Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

THEN - F O R G I V E N E S S

Nie sprawdzałam, enjoy

Leżałam na zielonym kocu, wpatrując się w niebo nad nami. Draco obejmował mnie czule, a ja wtulałam się w jego bok. Jego koszula pachniała nim tak bardzo.

Chłopak głaskał mnie po włosach, a jego dotyk był kojący i maksymalnie mnie uspokajał.

— Kocham cię — szepnął, a jego dłoń podsunęła się z jego biodra na talię. — Jesteś najlepszym, co mam. Naprawdę, w niektóre dni tylko ty dajesz mi szczęście.

Słuchając go, poczułam łzy napływające do oczu. Dracon zazwyczaj nie był wylewny, mało kiedy opowiadał mi o tym, co czuje ogólnie i co czuje do mnie. W te Walentynki naprawdę się postarał i sprawił, że moje serce przepełniała miłość i wzruszenie.

— Ja ciebie też kocham — powiedziałam, powstrzymując płacz. — I zrobię i poświęcę dla ciebie wszystko. Chcę, żebyś był szczęśliwy.

Draco podniósł się do siadu i pociągnął mnie za sobą. Przesunęłam się bliżej niego i pozwoliłam mu zamknąć mnie w uścisku. Przycisnęłam twarz do piersi chłopaka i zamknęłam oczy, a pięści zacisnęłam na jego koszuli.

— Jestem szczęśliwy, kiedy tylko jesteś obok, Rose. Przepraszam, że nie zawsze jestem idealny.

— Jesteś — mruknęłam i już nie byłam w stanie nie płakać. — Dla mnie od dawna byłeś.

Te Walentynki były dla mnie najlepszymi, jakie przeżyłam. Po nich moja relacja z Malfoyem stała się jeszcze bliższa i bardziej czuła.

Teraz już całował mnie w miejscach publicznych i bardzo często przemierzaliśmy korytarze Hogwartu, przytuleni do siebie. Draco zarzucał mi rękę na ramię albo obejmował w talii. Mówił otwarcie, że jestem jego dziewczyną i mnie kocha.

Było nam dobrze, a ja po raz pierwszy w życiu czułam się tak naprawdę kochana.

— Rose, Dracon! — zawołał radośnie Blaise, kiedy tylko usiedliśmy przy stole.

Byłam potwornie głodna, bo minioną noc spędziliśmy bardzo produktywnie i jedyne, o czym teraz marzyłam, to podwójna porcja jajecznicy, ale byłam też dobrą przyjaciółką, więc postarałam skupić swoje myśli i spojrzałam na Zabiniego.

— Hejka — przywitałam się, a Draco wyłącznie skinął głową.

— Wyglądacie na niewyspanych — skomentował Nott z głupkowatym uśmiechem.

— Bo jesteśmy — zgodził się Malfoy, nakładając sobie śniadanie na talerz. — My przynajmniej mamy z kim sypiać.

— Hej, ja też mam — obruszył się. — Prawda, Pansy?

— Merlinie, dalej mnie to obrzydza — wymamrotałam pod nosem, a Draco prychnął z kpiną.

— Jak to jest być nagrodą pocieszenia, Theo? — zapytał mój chłopak, uśmiechając się złośliwie.

— Hej, nie kłóćcie się już — poprosił Blaise. — Widzimy się dzisiaj, dzieciaki? To znaczy, wy dwoje. Nott, Pansy i nawet Lazarus z Luną przychodzą.

— Nalia też będzie? — zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.

— Mhm. Ale wiesz, że musisz kiedyś się z nią pogodzić, prawda? To moja dziewczyna.

— Wiem — westchnęłam. — Dlatego przyjedziemy.

I faktycznie przyszliśmy. Kiedy weszliśmy do dormitorium chłopców z szóstego roku, zastaliśmy wszystkich rozłożonych na podłodze z kilkoma butelkami ognistej whisky. Nawet Crabb i Goyle tam byli, ale po dziewczynach, z którymi spędzili Walentynki.

Zajęliśmy z Draco miejsce w rogu. On oparł się o ścianę, a ja usiadłam między jego nogami i wtuliłam plecy w jego tors.

— Gramy w prawda czy wyzwanie — oznajmiła Pansy, po czym zakręciła butelką, a jej szyjka wskazała na mnie i Malfoya. — Jako że siedzicie razem, wybieram Rosemary.

— Wyzwanie — powiedziałam, stwierdzając, że nie chcę odpowiadać na żadne pytania Parkinson.

— Zdejmij bluzkę.

— Nie — zaprzeczył Draco, mocniej oplatając mnie ręką. — Tylko ja mogę oglądać ją bez koszulki.

— No i Blaise — przypomniała Pansy, mrugając szybko.

— To było dawno i nic nie znaczyło — powiedziałam szybko, czując na sobie wzrok Nalii. — Wymyśl coś innego.

— Dobra — syknęła. — Wymień wszystkich chłopców, z którymi spałaś. Chronologicznie.

Jęknęłam i wywróciłam oczami, ale nie miałam żadnej wymówki, żeby tego nie zrobić.

— Lazarus, Cedric Diggory, George Weasley, Draco, Blaise i ponownie Draco.

— Spałaś z jednym z tych rudzielców? — zdziwił się Nott. — Z nimi, a ze mną nie?

— Lazarus był twoim pierwszym?

— O matko, dajcie już spokój — sapnęłam. — Moja kolej.

Zakręciłam butelką, a ona wypadła na Pansy. Pierwsze, o czym pomyślałam, to to, że zemsta jest słodka.

— Prawda — powiedziała z chłodną obojętnością.

— Czujesz coś do Theo?

Milczała przez chwilę, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią albo starała się jej uniknąć.

— Nie wiem — westchnęła, poprawiając swoje ciemne włosy. Widocznie też unikała spojrzenia Notta. — Może.

— To nie jest odpowiedź, jakiej oczekiwałam — powiedziałam, miażdżąc Parkinson wzrokiem.

— Dobra, kurwa — warknęła. — Tak. Pasuje ci taka odpowiedź?

— Czujesz coś do mnie? — zapytał Theodor, wpatrując się w brunetkę z widocznym niedowierzaniem. — Dlaczego nic nie mówiłaś?

— No nie wiem, może przez ostatnie lata latałam za Draco, a kiedy znalazł sobie dziewczynę, zaczęłam sypiać z tobą? Brzmi średnio, jakbyś mi się podobał, nie?

Draco napił się whisky, przypatrując się tej dramie z takim samym zainteresowaniem, jak reszta.

— Proponuję, żebyście porozmawiali o tym potem — odezwał się Zabini. — Grajmy dalej.

Pansy westchnęła głęboko i sięgnęła po pustą butelkę, żeby znowu nią zakręcić. Theo jeszcze przez chwilę patrzył na nią, po czym sam sięgnął po swoją szklankę.

— Nalia — odezwała się Parkinson. — Prawda czy wyzwanie?

— Prawda.

— Co jest z tobą i Rosemary?

Zacisnęłam szczękę mocno i pierwszy raz w ciągu tego wieczoru popatrzyłam na Porter. Jej brązowe włosy równo opadały jej na ramiona. Pomyślałam, że zmieniła się, od kiedy spotyka się Blaisem.

— Pokłóciłyśmy się w piątej klasie — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Szczerze mówiąc, nie pamiętam nawet o co. Od tamtego czasu nie rozmawiałyśmy praktycznie wcale. Każda z nas poszła w swoją stronę, obie się zmieniłyśmy, otaczałyśmy się innymi ludźmi i straciłyśmy tematy do rozmów.

— Ja pamiętam o co — wymamrotałam. — Kazałaś mi wybierać między tobą, a Lazarusem.

— Naprawdę? — zdziwiła się. — Tak zrobiłam?

— Tak.

— W takim razie przepraszam — zwróciła się do mnie i nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja odruchowo uśmiechnęłam się lekko. — To było głupie i pewnie kierowała mną zazdrość.

— Teraz to bez znaczenia. — Wzruszyłam ramionami. — Spoko, nie przejmuj się.

Tamtego wieczoru trochę więcej z nią rozmawiałam i chociaż stwierdziłam, że za bardzo się różnimy, bo znowu się przyjaźnić, jej obecność przestała mi przeszkadzać, a nawet doszłam do wniosku, że Nalia jest lepszą towarzyszką niż Pansy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro