Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII - Kto jest kim?

45. Hiperfiksacja.

Hiperfiksacja w ASD lub ADHD* jest to fiksacja na danym przedmiocie, czynności, osobie lub myśli, w nadmiernej, wręcz ekstremalnej skali. Pojawia się często u osób z zaburzeniami lękowymi, zaburzeniami kompulsyjno-obsesyjnymi, depresją i w spektrum autyzmu. Hiperfiksacją może być obsesja na jakimś punkcie lub w konkretnym temacie. W przypadku naukowców najczęściej jest to wybrana dziedzina i subdziedzina nauki, więc mało kto zwraca na to uwagę. Nikt nie podejrzewa naprawdę wybitnych naukowców o zaburzenia neurologiczne. A powinien. A może nie. Grzebanie w umysłach wybitnych ludzi może się źle skończyć. Ja też postanowiłem przestać się autoanalizować i zająć się tym, co akurat w tym momencie było dla mnie najważniejsze, czyli rozwiązaniem problemów Wiolety Lisieckiej.

Nawet jeśli znowu mnie olała. A może właśnie dlatego.

Któregoś styczniowego wieczoru, tuż po powrocie z odwiedzin u mamy i Tadeusza, dałem się jednak jej zaskoczyć, bo byłem już przejęty stanem zdrowia mamy. Wioleta zadzwoniła do mnie bardzo późno. Była ewidentnie pijana i w towarzystwie. W tle słyszałem głosy. Niestety męskie.

– Halooo, Raafałłł? – wybełkotała.

– To ja, Wiolu.

– Wiola? – Czknęła. – Tak do mnie mówi tylko Zosia – burknęła. – Dla ciebie i innych facetów z imprez jestem – czknęła znowu – Wiiiii...

– Nie jestem facetem z imprezy. Kim jest Zosia? – spytałem, próbując sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek rozmawiała ze mną o takiej osobie.

– To moja przyjaciółka. Właśnie pojechała do domu. Patryk ją wystawił. A drugi Patryk ją odwiózł. A potem ten nowy ją wystawił. I znowu Patryk ją odwiózł.

To nie miało sensu. Wioleta ewidentnie gadała od rzeczy. Jaki Patryk? Jaki drugi Patryk?

– A ty gdzie jesteś? – zaryzykowałem pytanie. Jak to mówią „in vino veritas"***.

– W hotelu. Mam tu szkolenia dla inżynierów.

Czemu poczułem zazdrość? Może dlatego, że wyobraźnia od razu podpowiedziała mi wieczory na takich szkoleniach. Takie, jakie ja spędzałem z Wi. Takie, jak mógł z nią spędzić każdy inny facet na moim miejscu... Czy któryś Patryk...?

– Tęsknię, Rafał – zachlipała. – Tak dawno cię nie widziałam...

Zaskoczyła mnie ta nagła zmiana frontu.

– Mnie też cię brakuje, Wi. Daleko ten hotel?

– We Wrocławiu.

– Ten sam, w którym były szkolenia dla nauczycieli?

– Taaa... – Wiola się rozłączyła.

Przestraszyłem się. Nawet gdybym teraz wsiadł do auta i pędził na złamanie karku, ryzykując mandat za przestrzeganie znaków zakazu, które zabraniają jechać autostradą sto dziesięć kilometrów na godzinę, nie wiadomo, czy Wi nadal byłaby w hotelu, czy ktoś by mnie wpuścił albo czy ona odebrałaby telefon. Znając ją, nie bardzo. Mimo wszystko podjąłem jedną próbę wykonania telefonu. Był wyłączony.

A niech to szlag jasny trafi!

Wiedziałem, że nie ma sensu się dobijać, bo po pierwsze – Wi jest w hotelu, czyli w teoretycznie bezpiecznym miejscu, a po drugie – i tak nie odbierze. Wysłałem jej więc SMS, którym chciałem pokazać, że jej zachowanie nic a nic mnie nie ruszyło: „Nie strasz mnie tak, wariatko. Znam lepsze sposoby na podniesienie ciśnienia. Jak wytrzeźwiejesz, zadzwoń. R."

Nie dodałem do siebie ani jednego ciepłego słowa. Nie tego Wiola potrzebowała. Ona chciała być znowu sprowadzona do parteru i choć wcale mi się to już nie podobało, musiałem grać według jej reguł.

Rano doczekałem się odpowiedzi: „Wybacz, Rafał. Masz rację, za bardzo się spiłam. Zadzwonię wieczorem, bo robi mi się tu mała drama. Wszystko wyjaśnię. Pa. Wi."

No toś mi wyjaśniła – westchnąłem, ale nie pozostało mi nic innego niż zbierać się do pracy. Ostatni tydzień stycznia był jednocześnie początkiem nowego semestru. Trzeba było przycisnąć młodzież do nauki.

Oczywiście Wi nie zadzwoniła tego wieczoru. Co ja robiłem w tym czasie? Naturalnie, że się nie zamartwiałem, chyba że odrobinkę. Pomogła mi moja nowa hiperfiksacja. Po prostu pracowałem w szkole, a popołudnia spędzałem na pracach nad rozszyfrowaniem algorytmu profesora Lisieckiego. Zdążyłem znaleźć trochę informacji w jego wydanych w Polsce i USA książkach. Może i dostępy kosztowały parę dolarów, ale było warto. Musiałem potwierdzić tezę Wiolety. Byłem też zmuszony zrozumieć jej fascynację mężem. Ten facet był geniuszem. Sam bym się w nim zakochał, gdybym nie był jednoznacznie heteroseksualny. Nie miałem wątpliwości, jak wielkie zrobił na niej wrażenie. Zrozumiałem też, że jej złamane serce nie wzięło się znikąd. On w końcu wybrał coś innego, czemu poświęcił życie. Nie myślał o niej, plącząc się w brudne sprawki podwarszawskich gangsterów w drogich garniturach. No cóż... brak profesora Lisieckiego miał jednak dla mnie niewątpliwą zaletę w postaci wolnego stanu cywilnego Wiolety. Ale nadal to przez niego coś jej groziło. Mój wkurw na niego był równoważny z podziwem dla jego geniuszu. Ale ostatecznie... Ja też jestem geniuszem. I dam radę. Im. I jej.

Wi nie dzwoniła ani tego wieczoru, ani żadnego kolejnego. Zrobiła to dopiero pod koniec następnego tygodnia, kiedy ja już nie miałem ochoty z nią rozmawiać. No bo co mogła mi powiedzieć? Znowu naobiecywać złotych gór, a potem zniknąć na miesiąc czy dwa? Wolałem jednak odebrać telefon, żeby nie pomyślała sobie, że mi nie zależy. Zależało mi i to cholernie mocno. Ale wczoraj skończył się styczeń, a ona mi coś obiecała i byłem pewien, że nie dotrzyma słowa, jak zawsze zresztą. Nie zdążyłem jednak odebrać. Nie wiem, jak to się stało. Dostałem za to SMS: „Nie dzwoń do mnie więcej, Adamie. Czego nie zrozumiałeś za pierwszym razem?".


Luty 2020

Następnego dnia zadzwoniła znowu.

„To nie ja byłam Ewą" – usłyszałem piosenkę w tle, kiedy już odebrała połączenie, ale zanim się odezwała.

– Ja na pewno nie byłem Adamem – burknąłem zamiast przywitania.

– Adamem? – zdziwiła się.

– No właśnie nie jestem Adamem – powtórzyłem.

– Halo, Rafał? – W końcu się zorientowała. Brzmiała, jakby była już trzeźwa, ale zaspana. I trochę skonfundowana.

A więc jednak masz coś na sumieniu, złotko.

– Tak, Rafał. Miło, że pamiętasz, jak mam na imię, Wioleto.

Cisza w słuchawce po chwili została zastąpiona histerycznym śmiechem.

– Pomyliłam numery! No nie mogę! – Chichrała się tak dalej, ku mojej irytacji.

– Może być mi wyjaśniła, z łaski swojej, po co mi zawracasz dupę, skoro chciałaś zadzwonić do Adama? – syknąłem.

– No właśnie nie chciałam, idioto. Chciałam zadzwonić do ciebie, a zadzwoniłam do niego. A potem zamiast wysłać wiadomość jemu, posłałam do ciebie. – Wioleta zanosiła się śmiechem, a ja nie widziałem jakoś zabawnych aspektów tej sytuacji.

– A mogę wiedzieć, z kim mnie pomyliłaś? – spytałem ostrożnie jak na mnie.

– Z takim kolesiem z dyskoteki. Nikt warty uwagi – zbagatelizowała, a ja się zagotowałem.

No, co jak co, ale jakiś koleś w jej towarzystwie nie brzmiał dla mnie dobrze. Nawet taki nie wart uwagi... po wspólnie spędzonej nocy, bo co do tego byłem pewien. Wi nie żałowała sobie zabawy. A ja przez nią żyję w celibacie – pomyślałem wkurwiony. Ale to można łatwo naprawić.

– Skoro już wszystko wiem, to pozwól, że zajmę się swoimi sprawami – burknąłem i się rozłączyłem. Nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Wiedziałem, że i tak nie zamierzała mi się tłumaczyć ze swoich dyskotekowych podbojów. W końcu oboje byliśmy wolni. Między nami nie padły żadne deklaracje. A już na pewno żadne z jej strony.



<>=-+

* ASD – autism spectrum disorder (spektrum autyzmu), ADHD - attention deficit hyperactivity disorder (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi) – zaburzenia o podłożu neurologicznym.

** łac. W winie prawda.

Wybaczcie obsuwkę, ale jestem chora i wczoraj dogorywałam pod kocem po pracy ;-). Dziś już lepiej. Dbajcie o zdrowie! :-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro