Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Szłam pustymi ulicami przez centrum miasta widząc przed sobą tylko te wszystkie zakochane pary wracające z randek. Nie żebym jakoś się przejmowała tym, że niestety wracam sama ale no cóż. Moi znajomi postanowili zostać na imprezie. Tak nawiasem mówiąc była ona naprawdę bardzo denna lecz nie chciałam się kłócić na ten temat.

Na początku bawiłam się dobrze lecz jednak potem gdy każdy chłopak był już pijany nie było nawet z kim normalnie potańczyć.

Wzrokiem pełnym ''zafascynowania'' rozglądałam się aby znaleźć chociaż jedną wolną taksówkę. Gdy jednak już chciałam do niej podejść mój wewnętrzny spokój przerwała dwójka chłopaków przepychających się dosłownie przede mną.

Czułam od nich alkohol. Każdy z nich się uśmiechał do czasu kiedy jeden z nich- brunet popchną drugiego kolegę na chodnik. Oczywiście jak to chłopak tamten musiał oddać drugiemu i tak to się potoczyło...

W mgnieniu oka każdy z nich był cały we krwi. Nie dziwiłam się ponieważ obydwoje mieli widoczne mięśnie, które wcale nie były takie małe (nie żebym się przyglądała).

Szybko pobiegłam do nich i krzyknęłam:

-Przestańcie!

No ale prawdę mówiąc kto by zareagował na taki krzyk dziewczyny zagłuszany odgłosami samochodów...

Stanęłam pomiędzy dwoma chłopakami a oni jedynie popatrzyli się na mnie z wilka. Brunet miał bardzo spuchnięte oko a z policzka i wargi lała się krew. Za to drugi chłopak nie był prawie wcale poobijany. Pociągnęłam bruneta za rękę aby szedł za mną.

-A co ty wyprawiasz karaluchu?-Spytał się chłopak a po chwili zaczął się śmiać. Ledwo co ruszał nogami ale posłusznie szedł za mną.

Z tego co zobaczyłam drugi chłopak poszedł w przeciwną stronę nie zwracając nawet uwagi, że zabrałam jego towarzysza.

-Ratuje ci tyłek durniu- odpowiedziałam szybko dla chłopaka aby potem nie czepiał się mnie, że nie odpowiedziałam na jego pytanie.

Było już ciemno więc zbytnio nie widziałam jak wyglądał. Jedyne co widziałam to jego bardzo brązowe włosy opadające na czoło i świecące od ekscytacji brązowe oczy. Nie wiedziałam zbytnio co go tak bawi bo ciągle się uśmiechał ale nie chciałam zbytnio wgłębiać się w szczegóły.

Chwila...

Co ja z nim zrobię?! Przecież nie wezmę go do domu jakby to był mój dobry znajomy. A może jednak? Tyle złego w życiu zrobiłam, że chociaż tyle mogłam dobrego nadrobić.

Podeszliśmy do taksówki i szybko wsiedliśmy do środka. Podałam adres do mojego domu i już sprawnie jechaliśmy ulicami Birmingham.

Do domu dojechaliśmy w 20 minut. Chłopak wysiadając z samochodu popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem a ja byłam pewna, że zaraz zaśnie na stojąco.

-Nie zasypiaj, idioto.

-Jak mnie nazwałaś?- Chłopak spojrzał się na mnie nagle pełnymi życia, pięknymi oczami a ja wiedziałam, że magicznym sposobem chłopak wszystko rozumie i już " nie jest pijany" .

-Idiotą ponieważ nie znam twojego imienia- popatrzyłam się na niego i gestem ręki zaprosiłam aby wszedł do środka mieszkania.

-Nazywam się Nathan- chłopak powiedział i uśmiechnął się do mnie.

-Nie pytałam cię bo to i tak nie zmienia faktu, że jesteś idiotą.

Nathan przekręcił głowę lekko w lewo i z dziwnym uśmiechem zaczął zdejmować bluzę i buty.

-No cóż jak widać jestem idiotą, ponieważ właśnie jestem w domu dziewczyny której imienia nadal nie znam- Nat zachęcająco spojrzał się na mnie ale jakoś nie chciałam powiedzieć mu imienia.

-Chodź do łazienki. Umyj się a potem jakoś opatrzę ci te rany- powiedziałam wskazując łazienkę i dając dla niego ręcznik.

-Okej, ale masz może jakieś ubrania dla mnie?-Nathan spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Pewnie myślał, że mam w szafie pełno męskich ubrań. Niestety biedaczek się myli.

-Czy wyglądam na chłopaka lub tym bardziej dziewczynę która ma chłopaka lub szafę pełną męskich ubrań?-Spytałam się a on jedynie wziął twarz w ręce.

-Kobieto wyglądasz jakbyś miała chłopaka tym bardziej tak ładnie ubrana ale właśnie się zdziwiłem czemu nie ma go z tobą- Chłopak zaśmiał się i wszedł parę kroków do toalety.

-Dobra poszukam ci jakiś większych rzeczy ale tylko dlatego ze prawisz miłe komplementy.

Chłopak spojrzał się na mnie poważne i wybuchł śmiechem.

Wzięłam klamkę w rękę i zamknęłam drzwi bo znając mnie zaczęłabym z nim rozmawiać a mam ważniejsze rzeczy do roboty.

Ale jedyne o czym myślałam to jaki on był przystojny. Cholernie przystojny. Każda dziewczyna gdyby spotkała takiego chłopaka byłaby zakochana po uszy no bo przecież to był taki facet z marzeń. Czyli pewnie miał dziewczynę...Lub był niemiły.

Weszłam do pokoju i zatrzymałam się przed szafą. Ogarnęłam wzrokiem całą jej zawartość i odnalazłam wzrokiem jedyną większą koszulkę jaką miałam. Myślę, że Nathan nie będzie miał mi za złe, że będzie musiał nosić różową koszulkę z kwiatkiem. Nie jest pewnie zbytnio wymagający. Dałam mu jakieś moje czarne spodenki z adidasa bo widziałam, że chłopak był chudszy niż ja więc na pewno się w nie zmieści.

-To jak?! Masz jakieś ciuchy dla mnie?- usłyszałam krzyk bruneta a po chwili byłam już przed łazienką.

-Tak, pewnie. Masz- podałam mu ubrania które niestety będzie musiał nosić. Bielizny dla niego nie znalazłam więc będzie musiał obejście się bez niej.

-Już włożyłem do pralki swoje ubrania jak coś.

-Nie zagościłeś się zbyt mocno Nathan?-Spytałam się słysząc, że chłopak już sam postanowił zająć się wszystkim

-Nie gadaj jak moja matka. Jesteś na nią za młoda - chłopak powiedział i uśmiechnął się do mnie.- Chciałem pomóc to tyle.

-Dobra,dzięki.



Po 5 minutach chłopak otworzył drzwi a ja automatycznie zaczęłam się śmiać. Nat wyglądał tragicznie ale i tak stał uśmiechnięty i podziękował za ubrania.

-Fajnie widzieć jak ładnie się uśmiechasz- Brunet powiedział a ja pewnie zarumieniłam się.

Mało kiedy dostaje komplementy więc dla mnie to nowość, lecz miła nowość. Zauważyłam również, że chłopak już sam opatrzył sobie rany więc spojrzałam się na niego zła.

-Co znowu zrobiłem?- Westchnął.

-Widzę, że zapoznałeś się już z moimi szafkami.

-No raczej wiem więcej o szafkach niż o tobie.

No cóż, zdaje się, że jutrzejszy dzień będzie ciekawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro