Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10- Kareta


Mirabelle

Z oddali widziałam ląd. Ziemię mojego rodzinnego kraju. Francji. Tęskniłam za domem, jednak nie na tyle, aby płakać za nim do poduszki. Po kilkunastu minutach dobiliśmy do brzegu. Wtedy też zauważyłam Charlotte na koniu.

- Mirabelle — rzuciła mi się w ramiona Charlotte.
- Charlotte, jak się masz? Jesteś pewna, że jesteśmy sami?
- Oczywiście — zapewniała, trzymając mnie za ramiona. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Moja siostra, Księżna Walii.
- Powinnyśmy jechać, zanim ktoś nas zauważy. Nie wjadę do zamku głównym wejściem — postanowiłam, wchodząc na konia.

Przejechaliśmy leśne dróżki, lecz po jakimś czasie postanowiłyśmy się zatrzymać, aby porozmawiać.

- Streścisz mi, co się działo, gdy mnie nie było? - spytałam siostry.
- Na początku było wielkie zamieszanie z tym, że przepadłaś tak nagle. Później dowiedzieliśmy się, że jesteś w Anglii, a następnie, że Elżbieta uznała cię jako swoją następczynię, Księżną Walii.
- Co na to ojciec?
- Trudno powiedzieć — rzekła - Starał się nie pokazywać, tego co czuje.
- A mama? Florian? Jak oni to przyjęli?
- Też trudno mi to powiedzieć.
- Dobrze — kiwnęłam głową, wchodząc na konia — Jedźmy, im szybciej będziemy, tym lepiej.

Po jakimś czasie jednak dotarliśmy do zamku. Gdy Charlotte wjechała głównym wejściem, ja postanowiłam wejść do zamku podziemiami. Nie mówiłam o tym wcześniej. Ufałam siostrze, ale jednak nie byłam pewna, co mnie czeka, po powrocie na francuski dwór. Szłam ciemnymi podziemiami, lecz po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Koniec końców jednak dotarłam pod przejście do sypialni rodziców. Przysłuchałam się czy nie słyszę po drugiej stronie żadnych rozmów. Nic nie słyszałam. Było wcześnie rano, zapewne jeszcze spali. Jednak nie zamierzam tu siedzieć do czasu, gdy się nie obudzą. Otworzyłam przejście, które znajdowało się w ścianie i tak znalazłam się w komnacie rodziców. Widok, który zastałam, był uroczy. Blondyn mocno przytulał do siebie brunetkę. Obydwoje mieli zamknięte oczy. Spali. Ciekawe czy ja i Franciszek będziemy tak samo w sobie później zakochani. Tak jak moi rodzice. Rozejrzałam się po komnacie i usiadłam na krześle, które było koło biurka, gdzie zazwyczaj mama zwykła pisać listy. Nie czekałam długo, aż się obudzą. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale obudzili się w tym samym momencie.
W pierwszej chwili jakby mnie nie widzieli.
- Przepraszam — zaczęłam, gdy zwrócili głowy ku mnie. Byli zszokowani mym widokiem — Nie chciałabym przeszkadzać.
- Dlaczego nikt nie przyszedł? Nie powiedział, że jesteś? - pytał ojciec.
- Nikt właściwie nie wie, że tu jestem. Nie mam pewności, jakie wydałeś rozkazy w sytuacji, w przypadku gdy się pojawię.
- Myślisz, że bym cię aresztował?
- Nie mam pewności czy tytuły, które nadałeś mi, gdy się urodziłam, są nadal aktualne. Pomijając — zaczerpnęłam powietrza — nie jestem pewna czy to prawda, czy prowokacja z twojej strony, ale podobno chcesz wydać Charlotte z Księcia Mustafę.
- To prawda.
- Nie widzę w tym najmniejszego sensu i ty również.
- Dlaczego?
- To jest bardzo proste. Charlotte będzie musiała zostać muzułmanką, a to małżeństwo nigdy jej nie zadowoli. Nie leży nawet ono w twoich interesach. Nie sądzę, aby muzułmanie byli bliscy francuskiej ludności.
- Ty przechodzisz na protestantyzm.
- Twoi ludzie muszą popracować nad zdobywaniem wiadomości. Wszystko zostaje, jak jest.
- Jesteś Księżna Walii — przypomniała matka — Zostaniesz królową Anglii.
- Tak. Masz do mnie żal z tego powodu?
- Nie, zastanawia mnie tylko jak długo, zastanawiałaś się nad propozycją Elżbiety.
- Wystarczająco dużo — odpowiedziałam wymijająco — Jednak przyjechałam tu z pytaniem do was — zaczęłam — Ojcze, czy zechcesz odprowadzić mnie do ołtarza w Notre Dame?
- Nie wydałem zgody na twoje małżeństwo z Księciem Franciszkiem.
Przypomniał ojciec.
- Podpisałam umowę z Anglią, jeśli nie wyrazisz zgody na moje małżeństwo, Elżbieta wyślę wojska do Francji i Szkocji.
- To grożenie monarchii! Mogę cię za to aresztować i stracić.
- To nie jest groźba, a propozycja pokoju! Pokoju między trzema królestwami, jestem was w stanie zapewnić, że Anglia nie będzie zagrożeniem dla Francji i Szkocji! Jaka jest zatem twoja decyzja, ojcze? Chcesz wojny czy pokoju? - pytałam, czekając na odpowiedź, w międzyczasie ponownie zwróciłam się do mamy — Przywiozłam dla ciebie prezent, dowiozą go w popołudniu.
- Prezent? Mam się bać?
- Zobaczysz — stwierdziłam z uśmiechem na twarzy — Mogę stąd wyjść bezmyśli, że trafię do lochów zaraz po przekroczeniu progu?
- Mogę cię odprowadzić do twoich komnat, jeśli nie wierzysz — zaproponował ojciec również z uśmiechem.
- Zatem chodźmy — zgodziłam się, zmierzając w stronę drzwi — przezorny zawsze ubezpieczony.
Ojciec wstał z łóżka w spodniach i białej koszuli, rozejrzał się po pokoju za szlafrokiem. Narzucił sobie szlafrok i zaczął zmierzać w kierunku drzwi.
- Idziesz? - spytał z uśmiechem.
- Oczywiście — rzekłam, zmierzając za ojcem.

Król otworzył drzwi od komnaty i wyszliśmy razem na zamkowe korytarze. Przed drzwiami stała straż, która tylko zmierzyła mnie wzrokiem.

- Nie rzucają się na ciebie — zauważył ojciec.
- Jeszcze, zobaczymy — jęknęłam.
- Franciszku... - usłyszałam głos wujka Basha — Angielski statek dobił do naszego portu — informował, po czym spojrzał na mnie — Ale widzę, że już wiesz.
- Dzień dobry, wujku — przywitałam się z Sebastianem.
- Wróciłaś — stwierdził fakt, po czym spytał, wymieniając się spojrzeniem z moim ojcem — Na stałe?
- Na ślub z Księciem Franciszkiem, mam nadzieję, że ojciec odprowadzi mnie do ołtarza.
- Porozmawiamy później — powiadomił ojciec wuja, po czym zwrócił się do mnie — Teraz chodźmy do twoich komnat.

Król Francji inaczej zwany też moim tatą odprowadził mnie bez większych problemów do komnat. Chciałam już otworzyć drzwi od nich, gdy usłyszałam.

- Mirabelle -zawołał ojciec, na co się odwróciłam znów do niego.
- Tak?
- Cieszę się, że wróciłaś do domu. Kiedy ten ślub?
- Co?
- Mam odprowadzić najstarszą córkę do ołtarza. Chciałabym widzieć kiedy.

Powiedział, a ja czułam jak moje oczy, szklą się od nadmiaru łez. Podeszłam do ojca szybkim krokiem i przytuliłam się.

- Mówisz prawdę? - spojrzałam mu w oczy, gdy głaskał moje włosy.
- Nie chcę wojny z Anglią.
- I tylko to cię zachęca?

***

W końcu wróciłam do swoich francuskich komnat, wyszłam z nich, gdy zauważyłam z dala nadjeżdżającą karetę.

- Czyli to, że wróciłaś to prawda — usłyszłam głos Floriana, gdy szłam na dziedziniec zamku. Odwróciłam się i ujrzałam dwóch braci. Stanęliśmy blisko siebie.
- Wróciłam na potrzebę małżeństwa z Księciem Franciszkiem — oznajmiłam, po czym zwróciłam się do Jana Filipa — Mam coś dla ciebie.
- Dla mnie? - spytał starszy z braci.
- Prezent, właśnie nadjeżdża. Nie pożałujesz, jeśli udasz się ze mną na dziedziniec.

***

Na zamkowym dziedzińcu znalazła się spora grupa osób, która oczekiwała na tajemniczą karocę, która przekroczyła wkrótce zamkowe mury.

- Księżna wygląda olśniewająco z okazji zbliżającego się ślubu — zauważył Matthew, który pojawił się koło mnie na dziedzińcu.
- Co tu robisz?
- Chronię, waszą wysokość — wyjaśnił, przyglądając mi się — Jesteś szczęśliwa?
- Skąd te pytania?
- Będę walczył.
- Walczył? O co?
- Pytanie powinno brzmieć o kogo? Kocham cię.
- Och, przestań — skarciłam go, odchodząc w kierunku karety, skąd wyszedł Franciszek.

Objął mnie i ucałował, po czym pomógł, wyjść z powozu Lady Loli. Dwórka mojej mamy ze łzami w oczach rozejrzała się po otoczeniu.

- Maria — powiedziała Lola, po czym spojrzała na króla — Franciszek.

Po chwili podszedł tam Jan Filip. Mój brat, syn Króla Franciszka i Lady Loli.
Brat wyglądał na wniebowziętego jak wszyscy wokół. Przy moim boku stanęli rodzice.

- Jak ci się udało przekonać Elżbietę?
Pytał ojciec.
- Nieco dyplomacji i uroku osobistego.
- Zrobiłaś coś, co nam się nie udawało przez niemal dwie dekady — przypomniała mama.
- Mam również nadzieję, że moje metody dyplomatyczne podziałają również skutecznie na ciebie - oznajmiłam królowi.






-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro