta maść jest dość dobra. Po smaruje jeszcze że dwa razy i nie będzie znaku.
Szybko wykonałam opatrunek. Założyłam szlafrok i wyszłam z łazienki. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szarą koszulkę i dresowe spodenki. Skoro mam się trochę po narażać. Muszę się przygotować. Swoje włosy zaplotłam w warkocz. Założyłam buty i zeszłam na dół. Do kieszeni wrzuciłam słuchawki podłączone do telefonu. Chwyciłam klucze po czym wyszłam z domu zamykając go. Wyjęłam telefon ze słuchawkami z kieszeni. Włączyłam muzykę i zaczęłam biec.
Muszę być w formie. Ostatnio odpuściłam treningi, więc spadła forma. Poćwiczę trochę i wszystko będzie okej.

Biegłam po swojej starej trasie. Nigdy jej nie zmienie.. Jak by się zastanowić głębiej nad tym co powiedział mi Luke i Danielle.
Danielle pytała się kiedy odwiedzę stare śmieci, bo wszyscy się stęsknili za mną i nie chcąc wygadała się, że kilka razy byłam obserwowana przez nich. Za to Luke powiedział mi żebym się nie pokazywała na starych śmieciach, bo wtedy mniej się narażam.. Kurde coś mi tu nie pasuje.. Wygląda na to, że nie wszyscy wiedzą.

Ała.. kurwa mać..

Zderzyłam się z czymś a raczej kimś. Jak oparzona odskoczyłam do tyłu i skrzywiłam się z bólu.

No tak.. przecież jestem poparzona.. To, że rany po oparzeniu się goją nie znaczy że nie boli przy jakim kolwiek dotknięciu..

Spojrzałam krzywo na osobnika, z którym się zderzyłam. Jego czarne włosy były zaczesane do góry. Na sobie miał jeansową kurtkę, a pod nią białą koszulkę i jasne rurki. Do tego miał założone białe adidasy a na szyi dwa wisiorki. Ekstra..
Przyglądałam się mu badawczo, bo już go chyba gdzieś widziałam.
Jego wyraźne rysy twarzy można było dostrzec z kilometra. Jego oczy w słońcu przypominały ciemny piękny bursztyn.

Coś mi świta po tej gębie i włosach, ale za cholerę nie wiem co?..

- Przepraszam. - jedynie co wymusiłam z siebie. Jedna ręka powędrowała w miejsce poparzenia i skrzywiłam się z bólu.

- Nic się nie stało - uśmiechnął się. O Kurwa! Ten głos! To ON! To on wczoraj wstał tak nagle w kawiarni kiedy niosłam kawę.

- Wszystko w porządku? - jego głos wyrwał mnie z transu. Jego oczy były skierowane na moją rękę, która znajdowała się na miejscu oparzenia. Zabrałam rękę i wyprostowałam się.

- Taa. - uśmiechnęłam się blado. Przyjrzał się mojej twarzy i zmarszczył brwi.

- Przepraszam za wczoraj. -zrobił pauzę- Za tą kawę wylaną na ciebie. - moje usta otworzyły się w szoku. Bo kurwa jakim cudem on mnie rozpoznał?

- Jest dobrze. I wczoraj mnie już przeprosiłeś. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Wybacz, ale śpieszę się. Cześć.- nie czekałam na jego reakcję ani jaką kolwiek odpowiedź. Odwróciłam się i ruszyłam biegiem w stronę domu. Czułam jego wzrok na sobie. Nie zamierzałam jeszcze wracać do domu. Po prostu zmieniłam dziś trasę.

Biegałam tak z godzinę. Do tego wykonałam swoją rozgrzewkę i wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, zmieniłam opatrunek i ubrałam się w dresy.

Czas rozpocząć swoją nową misję..

Chwyciłam telefon i przewinęłam listę kontaktów na literę S.
Simon Fox.
Człowiek na kim mogę polegać zawsze. Dotrzyma słowa, język trzyma za zębami. Może przechodzić przez różnego rodzaju tortury, a i tak słowa z ust nie puści.

Kliknęłam na numer i przystawiłam telefon do ucha. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Halo? - usłyszałam w słuchawce.
- Cześć Simon z tej strony.. - Simon wciął mi się w słowo
- Kochanie twój numer wyświetlił mi się, więc mów o co chodzi. - uśmiechnęłam się na jego bezpośredniość. On nigdy się nie zmieni.
- Potrzebuję twojej pomocy.
- Domyśliłem się.
- Wiesz może o nowych zatargach bandy?
- Nie.
- Mogłbyś się czegoś dowiedzieć? - powiedz tak. Powiedz tak.
- Jasne. Tylko..- urwał - dlaczego ich nie zapytasz?
- Pytałam, ale kazali mi trzymać się z dala od śmieci i uważać na siebie. Dlatego dzwonię do ciebie.
- Rozumiem. Jak domyśliłam się liczysz na dyskrecję. - przewróciłam oczami na jego pytanie. Przecież to oczywiste.
- Nikt ma się o tym nie dowiedzieć. Nikt. - Powiedziałam to poważniej niż zamierzałam
- Zadzwonie jak będę coś wiedział - po tych słowach rozłączył się.

Odłożyłam telefon na stolik znajdujący się w salonie i podeszłam do szafki. Rozsunęłam jedną z szuflad i wyjęłam z niej białą teczkę z dokumentami firmy ojca. Odłożyłam ją na stolik. Wyjęłam z torby czarną teczkę, którą otrzymałam wczoraj od Willa.

Usiadłam na kanapie i otworzyłam teczkę. Wyjęłam z niej kartki i zaczęłam je uważnie analizować.
Krok po kroku.
Linijka po linijce.
Słowo po słowie.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Sięgnęłam ze stolika białą teczkę. Wyjęłam z niej papier. Porównałam obie.
Cholera..

Złapałam telefon ze stolika i wykręciłam numer do Willa.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Kurwa tylko spróbuj nie odebrać..
Trze..
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?- syknęłam bez owijania
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony
Trzymajcie mnie...
- O firmie. Nie udawaj.
- To nie czas na wyjaśnienia.
- W takim razie przyjadę do ciebie i zamorduję. Pasuje? - złość aż kipiała we mnie
- Musiałem podjąć taką decyzję. Nie miałem innego wyjścia. Inaczej firma odniosła by poważne straty. - Nie do końca przekonał mnie tym, ale chociaż trochę uspokoił.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Następnym razem masz się ze mną konsultować, albo informować mnie o takiej sytuacjach. A nie je zatajać przede mną.
- Możesz mi zaufać, wiem co robię - powiedział poważnym głosem.
- Nie zmienia to tego, że masz informować mnie o wszystkim na bieżąco. Zrozumiałeś?- warknęłam. Mimo że znamy się 'x' czasu.
- Rozumiem - mruknął - wybacz ale muszę kończyć.
- Trzymaj się - po tych słowach rozłączyłam się i musiałam wziąć kilka głębszych oddechów na uspokojenie.

Spojrzałam na zegarek znajdujący się na ścianie.
11:37
Gdzie ja zgubiłam ten czas..
Przetarłam twarz dłońmi.
Co ja mam dziś załatwić?
Jaki dziś jest dzień..
Niedziela..

Weszłam do kuchni. Z szafki wyjęłam kubek. Nalałam sobie soku Pomarańczowego, który stał na blacie. Upiłam łyk soku i z kubkiem w dłoni opuściłam kuchnię. Pokierowałam się schodami na górę. Do swojego pokoju. Odstawiłam kubek na szafkę. Wzięłam książki, które potrzebne mi będą dziś na zajęcia. Ekonomia i Zarządzanie. Gdyby nie firma to wcale nie wybrałabym tych kierunków. Do tego wymagają znajomość języków obcych. Przynajmniej jednego. A o to martwić się nie muszę. Znam polski, hiszpański, francuski. Dodatkowo uczę się norweskiego.

Nigdy nie wiesz w jakiej sytuacji ci się przyda..

Nie wszyscy wiedzą, że znam tyle języków. Oprócz Dona. Każdy w bandzie zna jakiś język obcy. A to, że znam trzy języki nie wliczając angielskiego, którym obecnie się posługuję. Zapoczątkowało naukę norweskiego. Nigdy nie sądziłam, że będę się go uczyła.. A tu proszę.

Rozłożyłam książki na łóżku i zaczęłam czytać notatki z ostatnich zajęć.

Rodzaje Przedsiębiorców

1) Mikro przedsiębiorcy, mali przedsiębiorcy i średni przedsiębiorcy.

Za mikro przedsiębiorcę uważa się przedsiębiorcę, który w co najmniej jednym z dwóch ostatnich lat obrotowych:
a) zatrudnił średnio rocznie mniej niż 10 pracowników
b) osiągnął roczny obrót netto ze sprzedaży towarów, wyrobów i usług oraz operacji finansowych nieprzekraczający równowartości...

Ugh..

Jak ja to kocham..

Przeniosłam wzrok z notatki na zegarek, który obecnie znajduje się na komodzie.

12:00

Mam jeszcze sporo czasu..

Powróciłam wzrok na notatki i ponownie zaczęłam czytać dalej. Mimo, że nie chciało mi się tego czytać. Robiłam to. Nie chciałam być w tyle z nauką. Znając mojego wykładowce weźmie mnie do odpowiedzi. Jak zawsze.

**

Chodziłam w kółko po całym pokoju. uważnie czytając notatki i powtarzając je. Nie wiem ile już zrobiłam kilometrów w tym pokoju. Ale tylko w ten sposób najlepiej mi się uczyć. Nie potrafię siąść jak człowiek i od tak uczyć. Jestem dziwnym typem człowieka. Co do tego jestem w 100% pewna.

Kiedy miałam kolejny raz przejść się po pokoju usłyszałam dźwięk. Taki stłumiony dźwięk z dołu. Odłożyłam kartki na łóżko i ruszyłam na dół. Rozejrzałam się do okoła kiedy już byłam na dole. Nie usłyszałam dźwięku. W oczy rzucił mi się telefon, który leżał na stoliku w salonie. Leniwym krokiem podeszłam do niego. Wzięłam urządzenie w dłoń i zauważyłam wiadomość od Rey.

Od: Rey
Jutro masz wolne. Chcę ci się jakoś zrewanżować za wczoraj.

Przewróciłam oczami na treść wiadomości. Od razu odpisałam jej.

Do: Rey
Odpłacisz się innym razem! Jutro idę do pracy :*

Spojrzałam na zegarek. 15:30
Odłożyłam spokojnie telefon na stolik.
-15:30! - krzyknęłam sama do siebie. Dopiero teraz dotarło to do mnie. Biegiem ruszyłam na górę.- Jestem spóźniona! Kurwa!
Wpadłam do pokoju i zaczęłam zbierać wszystkie notatki i książki z łóżka. Spakowałam wszystko do torby.

Jak nic się spóźnię. Jak mogłam nie zorientować się, która jest godzina! Fuck!
Zbiegłam na dół. Chwyciłam telefon ze stolika w salonie. Szybkim krokiem przeszłam do przedpokoju i chwyciła klucze od domu i samochodu.
Wyszłam z domu zamykając go i wsiadłam do samochodu. Z piskiem opon ruszyłam w stronę uczelni.
Jechałam jak jakaś kompletna wariatka. Nie zatrzymywałam się na czerwonym. Nie patrzyłam na znaki.

Pod uczelnią byłam równo o 16. Wysiadłam z samochodu. Wzięłam torbę i zamknęłam go. Biegiem przeszłam cały parking oraz dziedziniec. Jak burza wpadłam do budynku i ruszyłam w stronę sali. Na szczęście nie była ona aż tak daleko. Sala 250 znajdowała się na piętrze. Pokonałam schody i stanęłam przed drzwiami. Wzięłam kilka głębszych oddechów i nie pewnie zapukałam do drzwi. Moje serce tak waliło, że nie byłam pewna czy, aby na pewno usłyszałam zza drzwi 'proszę'.
Nie pewnie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się mężczyzna po trzydziestce. Weszłam do sali, ale jakie było moje zdziwienie kiedy nikogo oprócz mnie i wykładowcy nie było. Spojrzałam na niego, a on się do mnie uśmiechnął.
- Widzę, że bardzo śpieszyłaś się na moje zajęcia. - przeskanował mnie od góry do dołu, a jego uśmiech powiększył się.
Czy mu nigdy nie znudzi się flirtowanie ze swoimi studentami.
- Co mam przez to rozumieć? - zapytałam udając, że nie wiem o co mu chodzi. Wiedziałam, że chodzi mu o to jak dziś jestem ubrana i widziałam też to jak jego oczy zabłysły kiedy mnie zobaczył.
Stary zbok..
- Całkiem seksownie wyglądasz w takim stroju - zagryzł dolną wargę. Moje oczy rozszerzyły się na jego słowa, a serce przyśpieszyło.
- Wiesz co dziadku? Takie teksty wsadź sobie w kieszeń. Ewentualnie zachowaj je dla innej lali. - syknęłam. Za to on roześmiał się jedynie.
- Lubię kobiety z pazurem - zrobił krok w moją stronę - a ty.. - nie dokończył swojej wypowiedzi, bo drzwi od sali zostały otwarte i weszło kilka osób. W duchu podziękowałam im i ruszyłam na jedno z miejsc.
Od samego początku zajmuję miejsce w ostatnim rzędzie sali. A razem ze mną siedzi Oliver i Landon. Nie wiem jakim cudem znaleźliśmy się razem na tych zajęciach, ale cieszę się, że nie jestem tutaj sama. Zajęłam miejsce po czym wyjęłam potrzebne mi rzeczy i zaczekałam na tych dwóch gamoni.

Na zajęcia przyszli wszyscy. No prawie, bo tych dwóch nadal nie było. Minęło już z jakieś pół godziny od kiedy zajęcia się rozpoczęły, a ich nadal nie ma. Wyjęłam z kieszeni dresów telefon i kiedy miałam już pisać do Landon'a. Drzwi do sali zostały otwarte, a w nich stanęło dwóch chłopaków jeden blondyn a drugi brunet. Blondyn miał na sobie spodenki jeansowe i białą koszulkę. Brunet tak jak blondyn ubrany był w spodenki i białą koszulkę tle tylko, że do tego miał zieloną rozpiętą koszulę. Tak to ci dwaj gamonie, na których czekam.

- Jak zwykle spóźnieni. - rzekł wykładowca
- Panie Rodrigez już tyle się znamy, a pan nadal nie przyzwyczaił się do tego. - westchnął blondyn
- Panie Jons jak mniemam że powód, dla którego pan spóźnił się dziś na zajęcia musiał być bardzo poważny prawda? - warknął Rodrigez
- Były korki - powiedział brunet bez zbędnego szamotania

Pan Rodrigez tylko spojrzał na niego i nie skomentował tego. Tylko skinął głową dając im znak, aby zajęli miejsca. Ruszyli w moją stronę po czym blondyn usiadł obok mnie po lewej, a brunet po prawej stronie.
- Cześć słońce - powiedział brunet.
- Cześć - rzuciłam delikatnie się przy tym uśmiechnęłam. - Oliver a teraz tak na serio czemu się spóźniliście - pytanie skierowałam do blondyna.
- Były korki - powiedział i pocałował mnie w policzek. Postanowiłam odpuścić temat.
Spojrzałam na bruneta, ale on nie patrzył na mnie. Jego wzrok utkwiony był w pustym stoliku. Tylko dlaczego? Wiem, że jak patrzy pusto oczami to oznacza jedno. Coś go dręczy i wiem że wtedy nie chce gadać o czym kolwiek. Wolę nie być wścibska i nie pytać mimo ogromnej ciekawość. Odwróciłam głowę w stronę wykładowcy i zauważyłam, że bardzo uważnie mi się przygląda. Tylko czemu?
Czy jestem brudna na twarzy czy co?
- Rodrigez gapi się na ciebie od dłuższego czasu - usłyszałam szpet Olivera obok siebie - Zauważyłam. Tylko czemu? - spojrzałam na blondyna - Mam coś na twarzy?
- Co? Nie, nic nie masz. - zmarszczył brwi i przeniósł swój wzrok na Rodrigez'a, który prowadził swój wykład - On jest dziwny.
- Da się zauważyć. - nagle nastała cisza. Podniosłam głowę i zauważyłam Rodrigez'a patrzącego się na mnie.
- Pani Evans może tak zamienimy się rolami co? - jego brwi momentalnie wystrzeliły w górę. - Chętnie posłucham co ma pani do powiedzenia.
- Może kiedyś, ale napewno nie teraz. - odpowiedziałam, ale on nic nie odpowiedział tylko skinął głową. Jestem pewna, że teraz zastanawia się nad moimi słowami i mogę przysiąść, że coś właśnie planuje.

Wyjęłam telefon z kieszeni i stuknełam dwa razy na wyświetlacz, który zaświecił się od razu. Spojrzałam na godzinę 17:25.Kurde. Jak ten czas wolno leci. To dopiero pierwsze zajęcia, a ja mam już dosyć na dziś. Spojrzałam w stronę blondyna, który jak zwykle zajęty był telefonem. Nic nowego. Odwróciłam głowę i spojrzałam na bruneta. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam jak siedzi cicho i patrzy się przed siebie, a jego palce bawią się rogiem zeszytu. Coś musi go nie pokoić. Skąd to wiem? Przeważnie śpi na zajęciach.
- Halo ziemia - Oliver szturchał mnie w ramię. - słyszysz mnie?
- przestań mnie szturać i gadaj czego chcesz - warknęłam
- Um..- podrapał się po karku - zajęcia się skończyły idziesz czy.. - zaciął się i uniósł jedną brew w górę - czy chcesz zostać z Rodrigez'em? - strzeliłam mu ostre spojrzenie
- Idę chwila. - spakowałam notes i wyszłam z sali razem z Oliver'em i Landon'em. Szliśmy przez długi korytarz w ciszy. Nie komfortowej ciszy bynajmniej dla mnie. Caly czas dręczy mnie zachowanie Landon'a. Gdy już mieliśmy wyjść z budynku ktoś krzyknął w naszym kierunku. Odwróciłam się i zauważyłam że w naszym kierunku zmierza Pan Rodrigez.

Proszę nie do mnie...
Proszę nie do mnie...

- Panno Evans chciałabym zamienić z panią kilka słów zanim rozpoczną się kolejne zajęcia - usłyszałam łagodny ton głosu skierowany w moją stronę. KURWA! JEBANA! MAĆ! Dlaczego akurat JA?! Przecież prosiłam...
- Że teraz?
- Tak
- Ale.. - nie dane mi było skończyć wypowiedź
- Nalegam - przewróciłam oczami
- Ugh no dobra - jęknełam
- Zapraszam za mną - po tych słowach odwrócił się i ruszył. Chłopaki posłali mi pytające spojrzenie, a ja jedynie mogłam wzruszyć ramionami i ruszyłam za Panem  Rodrigez.

°°°°
Wybaczcie mi, za tą nie obecność. Nie miałam weny. Dziś w końcu udało mi się skończyć ten oto rozdział. Wiem marnie mi wyszedł. Mimo to życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że komuś się spodoba. Czekam na wasze komentarze.

Pozdrawiam Niulla :)

#FMZMN

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro