Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

NOW - H O N E S T L Y

Siedzę w pracy i się bardzo nudzę, a poza tym nie mogłam się doczekać, żeby opublikować ten rozdział, dlatego macie dwa jednego dnia :D (pssst, pokomentujcie troszkę plz 🥺)

Upewnij się, że przeczytał*ś poprzedni rozdział!!!
***

Powrót do Hogwartu po przerwie świątecznej był dziwny.

Ludzie byli dziwni.

Moja relacja z Draco była dziwna.

Wszyscy wokół popadli w dziwną nostalgię, jakby było im żal, że to już ostatnie miesiące w tej szkole. Mało tego, ktoś puścił plotkę o tym, że Voldemort rośnie w siłę i część uczniów zaczęła panikować.

Ja znałam prawdę o tym, co teraz dzieje się z Tomem Riddlem, ale trzymałam język za zębami. Wiedziałam też, że Malfoy powie mi, jeśli naprawdę pojawi się powód do paniki.

A jeśli już o Dracona chodziło, niby wszystko między nami wróciło do normy, ale ja czułam, że coś jest nie tak. Coś było inaczej, ale zupełnie nie miałam pojęcia, co takiego.

Widywaliśmy się sam na sam kilka razy w tygodniu, spędzaliśmy czas we wspólnym gronie znajomych, rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic...

Ale ja czułam, że coś jest inaczej. Niby nie byłam skrępowana i zachowywałam się swobodnie, kiedy Dracon był obok, jednak gdzieś wewnątrz coś podpowiadało mi, że nie powinnam.

Nie powinnam z nim sypiać, wiedząc, że trzymanie go blisko, ale nie w sposób, w jaki bym chciała, działa na mnie druzgocąco. Draco był moim obiektem westchnień i na jego widok serce biło mi dużo szybciej, a żołądek ściskał się nerwowo. Już nie próbowałam wmawiać sobie, że go nie kocham, że nasza znajomość nic nie znaczy.

Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że tak rozpaczliwie pokocham tego chłopca, wyśmiałabym go. Wtedy Malfoy wyłącznie mnie pociągał. Uważałam go za gorącego. Teraz nie tylko był dla mnie najbardziej przystojnym facetem na tej półkuli, ale również jego osoba sprawiała, że chciałam być przy nim.

Jego nieprzystępność sprawiała, że cierpiałam, ale kiedy byliśmy osobno, czułam się jeszcze gorzej.

Nie było tutaj rozwiązania z pozytywnym zakończeniem.

Draco wciąż czasami płakał, ale przytrafiało mu się to coraz rzadziej. Wciąż nienawidził Mrocznego Znaku, zdobiącego mu przedramie. Nie chciał być Śmierciożercą. Nie chciał być zły w ten sposób. To, że przez całą swoją szkolną karierę odgrywał rolę nigrzecznego chłopca i tak dobrze mu to wychodziło, nie znaczy, że nie miał w sobie dobra.

Tak samo jak wmawiał sobie, że nie potrafi czuć. Umiał i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak o wiele łatwiej było wyrzec się tego wszystkiego, co było takie niewygodne.

Tego wieczoru opadłam na materac Draco okropnie sfrustrowana. Oddychałam ciężko, czując pulsowanie żył na rękach. Byłam zmęczona i trochę zirytowana, tak po prostu, bez konkretnego powodu.

Malfoy pozwolił mi dojść wyjątkowo szybko, chyba sam nie miał siły na długą zabawę.

My oboje tego wieczoru byliśmy agresywni, niedokładni i porywczy.

A teraz leżeliśmy w ciszy, uspokajając się.

I niech ktoś mi powie, że seks nie jest rozwiązaniem problemu. My wyładowaliśmy swoje emocje, trochę się zmęczyliśmy, spociliśmy i teraz nam obojgu było lepiej, lżej.

- Mógłbyś w końcu - rzuciłam bez zastanowienia, ale w ostatnim momencie ugryzłam się w język i liczyłam na to, że Dracon nie zorientuje się, że zaczęłam coś do niego mówić.

Niestety miałam pecha. JAK ZAWSZE.

- Mógłbym co? - zapytał.

Podparł się na łokciu i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

Jego jasne włosy opadały mu na czoło równo przyciętymi kosmykami.

- Nie, nic - westchnęłam, czując napływający mi na policzki rumieniec. - To głupie.

- Powiedz - nalegał. - Nie wydaje mi się, żeby z tych usteczek mogło wydobyć się cokolwiek głupiego.

Czułam się niewielka pod jego silnym spojrzeniem, którym uparcie mnie świdrował.

Delikatnie odciągnął moją dolną wagę kciukiem i skubnął ją swoimi ustami.

- No powiedz - nalegał. - Czy mógłbym w końcu co?

- Ugh, niech będzie - zgodziłam się z rezygnacją, bo wiedziałam, że Malfoy i tak nie odpuści. - Czy mógłbyś wreszcie zakochać się we mnie, tak jak ja w tobie? To chciałam powiedzieć.

Unikałam spojrzenia Draco, bo bałam się tego, że patrzy na mnie z żalem lub pobłażaniem, a tego bym nie zniosła.

- Nie, Rose, ja...

- Wiem, wiem - przerwałam szybko. - Wiem. Mówiłeś, że nie jesteś w stanie kochać i w ogóle. Pamiętam.

- Nie. - Pokręcił głową. - Nie o to chodzi.

- Więc o co?

- Rose, widzisz, ja nie mogę cię pokochać, jeśli już cię kocham - wyjaśnił.

Nie  mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Serce chyba całkiem mi się zatrzymało. Przez chwilę bałam się, że to jakiś głupi żart.

- C-co? - wydukałam, patrząc na Draco szeroko otwartymi oczmi.

- Proszę, nie zmuszaj mnie do powiedzenia tego jeszcze raz - szepnął, po czym pochylił się nad mną. - Przecież słyszałaś.

- Mówisz poważnie? Jak to w góle możliwe?

Pocałował mnie bardzo delikanie, po czym położył się obok i pochwycił moją dłoń, żeby spleść ze sobą nasze palce.

- Nie wiem, jak to możliwie, bo nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego - wyznał. - Ale zrozumiałem to jeszcze przed przerwą świąteczną. Kiedy zobaczyłem cię wtedy na korytarzu, kiedy błagałaś mnie, żebym poświęcił ci chociaż chwilę uwagi. Wiesz, najbardziej marzyłem wtedy, żeby cię przytulić i patrząc na ciebie w tym półmroku zrozumiałem, że moje życie bez ciebie jest niekompletne. Kiedy wymykałaś się z mojej sypialni, obudziłem się, ale nie zamierzałem cię zatrzymywać. Zamiast tego ruszyłem do pracowni z eliksirami i wyważyłem amortencję, żeby sprawdzić, czy tym razem coś poczuję. To od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju. Zgadnij, czym zapachniał mi eliksir.

- Mną - wydusiłam. - Zabawne, bo użyłam tego samego sposobu, by sprawdzić, czy naprawdę cię kocham.

- Jesteśmy tacy sami - zaśmiał się.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - szepnęłam, gładząc jego blady policzek. - Miałeś tyle okazji.

- Żadna nie była odpowiednia.

Po tych słowach znów przygrnął mnie bliżej, żeby pocałować czule.

Potem pozwolił mi objąć się w pasie, a sam zarzucił rękę na moją talię. Wtuliłam twarz w jego pierś, przystawiając ucho do miejsca, gdzie tak głośno biło jego serce. Draco ułożył brodę na czubku mojej głowy. Nasze nogi się ze sobą posplatały.

- Kocham cię, Draco - powiedziałam,  przysuwając się jeszcze kilka milimetrów do jego ciepłego ciała.

- Mhm - mruknął. - A ja kocham ciebie, Rosemary.

Zamknęłam oczy, bo zaszły mi łzami. Tyle czasu czekałam, żeby usłyszeć od niego te słowa.

**
Ten rozdział równie dobrze mógłby nazywać się "love" ale nie chciałam aż tak spoilerować, lol.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro