Rozdział 25 Ostatni
Mirabelle
Poszłam do ogrodów i usiadłam na ławce pod drzewami, skąd nikt mnie nie widział. Na dwór niebawem miała przyjechać przyszła żona Floriana. Przyszła Delfina. Przyszła Królowa. Na samą myśl czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Mirabelle, co się stało? - usłyszałam głos taty.
Doperio teraz spostrzegłam, że znalazł mnie tu razem z Janem Filipem.
- Nic — odparłam, ocierając łzy, które i tak już pewnie zauważyli.
- Przecież widzę, Belle. Jestem twoim starszym bratem, mnie możesz zawsze wszystko powiedzieć.
- Ja też jestem starszym bratem i myślę, że musimy porozmawiać — westchnął Florian, który wyszedł zza drzewa.
- Porozmawiać?
- Tak, chodź ze mną, proszę - prosił wyciągając dłoń ku mnie, którą ujęłam.
Odeszliśmy na dostateczną odległość, aby nikt nas nie słyszał.
- Wiem, że nie jesteś zadowolona z przyjazdu Małgorzaty, ale...
- To nie tak.
- Posłuchaj mnie, siostrzyczko. - zaczął Florian, gdy usiedliśmy na ławce. Spojrzałam na nasze splecione dłonie z lekkim uśmiechem. - Doskonale zdaję sobie sprawę, że przyjazd Małgorzaty cię boli, ale chcę ci coś powiedzieć.
- Florian.
- Nie przerywaj mi, proszę. Małgorzata będzie najprawdopodobniej moją żoną, ale ty zawsze będziesz moją siostrą.
Spojrzałam, na niego pod uczuciem przeszywającego mnie spojrzenia Delfina Francji.
- Nawet jak już będziesz stara, pomaszczona i brzydka, dla mnie zawsze będziesz moją piękną, i małą siostrzyczką. Musisz to wiedzieć.
Mówił, a ja poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Jak się domyśliłeś, że ja...
- Widziałem cię w sali tronowej. Poza tym muszę ci coś jeszcze powiedzieć.
Oznajmił, na co poczułam jak ściska mocniej moje dłonie.
- Myślę, że powinnaś wraz z Franciszkiem ochrzcić Księcia jak najszybciej.
- O czym ty mówisz?
- Jan Filip, Michał, Franciszek oraz ja wyjeżdżamy wkrótce na włoską granicę. Jest tam niespokojnie.
Wstałam z ławki i zaczęłam iść ze łzami w stronę zamku. Miałam dość tego dnia. Choć dopiero się zaczął.
- Belle — usłyszałam pogodny głos Franciszka, wchodzącego do
komnaty. - ty wiesz.
- Nie mogę cię stracić. Nasz syn, ledwo cię zna. Jeśli... - zaczęłam, na co ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Wrócę, będziemy mieć jeszcze dzieci. Będziemy żyli długo i szczęśliwie.
***
Tygodniami nie miałam wieści od Franciszka ani braci. Jednak cały czas był przy mnie Matthew i mój malutki synek.
- Księżniczko Mirabelle — zaczął lokaj mojego ojca. - Król i Królowa proszą o obecności w biurach króla.
Ciekawe co rodzice chcieli ode mnie o tak późnej godzinie. Uśmiechnięta weszłam do komnaty, gdzie prócz rodziców zauważyłam braci. Rozglądnęłam się wokół szukając Franciszka.
- Wróciliście. - stwierdziłam. - Gdzie jest Franciszek?
Spytałam, na co wyraźnie zauważyłam jak ich twarze spoważniały.
- Franciszek... - zaczął Jan Filip, na co poczułam jak moje oczy zaczynają robić się szklane.
- Nie! Nie może być.
***
Kilka miesięcy później...
Do mojej komnaty zapukał ojciec. Wyraźnie nie spodziewałam się jego wizyty.
- Nadal chodzisz w czerni — stwierdził, widząc mnie przyodzianą w czarną sukienkę.
- Mój mąż nie żyje — przypomniałam, nie odrywając wzroku od papierów, które wypełniałam.
- Twój syn żyje. Pytałem opiekunek i trudno było im powiedzieć, kiedy ostatnio odwiedzałaś małego Franciszka.
- Mam też sprawy państwowe.
- Za to z łatwością mogły mi opowiedzieć o odwiedzinach Matthew Carey.
- Dobrze, że chce się zajmować przyszłym królem Anglii.
- Zdaję sobie sprawę, że to za wcześnie... ale myślałaś o kolejnym małżeństwie?
- Dostałam kilka ofert. Jednak jak możesz się domyślić, nie jestem zainteresowana.
Wyjaśniłam.
***
Święta Bożego Narodzenia
Stałam właśnie na dziedzińcu zamkowym, a wokół padały płatki śniegu.
- Myślisz? - przerwał mi angielski akcent Matthew.
- O przeszłości i przyszłości.
- Też o tym myślałem.
- I do jakiego wniosku doszedłeś?
- Żyłaś swoim życiem, a ja żyłem swoim. Nadszedł czas na życie razem.
- Jeśli mówisz to, o czym myślę, musisz zrobić to poprawnie i wszystko to.
Powiedziałem, na co westchnął z uśmiechem. Uklęknął, ujmując moją dłoń.
- Księżniczko Mirabelle, czy uczynisz mi ten honor i zostaniesz moją żoną?
- Tak — kiwnęłam głową, na co, na moim palcu zawitał pierścionek.
Anglik podniósł się i pocałował mnie.
- Dla mnie zawsze będziesz moją królową.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro