Prolog
Maroon
5 lat wcześniej
Siedziałam w swoim pokoju wraz z bratem, oglądaliśmy jedną z naszych ulubionych bajek, czyli Król lew II: Czas Simby. Leżałam zadowolona z Theo na łóżku i w skupieniu patrzyliśmy na ekran laptopa, ale nagle usłyszałam kłótnie rodziców z dołu. Mój młodszy brat spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam i sięgnęłam szybko po słuchawki, podłączając je do urządzenia, aby założyć je Theo na uszy. Cmoknęłam go w głowę i po cichu wyszłam z pokoju, podeszłam do schodów i zeszłam po nich tak, aby móc słyszeć dobrze ich kłótnie i tak, żeby oni mnie nie zauważyli. Zatrzymałam się na odpowiednim stopniu i przysłuchiwałam się ich rozmowy.
-To dziecko jest okropne! Nie widzisz, co ta dziewucha robi?! - krzyknął mój ojciec.
-Co według ciebie ona robi hm?! Bo nie rozumiem, co masz na myśli?! - zapytała moja mama.
-Ćpa jak pojebana, a ma zaledwie dwanaście lat! - uniosłam brew zdziwiona.
-Skąd o tym wiesz Eric?! Śledzisz ją czy co?! - usiadłam ostrożnie na jednym ze schodów, bo zaciekawiła mnie ich kłótnia.
-Naya do cholery! Ostatnio wszedłem do jej pokoju i znalazłem jakieś leki, których my jej nie kupowaliśmy! - pomrugałam oczami. Ojciec grzebał w moich rzeczach, a ja nawet nie zwróciłam na to uwagi, nie zauważyłam, że moje leki zostały zabrane. Moja mama się zaśmiała.
-Nie opowiadaj głupot. Maroon nie ćpa! Zmyślasz wszystko! - ona w to nie wierzyła na szczęście, ale mój ojciec nagle wyrzucił na stół prawie puste pudełko.
-Przestań jej tak bronić Naya! Twoja córka ćpa, a ty jej kurwa bronisz! Jesteś nienormalna! - tata krzyknął dość głośno, liczyłam tylko na to, że Theo nie usłyszał tego i wciąż oglądał bajkę.
-Moja córka!? To też twoje dziecko Eric!
- Maroon już nie jest moją córką! Nie będę się przyznawał do takiego dziecka jak ona! Nie chce, by mnie kojarzono i wytykano mnie palcami w pracy, bo mam dwunastoletnie dziecko, które ćpa! - tata uderzył ręką w stół.
- To się wynoś ! Wynoś się z tego domu i nie wracaj! Nie pozwolę, byś oskarżał o to dziecko! Nawet nie wiesz, czy to prawda! - krzyknęła moja mama, a ja się delikatnie skuliłam.
-Jesteś pierdolnięta Naya, bronisz jej, bo nie potrafisz uwierzyć, że ta urocza dziewczynka nie robi tego – brunet pokręcił głową zawiedziony. - Nawet nie wiem, dlaczego w ogóle zdecydowaliśmy się ją wziąć z domu dziecka. - Widziałam w oczach mojej mamy łzy.
-Bo nikt inny jej nie chciał Eric. Kocham Maroon jak swoje własne, rodzone dziecko – ojciec zakpił i szedł w stronę schodów, więc ja szybko pospieszyłam na górę i weszłam do pokoju. Theo skupiony oglądał wciąż bajkę, więc nie słyszał ich kłótni. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam obok niego, zdjęłam słuchawki, a potem je odłączyłam.
- Leci właśnie twoja ulubiona scena - uśmiechnął się do mnie podekscytowany, co odwzajemniłam i wróciłam do oglądania bajki. Za długo jej nie pooglądałam, bo słyszałam ojca trzaskającego drzwiami, a potem głośny szloch mamy.
- Zostań w pokoju dobrze? - braciszek pokiwał głową. Zeszłam szybko na dół i podeszłam do mamy. Bez żadnego słowa, po prostu ją przytuliłam.
- Słyszałaś naszą kłótnię prawda? - spytała się kobieta, a ja pokiwałam głową. - Przepraszam cię, nie chciałam wam przerywać bajki. - Powiedziała, spoglądając na mnie.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się delikatnie do niej. - Ważne, że Theoś jej nie słyszał, a ja zawsze mogę ją znowu obejrzeć z nim. - Kobieta odwzajemniła uśmiech mój i starła łzy z policzka.
- Kocham was słoneczko - przytuliła mnie mocno.
-My ciebie też mamo - przymknęłam oczy na chwilę, a potem je otworzyłam i ujrzałam swoje leki na stole. Będę musiała je zabrać jakoś. Po kilku minutach mama mnie puściła i cmoknęła w czoło.
- Idę się położyć, bo głowa mnie boli. Nie siedźcie za długo dobrze? - pokiwałam głową. Brunetka ruszyła w stronę schodów, odprowadzałam ją wzrokiem i czekałam tylko, aż zniknie, gdy tak się stało, to szybko wyjęłam z pudełka listek z dwoma tabletkami, a opakowanie wyrzuciłam do kosza. Schowałam leki do kieszeni i wróciłam do pokoju, aby dalej oglądać bajkę z bratem. Może Theo i miał tylko dwa lata, to i tak dość sporo rozumiał jak na swój wiek, ale jedno było pewne. Ciężko będzie mu powiedzieć, że tata się wyprowadził i już nigdy nie wróci do niego, do nas.
***
Po skończonej bajce położyłam brata spać, a ja wyjęłam tabletki z kieszeni i je połknęłam, sięgnęłam po telefon i napisałam przyjaciółce, że jestem wolna już i mogę iść na tą imprezę. Podeszłam do swojej szafy, przebrałam spodnie na kabaretki i krótką spódniczkę, a bluzę zmieniłam na również krótki top. Pomalowałam się szybko i podeszłam do okna, otworzyłam je ostrożnie i po ciuchy, a potem się wymknęłam z domu, aby spotkać się z Astrid, naszym umówionym miejscu, w którym zawsze się spotkamy, gdy idziemy wspólnie na imprezę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro