Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Mock"

To nie film, to Teatr Telewizji, ale zasłużył, by się tu znaleźć.

W moim mniemaniu cały "Mock" zasługuje na miano "Najgorszego Teatru Telewizji od dłuższego czasu", a grający tytułowego bohatera Szymon Piotr Warszawski na "Najlepszą polską rolę męską od dłuższego czasu". Warszawski był po prostu... fenomenalny (nie lubię tego słowa, ale czasem tylko ono w pełni oddaje doskonałość). Genialny. AMAZING!!!

Postać Eberharda Mocka, wrocławskiego policjanta z początku XX w., stworzył Marek Krajewski. Jego książki są makabryczne, ciężkie - nie czytałam jeszcze. Kiedyś się za nie wezmę, tylko muszę trochę do nich dojrzeć. Nie znałam oryginalnej fabuły, dlatego niewiele zrozumiałam z teatralnej intrygi. Oderwanie umysłu od kryminalnej strony sprawiło, że skupiłam się tylko i wyłącznie na samej grze aktorskiej, scenografii i ogólnej warstwie zewnętrznej. Nikt poza Warszawskim nie ma prawa wpisać "Mocka" do życiowej rubryki "Sukcesy". Ani scenarzyści, ani reżyser, ani pozostali aktorzy (wyłączam z krytycznej oceny Marcela Sabata, który pojawia się na jakieś dwie minuty). Zamiast na klasycznej scenie, grano wewnątrz wrocławskiej Hali Stulecia. Kamera jest czarniawo-biaława (czarno-białym to ja bym tego nie nazwała), a do brudnych kadrów "Ripper Street" wciąż nieskończenie daleko. Większość postaci (wszystkie poza Mockiem) jest przesadnie sztuczna, przeteatryzowana.

Nie brzmi zachęcająco? Słusznie, bo "Mocka" warto obejrzeć z tylko jednego jedynego powodu - Szymona Piotra Warszawskiego. On uratował przedstawienie przed całkowitą klapą. Był genialny - wzroku nie dało się oderwać. Zaczarował widza swoją naturalnością. W tłumie przerysowanych bohaterów, tandetnie filmowany, otoczony atmosferą groteski, zachował aktorski wdzięk. Niby coś oczywistego, ale efekt - EFEKT. Ta wspaniałość roli Mocka pozostawała wciąż nieuchwytna - to nie była kwestia jednego spojrzenia czy konkretnej sceny. To się nazywa kunszt aktorski.

Dawno żaden Teatr Telewizji nie zauroczył mnie do tego stopnia, chociaż "Mock" sam w sobie jeśli odznaczał się czymś wybitnym, to kiepskością, a z pokomplikowanej intrygi niewiele do mnie dotarło. Zasługa Szymona Piotra Warszawskiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro