Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.6.

43. Przełomowe odkrycie.

– Nie chciałaś poszukać kogoś na sali i dopiero tu przyjść? – zdziwiłem się.

– Nie, nie lubię przy tym im patrzeć w oczy. Potrzebuję od nich tylko...

– Kutasów?

– Tak.

– Czyli bierzemy jak leci? – upewniłem się.

– Jasne. Nie ma co przebierać.

– A czego oczekujesz ode mnie? – Puściłem do niej oko.

– Od ciebie wszystkiego, mój piękny panie – odparła, po czym uklękła przede mną i zaczęła dobierać się do zawartości już przyciasnych bokserek.

Nie powiem, całkiem miły początek.

Podczas kiedy Wiola brała mnie w usta, ktoś zapukał do drzwi.

– Proszę – odezwałem się, bo ona nie mogła.

Drzwi uchylił jakiś facet.

– Można się dołączyć? – spytał.

– Jasne, o ile moja pani cię zaakceptuje.

Wioleta nie mogła odpowiedzieć z pełnymi ustami, więc przerwała na chwilę zabawę i obejrzała się w stronę drzwi. Rzuciła okiem na przybysza i pokiwała głową.

– A zawieszka? – spytał.

– Niech zostanie, potrzebujemy jeszcze jednego – odparłem.

Facet zamknął drzwi. Był raczej młodszy od nas i zdecydowanie napalony.

– To co mam robić? – Wyszczerzył się do Wi.

– Moja pani ma ochotę być dziś wypełniona we wszystkich miejscach – odparłem za nią, bo wróciła do wcześniej przerwanej czynności. – Dlatego potrzebujemy dla niej dwóch dodatkowych partnerów.

– Mi to nie przeszkadza. Czy mogę już zacząć, czekając na kolejnego?

Wi pokiwała głową, nie wypuszczając mojego kutasa z ust.

– Kochanie, musimy zrobić przerwę. Przeniesiemy się na łóżko – zaproponowałem, choć wcale nie chciałem przerywać. Ale w końcu dziś byłem tam dla niej.

Zgodziła się, więc pomogłem jej wstać z kolan.

– Kochanie? – Facet chyba nie nadążał. – Jesteście razem?

– Tak – odpowiedziałem za Wioletę i pociągnąłem ją w stronę łóżka, na którym zaraz rozłożyłem czyste prześcieradło. – Klęknij, skarbie, przodem do mnie – poprosiłem, stając przed łóżkiem.

Wi posłuchała.

– Teraz ważna informacja. Co ma robić nasz ad hoc towarzysz zabawy?

Ruda rzuciła okiem na przeciętnych rozmiarów kutasa, którego facet właśnie uwolnił z gaci.

– Niech spróbuje mi rozciągnąć tylną dziurkę. Byle delikatnie – zażądała.

– Słyszałeś, co pani powiedziała – Zwróciłem się do gościa, i podałem mu tubkę z lubrykantem i prezerwatywę. – Gumka na wacka, a żel... sam wiesz gdzie.

Koleś był chyba kumaty, bo bez szemrania spełnił żądania i już po chwili masował tylne wejście Wi, używając do tego lubrykantu. Kiedy w nią wszedł, jęknęła i spojrzała na mnie z głodem w oczach.

– Rafał, chodź – szepnęła.

Przysunąłem się bliżej.

– Wszystko w porządku? – spytałem.

– Tak – potwierdziła. – Chcę jeszcze.

– To może zaczekamy na ostatniego uczestnika? – zaproponowałem.

Nie musieliśmy czekać. Zaraz rozległo się pukanie, a potem wszedł... ten sam facet, którego już kiedyś widziałem, jak dobijał się do drzwi Wi w hotelu we Wrocławiu. Jak mu było?

– Ponieważ Wioleta była tyłem do drzwi, chciałem go wyprosić, ale kiedy się odezwał, aż stężała.

– Panek. – Widać, że od razu go poznała. – Czego chcesz?

– Możemy poszukać kogoś innego – powiedziałem otwarcie, patrząc tamtemu w oczy. Co z tego, że był ode mnie wyższy? Ruda była pod moją opieką.

– Chciałbym się dołączyć, Wi – odpowiedział facet. – I to ty decydujesz.

Moja piękna miała gęsią skórkę, mimo że w pomieszczeniu było ciepło, a pierwszy koleś tkwił kutasem w jej tyłku. Trochę abstrakcyjna sytuacja.

– Wchodź – zdecydowała, co zabrzmiało przynajmniej dwuznacznie.

Facet posłał mi zwycięskie spojrzenie.

– Co mam robić? – spytał jednak po chwili, orientując się w sytuacji.

– Wejdź we mnie – odparła.

– Ale tam już ktoś jest – zaśmiał się rubasznym głosem.

– Zmieścisz się – syknęła.

Koleś podszedł i zaczął się rządzić:

– Kolego, połóż się za nią i przekręć ją na bok – zażądał od gościa, który miał się zająć tyłeczkiem. Koleś posłuchał. On tymczasem założył gumkę, zarzucił sobie lewą nogę Wi na ramię i wszedł w nią brutalnie, nie bawiąc się w lubrykanty.

Jej jęk rozkoszy byłby muzyką dla moich uszu, gdyby nie fakt, że spowodowało go technicznie rzecz biorąc dwóch innych facetów.

– Dobrze, panowie. Chcę więcej – oznajmiła po chwili i spojrzała znów na mnie.

Musiałem trochę się nagimnastykować, żeby to się udało w pozycji, w której była, ale kiedy zacząłem tak posuwać jej usta, zrozumiałem, w czym rzecz. Była całkowicie bezwolna, jak szmaciana laleczka. Dwaj pozostali uczestnicy zabawy pieprzyli jej dwie dziurki. A ja odbierałem jej oddech. Czułem się jak doktor Jekyll w starciu z Mr Hyde'm. Zły kusił mnie, żeby ją zdominował, odebrał jej wszystko. Lepsza część mnie chciała ją oszczędzić i być dawcą wyłącznie rozkoszy.

Kiedy Wioleta miała orgazm, koleś w tyłku odpadł pierwszy. Zresztą, nic dziwnego. Była tam tak ciasna, że ściskało za jaja. Wycofał się, zabierając ze sobą gumkę. Nie myślcie, że nie kontrolowałem tego. Nie pozwoliłbym nikomu zrobić jej krzywdy.

Wtedy i ja pozwoliłem sobie na orgazm. Wi nawet się nie zakrztusiła. Przełknęła wszystko i jeszcze się oblizała. Ta kobieta to zguba ludzkości – pomyślałem.

Został ten Panek i wtedy zobaczyłem w czym jest dobry. Przekręcił ją z powrotem na plecy, wstał, podnosząc za tyłek do wysokości swojego krocza. A potem zaczął pieprzyć z taką siłą, że aż podskakiwała. Nie wyglądała jednak na niezadowoloną. Dopiero, kiedy znowu ją położył i oparł się na niej, a potem sięgnął dłonią do jej szyi i zaczął dusić, musiałem zaprotestować.

– Nie! – krzyknąłem. – Żadnego duszenia.

W oczach Wi zobaczyłem wtedy strach i wdzięczność. A więc miałem rację. Ona nie potrafi stawiać granic.

– Okej, to wypieprzę ją bez tego – oznajmił, po czym zarzucił sobie jej nogi na ramiona.

– Nie zrobisz tego – zaprotestowałem.

– A niby kto mi zabroni? – syknął z nienawiścią.

– Ja ci zabraniam. Ona tego nie chce.

– Rafał... – Wioleta próbowała przemówić mi do rozumu, ale byłem stanowczy.

– Nie. Panu już dziękujemy. – Spojrzałem znacząco na gościa, który chciał przekraczać granice mojej kobiety.

– Chyba cię pojebało gościu.

– Jeśli nie wyraziłem się jasno, ochrona to panu wytłumaczy – nalegałem.

Odpuścił.

Zrzucił Wi na łóżko jak szmacianą lalkę, po czym wyrzucił pustą gumę na podłogę, wciągnął gacie i wyszedł, trzaskając drzwiami.

– Dlaczego to zrobiłeś? – zdziwiła się.

– Bo przesadził. Chciał ci zrobić krzywdę.

– Ale... to mnie kręci.

– Są pewne limity tego, co można zrobić ze swoim ciałem, Wioleto. Możemy się bawić, przekraczać granice, ale nie musisz robić sobie krzywdy. Limes i extremum, pamiętasz?

– Wygoniłeś faceta, który miał mnie zaspokoić – przypomniała mi z wyrzutem.

– Przecież nawet go nie lubisz.

– To prawda, ale...

– Ja cię zaspokoję, Wi. Wielokrotnie.

Uśmiechnęła się do mnie zachęcająco.

– No ale chyba musimy wymienić zawieszkę.

– Na jaką?

– Nie przeszkadzać, tu się dzieją dantejskie sceny – zachichotała.

– Masz rację. To, co z tobą teraz zrobię, nie będzie waniliowym seksem, moja droga.

Zadrżała, wiedząc, że nie żartuję.

Dokonałem przełomowego odkrycia. Wi podnieca to, czego się... boi. To strach dodaje jej skrzydeł. Ktoś tu zasługuje na terapię.

Ale najpierw się zabawimy.



<>-=+

Ja dziś wyjeżdżam, kochani. A Wam życzę spokojnego święta/długiego weekendu :-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro