Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20- Winy popełnione cz. 2

Mirabelle

- Jeśli gorączka nie ustanie w najbliższych godzinach ona umrze.

Mówił jakiś nieznajomy głos, który usilnie starałam się rozpoznać.

- Nie wybudziła się jeszcze? - spytał jakiś inny męski głos. Nie usłyszałam jednak odpowiedzi, a głos zaczął kontynuować swoją wypowiedź. - Ona musi przeżyć inaczej Francja i Anglia wypowiedzą nam wojnę. Nie stać nas na to.

Czyli, że nie byłam we Francji? Co się ze mną stało? W tym momencie poczułam ból w okolicach brzucha i już pamiętałam. To Franciszek Burbon zadał mi cios, który stawiał mnie na granicy życia lub śmierci.
Jednak teraz musiałam się dowiedzieć jak się stąd wydostać, gdziekolwiek jestem. Głosy przycichły, wszelkie kroki ustały, a ja odważyłam się otworzyć oczy.
Byłam w małej salce, było widać, jest to jedna z komnat królewskiego medyka, lecz nie francuskiego. Złapałam się za miejsce, gdzie miałam ranę i dosyć mocno ją ucisnęłam, starając się podnieść.

- Nie powinnaś wstawać. Twoja rana może się otworzyć. - oznajmił jakiś głos, na co się wzdrygnęłam. Czułam jak cała się trzęsę. Ze strachu? Nie mogę tego robić. Jestem Księżną Walii. Po moich policzkach ściekały łzy. - Nie płacz, proszę. Nic ci nie grozi, obiecuję.
- Kim jesteś?
- Jestem Henryk Burbon.
- Nowy król Nawarry. - stwierdziłam, po czym z przerażeniem dodała. - To znaczy, że zabrano mnie do Nawarry?

Czułam jak moje serce przyśpiesza z każdą sekundą. Nowy król Nawarry próbował do mnie podejść jednak ja stopniowo się odsuwałam.

- Nie musisz się obawiać. Wrócisz do domu, gdy poczujesz się lepiej.
- Czuję się dobrze, mogę wracać do Francji. - oznajmiłam, starając się uśmiechać jak najbardziej przekonująco.
Król uśmiechnął się to mnie lekko, widząc jak bardzo się staram.
- Nie przeżyjesz podróży, nie chcę mieć na rękach krwi przyszłej angielskiej królowej.
- Jak ja się tu znalazłam?
- Mój kuzyn był na tyle głupi, aby cię tu przywieźć.
- Głupi?
- Posłuchaj, zdaję sobie sprawę, jaką politykę względem siebie prowadzili nasi ojcowie, a nawet dziadkowie, ale ja tego nie chcę. Nawarra staję się małym przeciwnikiem do potęgi Francji i jej sojuszników.
- Sojuszników? Wcześniej Francja i Szkocja były połączone sojuszem przez małżeństwo twoich rodziców, teraz ty zyskałaś Anglię i zaskarbiłaś sobie względy Danii i Norwegii, wasza wysokość.

Nazywanie mnie „waszą wysokością" w tej sytuacji wyglądało to śmiesznie. Byłam ubrana w białą koszulę nocną, podczas gdy on był ubrany jak na monarche przystało, z dumną koroną na głowie. Dziwnie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie koronę. Musiałam być doprawdy rozkojarzona, aby wcześniej jej nie zauważyć.

- Co się stało z Książętami de Conde?
- Aresztowałem ich, należą do ciebie.
- Tak po prostu ich aresztowałeś? Swoją rodzinę, wujka i kuzyna.
- Dopiero co zostałem królem, a oni już rzucają mi kłody pod nogi.
- Skąd mam pewność, że takie są twoje prawdziwe intencje?
- Rozumiem, że mi nie ufasz. Ufałaś Franciszkowi, a on cię wykorzystał. Jednak ja nie jestem Franciszkiem, jestem Henrykiem, królem Nawarry, ty jesteś przyszła królową Anglików. Jesteśmy sobie równi, nie pozwól, aby mój kuzyn osiągnął swój cel. Nie każdy Burbon jest jak on czy jego ojciec.
- Pięknie powiedziane, wasza królewska mość. - lekko uśmiechnęła się do króla Henryka. - Chciałabym się spotkać z trzema ambasadorami.
- Trzema? - spytał zdziwiony.
- Jestem poddaną trzech królestw, uzyskanie zgody na cokolwiek nie zawsze jest proste, wasza wysokość.
- Przestań z tą „waszą wysokością", dobrze? Jestem również księciem krwi, twoim kuzynem. - Przypominał, ujmując moją dłoń. - Henryk.
- Mirabelle. - powiedziałam. - Mogłabym dostać jakieś suknię? Nie zamierzam paradować w tej koszuli po zamku.
- Medyk powiedział, że powinnaś leżeć i wypoczywać.
- Ale...
- Mam teraz spotkanie z doradcami, ale odwiedzę cię zaraz po nim. Do tego czasu, proszę, leż.

Henryk zostawił mnie w lecznicy samą, lecz ja nie zamierzałam tu przebywać ani chwili dłużej. Odczekałam kilka minut aż będę miała pewność, że Burbon odszedł dostatecznie daleko. Następnie otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po korytarzu. Zauważyłam tam akurat przechodzącą służącą.

- Przepraszam - zawołałam. - możesz mi przynieść jakąś suknie i kosmetyki?
- Oczywiście, wasza wysokość.
Ukłoniła się i odeszła. Miejmy nadzieję, że nikt jej niezauważył.

Dziewczyna wróciła po kilku minutach z kompletem ubrań, butami i kosmetykami.

- Pomożesz mi się ubrać? - spytałam dziewczyny, która wyraźniej była zaskoczona moją prośbą.
- Z wielką przyjemnością Pani, ale pracuję w kuchni. To zajęcie godne pokojówki.
- W takim razie jesteś pokojówką. Pomóż mi zawiązać gorset.

Służka pomogła ściągnąć mi koszulę nocną przez co stałam przed nią kompletnie naga. Pierw nałożyła na mnie kilka warstw halek, a następnie gorset.

- Czy to jest dobry pomysł przy tej ranie, wasza wysokość? - Spytała.
- Nie zamierzam tu leżeć. Chcę zobaczyć pałac i ogrody. Nigdy nie byłam w Nawarrze.

Koniec końców miałam na sobie niebieską suknię oraz pantofle. Z fryzurą oraz lekkim makijażem, który miał ukryć moje zmęczenie poradziłam sobie sama. Mogłam teraz zobaczyć dwór króla Nawarry. Ściany były wysokie, a okna duże przez co do środka wpadało mnóstwo światła. W końcu trafiłam do sali tronowej, gdzie na wprost mnie ustawiony był tron, a po moim lewym boku był stół, gdzie właśnie obradował król ze szlachtą. Chciałam się wycofać od razu, gdy ich zauważyłam jednak nie umknęłam uwadze Henryka.

- Mirabelle - zawołał, na co stanęłam.
- Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać. - pokiwałam głową.
- Nic się nie stało i tak skończyliśmy na dziś. - oznajmił na co szlachice zaczęli wychodzić zostawiając nas samych. Dopiero gdy wyszli Henryk zaczął mówić dalej. - Prosiłem, abyś leżała.
- Różne rzeczy mówi się o mnie w Europie, ale pewnie nie to, że jestem posłuszna.
- Rzeczywiście. Tego się nie mówi.
Uśmiechnął się.
- Słyszałam, że z Księżną nie jest najlepiej. - usłyszałam kobiecy głos, na co Henryk szeroko się uśmiechnął do kobiety w średnim wieku.
- Matko poznaj proszę Mirabelle, Księżną Walii. Mirabelle to moja matka Joanna d'Albert.
- Córka francuskiej pary, jesteś bardzo podobna do rodziców.
- Dziękuję, wasza wysokość. - uśmiechnęła się i zwróciłam się do syna Joanny. - Gdzie mogę znaleźć ambasadorów?
- Już ich wezwałem. - odpowiedział, gdy do sali weszło trzech mężczyzn, a z ich ust padły takie słowa „Księżno", „Wasza królewska mość" czy też "Fille de France".
- Cieszę się, że mogę was widzieć panowie. Zdaję sobie sprawę, że Król Franciszek wydał wam odpowiednie rozkazy wrazie, gdybym się pojawiła. Jako francuska i szkocka Księżniczka oraz Księżna Walii wydaję wam rozkaz, abyście powiadomili, Króla Franciszka, Królową Marię oraz Królową Elżbietę, iż Mirabelle de Valois ma się dobrze, niebawem wróci na francuski dwór i zacznie przygotowania do wesela. Jakieś pytania? - spytałam, ale każdy z nich odpowiedział przecząco. - Możecie odejść.

Chwilę tutaj Henryk zabrał mnie na spacer po ogrodach. Zauważyłam w nich również drzewka pomarańczy. We Francji rodzice zamawiali cytrusy z Lazurowego Wybrzeża, były wyborne, a do tego tata je uwielbiał. Cieszyłam się, że mogę zwiedzać ogrody kolejnego królewskiego dworu. Jednak dalej czułam się osłabiona, co niestety wkrótce zauważył król, mimo że starałam się maskować.

- Źle się czujesz. - stwierdził, po kilku minutach spaceru, gdy złapałam się nagle za miejsce, w którym miałam ranę.
- Nie, jest dobrze. - odparłam, siadając pomału na ławkę. - Muszę tylko chwilę odpocząć.

Mężczyzna, nie można było nazwać go chłopakiem, przyłożył rękę do mojego czoła, a następnie policzków.

- Jesteś rozpalona, wracamy do pałacu.
- Jeszcze nie.
- Koniec bezsensownej dyskusji.

Powiedział pomagając mi wstać, a ja nagle uniosłam się nad ziemię. Burbon podniósł mnie i zaczął nieść w kierunku zamku.

- Możemy jeszcze chwile zostać.
- Będziesz wypoczywać w moich komnatach. Tam bez podnoszenia z łóżka jest świetny widok na ogród.
- Nie możesz mi rozkazywać. Jestem córką Króla Franciszka i Królowej Marii.
- Jestem pewien, że w tej kwestii by się ze mną zgodzili. - spojrzał na mnie wymownie, na co już się nie odzywałam.

Młody król, do niedawna jeszcze następca tronu Nawarry, wniósł mnie do swoich komnat i położył na łóżku.

- Nie możesz mi kazać leżeć cały dzień. Nie jestem twoją poddaną.
- Jeśli to ma coś zmienić to mogę cię uczynić więźniem politycznym. Oprócz mnie w komnacie będzie gwardia królewska. Chcesz tego? - spytał, na co westchnęłam. - Tak, myślałem.

Odpowiedział, na co poczułam jak rozwiązuje z tyłu moją suknię.

- Co ty robisz, przepraszam?
- Nie będziesz tu chyba leżeć w tych niewygodnych ubraniach.
- Jeśli już muszę to nie, ale ty nie pomożesz mi się rozbierać. Wezwij służki.

Król na moją prośbę wezwał służące, a sam wyszedł z sali. Dziewczęta pomogły mi przyodziać koszulę, gdy wyszły w sali ponownie pojawił się król.

- Zamierzasz siedzieć tu ze mną cały czas?
- Mam wolny dzień, więc dotrzymam ci towarzystwa. - stwierdził, nakrywając mnie kołdrą. - Spróbuj się przespać.
- Nie chcę mi się spać, wydaje mi się, że przez ostatnie dni spałam wystarczająco.
Kiedy będę mogła wrócić do Francji?
- Belle, już ci mówiłem, że nie chcę mieć twojej krwi na rękach.
- Mówiłeś, że aresztowałeś Książęta de Conde i mogę z nimi zrobić co chcę.
- Postanowiłaś już coś?
- Tak, odeślij ich do Francji. Mój ojciec będzie wiedział co z nimi zrobić.
- Jesteś pewna?
- Zadbaj jednak o to, aby nie widzieli, jaki jest ich kierunek jazdy. - Powiedziałam.
- Jeśli takie jest twoje życzenie
Uśmiechnął się, gdy ktoś zapukał do drzwi.

Otworzył je, a następnie wniósł do komnaty miskę wody z opatrunkami.

- Pozwolisz, że zmienię ci opatrunek?
- Nie powinien tego zrobić medyk?
- Owszem, ale byłem również na wojnach z ojcem, wiem jak zmieniać opatrunki.
- Dobrze, ale... - chciałam dokończyć, lecz przerwał mi.
- Będę zmieniał opatrunek delikatnie. Postaram się, aby bolało jak najmniej.

Henryk delikatnie podwinął moją koszulę, a następnie wziął moje dłonie z rany. Pomału podnosił z rany bandaż. Mimo że starał się robić wszystko delikatnie to i tak nie obeszło się bez bólu.

- Śpieszy ci się do domu, prawda?

Pytał próbując jakoś odwrócić moją uwagę od całej sytuacji.

- Tobie w takiej sytuacji też by się śpieszyło.
- Wychodzisz za mąż.
- Widzę, że wieści o zaręczynach szybko się rozeszły.
- Jesteś najstarszą z córek króla Francji, nic więc dziwnego.
- Mam też młodsze siostry, nikt jakoś nie jest skory, aby którejś z nich zaproponować małżeństwo.
- Pamiętam o twoich siostrach, były małe, gdy je ostatnio widziałem.
- Ostatnio?
- Byłem kiedyś na francuskim dworze z ojcem. Miałaś wtedy jakieś dziesięć lat, ale byłaś równie interesująca, jak dziś.
- Interesująca?
- Nie pamiętasz co mi kazałaś robić?
Roześmiał się.
- Ledwo ciebie pamiętam.
- Kazałaś zrobić sobie kolację i przynieść na nią najlepsze wino.
- Na serio tak mówiłam?
- Tak.
- I co zrobiłeś?
- Pojechałem z tobą na konną przejażdżkę, wystarczająco szybko się zmęczyłaś i odwiozłem cię do zamku, gdy już spałaś, ale później byłaś na mnie obrażona.
- Coś sobie przypominam. - kiwnęłam głową, śmiejąc się. - Nie byliśmy czasem wtedy zaręczeni?
- Byliśmy, miałaś zostać moją żoną, gdy skończysz czternaście lat.

Henryk zaskoczył mnie tym wyznaniem, więc zamilkłam na chwilę. W tym samym czasie zdążył założyć bandaż na nowo.

- Miałam?
- Byłabyś królową Nawarry teraz.
- A ty byłbyś Księciem Walii.
- Narzeczony musi się cieszyć.
- Tytułem czy mną?
- Tobą, ale myślę, że tytuł również go uszczęśliwi.

Wtedy ktoś zapukał do drzwi, więc Król podniósł się, aby je otworzyć.

- List do Księżnej Walii - oznajmił Henryk, podając mi zapieczętowany list.

- Angielska pieczęć - stwierdziłam, otwierając go [list].

Wszędzie poznałabym to pismo. To Matthew.

" Księżno Mirabelle

Cieszę się, że odnalazłem cię w Nawarrze. Według moich wiadomości jesteś pod dobrą opieką, a król zajmuję się tobą należycie. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy się na francuskim dworze.

Matthew Carey"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro