BOŻE, mój nowy ulubiony serial! Zakochałam się od pierwszego odcinka! Australia ma taki cudowny klimat...

Hugh Knight jest wybitnym kardiochirurgiem w szpitalu w Sydney. Niezwykle inteligentny, wręcz geniusz, na sali operacyjnej wcielenie precyzji. Każdego uratuje, nie ma dla niego przypadków beznadziejnych. Inaczej z jego życiem prywatnym... Hugh to imprezowicz, pije, ćpa i bzyka. Tak się odstresowuje. Przy tym jest aroganckim draniem, żeby nie rzec "dupkiem", pewnym siebie do bólu. No i czarującym, niezwykle czarującym. To właśnie dzięki ujmującej osobowości ratuje jeszcze jakoś karierę, ale w końcu przegina i zostaje karnie zdegradowany do lekarza rodzinnego w swojej rodzinnej wiosze Whyhope (w wolnym tłumaczeniu: "No bo po co niby jeszcze mieć nadzieję?"). Czekają tam na niego spartańskie warunki leczenia, loty samolotem (Hugh panicznie boi się latać) i rodzinka, w której skład wchodzą: obrażony na syna Jim z żoną Meryl, miejscową panią polityk, brat Matt, będący jednocześnie chyba jedynym prawdziwym przyjacielem Hugh oraz Charlie, żona Matta, była Hugh, okrutnie przez niego skrzywdzona przed laty. Są jeszcze adoptowany przez rodziców Hugh Ajax, chłopak z zamiłowaniem do polowań, i jego uduchowiona dziewczyna Hayley.

Jak poradzi sobie pan lekkomyślny bawidamek na australijskiej prowincji? Przekonamy się, bo serial dopiero się zaczął na Kino TV. Wiadomo, że będzie ciekawie, zarówno od strony medycznej, jak i obyczajowej. Napięcie między Hugh a Charlie rośnie, pachnie już eksplozją... Ciekawe, kiedy Matt wreszcie postanowi dać sobie spokój z braterskimi uczuciami i zastrzelić Hugh, który mu bezczelnie uwodzi żonę. Na jaw wyjdzie też parę rodzinnych sekretów i, znając doktora Knighta, jeszcze przynajmniej jedno damskie serce zostanie złamane.

PO-LE-CAM! Z całego serca. Już uwielbiam Hugh i nie mogę się doczekać wtorku z następnymi dwoma odcinkami.