Rozdział 4 'Faceci...'
- Pan jest jakiś nienormalny! - wrzasnełam, a on jedynie roześmiał się jednak po chwili spoważniał.
- Mówię poważnie. Decyzja należy do ciebie. - przygryzł wargę.
Boże kochany..
Coś mi się wydaje, że ktoś tu dawno w mordę nie dostał..
- Nie ma takiej możliwości! Nie zgadzam się. - warknęłam
- W takim razie już możesz zapisać się na poprawę semestru. - zmroził mi krew w żyłach. Ten człowiek jest chory.
- Nie może Pan tego zrobić. - nie może prawda?
- Mogę, ale to już zależy od ciebie Evans. - uśmiech zawitał na jego twarzy, a mnie aż ręka zaswędziała żeby go walnąć.
- Zapomnij Rodrigez - syknęłam przez zęby
- Jak już coś to Pan - zwrócił mi uwagę
- Jak już coś to Pani - odpowiedziałam mu tym samym
- Myślisz Panno Evans że wszystko ci wolno? - zapytał a ja zmarszczyłam brwi - otóż cię zaskoczę. Nie. Nie wszystko ci wolno. Masz się odnosić do mnie z szacunkiem - prychnełam na te słowa - bawi cię coś? - zapytał. Ktoś tu chce przekonać się co to znaczy wkurwiona Evans
- Nie po nazwisku Rodrigez! To po pierwsze. Po drugie na szacunek trzeba zasłużyć. Tylko nieliczni mają go u mnie. - odwróciłam się i wyszłam wkurwiona z sali.
Postanowiłam, że na dziś odpuszczę sobie już zajęcia. Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę parkingu gdzie znajduje się mój samochód. Wsiadłam do niego po czym przekręciłam kluczyk w stacyjce, żeby za chwilę usłyszeć kochany dźwięk dla uszu. Odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu. Postanowiłam udać się w stronę skałek.
Jak on kurwa może..
Nie! Niech zapomni to nigdy się nie wydarzy.. nie ma takiej opcji.. Jakim kurwa prawem.. Za kogo on mnie ma.. ten stary gbur.. co z tego, że ma niecałe 35 lat.. dla mnie jest stary.. dlaczego akurat mi to powiedział.. dlaczego ON wogule to powiedział.. nie powinien.. przecież to jest wykładowca.. to są studia a nie burdel..
Nim się obejrzałam byłam już na miejscu. Zgasiłam samochód i wyjęłam kluczyki ze stacyjki. Oparłam głowę o kierownicę. Nie mam sił, chce mi się płakać. Przez to co powiedział Pan Rodrigez. Nie mogę zrozumieć jakim prawem, przecież to był zwykły szantaż. Nic innego jak szantaż. Ciekawe komu jeszcze proponował poprawka szantażował w taki sposób. Wysiadłam z samochodu. Zamknęłam go. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne i zaczełam iść w stronę skałek. To jedyne miejsce, w którym mogę być sama.
-Kurwa! - krzyknęłam kiedy potknęłam się o coś. Uh nawet nie potrafię normalnie iść.. Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę oceanu. Patrzyłam przez krótką chwilę kiedy do moich uszu dotarł jakiś dźwięk. Zmarszczyłam brwi. Podniosłam się do siadu, a dźwięk nasilił się. Ten dźwięk przypominał pisk. Ale nie ludzki pisk. Odwróciłam się, moim oczom ukazał się karton.
To pewnie przez to się przewróciłam. Pisk stał się wyraźniejszy. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do kartonu. Zdjęłam jego górną część i doznałam szoku. W środku znajduje się malutki piesek. Nie znam się zbytnio na rasach psów, ale z tego co wiem to musi być labrador. Wzięłam go na ręce i uśmiechnęłam się pod nosem kiedy w tulił się w nie.
- Skąd się tu wziąłeś maluchu co?- zapytałam się psa. No cóż lepiej gadać do psa niż do siebie prawda.
Usiadłam na piasku z pieskiem w dłoniach. Położyłam go sobie na kolanach i zaczęłam głaskać.
Co ja mam zrobić teraz z tym pieskiem..
Przecież go tutaj nie zostawię..
Nie mogłabym..
W spojrzałam w stronę morza. Przymknęłam oczy i zaciągnęłam się moim ulubionym zapachem. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze. Powtórzyłam tak kilka razy, żeby się trochę rozluźnić i uspokoić.
Rodrigez nie może tego zrobić.. Nie ma prawa stawiać takich warunków.. Gdyby nie to, że te studia są mi cholernie potrzebne. Zamieniłabym kierunek, a raczej dała sobie spokój i kontynuowała projektowanie i architekturę. No ale cóż nie można mieć wszystkiego prawda? Przynajmniej ja. Nie mam nic i co? Żyję. Jakoś sobie radzę. Chyba. Mam spokój, nikomu nie muszę się tłumaczyć gdzie wychodzę, o której wrócę, u kogo nocuję, z kim się spotykam czy też co robię. Kiedyś chciałam mieć wolność. Robić to co chcem. Zawsze mnie denerwowało to kiedy mama wypytywała się o wszystko kiedy gdzieś wychodziłam. Teraz bardzo za tym tęsknię. Tęsknię za nocną rozmową z mamą kiedy nie mogłam spać. Czy też wydzwanianiem taty kiedy nie przechodziłam do domu na czas.
Poczułam jak kilka kropel łez zaczęło kąpać mi na dekolt. Przetarłam ręką mokre policzki od łez. Nawet nie mam pojęcia kiedy zaczęłam płakać.
Spojrzałam na pieska, który spał na moich kolanach. Uśmiechnęłam się delikatnie przez łzy i pogłaskałam po głowie. Na co ten otworzył oczy.
- Wiesz co chyba cię ze sobą zabiorę. - powiedziałam a ten zaszczekał. Chyba się cieszy.
Spojrzałam w stronę oceanu. Słońce już zachodziło. Tworząc tym piękny widok.
Siedziałam i przyglądałam się zachodzącemu słońcu.
Nie mam ochoty teraz na powrót do domu. Zapewne chłopaki u mnie są. I czekają na mój powrót.
Cholera..
Pewnie zastanawiają się gdzie jestem.. Miałam na siebie uważać i co uważam..
Nic mi nie jest jestem cała i zdrowa..
Uh.. lepiej będzie jak napiszę do Olivera.
Chciałam wyjąć z kieszeni telefon, ale przypomniałam sobie, że został w samochodzie.
Ugh.. ja to potrafię..
Wzięłam szczeniaka na ręce i wstałam z piasku. Zrobiłam kilka kroków w stronę auta. Po chwili zatrzymałam się i odwróciłam, aby zobaczyć znikające słońce.
Kiedyś normalnie była bym tu z nim..
Westchnełam na te słowa. Odwróciłam się i ponownie zaczęłam iść do samochodu.
Wsiadłam do auta. Psiaka położyłam na siedzeniu obok, a ten jedynie otworzył oczy i zamknął je. Chcę mieć go na oku. Wyjechałam z plaży i ruszyłam w stronę sklepu. Przecież on musi mieć coś do jedzenia i spania prawda?
Po 30 minutach byłam już pod wielkim sklepem z różnymi rzeczami dla zwierząt. Wzięłam szczeniaka ze sobą i wysiadłam z samochodu.
Do sklepu można było wejść z psem, więc nie miałam z tym problemu. Kiedy tylko weszłam do sklepu moim oczom ukazały się półki z różnymi karmami dla zwierząt, różnymi legowiskami, zabawkami itd..
Kupiłam to co najpotrzebniejsze. Tak popatrzeć na te zakupy to można śmiało powiedzieć, że taki szczeniak wiele potrzebuje. Legowisko, karma specjalna, miski, jakieś różne zabawki. Pierwszy raz w życiu mam jakiegoś zwierzaka. Pamiętam jak byłam mała strasznie chciałam mieć jakieś zwierzątko w domu, ale nigdy nie miałam. Z tego względu, że często się przeprowadzaliśmy i to nie było by wygodne dla jakiegokolwiek zwierzaka. Dlatego dałam sobie spokój. Kiedy za 11 razem usłyszałam to samo.
To samo czyli "Nie możemy mieć zwierzaka w domu. Zwierza lubią spokój, a nasze ciągłe przeprowadzki to uniemożliwiają. Przeprowadzka oznacza podróż, a zwierzęta podczas podróży męczą się i to nie jest dla nich ani wygodne ani przyjemne."
Zapłaciłam za zakupy. Razem ze szczeniakiem i zakupami poszłam do samochodu. Zakupy w rzuciłam do bagażnika, a psiaka położyłam na siedzeniu obok. Powoli wyjechałam z parkingu. Nieśpiesznie jechałam do domu.
Po co mam się śpieszyć..
Do pustego domu..
Jakoś nie za bardzo mi się tam śpieszy..
Po 45 minutach byłam już pod domem. Otworzyłam bramę i wyjechałam na podjazd. Zgasiłam samochód i wysiadłam z niego zabierając ze sobą psa i zakupy dla niego. Zamknęłam bramę. Otworzyłam drzwi od domu i weszłam do środka.
Położyłam zakupy w salonie i z reklamówki wyjęłam legowisko dla psa do którego od razu położyłam szczeniaka. Rozpakowałam resztę zakupów i umieściłam je w odpowiednim miejscu.
Na blacie zauważyłam obrożę. Wzięłam ją w dłoń.
Jak by cię tu nazwać..
To jeszcze zależy czy to on czy ona..
Ale jakoś nazywać się musi prawda?
Baby I can't live without you
I'm slowly dying - usłyszałam dzwonek telefonu.
A niech sobie dzwonią dziś nie mam ochoty na jakie kolwiek rozmowy.
You leave, just me
These walls watching me bleed
I'm screaming, I'm hurting,
I'm begging you for mercy
Forgive me for the things I did, the things I said, if you understand
Forgive me and I'll forgive you
For playing my heart like a chello
Strumming me no longer, beating like a drummer
Oh, I just wanna love ya, I just wanna love ya
I just wanna love ya, I just wanna love ya
Scared of what it feels like to be alone
Scared of what it feels like to miss you
Scared of what it feels like not to kiss you
Scared of what it feels like to be alone, yeah.
You're scared,.
Telefon przestał dzwonić. Nie miałam zamiaru go wogule odbierać. Odłożyłam obrożę na blat. Weszłam po schodach na górę. Weszłam do łazienki. Zdjęłam koszulkę i spodnie. Wszystko złożyłam i położyłam na wiklinowym koszu na pranie. Zdjęłam z siebie bieliznę, która wylądowała w pralce. Weszłam do kabiny prysznica i gdy miałam już odkręcić kurek wody do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi.
Ktoś sobie jawnie ze mnie żartuje..
Nie ma mnie w domu dla nikogo mnie dziś nie ma..
Jednak pojawił się problem, bo kiedy dzwonek do drzwi zadzwonił szczeniak zaczął głośno szczekać.
Cholera..
Przecież wszyscy wiedzą że ja nie mam psa.. wpadłam jak śliwka w kompot..
Wyszłam z kabiny i założyłam na siebie szlafrok. Opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. Dzwonek do drzwi było słychać coraz to głośniej.
Rany, co za down się dobija...
- Już idę - krzyknęłam.
Po chwili byłam już w korytarzu. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
Moim oczom ukazał się dobrze znany mi brunet.
- Landon? - zmarszczyłam brwi - Co ty tu robisz? - zapytałam zdezorientowana. - Landon - powtórzyłam kiedy ten bez słowa wyminą mnie w drzwiach i wszedł do środka. Skierował się w stronę salonu, a ja zrobiłam to samo co on. Usiadł na kanapie.
Ależ oczywiście czuj się jak u siebie..
Nie krępuj się..
Oparłam się tyłem o blat, który oddziela kuchnię od salonu. Uniosłam brew ku górze.
- Gdzie byłaś - wyskoczył z pytaniem. Pozostawiając moje poprzednie pytania bez odpowiedzi.
- Co? - udałam, że nie wiem o czym mówi.
- Po tym jak cię Rodrigez zawołał nigdzie cię nie widziałem. Z tego co się dowiedziałem to po rozmowie wyszłaś. Nie było cię w domu. Dodzwonić się do ciebie nie można było. To jak dalej nie wiesz o co chodzi? - zmroził mnie wzrokiem. Pierwszy raz widzę go w takim wydaniu. - To jak powiesz mi gdzie byłaś?
- Jak widzisz żyje. Stoję tu przed tobą cała i zdrowa - zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
Faceci...
- Ty chyba nie wzięłaś na poważnie tego co powiedział ci Luke. - powiedział poważnie.
No trzymajcie mnie..
- Mam trzymać się z dala od śmieci i uważać na siebie, więc właśnie to robię. - powiedziałam spokojnie. Nie skomentował. Zapadła niekomfortowa cisza, której nie miałam zamiaru przerywać.
On tu przyszedł i zaczął na mnie wrzeszczeć, a teraz siedzi cicho..
Czekałam na jakąkolwiek reakcję. Na jego słowa, ale on tylko siedział.
Odepchnęłam się od blatu, o który byłam oparta i ruszyłam w stronę schodów.
- Co dokładnie powiedział ci Luke? - zapytał z nie nacka. Zatrzymałam się przed schodami. Obróciłam się w jego kierunku.
- Hmm - udałam, że się zastanawiam - Kazał mi trzymać się z dala od śmieci i uważać na siebie. Powiedział, że nie może mi dokładnie powiedzieć o co chodzi dla mojego bezpieczeństwa. - Zmarszczył brwi.
- Tylko tyle? - zapytał zdziwiony
- Tak - kiwnęłam głową
Parsknął i wymamrotał jakieś słowa niezrozumiałe dla mnie pod nosem. wzruszyłam ramionami z bezradności i ruszyłam na górę po schodach. Aktualnym moim celem było dotarcie do łazienki i wzięcie gorącej relaksującej kąpieli. Wiem, że to niekulturalnie jest tak zostawić gości samych sobie. No.. ale ja go nie zapraszałam i to on przyszedł bez zapowiedzi .. zresztą już do tego przywykłam, bo w sumie wszyscy tak przychodzą niespodziewanie. No cóż trafił w nie odpowiednim momencie, bo akurat biorę kąpiel. On i tak czuję się jak u siebie, więc sam da sobie radę prawda?
W łazience zdjęłam z siebie szlafrok i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam kurek z wodą, a po chwili poczułam jak ciepły strumień wody otula moje ciało. W dół mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz pod wpływem wody wywołując tym samym gęsią skórkę na moim ciele. Przebiegłam ręką po dekolcie i dopiero teraz zoriętowałam się, że mam na sobie bandaż.
Cholera.. Mam nadzieją, że nie było widać go kiedy rozmawiałam z Landonem..
Nadal odczuwam ból, bo dlaczego miałabym go nie odczuwać. Skoro zaledwie minął jeden dzień od tego zdarzenia. Wszystko było widoczne. Gdybym nie zareagowała tak szybko miałabym niezłe burchelki w tym miejscu. Na całe szczęście w domu mam dobrą maść zapobiegawczą na takiego typu rzeczy. Mam więcej takich rzeczy w razie jakiegokolwiek wypadku. Zresztą muszę mieć takie gówna w końcu należę do gangu tak?
Delikatnie odwinęłam bandaż. Rana była bardziej zaczerwieniona niż rano i pojawiły się kolejne bąbelki. No, a przecież rano tak wszystko to ładnie wyglądało.. Chyba nici z mojej relaksacującej kąpieli.. Przestawiłam wodę z ciepłej na letnią i ostrożnie umyłam się. Wyszłam z kabiny i wytarłam się ręcznikiem. Założyłam dolną część bielizny i wyjęłam z szuflady nowy bandaż i maść. Otworzyłam maść i ostrożnie smarowałam nim dekolt i brzuch. Rozerwałam opakowanie bandażu i wyjęłam go ze środka. Zaczęłam owijać swój dekolt i kiedy zaczynałam owijać brzuch usłyszałam jak ktoś odchrząkuje za mną. Podniosłam głowę i w odbiciu lustra zobaczyłam Landona. Jego oczy były rozszeżone i utkane w bandaż znajdujący się na moim ciele.
- Co ci się kurwa stało? - spytał niespokojnie.
-A miał się nikt o tym nie dowiedzieć..
- Drobny wypadek podczas pracy. - powiedziałam i wróciłam do kontynuowania opatrunku- nic poważnego
-To nazywasz drobnym wypadkiem? - Zapytał i już wiedziałam w jakim celu zadaje to pytanie
- Rany po co robisz drame?- powiedziałam poważnie - oblałam się kawa w pracy, bo potknęłam się i tyle - wymyśliłam szybki kit. Przyglądał mi się nie pewnie, ale postanowił odpuścić temat. Wiedział, że lepiej będzie odpuścić niż naciskać.
Wybacz mi Landon, ale nie musisz wszystkiego wiedzieć..
Skończyłam owijać się bandażem i założyłam koszulkę i umyłam zęby. Cały czas czułam jego wzrok na sobie. Bacznie obserwował to co robię. Chciał chyba o coś zapytać, bo otworzył usta, lecz po chwili je zamknął.
- Jeśli chcesz możesz zostać na noc - wystrzeliłam jak z procy
- Jeśli to nie problem - odwróciłam się ku niemu i w jego oczach przez chwilę zauważyłam coś niepokojącego, ale nie byłam w stanie stwierdzić co dokładnie to było.
- No coś ty - uśmiechnęłam się - łazienka i sypialnia są do twojej dyspozycji... - przerwałam na moment a ten uśmiechnął się jak dziecko - .. ale na dole - podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek po czym wyszłam z pomieszczenia. Uśmiechnęłam się pod nosem i jednocześnie w duchu przybiłam sama ze sobą piątkę.
Weszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Głośno jęknęłam z bólu.
Brawo gamoniu!
Zamknij się!
Mam nadzieję, że dziś będę spała bez tabletek..
°°°°
Rodrigez ty zboczeńcu!!
Kochani jestem z nowym rozdziałem! Dodaję go tak wcześnie z tego powodu, że wyjeżdżam do Francji 4.IX.
Zapraszam na mojego Twitter'a po nowości co do opowieści i nie tylko. Oraz na mojego Tymblr'a.
Zapraszam serdecznie wszystkich!!
Wasza Niulla
#FMZMN
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro