Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"STRANGER"

Nigdy nie dodawałam plakatów promocyjnych, ale tym razem musiałam. Popatrzcie tylko. To najpiękniejszy plakat, jaki widziałam w życiu. I, będąc szczerą, to był chyba jedyny sposób, by nie zacząć chaotycznym ciągiem serduszek.

Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że netfliksowski "Stranger" (nie mylić z innymi produkcjami o bardzo podobnym tytule) to najlepszy serial kryminalny, jaki obejrzałam. Dla mnie nie ulega to wątpliwości. To absolutne arcydzieło, petarda, narkotyk, który uzależnia i wyciska z człowieka wszystkie siły.

To południowokoreańska produkcja, ale jeśli obawiacie się tej specyficznej azjatyckiej maniery, która odrzuca wielu, także mnie, to spokojnie, "Stranger" jest trochę jak "Rojst", ale milion razy lepszy. Jest to ta zdecydowanie najwspanialsza fuzja rodzimej kultury i ogólnoświatowych standardów. To serial kręcony z myślą o zachodnim odbiorcy, przedstawiający realia kraju cokolwiek dla nas egzotycznego. Twórcy pokazali Seul - bo tam dzieje się akcja - ze wszystkimi jego wieżowcami i dzielnicami biedoty. To nie wyidealizowane miasto marzeń rodem z polskich źle zrobionych seriali. Seul w "Strangerze" jest pełną błyszczących samochodów (wielki wkład Hyundaya, przepiękne auta, w tym jedno chyba najładniejsze na świecie) i monumentalnych gmachów metropolią, w której praktycznie za rogiem w zapuszczonych ruderach żyją nękani przez wierzycieli bezrobotni, ledwo mający na jedzenie, po ulicach włóczą się prostytutki, a w niektórych dzielnicach po zmroku lepiej zostać w domu. Z kolei sama Korea pokazana jest jako kraj o wciąż bardzo wyraźnej strukturze niemal feudalnej, gdzie panuje sztuczna służalczość, przemoc wobec kobiet i podwładnych jest często na porządku dziennym, lecz jednocześnie media otrzymały bardzo dużo wolności. Nie mam powodu nie wierzyć, że Korea właśnie taka jest. Gdyby było inaczej, nie mieliby takiej oglądalności i recenzji w tym państwie.

Prokuratora Hwanga Si-moka (Netflix specjalnie dla zachodniej publiczności wymienia najpierw imiona, a potem nazwiska, wiem jednak, że w Korei pierwsze w kolejności jest nazwisko, przyjaciółka nie wybaczyłaby mi innego zapisu) poznajemy jako dzieciaka dotkniętego skrajną nadwrażliwością na dźwięki. Nawet najdrobniejszy hałas wywoływał w nim niekontrolowane napady agresji, aż w końcu lekarze stwierdzili, że jedynym rozwiązaniem jest lobotomia - usunięcie połączenia między częścią płata czołowego a resztą mózgowia. Skutkiem ubocznym operacji było uszkodzenie ośrodka odpowiedzialnego za odczuwanie i okazywanie emocji. Zaś gdy w kolejnej scenie widzimy trzydziestoparoletniego Si-moka walczącego z atakiem bólu pośród trąbiących klaksonów na środku zakorkowanej seulskiej ulicy, dociera do nas, że sam problem w pełni nie zniknął. Si-mok jest prawnikiem, prokuratorem w oddziale Seul - Zachód. Ponadprzeciętnie inteligentny, zimny, oschły, opanowany, jeździ jak wariat, nic nie czuje albo przynajmniej niczego nie okazuje. Oskarżony płaczący mu u stóp, że ma małe dziecko, nie robi na Hwangu najmniejszego wrażenia. To profesjonalista, doskonały prokurator, porządny, uczciwy człowiek, tyle że... nieludzki.

Pierwsze zwłoki znajduje w sumie w wyniku splotu wypadków i takim oto sposobem poznaje energiczną podkomisarz Han Yeo-jin, zapaloną rysowniczkę, która zajmuje się sprawą brutalnego morderstwa Parka Moo-sunga. Szybko okazuje się, że zabójstwo Parka to tylko czubek góry lodowej, gdyż człowiek ten skorumpował niejedną szychę w koreańskim wymiarze sprawiedliwości, a sieć powiązań sięga dalej, niż Hwang i Han mogą przypuszczać.

"Stranger" jest kryminałem korupcyjnym, ze wspaniale pomyślaną intrygą. Padają trupy, i to dość krwawe, jednak są one tylko elementami w grze, jaką toczą ze sobą wysokie postawione persony. Długo łudzą się one, że Si-mok będzie ich marionetką, ale prokurator Hwang jest nie do zatrzymania. To przede wszystkim śledczy, z powołania, z pasji, jeśli na jakąkolwiek go w tym zimnym sercu stać. Za tropem pójdzie wszędzie, odnajdzie każdą wskazówkę, rozszyfruje każdą tajemnicę i nawet kulka w łeb w jego przypadku nie gwarantuje, że odpuści. Człowieka bez pragnień i uczuć nie da się złamać ani przekupić.

Obawiałam się koreańskiego aktorstwa, gdyż w azjatyckich produkcjach maniera grania jest niezwykle sztuczna, przesadzona. Tutaj grzeszy tym tylko kilku aktorów wcielających się w drugoplanowe postacie, zasadnicza większość gra po europejsku. "Stranger" pełen jest niejednoznacznych postaci, gdyż nie wiemy, kto jest po czyjej stronie. Na szczególną uwagę zasługują Bae Doona, Lee Joon-hyuk oraz przede wszystkim Cho Seung-woo. Bae Doona wciela się w podkomisarz Han. To kobieta o bardzo oryginalnej, interesującej urodzie i ciekawym głosie. Han Yeo-jin jest dla Si-moka stabilizacją - i on, i cały ten serial posypaliby się bez niej. Ta policjantka to wulkan, jakimś cudem dociera do wycofanego, zamkniętego w sobie, śmiertelnie poważnego prawnika. Lee Joon-hyuk gra prokuratora Seo Dong-jae, śliską dwulicową gnidę. Jest świetny. Dong-jae ma tyle wdzięku, tyle charakteru, tyle diaboliczności, a jednocześnie chłopięcej bezbronności w sobie, że widz byłby jego. Byłby, gdyby nie Cho Seung-woo. To jemu przypadła w udziale rola Si-moka, rola niezwykle trudna. Nawet nie potrafię do końca opisać, wyrazić słowami tego geniuszu aktorskiego, jaki prezentuje Cho Seung-woo. Nie może używać mimiki. Przez praktycznie całe 16 ponadgodzinnych odcinków ma na twarzy tę samą z pozoru pustą maskę. Z pozoru, bo w oczach dzieje się wszystko. Tam szaleje ogień determinacji i inteligencji oraz lśnią nieśmiałe iskierki głęboko skrytych, tłumionych uczuć. Zachowuje przy tym pewną nonszalancką naturalność. Jest nieobliczalny i nie do odczytania - taki właśnie Si-mok miał być. Zakochałam się, bez pamięci. Nie w idealnie leżącym garniturze, czekoladowych oczach i gęstych ciemnych włosach, chociaż trzeba przyznać, że facet prezentuje się, delikatnie mówiąc, perfekcyjnie. Podbił moje serce duszą swojego bohatera. Po prostu obejrzyjcie i same zobaczcie, co Cho Seung-woo wyczynia na ekranie. Roztapia widza i mrozi go w tym samym ujęciu. Si-mok może i bywa zimnym draniem, ale gdy ledwo trzyma się na nogach z głodu, bo znowu telefon oderwał go od obiadu albo zasypia pośród papierów, to chyba tylko samemu Hwangowi nie zrobiłoby się żal.

Czy byłam gotowa na "Strangera"? Jasne, że nie. Według mnie nikt nie jest na to gotowy. "Stranger" oderwał mnie od rzeczywistości - żyłam nim, zafascynowana, nie zwracając uwagi na sprawy szkolne i ledwo odpisując na wiadomości. Ten serial nie ma wad. Jeśli ktoś mi kiedyś powie, że nie można zrobić produkcji idealnej, odpowiem, że można, skoro Koreańczycy nakręcili "Strangera". Zagadka, muzyka, tak ważna dla mnie czołówka, gra aktorska... Każde słowo, spojrzenie, gest są na swoim miejscu. Jednak poza ładnymi wnętrzami i autami (Si-mok jeździ najpiękniejszym samochodem świata) zachwycają przede wszystkim ukazane relacje międzyludzkie. Tutaj każda postać ma sens i wywiera wpływ na inne. Widz do końca nie wie, kto okaże się dobry. Do tego specyficznie prowadzona akcja - gęsta od wewnętrznych monologów i retrospekcji, niespieszna, ale pełna wzrastającego napięcia. Niby nic się nie dzieje, a z każdą kolejną minutą coraz mniej rozumiesz. Mnogość podobnych do siebie, przynajmniej z początku, twarzy i trudnych do zapamiętania nazwisk wymusza na europejskim czy amerykańskim widzu stuprocentowe skupienie. Do tego dochodzą najdrobniejsze szczegóły, które okazują się być poszlakami najwyższej wagi. "Stranger" wykańcza, ale to najsłodszy rodzaj zmęczenia.

Patrząc przez pryzmat "Strangera", wszystkie te naprawdę dobre seriale kryminalne, którym poświęcałam tu kolejne rozdziały, są banałem i tandetą. Nie umiem tego inaczej podsumować. Gdybym miała ocenić "Strangera" liczbą gwiazdek, musiałabym użyć znaku nieskończoności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro