Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Maroon
5 lat wcześniej

Siedziałam w swoim pokoju wraz z bratem, oglądaliśmy jedną z naszych ulubionych bajek, czyli Król lew II: Czas Simby. Leżałam zadowolona z Theo na łóżku i w skupieniu patrzyliśmy na ekran laptopa, ale nagle usłyszałam kłótnie rodziców z dołu. Mój młodszy brat spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam i sięgnęłam szybko po słuchawki, podłączając je do urządzenia, aby założyć je Theo na uszy. Cmoknęłam go w głowę i po cichu wyszłam z pokoju, podeszłam do schodów i zeszłam po nich tak, aby móc słyszeć dobrze ich kłótnie i tak, żeby oni mnie nie zauważyli. Zatrzymałam się na odpowiednim stopniu i przysłuchiwałam się ich rozmowy.

-To dziecko jest okropne! Nie widzisz, co ta dziewucha robi?! - krzyknął mój ojciec.

-Co według ciebie ona robi hm?! Bo nie rozumiem, co masz na myśli?! - zapytała moja mama.

-Ćpa jak pojebana, a ma zaledwie dwanaście lat! - uniosłam brew zdziwiona.

-Skąd o tym wiesz Eric?! Śledzisz ją czy co?! - usiadłam ostrożnie na jednym ze schodów, bo zaciekawiła mnie ich kłótnia.

-Naya do cholery! Ostatnio wszedłem do jej pokoju i znalazłem jakieś leki, których my jej nie kupowaliśmy! - pomrugałam oczami. Ojciec grzebał w moich rzeczach, a ja nawet nie zwróciłam na to uwagi, nie zauważyłam, że moje leki zostały zabrane. Moja mama się zaśmiała.

-Nie opowiadaj głupot. Maroon nie ćpa! Zmyślasz wszystko! - ona w to nie wierzyła na szczęście, ale mój ojciec nagle wyrzucił na stół prawie puste pudełko.

-Przestań jej tak bronić Naya! Twoja córka ćpa, a ty jej kurwa bronisz! Jesteś nienormalna! - tata krzyknął dość głośno, liczyłam tylko na to, że Theo nie usłyszał tego i wciąż oglądał bajkę.

-Moja córka!? To też twoje dziecko Eric!

- Maroon już nie jest moją córką! Nie będę się przyznawał do takiego dziecka jak ona! Nie chce, by mnie kojarzono i wytykano mnie palcami w pracy, bo mam dwunastoletnie dziecko, które ćpa! - tata uderzył ręką w stół.

- To się wynoś ! Wynoś się z tego domu i nie wracaj! Nie pozwolę, byś oskarżał o to dziecko! Nawet nie wiesz, czy to prawda! - krzyknęła moja mama, a ja się delikatnie skuliłam.

-Jesteś pierdolnięta Naya, bronisz jej, bo nie potrafisz uwierzyć, że ta urocza dziewczynka nie robi tego – brunet pokręcił głową zawiedziony. - Nawet nie wiem, dlaczego w ogóle zdecydowaliśmy się ją wziąć z domu dziecka. - Widziałam w oczach mojej mamy łzy.

-Bo nikt inny jej nie chciał Eric. Kocham Maroon jak swoje własne, rodzone dziecko – ojciec zakpił i szedł w stronę schodów, więc ja szybko pospieszyłam na górę i weszłam do pokoju. Theo skupiony oglądał wciąż bajkę, więc nie słyszał ich kłótni. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam obok niego, zdjęłam słuchawki, a potem je odłączyłam.

- Leci właśnie twoja ulubiona scena - uśmiechnął się do mnie podekscytowany, co odwzajemniłam i wróciłam do oglądania bajki. Za długo jej nie pooglądałam, bo słyszałam ojca trzaskającego drzwiami, a potem głośny szloch mamy.

- Zostań w pokoju dobrze? - braciszek pokiwał głową. Zeszłam szybko na dół i podeszłam do mamy. Bez żadnego słowa, po prostu ją przytuliłam.

- Słyszałaś naszą kłótnię prawda? - spytała się kobieta, a ja pokiwałam głową. - Przepraszam cię, nie chciałam wam przerywać bajki. - Powiedziała, spoglądając na mnie.

- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się delikatnie do niej. - Ważne, że Theoś jej nie słyszał, a ja zawsze mogę ją znowu obejrzeć z nim. - Kobieta odwzajemniła uśmiech mój i starła łzy z policzka.

- Kocham was słoneczko - przytuliła mnie mocno.

-My ciebie też mamo - przymknęłam oczy na chwilę, a potem je otworzyłam i ujrzałam swoje leki na stole. Będę musiała je zabrać jakoś. Po kilku minutach mama mnie puściła i cmoknęła w czoło.

- Idę się położyć, bo głowa mnie boli. Nie siedźcie za długo dobrze? - pokiwałam głową. Brunetka ruszyła w stronę schodów, odprowadzałam ją wzrokiem i czekałam tylko, aż zniknie, gdy tak się stało, to szybko wyjęłam z pudełka listek z dwoma tabletkami, a opakowanie wyrzuciłam do kosza. Schowałam leki do kieszeni i wróciłam do pokoju, aby dalej oglądać bajkę z bratem. Może Theo i miał tylko dwa lata, to i tak dość sporo rozumiał jak na swój wiek, ale jedno było pewne. Ciężko będzie mu powiedzieć, że tata się wyprowadził i już nigdy nie wróci do niego, do nas.

***

Po skończonej bajce położyłam brata spać, a ja wyjęłam tabletki z kieszeni i je połknęłam, sięgnęłam po telefon i napisałam przyjaciółce, że jestem wolna już i mogę iść na tą imprezę. Podeszłam do swojej szafy, przebrałam spodnie na kabaretki i krótką spódniczkę, a bluzę zmieniłam na również krótki top. Pomalowałam się szybko i podeszłam do okna, otworzyłam je ostrożnie i po ciuchy, a potem się wymknęłam z domu, aby spotkać się z Astrid, naszym umówionym miejscu, w którym zawsze się spotkamy, gdy idziemy wspólnie na imprezę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro