Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

THEN - L O N E L I N E S S

Kiedy tego dnia poszłam do Draco, odwiedziłam go tylko dlatego, że od dawna się nie widzieliśmy. Byliśmy tak zajęci nauką, że odpuściliśmy sobie seks. Przyjemności swoją drogą, ale żadne z nas nie chciało oblać zbliżających się egzaminów.

To był piątek, dlatego postanowiłam darować sobie podręczniki. Po krótkiej powtórce z zielarstwa, wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się do Dracona.

Zapukałam i nie czekając na odpowiedź z jego strony, weszłam do środka. Siedział przy biurku, pochylony nad książką, która przypominała mi podręcznik do zajęć ze starożytnych run.

Jednak podniósł głowę, kiedy zaszłam go od tyłu i położyłam mu rękę na ramieniu. Pochyliłam się, żeby pocałować go w policzek.

- Cześć - przywitałam się półszeptem. - Jak idzie ci nauka?

Wstał, po czym oparł się o biurko. Wyglądał na zmęczonego, ale uśmiechnął się delikatnie i rozluźnił mieśnie, kiedy tylko ułożył swoje dłonie na moich biodrach.

- Zawsze mogło być lepiej - mruknął, po czym pochylił się do mojej szyi, żeby złożyć na niej kilka mokrych pocałunków.

No tak, Malfoy miał ogromne ambicje, za które go podziwiałam. Owszem, mi też zależało na dobrych stopniach, ale on miał na tym punkcie prawdziwą obsesję. Czuł się w obowiązku, by być najlepszym.

Zszedł ze swoimi pocałunkami niżej, na mój dekolt, a jego ręce powoli wsunęły się pod moją spódniczkę.

Jęknęłam cicho.

- Nie dzisiaj - szepnęłam, zabierając jego dłonie z moich ud. - Mam okres.

Popatrzył na mnie z taką miną, jakbym właśnie pogrzebała wszystkie jego marzenia.

- Nie da się tego jakoś zatrzymać?

Zamrugałam, patrzac na nieho z niekrytym niedowierzaniem.

- Ja wiem, że jesteś czarodziejem, ale chyba chodziłeś do jakiejś szkoły przed Hogwartem, co? Powinieneś mieć tam przyrodę. Nie uczyli cię podstaw biologii?

Teraz to na jego twarzy zagościła dezorientacja.

Westchnęłam głęboko, nie wierząc w to, co właśnie działo się na moich oczach.

- Nie, Draco. Nie da się tego zatrzymać - sprostowałam bezsilnie. - Wpadłam tylko zobaczyć, jak mija ci wieczór.

- W porządku, chociaż mogło być lepiej - oznajmił, po czym ostrożnie cmoknął mnie w policzek. - A tobie jak idą przygotowania do testów?

- Zadowalająco - stwierdziłam. - Mam niewielkie problemy z transmutacją, ale to nic dziwnego, skoro przez cały listopad i pół grudnia w ogóle na nią nie chodziłam.

- Pomóc ci? - zaproponował. Usiadł na krześle i pociągnął mnie za sobą, żebym usiadła na jego kolanach.

Gestem różdżki przywołał do siebie odpowiednią książkę i otworzył ją na dziale, na którym zaczynały się moje problemy.

Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i pozwoliłam, żeby oplótł mnie ręką w pasie.

- Za każdą dobrą odpowiedź dostaniesz nagrodę, a za każdą złą karę - oświadczył, po czym pocałował mnie w kark. - W ramach motywacji.

Na koniec wieczoru miałam już bardzo dużo klapsów do odebrania przy najbliższej okazji, ponieważ pocałunki otrzymywałam na bieżąco.

Nie mogłam też zaprzeczyć, że podobała mi się taka forma nauki.

Resztę weekendu spędziłam z Lazarusem, ślęcząc nad podręcznikami w bibliotece. Chociaż Draco był dobrym nauczycielem, jego obecność mnie rozpraszała. Poza tym, nie chciałam przeszkadzać jemu, kiedy powtarzał wszystkie tematy po raz trzeci, żeby na pewno nie zrobić żadnego błędu.

To był bardzo nudny weekend, a co gorsza, zapowiadało się więcej takich.

Czasami patrzyłam z zazdrością na uczniów, którym jakoś nie bardzo zależało na ocenach, którzy tylko wertowali strony w książkach, rzucali pospieszne spojrzenia jakimś trudniejszym zagadnieniom i nie przykładali się aż tak bardzo.

Że też musiałam mieć tę cholerną ambicję.

Dopiero w poniedziałek udało mi się odstresować, ponieważ spotkałam się z Malfoyem w dość jednoznacznym celu.

Jakby na moją korzyść, Dracon miał wyjątkowo dobry nastrój, dlatego nie męczył mnie długo. Był konkretny i pociągający w każdym swoim geście i słowie i nie przeciągał gry wstępnej godzinami, tak jak miał w zwyczaju.

Może on też potrzebował odrobiny rozrywki, przerwy od wkuwania. Trochę przyjemności obojgu nam powinno dobrze zrobić.

Niestety, skoro szybko zaczęliśmy, również dość szybko skończyliśmy.

Jednak żadne z nas nie miało już ochoty wstawać z łóżka.

Draco leżał na plecach, wpatrzony w sufit, a ja odwróciłam się na brzuch i przysunęłam do niego. Ułożyłam jedną dłoń trochę poniżej mostka chłopaka, a na drugiej ręce oparłam ciężar swojego ciała. Składałam drobne całusy na piersi Dracona, przy okazji wdychając jego cudowny zapach.

On za to gładził kciukiem skórę na wewnętrznej stronie mojego uda.

- Opowiedz mi coś o sobie - szepnęłam z ustami przytkniętymi do jego żebra. - O swoim dzieciństwie.

Miałam ochotę dodać, że w mugolskiej szkole chyba nie był najlepszym uczniem, ale ugryzłam się w język.

- Moje dzieciństwo było nudne - stwierdził. - Nie miałem przyjaciół, bo od małego ojciec powtarzał mi, że mugole nie są warci mojej uwagi. Dlatego się z nimi nie zadawałem. Nott nie mieszkał na tyle blisko, żebyśmy widywali się często, zazwyczaj dwa razy w miesiącu. Raz on przyjeżdżał do mnie, raz ja do niego. Rok przed rozpoczęciem nauki tutaj, poznałem Blaise'a, ale z nim było tak, jak z Theo. W ostatnie wakacje wpadłem na Crabba i Goyle'a i chociaż uważałem ich za idiotów, spędziłem z nimi lato, bo byli jedynimi czarodziejami z okolicy. Poza tym, większość dzieciństwa minęło mi z naszym domowym skrzatem. Lubiłem go, chociaż teraz przypuszczam, że bawił się ze mną, bo musiał, ale wtedy uważałem go za przyjaciela. Jedynego przyjaciela.

Kiedy mówił to wszystko, używał bardzo obojętnego tonu, ale wydało mi się, że jego oczy odrobinę przygasły. Malfoy doskonale potrafił ukrywać swoje emocje i nawet samemu sobie wpierał, że nic nie czuje.

- A ty? - zapytał, kiedy nie odpowiadałam na jego historię.

Teraz leżała na jego piersi, palcem wskazującym kreśląc ślaczki na jego bladej skórze.

- Nic specjalnego - rzuciłam bez przejęcia. - Miałam kilka koleżanek, z którymi bawiłam się lalkami w wolne popołudnia. Moi rodzice nigdy za bardzo się mną nie przejmowali, dlatego często odwiedzałam je w ich domach. Teraz nie mam pojęcia, co się z nimi dzieje, więc w sumie po co mi w ogóle były te znajomości?

- Żeby nie być samotnym - odszepnął.

Miałam wrażenie, że chce dopowiedzieć "jak ja", przez co coś zabolało mnie w okolicy serca.

Po raz kolejny milczałam, bo nie wiedziałam, co powiedzieć.

Zamknęłam oczy i przerzuciłam rękę przez tors chłopaka, w ten sposób przytulając się do niego.

Nie odwzajemnił tego, ale też nie odepchnął mnie od siebie.

Ze mną nie będziesz samotny - pomyślałam, ale nie miałam tyle odwagi, by powiedzieć to głośno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro