"Wiedźmin" (Netflix 2019) - po 3 odcinkach
Obiecałam moje wrażenia na szybko, obejrzałam dziś trzy odcinki na osiem, zamiast uczyć się historii. Czy jestem zadowolona? Tak, bardzo.
Po takich oczekiwaniach "Wiedźmin" nie mógłby odebrać mi tchu niczym "Rojst", którym zaatakowano mnie z zaskoczenia - i nie odebrał. Jest moim zdaniem za mało dowcipny - jednak charakterystyczny sposób pisania Sapkowskiego trudno byłoby w pełni oddać kamerą; zbyt naszpikowany efektami specjalnymi - lecz gdyby spróbować oddać tę historię bez wsparcia komputera, wyszedłby ten legendarny już przez wzgląd na swoje wady polski "Wiedźmin" (na którym nie wytrzymałam dłużej niż kwadrans pomimo mojego sentymentu do Michała Żebrowskiego); trochę zbyt pompatyczny. Krwi na ekranie mamy aż za dużo, seksu za to znacznie mniej - i subtelniej - niż spodziewałam się po ekranizacji przygód największego dziwkarza, jakiego matka ziemia wydała. To jednocześnie plus, jak i minus, zależy, z której strony patrzeć, mi nie przeszkadza.
Henry Cavill jest dokładnie takim Geraltem, jakiego chciałam. W pierwszym odcinku jeszcze kłuła mnie w oczy ta jego białoblond czupryna, ale przyzwyczaiłam się do koloru. Kocham głos Cavilla i wyraz jego oczu, które tutaj przybierają dziką kocią barwę. Po sylwetce widać, ile ćwiczył do tej roli. Jest mocno przypakowany, ale on ma chyba koło dwóch metrów, więc w ogóle nie przeszkadza to w odbiorze. Jak na mój gust jest nieco zbyt masywny, wolę smuklejszych, ale prezentuje się to w miarę proporcjonalnie i nie ukrywajmy - zdecydowanie jest na co popatrzeć. I do tego taki przystojny facet, fizycznie nadaje się idealnie. Dochodzi ostatni aspekt - to świetny aktor, choć dotychczas raczej niedoceniany.
Trzy pierwsze odcinki obejrzane, a już dwa moje ulubione opowiadania zekranizowane. Serial oddaje lub przynajmniej próbuje oddawać ducha prozy Sapkowskiego. Nie jestem graczem, nie wiem, ile ta produkcja ma wspólnego z grami, tym bardziej, że moim zdaniem powinno się skupiać na książce. To była baza, a gry to tylko luźna interpretacja. Mogę za to z całą pewnością stwierdzić, że bez znajomości fabuły opowiadań i Sagi zapewne nie połapałabym się w akcji. Wiele postaci, które często przedstawiają się dopiero po jakimś czasie, akcja dziejąca się równolegle, a także kilka płaszczyzn czasowych - można się pogubić.
Jedno jest pewne, "Wiedźmin" wywołuje ciarki na plecach. Jest momentami wręcz realistyczny, gdy potwory i ludzie w strumieniach krwi rzucają się sobie do gardeł.
Niesłychanie bawił mnie sposób ukazania Yennefer w początkowych odcinkach, czerpałam z tego niemal sadystyczną przyjemność. Nie znosiłam Yennefer i żadna aktorka nie przekona mnie do niej. Inaczej było z Renfri, według mnie najciekawszą bohaterką cyklu. W moim odczuciu skrzywdzono ją w ekranizacji, jest jej za mało i jakaś taka płytka. Ciri i Triss na razie nie poruszyły mojego serca, ale mają na to jeszcze czas. Oczarował mnie za to Jaskier. Oczywiście nie umywa się do tego książkowego, ale jak na razie oddali w nim to, co trzeba. W mediach ballada Jaskra o Geralcie, naprawdę polecam posłuchać, aktor ma piękny głos.
Wciągnęło mnie, szybko obejrzę pozostałe odcinki. Warto było czekać tyle miesięcy, ba, nawet lat. Netflix nie zawiódł, Henry Cavill zdał egzamin.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro