Rozdział 21- Witaj i żegnaj
Mirabelle
Poczułam jak z mojego czoła spływają co chwilę pojedyncze krople cieczy. Wody. Dodatkowo inny okład chodził mój kark. Otworzyłam ciężkie powieki i rozejrzałam się wokół. Tuż przy mnie siedział Henryk, który mogłam się domyślić zmienia mi okłady. W pomieszczeniu panował półmrok, gdyż komnaty oświetlone były światłem świec.
- Nie śpisz? - spytałam młodego króla.
- Zmieniam ci okłady, aby gorączka ustąpiła.
- Czuję się okropnie. - westchnęłam, na co uśmiechnął się do mnie lekko.
- Przynajmniej nie mówisz o powrocie do Francji.
- Idź spać, król powinien być wyspany. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że oddałeś mi swoją komnatę, ale wiem również, że masz ich więcej i nie masz z tym raczej przeszkód.
- Wolę czuwać nad Księżną Walii.
- Bardzo jest ze mną źle? - spytałam, piorunując go wzrokiem. - Odpowiedz, proszę.
- Nie myśl teraz o tym, wyzdrowiejesz. Wrócisz do Francji i zaplanujesz swój ślub.
- Cały czas mówisz o moim ślubie. Co z tobą? Pewnie masz wiele ofert małżeństw z księżniczkami, córkami hrabiów, a nadal nie masz żony, ani planów.
- Skąd wiesz, że nie mam planów?
- Pytanie jest zbyt oczywiste, abym na nie odpowiedziała. - pokręciłam głową.
- Dlaczego mówisz do mnie królu? Wszyscy wiedzą, że jeszcze nim nie jestem. Moja matka żyje.
- Nie obraź się, ale... Cała Europa wie, że to nie potrwa długo. Twoja mama umiera, podobnie jak ja.
- Nie boisz się wyznawać swojego zdania, prawda?
- Będziemy kiedyś panować jakąś częścią Europy, warto to potrafić.
- Śpij. - szepnął. - Musisz odpoczywać.
***
Mijały kolejne dni mojego pobytu w Nawarrze. W międzyczasie dostawałam listy od rodziców, braci, narzeczonego oraz od Matthew. Zdawał mi relację z tego co się dzieję we Francji i w Anglii.
- Mam gościa do ciebie. - oznajmił Henryk, wchodząc do komnaty, którą wciąż mu zajmowałam.
- Gościa? Kto mnie tu może odwiedzić prócz ambasadorów z problemami?
- Myślę, że to nie jest kolejny ambasador.
Stwierdził z tajemniczym uśmiechem, otwierając drzwi szerzej.
Moim oczom okazał się tak dobrze znany mi blondyn. Henryk zauważył moje zadowolenie, więc bezgłośnie wyszedł z pomieszczenia.
- Tak bardzo tęskniłam, Franciszku.
Odrzekłam, gdy usiadł na łożu i ujął moją twarz z uśmiechem.
- Tak bardzo się o ciebie bałem. Moja dzielna Księżna Mirabelle.
Odparł, wtapiając ręce w moje włosy i składając pocałunek na moich ustach.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Zły? Jak mógłbym. To moja wina, chciałem zbyt rządzić tym, co twoje.
- Chcę o tym porozmawiać w najbliższym czasie. Mamy być małżeństwem. Nie chciałabym w przyszłości sprzeczek z takich powodów. Pójdziemy do ogrodu?
- Co z twoją raną?
- Jest dobrze, muszę zacząć chodzić.
***
- Cudownie jest wreszcie wyjść na powietrze. Ogrody tutaj są cudowne. Nie umniejszając oczywiście francuskim.
Mówiłam w pełni szczęśliwa, spacerując z Franciszkiem pod ramię.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak?
- Wyjeżdżamy dzisiaj do Francji.
- Doprawdy? - spytałam szczęśliwa, na co mnie pocałował.
***
Fontainebleau, Francja
Nigdy nie sądziłam, że tak się ucieszę na widok rodzinnego zamku Fontainebleau. Na powitanie nas wyszli rodzice, moi bracia i służba.
- Księżniczka Mirabelle i Książę Franciszek. - ogłoszono po zamilknięciu trąbek.
Z daleka widziałam uśmiechy rodziców. Książę ujął moją dłoń i zaczął prowadzić do rodziny.
- Cieszymy się, że wróciłaś. - oznajmiła mama, dotykając mojego policzka.
- Ja też się cieszę, mamo. - pokiwałam głową, po czym zwróciłam się do taty, który się bacznie przyglądał mnie, swojej pierworodnej córce. - Co z tobą, tato? Nie tęskniłeś za swoją pierwszą córką?
Król przyglądnął mi się jeszcze przez chwilę, po czym mocno mnie przytulił.
Następnie przywitałam się z braćmi.
- Co z Gabrielle? - szepnęła Florianowi, podczas uścisku z bratem.
- Nikt jeszcze nie wie, przyjechałaś w ostatnim momencie.
- Wróciła, moja najmilejsza! - usłyszałam ten duński akcent, który chciał jak najlepiej pokazać swój francuski.
- Król Chrystian — ukłoniłam się lekko i kątem oka, zauważyłam szok na twarzach bliskich. - cieszę się, że przybyłeś na moją prośbę. Możemy się przejść?
- Oczywiście. - odparł. - Może jednak wolisz odpocząć po podróży?
- Odpoczywałam ostatnio zbyt długo.
Duńczyk kiwnął głową i ujął moją dłoń. Gdy odeszliśmy na tyle daleko, aby nikt nas nie słyszał, zaczęłam.
- Na samym wstępie, chciałabym podziękować za twoje wsparcie dla mnie, Księżnej Walii. To dużo dla mnie znaczyło.
- Jestem przyjacielem, spełniam obietnicę złożoną Księżniczce Mirabelle.
- Co z Księżną? - spytałam.
- Byłem zaskoczony twoim gestem na przywitaniu. Nie tak zapamiętałem najstarszą z córek Króla Franciszka.
- Trochę rzeczy się zmieniło.
Westchnęłam.
- I jestem pewien, że w tej sprawie mnie wezwałaś.
- Nie jesteś jeszcze zaręczony, prawda?
- Jak zawsze jesteś na bieżąco.
- Miałabym dla ciebie kandydatkę, ale zrozumiem też, jeśli się zdenerwujesz, wyjedziesz i nie będę mogła liczyć więcej na twoje wsparcie.
- Dlaczego miałbym wyjeżdżać?
- Bo w tej ofercie jest haczyk. - prychnęłam lekko.
- Kto miałby zostać moją żoną?
- Moja siostra, Gabrielle.
- To ma być ten haczyk?
- Haczyk jest inny, jednak musisz mi przysiąść o tym, że zachowasz to dla siebie.
- Przysięgam — odparł, kładąc dłoń na sercu.
- Gabrielle jest w ciąży.
- To jest ten haczyk. - stwierdził bez większych wątpliwości. Szedł równo ze mną, zapatrzony w ziemię. - Pozwolisz, że oddale się do twoich komnat, aby uniknąć kłótni.
Tak, zatem zostałam sama z... no właściwie... nie sama. Miałam podobny problem do problemu mojej młodszej siostry. Pod moim sercem prawdopodobnie biło drugie mniejsze. Mogłam się jednak mylić. Nikt jeszcze o tym nie wie. Nie powiem nikomu do czasu, gdy nie będę miała pewności.
Teraz wrócę do rodziny i dołączę do nich na rodzinnym obiedzie.
- Planujemy z mamą wybrać się do klasztoru, gdzie spędziła swoje dzieciństwo. - oznajmił ojciec, podczas posiłku. - Florian, Mirabelle macie się ochotę wybrać z nami?
- Jeśli nikt inny nie chce. - odparł Florian pytająco, ale nikt chętny się nie odezwał.
- Jak twoja rozmowa z Królem Chrystianem? Wszystko poszło po twojej myśli?
Spytała mama.
- Czy poszło po mojej myśli? Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że tak.
Oznajmiłam, spoglądając na Gabrielle.
- Dowiemy się co to za tajemnica?
Spytał tato.
- Lepiej nie, może kiedyś. - odpowiedział Jan Filip.
- Gdzie babcia? - spytała Ameliè.
Powinna być teraz z nami na obiedzie, ale zamiast tego widniało puste krzesło. Jednak nasza odpowiedź weszła w tym momencie na salę ze służącymi.
- Tu będą stoły, a tam... tam będzie stał tort. - dyrygowała dziewczętami Królowa Matka.
- Katarzyno, co ty robisz? - spytała Królowa Francji.
- Planuję wesele naszej najstarszej księżniczki. - mówiła wyraźnie podekscytowana babcia.
- Chodzi o mnie? Nie pytałaś, czy chcę twojej pomocy. - włączyłam się w dyskusję.
- Sama wróciłaś teraz z Nawarry i wyjeżdżasz na kilka dni z rodzicami, a czasu coraz mniej. Jestem taka szczęśliwa, że wreszcie wychodzisz za mąż.
Katarzyna Medycejska — moja babcia — zawsze mnie rozpieszczała. Od kiedy pamiętam. Zdziwiło mnie, więc jak kiedyś się dowiedziałam o tym, że Królowa Matka bardziej kochała swoich synów niż córki. Zawsze poświęcała mi dużo uwagi.
Mimo że byłam dziewczyną.
- Masz rację, zajmij się tym, proszę, ale pod koniec sprawdzę wszystko. Możemy tak zrobić?
- Oczywiście, skarbie. Moja kochana wnuczka. - mówiła całując mnie w czoło.
- Muszę was teraz opuścić. Jestem tu od kilku godzin, a nie widziałam się jeszcze z Florence i Lady Isolde.
- Nie ma ich tu. - powiedziała Charlotte.
- Jak to nie ma? - spytałam zaskoczona.
- Wysłałyśmy je do cioci Klaudii, obie powinny odpocząć.
Oznajmił tato, na co skinęłam głową.
- Przepraszam, wasze wysokości.
Przeszkodziła nam Eleonora. - Król Chrystian chcę się zobaczyć Księżniczką Mirabelle. Mówi, że to pilne.
Wraz z braćmi wymieniłam się spojrzeniami, a kilka chwil później znalazłam się w komnatach Króla Danii i Norwegii.
- Księżniczka Mirabelle, wasza wysokość.
Zapowiedział moje przybycie jeden ze strażników Króla.
- Wejdź, proszę Belle.
Weszłam do komnat Chrystiana, a ten w tym samym momencie odłożył jakiś list.
- Chyba nie obraziłam cię, aż tak bardzo skoro jeszcze tu jesteś.
- Rozważałem twoją prośbę. Kto jest ojcem tego dziecka?
- Jestem w stanie cię zapewnić, że nie ma go już w tym świecie.
- Czy ty...
- Zmarł nagle. Nikt nie wiedział jeszcze o dziecku.
- Dobrze. - skinął głową.
- Zgadzam się, uznam dziecko, a twoja siostra zostanie moją żoną. Szczerze mówiąc to nawet się cieszę. O ile Gabrielle jest, chociaż w ułamku taka jak ty.
- Dziękuję. - uściskałam go. - Teraz ja będę ci wdzięczna. Na zawsze.
- Wiem, że macie teraz obiad. Wracaj do rodziny. Powiedz rodzeństwu, a do twoich rodziców przyjdę później.
Byłam tak szczęśliwa szczęściem Gabrielle, że ściągnęłam swoje pantofle i zaczęłam biec do naszej wielkiej jadalni.
- Udało się! - krzyknęłam, na co bracia i siostry podnieśli się z krzeseł.
- Zgodził się? - spytała z nadzieją Gabrielle, na co kiwnęłam głową.
***
- Księżna Mirabelle jak zawsze uśmiechnięta.
Usłyszałam głos Matthew za sobą.
- Carey — uśmiechnęłam się. - dlaczego ja cię dzisiaj nie widziałam?
- Wypełniałem swoje obowiązki dotyczące twojego ślubu. Nie powiem, że mi się to podoba.
- Przed moim nagłym wyjazdem do Nawarry, czegoś mi nie powiedziałeś.
Przypomniałam, pokazując mu list, który Eleonora pokazała mi przed tym jednym feralnym dniem.
- Ty masz ten list. Skąd?
- Prosiłeś Królową Elżbietę o tytuł książęcy. Dlaczego?
- Wtedy bym był ci równy. Moje szansę do ciebie byłyby większe.
- Matthew, tłumaczyłam już dawno. Nie wyjdę za ciebie. Powinieneś się cieszyć swoją pozycją przy mnie.
----
Brawo Panowie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro