Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog.


Lindsay

Uderzałam rytmicznie w czarny worek. Pot spływał mi po skroniach, czole i czułam jak strużka płynie również w dół moich pleców. Wzrok miałam zamglony, kostki pozdzierane, że jeszcze chwila, a popłynie z nich krew, ale nie potrafiłam przestać. Ta złość, która we mnie siedziała chciała w końcu się wydostać. Nie chciała być stłamszona, jak to zawsze się działo. Czułam na sobie wzrok innych, którzy również byli na sali treningowej.

Nie docierały do mnie słowa, nawet te, które trener wykrzykiwał, abym skorygowała moją postawę. Byłam wściekła, zraniona, zmęczona. Jedyne na czym potrafiłam się skupić było to, żeby pozbyć się tego uczucia z mojej głowy. Tego uczucia bycia błędem. Bycia swoją własną porażką.

Upadłam. Dosłownie i w przenośni. Materac nieprzyjemnie wbijał się w moje kolana, ale razem z nimi spotkanie z podłogą zaliczyła również moja godność. Godność, która wyparowała w chwili, w której postawiłam stopę w tamtym mieszkaniu. W mojej głowie rozbijały się tylko słowa To był błąd. To niesamowite jak historia lubiła się powtarzać. Błędem wydawało się wszystko inne tylko nie to. Bezsilnie opierałam czoło o worek treningowy i liczyłam. Najpierw do dziesięciu, później do pięćdziesięciu, na końcu do stu. Teraz nawet nie byłam w stanie liczyć na siebie. Naiwna. Załzawionymi oczami spojrzałam na sufit. Same złe decyzje były podjęte w ostatnim czasie. Wszystkie miały jeszcze gorsze konsekwencje.

Czułam piekący ból w klatce piersiowej, jednak nie byłam w stanie zorientować się czy to wina braku oddechu, czy mojego rozpadającego się serca. Straciłam w jednej chwili osobę, która powinna być dla mnie najważniejsza. Straciłam siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro