Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.4.

11. Ciąg dalszy.

– Wciągaj gumę na interes i zastąp mnie – powiedziałem do Olgierda, który wpatrywał się we mnie właśnie, jak w guru seksu. A ja nie robiłem nic takiego. Po prostu dymałem dziewczynę od tyłu. Jej się podobało. Mi też. Gdzie tu filozofia?

– Ale jak to... mam cię zastąpić?

– Normalnie. Ja z niej wyjdę, ty w nią wejdziesz. Trening czyni mistrza, pamiętaj – zaśmiałem się. Olo spalił buraka, ale był tak podniecony, że posłuchał. Zdjął spodnie, opuścił majtki i założył prezerwatywę ode mnie. Pasowała. Czyli rozmiar europejski, jak myślałem.

Klepnąłem Malwinkę w tyłek.

– No, skarbie, teraz będzie zamiana, a ja pobawię się na twoich oczach z koleżanką – wyjaśniłem, wysuwając się z niej.

Olgierd mnie zastąpił. Wyraz jego twarzy, kiedy wsuwał się w mokrą cipkę Malwiny można było przyrównać do Wioletki wciągającej Raffaello. Kurwa, muszę w takiej chwili myśleć o niej? Potrząsnąłem głową, żeby odgonić obraz mojej grubiutkiej przyjaciółki, która potrafiła wciągnąć całe pudełko tych białych pralinek na jeden raz.

Olo nie miał takich dylematów. Podejrzewałem, że ani na chwilę nie przeszła mu przez myśl Karolina. Facet, to facet. Skoro rok obył się jakimś cudem bez cipki, musiał sobie ulżyć i już. Malwinka była ładna, chętna i nieskomplikowana. Idealna na taki raz, kiedy facet musiał wyjść z cienia swojego zdeptanego przez roszczeniową kobietę ego.

– Boska jesteś, mała – jęknął, wczuwając się w swoją rolę. – Powiedz to.

– Co? – spytała Malwina.

– Powiedz, że zawsze marzyłaś, żeby cię bzyknął pan od wuefu – zachichotał.

– A skąd wiedziałeś?

Tym razem to ja się zaśmiałem, ciągnąc Bożenę za rękę na moje łóżko. Położyłem ją w poprzek i włożyłem ręce pod sukienkę, żeby pozbyć się jej bielizny, ale okazało się, że już jej nie miała.

– Ty-ty, niegrzeczna! – Pogroziłem jej palcem z szelmowskim uśmiechem. Odpowiedziała mi takim samym. Zmieniłem gumę na nową, żeby nie mieszać dziewczynie w życiorysie, a potem zarzuciłem sobie jej nogi na ramiona i wszedłem w nią, dociskając ją do łóżka. Jej uśmiech mówił sam za siebie.

Spojrzałem na Malwinę i Olgierda. Oboje byli bliscy ekstazy.

– Młoda, powiedz to, proszę – jęknął Olo.

– Och, tak, panie trenerze Olgierdzie, mocniej – pisnęła teatralnie dziewczyna. Olgierd przyśpieszył, łapiąc ją mocniej za biodra. Widziałem, jak zaciskał na niej palce, posuwając ją coraz szybciej. Debil fantazjował o seksie z uczennicą. Nie wróżyłem mu długiej kariery, gdyby to się wydało. Tak jakbyś ty był lepszy, idioto – przypomniałem sobie zaraz o Alince.

Dziewczyny były dojrzałe, napalone i bezwstydne, a przede wszystkim, na pewno dawno skończyły edukację, jakakolwiek by nie była. Idealne na taki wieczór dla dwóch wyposzczonych trzydziestoparolatków. Olgierd odpadł pierwszy, ale wcale mu się nie dziwiłem. Pociągnął za sobą Malwinkę, której nie było trzeba wiele. Z jednej strony był Olo, który ją dymał, a z drugiej widoki, które zafundowałem jej ja z Bożeną. Takie stereo działa na każdego.

– Idźcie pod prysznic – poleciłem tej dwójce, bo najwyraźniej nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Posłuchali.

– A co zrobisz ze mną? – spytała Bożena, ciągle przygwożdżona przeze mnie do materaca.

– A, to już od ciebie zależy.

– Zrobisz mi tak, jak Olo Malwince?

– Lubisz tak? – Mój wewnętrzny psychopata ucieszył się z możliwości dominacji. W rżnięciu kobiety od tyłu było coś pierwotnego, zwierzęcego, coś, co powodowało, że facet tracił zmysły z pożądania.

– Uwielbiam.

– To uklęknij na wezgłowiu łóżka i oprzyj ręce o ścianę – poleciłem jej. Szybko i dokładnie wykonała polecenie. Wypięła do mnie tyłek tak, że przez chwilę zawahałem się, w którą dziurkę wejść. Nie zrobiłbym jednak czegoś takiego bez uprzedzenia, więc spytałem grzecznie sprośnym wierszykiem, którego używałem dość często: – Bożenko, Bożenko, powiedz przecie, w którą dziurkę lepiej się rżnie cię?

Laska zachichotała, ciągle klęcząc pod ścianą.

– Wyczułeś mnie.

Kurczę, trzeba mieć fart, żeby trafić laskę, która lubi anal – pomyślałem.

– Będę delikatny, ale w razie czego daj mi znać – powiedziałem i wszedłem najpierw w jej pochwę, a potem użyłem naturalnego nawilżania, żeby wsunąć się w drugą dziurkę. Spięła się na chwilę, ale zaraz się rozluźniła i jęknęła przeciągle. Zacząłem poruszać się w jej ciasnym tyłku, czując, że to jest to, czego mi było trzeba. Chciałem pomóc jej, pocierając ręką jej łechtaczkę, ale z pomocą przyszedł mi Olgierd, który właśnie wrócił z Malwinką spod prysznica.

– Oż, ty stary zboku, jak ci się to udało? – zaśmiał się.

– Chodź pomóc zamiast zrzędzić – odparłem.

Olo podszedł do Bożenki z przodu i usiadł sobie obok w samym ręczniku. Ja trzymałem ją za biodra i dymałem jej tyłek, a on pieścił ją ręką z przodu. Dziewczyna odpadła po kilku minutach, mając taki orgazm, że mój wacek był wniebowzięty. Cieszyłem się, że guma nie pękła, taki strzał oddałem...

Bożena, drżąc na całym ciele osunęła się na moją poduszkę, kompletnie bez sił.

– Moja kolej na prysznic – stwierdziłem, ściągając zużytą gumę i wynosząc ją do śmierci razem z poprzednią. Jak ona da radę – wskazałem na leżącą bez sił Bożenę – to niech dołączy. Przecież zabawa się jeszcze nie skończyła – stwierdziłem i z szelmowskim uśmiechem puściłem oko do Malwiny, której oczy zabłysnęły jak dwie latarnie. Tak, latarnia świeci dobrze, bo ma w sobie mnóstwo pustej przestrzeni i dużą powierzchnię odbijającą światło – pomyślałem z rozbawieniem, wychodząc z sypialni.

Prysznic mnie lekko rozluźnił, ale ciągle miałem głowę pełną pomysłów, jak urozmaicić nam tę noc. Szkolenie Olgierda przecież dopiero się zaczęło.

Wróciłem do sypialni w samym tylko ręczniku owiniętym wokół bioder i zobaczyłem, że Bożena już się trochę zregenerowała, więc wygoniłem ją pod prysznic. Olo leżał na moim łóżku, zrelaksowany, z rękami założonymi za głowę, eksponując imponującą klatę i potężne bicepsy. Malwinka wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, ale kiedy mnie zauważyła, przeniosła zainteresowanie w moją stronę.

– Jesteś super, Rafał – stwierdziła. – Nigdy jeszcze żaden facet nie robił ze mną takich rzeczy. A tym bardziej dwóch facetów. I to jeszcze z moją koleżanką do kwadratu.

– Koleżanka nie była do kwadratu, tylko do czworokąta – poprawiłem ją, bo mój matematyczny umysł nie trawił nieścisłości. – Kwadrat to jest mnożenie liczby, wartości lub figury przez nią samą. A my jesteśmy czwórką różnych ludzi. Dlatego czworokąt. Nieforemny.

Mina Malwiny wskazywała na to, że zupełnie nie pojęła tego, co powiedziałem. Wiedziałem, że pusta w środku – uznałem, wzruszając ramionami. Ale przecież do dymania się nadawała.

– Dałbyś spokój z tymi wykładami – burknął Olgierd. – Dziewczyna się stara.

– Ja nie twierdzę, że nie – zaśmiałem się, ale to nie zmieniło mojej opinii o niej.

Niedługo dołączyła do nas Bożena. I tak, wszyscy czworo leżeliśmy na moim biednym łóżku w ręcznikach. Nie, żeby materac o wymiarach dwa na dwa metry miał problem z pomieszczeniem nas, ale wszyscy zaczynali ziewać.

– Olo, bierzemy się za dziewczyny, bo nam wystygną i pójdą spać – zarządziłem, znowu biorąc dwie gumki z pudełka spod łóżka. Podałem mu jedną. Zanotowałem też w myślach, żeby sprawdzić zapasy, bo ostatnio trochę dziwnie się skurczyły.

– Znaczy, że co robimy? – zdziwił się.

– Patrz i się ucz – zachichotałem, rozchylając uda Malwinki i zanurzając między nie głowę. – Prawda, że to fajne, Mala? – spytałem i od razu wziąłem się do roboty. Jęki i westchnienia dziewczyny upewniły mnie, że tego właśnie jej było trzeba.

Kiedy podniosłem wzrok na kolegę, robił właśnie to samo z Bożeną. No, niech zbiera szlify, bo Karolina łatwo się nie da przekonać – uznałem.



+/-

Jak myślicie, na czym bardziej zależy Olgierdowi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro