Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

NOW - C R U S H

Hej hej, wrzucam drugi w przeciągu kilku godzin, więc upewnij się, że przeczytał*ś poprzedni ;). Btw pod wieczór wrzucę tiktoka z kilkoma spoilerami o drugiej części tego fanfika. Mam też do Was pytanie, czy wolicie, żeby II część pojawiła się w tej książce, czy tworzyć nową? Buziaki i nie bijcie xx.

**

Pojechałam do Lazarusa, mimo wyraźnych sprzeciwów Draco. Był o mnie piekielnie zazdrosny, mimo że miliony razy mówiłam mu, że nic nigdy nie łączyło mnie z Elazarem. Przed moim wyjazdem odbyliśmy dość burzliwą rozmowę na ten temat i niestety nie zdążyliśmy pogodzić się przed moim wyjściem.

Nie lubiłam być pokłócona z Malfoyem, zawsze dręczyło mnie to potwornie. Kochałam go tak bardzo, że żadne słowa nie były w stanie tego wyrazić i było mi zwyczajnie źle, kiedy coś między nami nie grało.

Kiedy wysiadłam z pociągu, który był prawie pusty, ponieważ mało kto opuszczał Hogwart na Wielkanoc, i przelazłam na zwykły, mugolski peron, niemal natychmiast dostrzegłam Elazara, czekającego na nas. Stał oparty o filar, ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulkę, a na ramiona zarzuconą miał skórzaną kurtkę. Jego ciemne włosy były nieułożone, ale gęste i lśniące. Trzymał ręce w kieszeniach. Gdy podniósł głowę, nasze spojrzenia się skrzyżowały, a moje serce zabiło szybciej z radości.

Zostawiłam swój niewielki bagaż przy Lazarusie i pobiegłam do jego brata, nie potrafiąc się powstrzymać. Wpadłam mu w ramiona, a on podniósł mnie nad ziemię i obrócił, mocno tuląc do siebie. Pachniał równie dobrze, jak wyglądał. Miał intensywne, męskie perfumy, ale nie jedne z tych duszących.

— Nie widziałem cię od wieków — odezwał się, kiedy odstawił mnie na ziemię.

Wpatrywałam się w jego twarz, szczerząc się w uśmiechu.

— Tak się cieszę — przyznałam.

— Wyglądasz piękniej niż sobie wyobrażałem — skomplementował, uśmiechając się do mnie. — To cudownie, że przyjęłaś moje zaproszenie. Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę.

Lazarus podszedł do nas z naszymi bagażami i westchnął ciężko.

— Hej — jęknął.

— Braciszku, cześć.

— Wziąłbyś może bagaż Rose, duh? — zapytał, ale nie czekając na odpowiedź, podał Elazarowi moją walizkę.

Chciałam zaoponować, ale to byłaby nierówna walka, więc dałam sobie spokój i wyłącznie podziękowałam grzecznie.

Okazało się, że El przyjechał po nas samochodem, co trochę mi zaimponowało. Lubiłam ten mugolski środek transportu.

W domu państwa Midway, mama moich przyjaciół jak zwykle powitała mnie z uśmiechem, a ich ojciec, który wyjątkowo nie był w pracy, trochę zdziwił się moim widokiem, ale nie wyglądał na niezadowolonego.

— Musisz mi potem koniecznie opowiedzieć, co z tym chłopcem od Malfoyów — szepnęła do mnie poufnie pani Midway, puszczając mi oczko.

Zarumieniłam się lekko, ale przytaknęłam skinieniem głowy, uśmiechając się do niej łagodnie.

Spędziłam bardzo przyjemny czas w towarzystwie moich przyjaciół. Przez prawie tydzień zdążyłam dowiedzieć się, jak wyglądają mugolskie studia, nie musiałam pytać, jak niemagiczni ludzie spędzają czas, ponieważ wychowałam się w Liverpoolu, mieście pełnym kin, kawiarni i kiosków z gazetami, w których obrazki się nie ruszają. Elazar opowiadał mi o swoich wypadach z kolegami oraz o meczach footballu, w których grał jako jeden z zawodników. Ja natomiast mówiłam mu o Qudditchu, o nauce na egzaminy i moich wyjściach z przyjaciółmi na kremowe piwo do Hogsmeade. Napomniałam nawet o sytuacji, w której Lazarus się upił, co jego starszemu bratu wydało się bardzo zabawne.

Ostatniego wieczoru, jaki miałam spędzić w domu państwa Midway, siedziałam w pokoju Ela, przeglądając z nim mugolskie czasopisma sportowe. Laz pakował się u siebie, więc zostałam sama z Elazarem, ale nie przeszkadzało mi to. Czułam się całkiem swobodnie w towarzystwie tego chłopaka, mimo że był starszy, przystojny i na ogół onieśmielający. Ja za długo go znałam, by się przy nim krępować.

W pewnym momencie oboje pochyliliśmy się nad zdjęciem jakiegoś piłkarza i stuknęliśmy się czołami. Zaśmiałam się, rozmasowując obolałe miejsce.

— Wszystko dobrze? — zaniepokoił się chłopak i wyciągnął rękę, by odgarnąć mi włosy z twarzy i sprawdzić, czy nie nabiłam sobie guza.

— Tak, jest okej — zapewniłam z uśmiechem.

Elazar patrzył na mnie przez chwilę, zerkał mi w oczy i uśmiechał się dyskretnie. Jego dłoń ciągle spoczywała na mojej skroni.

Trochę za późno zorientowałam się, co chce zrobić, bo jego usta już znalazły się na moich.

W jednej chwili zesztywniałam, przerażona tym, że całuje mnie ktoś inny niż Draco. Sparaliżowana, nie odepchnęłam Elazara, ale też nie oddałam pocałunku. Chyba wtedy zrozumiał, że coś jest nie tak, bo odsunął się.

Wzięłam łapczywy wdech i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że wstrzymywałam powietrze w płucach.

— Elazarze, ja... — wydukałam, nagle unikając jego wzroku. — Przepraszam, ale ja mam chłopaka.

— W porządku — westchnął. — Nie wiedziałem. To ja przepraszam.

Milczeliśmy przez chwilę i nagle zrobiło się okropnie niezręcznie. Bawiłam się rąbkiem swojej koszulki i przygryzałam policzek od środka. Przed oczami nagle zobaczyłam Malfoya, jego białe włosy, przenikliwe oczy, jego silne ręce zaciskające się na moim gardle i jego usta szepczące mi do ucha słowa, które sprawiały, że pragnęłam jego bliskości.

— Dlaczego nie mówiłaś, że z kimś się spotykasz? — wyrzucił z siebie w końcu El, a moje wszystkie myśli nagle się rozmyły.

— Trochę posprzeczaliśmy się przed moim wyjazdem — wyznałam, wciąż nie unosząc wzroku. — Nie chciał, żebym Was odwiedzała, był zazdrosny, a ja mimo wszystko spakowałam się i wsiadłam w pociąg. Był na mnie zły, a ja wkurzałam się, że chce mnie ograniczać.

— Nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że masz kogoś — zapewnił. — I nie chcę też, żebyś myślała, że zaprosiłem Cię w jednym celu, Rose. Naprawdę za tobą tęskniłem i chciałem cię znowu zobaczyć. A kiedy już stanęłaś przede mną, zaniemówiłem. Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo wypiękniałaś przez ten rok. Stałaś się też bardziej rozważna, mniej dziecinna. Zawsze cię lubiłem, ale w tym tygodniu pierwszy raz popatrzyłem na Ciebie nie jako na przyjaciółkę mojego młodszego brata, a na kobietę. Twój chłopak jest ogromnym szczęściarzem.

— Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną dobrą rzeczą w jego życiu — szepnęłam i na chwilę zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać łzy. — Nie jest szczęściarzem, wręcz przeciwnie. Kocham go i rozumiem, dlaczego jest taki zazdrosny. Spotyka go wiele złego, gdyby jeszcze stracił mnie... Ale nie straci.

— Mam nadzieję, że dobrze cię tratuje.

— Tak — przytaknęłam, bo Draco był zbyt skomplikowany, by komukolwiek, kto go nie zna, opowiadać o tym, jaki jest. Poza tym, wiedziałam, że wszystko co robi, robi przez to, że mnie kocha, nawet wtedy, gdy przez niego chce mi się płakać. — Pójdę już, ja też jeszcze powinnam się spakować.

Wstałam, otrzepałam się z nieistniejących paprochów i ruszyłam do wyjścia na korytarz. Dziwnym trafem już nie chciałam przebywać w towarzystwie Elazara.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro