Rozdział 2 'Wyglądam jak ofiara'
Z uczelni wyszłam o 22.
Rany jak te zajęcia potrafią człowieka wymęczyć.
Ruszyłam w stronę samochodu. Nie śpieszyłam się mimo, że byłam padnięta. I po mimo mojego oparzonego brzucha i bólu. Szłam powoli. Do swojego samochodu, a raczej parkingu na którym on stał. Było z dziesięć minut pieszo. Lubię spacerować zwłaszcza nocą. Wszyscy twierdzą, że to niebezpieczne i te całe gówno. Bla bla bla... No niestety. Ja lubię o takiej porze spacer. Wtedy mogę pomyśleć. Czasem, żeby po prostu się przejść. Taki spacer dobrze robi. Teraz spaceruje sama. Kiedyś było inaczej. Kiedyś wystarczyło napisać do niego Sms'a i spacerowaliśmy razem. Często było tak, że szliśmy w ciszy. Szliśmy obok siebie, bez żadnych pytań, bez rozmów. Tak po prostu szliśmy.
Brakuje mi tego..
Brakuje mi jego..
Cholernie za nim tęsknię..
Nie widziałam się z nim prawie dwa lata. Odkąd założył z kumplami zespół i zaczeli odnosić sukcesy. Przestał mieć dla mnie czas. Nagrali kilka płyt.. nie wiem.. chyba dwie czy trzy. Nie mam pojęcia..
Nawet nie wiem jak... jak ich zespół się nazywa!
Wiem, tyle że mają masę pracy. Koncert za koncertem. Wywiad za wywiadem. Gala za galą. Do tego nagrywają płytę.
Skąd to wiem?
To proste.
Mam z nim kontakt cały czas, ale dość słaby.
Jest dla mnie jak brat. Był w trudnych chwilach. Kiedy go potrzebowałam. Tylko szkoda, że to czas przeszły.
Do samochodu dotarłam po piętnastu minutach. Wsiadłam do niego i wyjechałam z parkingu uczelni. Jechałam w kierunku wybrzeża. Tam zawsze chodzę w smutne dni. Tamto miejsce mnie przyciąga. Nie wiem po co tam jechałam, ale coś mną kierowało. Nie wiedziałam tylko co. Gdy miałam wysiąść z samochodu zadzwonił telefon.
Serio...
Na wyświetlaczu zobaczyłam nazwę osoby, która dzwoniła i to był.
Laki :D
Laki tak zapisałam sobie Luka w telefonie.
- Halo - powiedziałam
- przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze kochanie - Przeważnie? Czy on nigdy nie powie wprost o co chodzi tylko będzie bawił się w podchody?
- Do rzeczy Luke! - nakazałam
- Możesz przyjechać do nas teraz? - zapytał - Jesteś tutaj nam potrzebna i to teraz
- Co się dzieje? Już jadę - rozłączyłam się.
Odpaliłam samochód i ruszyłam w stronę starych magazynów. Okolica jest opustoszała. Do okoła są stare magazyny przez nikogo nie używane. No prawie, bo banda testosteronu tutaj zamieszkała. Zbudowany został tutaj wielki dom z basenem. Dokładnie jak willa. A do okoła niego znajdują się stare magazyny, niektóre z nich służą za warsztat samochodowy. Tutaj mieszka około dwudziestu osób. Wszyscy są jak rodzina. I jak wiadomo, w każdym domu na świecie jest 'Głowa' rodziny. Tutaj tą głową jest Dominic, wszyscy nazywamy go Don.
Mieszkałam tutaj z nimi ponad 3 lata. To dzięki Danielle poznałam ich wszystkich. Przejęli mnie do siebie z otwartymi ramionami i nie patrzyli na to czy jestem biedna czy bogata. Nie obchodziło to nikogo. Wspierali mnie jak mogli kiedy dowiedzieli się o wypadku rodziców. Donowi powiedziałam o tym po dwóch miesiącach po tym jak mnie przyjął pod swój dach.
Teraz stał się i mój.
Powiedziałam mu. W sumie to bardziej on to ze mnie wyciągnął. Może i dobrze, że tak się stało. Był taki czas, że nie potrafiłam sobie radzić z tym sama. On jako pierwszy się dowiedział. Potem Daniell i reszta. Ja powiedziałam tylko trzem osobom. Donowi, Daniell i przyjacielowi który mnie opuścił. Dla reszty bandy powiedział Don w momencie kiedy było naprawdę źle i nie dało się już tego dłużej utrzymać w tajemnicy. Z dnia na dzień zamykałam się w sobie. Nie chciałam z nikim gadać, zamykałam się w pokoju, unikałam wszystkich. Tak bardzo pogrążyła mnie rozpacz, że nawet nie zauważyłam kiedy przestałam jeść i tego że popadłam w depresję. Było dość ciężko. Nie mogłam spać po nocach. W głowie miałam tysiące myśli.
Jak ja sobie poradzę sama? Jak teraz będzie wyglądało moje życie? Czy komuś jestem jeszcze potrzebna? Czy ktoś da mi szczęście? Czy znowu zacznę się uśmiechać? A może będzie lepiej skończyć ze sobą? Dla kogo mam żyć? Nie mam rodziny, ani rodziców ani brata. Nikogo.
Przestałam widzieć sens swojego życia. Do czasu kiedy Braian nie znalazł mnie nieprzytomnej w łazience. A to wszystko spowodowała depresja, rozpacz i anoreksja w którą popadłam. Na szczęście chłopaki zajęli się mną dość dobrze. Pilnowali mnie na każdym kroku. Danielle i Rey nawet ze mną spały. Wyleczyłam się z tego. Poznałam świat, którym żyli. Zawsze chciałam poznać takie życie i poznałam aż za dobrze. Wyścigi, zakłady, handel.. To chyba mówi samo za siebie czym to jest.
Gang. Tak, ale my wolimy nazwę 'Banda'.
Przeważnie było tak, że to ja ratowałam im dupę z opresji. Nie na odwrót. Patrząc prawdziwe w oczy to gdyby nie ja. To dawno by zginęli. Zawsze byłam wystawiana na przynętę. Gdy chciałam brać udział w akcjach. To przeważnie byłam przynętą, ale zdarzało się że brałam udział w innych akcjach. Moja banda nie zabija (są wyjątki, ale rzadko). My stosujemy inne metody: zastraszanie, lekkie kuku itd.. Przynajmniej na takich których byłam nie było mordu. Byłam na wielu akcjach i w różnych sytuacjach, ale dawałam sobie radę. Od trzech miesięcy nigdzie nie byłam z nimi. Ani na akcjach ani na wyścigach. Nigdzie. Nawet tutaj nie przyjeżdżałam. Aż do teraz.
Zatrzymałam samochód przed magazynami, wsadziłam telefon do kieszeni spodni i wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę domu. Gdy tylko minęłam magazyny i byłam już na podwórku. Zatrzymałam się, w oczach pojawiły się łzy. Wspomnienia uderzyły we mnie dość mocno. I gdybym nie oparła się o ścianę jednego z magazynów, przewróciłabym się. Za dużo wspomnień wiąże z tym o to miejscem. Stałam tak jeszcze z pięć minut, po czym odwróciłam się i poszłam do swojego samochodu. Wyjęłam z kieszeni telefon i wystukałam do Laki'ego Sms'a.
Do: Laki :D
Czekam przed magazynami!
Na odpowiedź nie czekałam. Wiedziałam, że i tak nie odpiszę. Po chwili zobaczyłam chłopaka idącego w moim kierunku. To chyba Luke. Włosy miał w kompletnym bałaganie, a ubrany był w szare dresy i białą koszulkę. Tak to zdecydowanie jest Luke. Co chwila rozglądał się do okoła. Trochę mnie to zdziwiło, Bo co tu się dzieje, że on się tak zachowuje. Podszedł bliżej mnie i jedynie to wskazał głową, abym wsiadła do samochodu na miejsce pasażera. Bez słowa wykonałam jego polecenie i wsiadłam do samochodu. On chwilę poczekał i również wsiadł. Patrzyłam na Luka zdezorientowana jego dziwnym zachowaniem. Odpalił samochód i ruszył. Jechaliśmy w ciszy. Po niespełna dwudziestu minutach samochód zatrzymał się. Rozejrzałam się do okoła i jedynie co mogłam dostrzec to były drzewa. Byliśmy w lesie. Moje tętno powoli zaczynało rosnąć.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - Wystrzeliłam jak z procy
- Chcę z tobą porozmawiać - nie patrzył na mnie
- Dobrze, ale dlaczego tutaj? - cały czas patrzyłam na niego
- Musze mieć pewność, że nikt tego nie usłyszy. - przerwał na moment, a mnie jego słowa strasznie zdziwiły i zaniepokoiły - Poza tobą. - Spojrzał się na mnie, a w jego oczach mogłam dostrzec strach, troskę i niepokój?
- Dowiem się w końcu co się dzieje?
- Ostatnio zaczęły pojawiać się na naszych akcjach pewne komplikacje - Znowu przerwał. I cholera by to wzięła. Już mogłam stwierdzić, że jest źle. - Dzisiaj też mieliśmy jedną akcję. Dlatego poprosiłem cie abyś zastąpiła Rey w pracy.
- Luke Do rzeczy! Mów do rzeczy cholera! Nic z tego nie kumam. - przerwałam mu nagle - O jakich komplikacjach mówisz?
- Kochanie nie ważne jak bardzo bym chciał ci powiedzieć nie mogę. - Co proszę? To jakieś jaja!
- Luke który ściągnął mnie tu na poważną rozmowę i nie może mi powiedzieć o co chodzi że co?
- To, że przestałaś jeździć na akcje i wyścigi. Nie oznacza, że pewne osoby zapomniały o tobie. Tak jak ty zapomniałaś o nas. Tylko tyle mogę ci powiedzieć. Kochanie uważaj na siebie. - Po tych słowach ruszył. Patrzyłam na niego i nie wierzyłam własnym uszom.
- Nie zapomniałam o was. Ostatnio nie mam na nic czasu. - Z całej jego wypowiedzi skomentowałam tylko to.
- Ja to rozumiem tak jak wszyscy. W pewnym sensie to dobrze, że nie przyjeżdżasz. Mniej się narażasz. - Posłał mi wyrozumiały uśmiech - Lecz to nie oznacza, że za tobą nie tęsknimy.
- Ja za wami też tęsknię. Czasami, aż za bardzo. - Poczułam jak po moich policzkach spłynęło kilka łez.
Tęsknię za wami i to cholernie..
Z każdym dniem co raz bardziej..
Tęsknię nie tylko za wami, ale za tamtym miejscem..
I.. i kurwa!
Za nim kurwa najbardziej...
Szybko otarłam policzki, aby Luke nie zauważył łez. Jednak pomyliłam się, bo zauważył. Zatrzymał samochód i przytulił mnie do siebie.
- Kochanie nie płacz. - wyszeptał w moje ucho - Wszystko będzie dobrze.
Niby kurwa jak ma być dobrze jak nie jest..
Mocno przytuliłam się do niego. Wiem, że przez długi czas nie przytuli mnie żaden z nich. Cieszę się, że mam kogoś takiego jak Luka. Po chwili gdy już się uspokoiłam choć trochę. Odsunęłam się od niego, a on ruszył dalej. Zatrzymał się przy McDonaldzie, który znajduje się na rogu mojej ulicy .
- Stąd pojedziesz sama. - Kiwnęłam głową, bo wiedziałam że jeden z chłopaków tu na niego czeka. Poznałam samochód, który stał kilka metrów dalej. - Zapomniałbym - wręczył mi kopertę do ręki i uśmiechnął się - Uważaj na siebie kochanie - Po tych słowach wysiadł z samochodu i ruszył do tego oddalonego o kilka metrów.
Szybko zajęłam miejsce za kierownicą i ruszyłam w stronę mojego domu. Zaparkowałam samochód wysiadając zabrałam wszystkie rzeczy i ruszyłam w kierunku drzwi. Po chwili znajdowałam się w środku. Wszystkie rzeczy zostawiłam w przedpokoju. Jedynie w ręce trzymałam telefon i kopertę, którą otrzymałam od Luka.
Przyjrzałam się dokładnie z jednej i z drugiej strony koperty, aby znaleźć jakąś wskazówkę co może się w niej znajdować. Nic nie znalazłam. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej kartkę złożoną na pół. Rozłożyłam kartkę, na której było napisane.
Best I've ever had
Hips don't lie
You make me wanna
One more night
Irreplaceable,
(Yeah)
Crazy, we're crazy :*
1D
Przeczytałam chyba z pięć razy. I co mam o tym myśleć?
Od kogo jest ta kartka?
Jedyne co przychodzi mi do głowy to... nie.. to nie on... nie zrobiłby tego... chociaż pismo jest podobne... nie!
Kurwaa...
Dlaczego on mi to robi?
Dlaczego właśnie teraz?
1D... co to za jakiś podpis?
Kto normalny się tak podpisuje..
Ach tak.. ty nie jesteś normalny.. zapomniałam.
"Szaleni, jesteśmy szaleni" .. może kiedyś byłam szalona. Za to teraz jestem rozdarta..
Przetarłam twarz dłońmi. Wstałam i ruszyłam w stronę sypialni na górze. Wspięłam się powoli po tych schodach. Jak za dużo wrażeń dla mnie w ciągu jednego dnia. Może kiedyś byłam przyzwyczajona do tego. Niestety wszystko się zmieniło. Muszę ochłonąć. Weszłam do sypialni i rozebrałam się. Nie mam siły, żeby iść się kąpać. Założyłam na siebie koszulkę męską. Mam ich sporo u siebie. Kiedyś chłopaki z bandy często u mnie nocowali i zostawili swoje ciuchy u mnie. Wybrałam tę szarą z napisem 'My love'. To chyba Luka albo Braiana. Położyłam się do łóżka i patrzyłam się pusto w sufit.
Starałam się zasnąć. Przekręcałam się z jednego boku na drugi. I nic. Co z tego że byłam zmęczona tym dniem jak sen nie nadchodził. Mogę tak kręcić się do samego rana.
Ugh... dlaczego nawet po takim popieprzonym dniu nie mogę zasnąć...
Najpierw jakiś koleś wpadł na mnie w kawiarni kiedy niosłam kawę, wkurwiający wykładowca na uczelni, dziwna rozmowa z Lukiem i ten list..
Podciągnęłam kawałek koszulki w górę by zobaczyć jak ma się moje oparzenie. I ujrzałam dość czerwone miejsce i bąbli w tamtym miejscu.
Aż boję się sprawdzać dekolt..
Przez dzisiejsze emocje zapomniałam o tym wydarzeniu z rana. Wstałam ostrożnie łóżka i kurde.. Co z tym zrobić?.. Udałam się do łazienki i wzięłam chłodny prysznic. Ciepły tylko by pogorszył sytuację i obudził ból. Umyłam się ostrożnie. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam dolną część czystej bielizny. Chwyciłam bandaż i maść na oparzenia. Wycisnęłam na palce trochę maści i powoli przejechałam po oparzeniu. Syknęłam głośno z bólu. Zacisnęłam szczękę i dalej smarowałam dekolt i brzuch maścią. Kiedy skończyłam z maścią chwyciłam za bandaż. Otworzyłam go w sekundzie i owinęłam go do okoła brzucha i dekoltu. Spojrzałam w lustro.
Rany.. wyglądam jak ofiara..
Dobrze, że nikt mnie w tym momencie nie widzi..
Ubrałam koszulkę i umyłam ręce i zęby. Zmyłam makijaż. Po czym wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół do kuchni po coś przeciwbólowego i wróciłam do sypialni. Położyłam się delikatnie na plecach. Wiedziałam, że dzisiejsza noc będzie należała do jednej z nieprzespanych.
Co miał na myśli Luke mówiąc żebym na siebie uważała? Boże czemu oni muszą zatajać wszystko przede mną? Skoro chodzi o mnie to lepiej żebym była świadoma co mnie czeka. A tymczasem nie wiem nic. I weź tu kobieto na siebie uważaj. Z Brianem jest inaczej. Powie mi wszystko w przeciwieństwie do Luka. Tak jak powiedział Luke. Mniej się narażam.. Pff. Czy ja kiedykolwiek się nie narażałam? Nie, więc tak też i cię posłucham Luke.
Może tym razem powinnaś posłuchać go.
Ciebie o zdanie nie pytam.
Próbuję nie wpakować cię w jakieś gówno.
Daruj sobie. Okej
°°°°
Jest i rozdział 2.
Było ciężko! Nie miałam kiedy pisać, więc pisałam dziś w nocy. Na Twitterze informuję o opóźnieniach z rozdziałami itd..
Podoba się rozdział?
#FMZMN
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro