ROZDZIAŁ.8
Siedzieli wszyscy, przy dużym stole w salonie Carla Manfreda. Dochodziła 19. Connor czuł się dziwnie obradując wraz z resztą. Markus, przed sobą miał stosy papierów i notatników. Tego mu nie zazdrościł. On sam musiał pisać sprawozdania z każdej misji i patrolu. Był jednak w stanie założyć się, że w ciągu ostatnich miesięcy Markus wypełnił ich trzy razy więcej, niż on.
Bycie pracowitym jest... męczące? Oczywiście, że jest. Pytam się głupio sam siebie. Tylko jakie są z tego korzyści?
- Przy prezydent Warren chciałbym poruszyć te kwestie. - Markus otworzył jeden z notesów i podał go w North. Ta szybko przeleciała wzrokiem po tekście i podała go dalej. - Sądzę, że nasi bracia chcieliby móc legalnie to wykonywać. - Kiedy notes dotarł do Connora ten zamknął go i podał Markusowi. Ten jednak ponownie go otworzył i wyciągnął w stronę RK800. - Chce znać twoją opinię Connor. Proszę.
Connor przymknął oczy biorąc notes. Zaczął czytać.
- Nie wiem, czy ludzie zgodzą się z pierwszym podpunktem... - szepnął.
- Czemu tak sądzisz? - zapytał Markus.
- Ludzie jeszcze nie przyzwyczaili się do androidów na ulicy. Nie sądzisz, że śluby i pogrzeby to nieco... za wcześnie?
- Connor ma rację. - wtrąciła North. - Moglibyśmy strzelić sobie, przez to w kolano.
- Co więc proponujesz? - zapytał Markus Cona. Ten wzruszył ramionami.
- Zaproponowanie tego kiedy stosunki ludzi i androidów się unormują. Minęło sporo czasu, to fakt... ale dalej nie jest tak, jak powinno być.
- Co masz przez to na myśli? - zapytał Josh.
- Że wiele ludzi nie traktuje androidów serio. - mówiąc to patrzył na Josha. Odwrócił wzrok na Markusa. - To nie jest najlepszy pomysł Markus. Nie teraz.
Markus wziął długopis.
- Masz rację Connor. Nie powinniśmy czuć się jeszcze, aż tak pewnie. - przyznał mu racje skreślając to co napisał. North skinęła do Connora głową, a ten wbił wzrok w dłonie.
******
Miała mokre i pokręcone włosy kiedy weszła do mieszkania. Westchnęła ściągając z ramienia przemoczoną torbę z laptopem. Przetarła oczy patrząc w lustro. Jesień.
Odłożyła na stoliku kawowym makaron w przemoczonym pudełko i nie zwracając uwagę na cokolwiek innego usiadła na kanapie. Westchnęła wyciągając laptopa. Musiała dokończyć papierkową robotę. Z drugiej jednak strony nie miała na to, ani chęci, ani siły. Przez chwilę patrzyła na pulpit swojego komputera ostatecznie zamykając go. Nie miało to sensu. Była bardzo zmęczona, a rozmowa z Gavinem ani trochę nie pomogła jej w wyluzowaniu się. Bardzo dużo łączyło ją z Reedem w przyszłości i szczerze wolała o tym nie wspominać. Kiedy tylko wracała do tego myślami starała się sobie to wytłumaczyć. "Byłaś młoda i nierozsądna", "To już zamknięty rozdział", "Nie ma nad czym się zastanawiać" jednak już nie pomagało. Może właśnie przyszedł czas, aby sobie to wszystko ułożyć?
Kiedy pierwszego dnia przyszła na komisariat była bardzo podekscytowana. Dopiero skończyła studia i była zmotywowana do rozpoczęcia pracy. Cały świat wydawał jej się wtedy wyjęty z jakiegoś serialu. Kiedy nie mogła odnaleźć gabinetu w którym pracowali detektywi zdecydowała się zapytać kogoś o pomoc. Na jej drodze stanął wtedy Gavin Reed. Były to czasy kiedy jeszcze nie był detektywem. Gavin w momencie kiedy na niego awansował został przeniesiony do DPD. Wcześniej jednak był zwykłym policjantem. Wskazał Adison drogę do biura. I tak zaczęła się ich przyjaźń. Z czasem rozmawiali coraz więcej, spędzali razem przerwy. Adison miała wrażenie, że być może nieco zbyt zapatrzony w swoją karierę policjant nie stanął na jej drodze przypadkowo. Nie mogła okłamywać siebie wobec uczuć które do niego czuła. On jednak ją uprzedził. Odprowadzał ją wtedy do mieszkania, gdy wyznał jej co do niej czuje. Było to kilka miesięcy po tym, jak rozpoczęli pracę. Parker nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Była tak bardzo szczęśliwa.
Wydawało się, że wszystko między nimi układało się idealnie. Adison zbierała coraz więcej pochwał i była przydzielona do coraz to ważniejszych misji, a po komisariacie zaczęły chodzić pogłoski o planach awansowania Reeda na detektywa. Wszystko zaczęło się jednak psuć.
Tym co zawsze dzieliło Gavina i Adison były poglądy wobec androidów. Parker nie miała nic przeciwko ich obecności. Lubiła nawet wdawać się w nimi w rozmówki. Nie były one specjalnie wyjątkowe i często opierały się o to co takowy android wykonywał, ale wydawało jej się to dość urocze. Nie lubiła kiedyś też kiedy androidy chciały wyręczać ją we wszystkich najdrobniejszych czynnościach. Głównie dlatego, że było jej głupio. Kiedy chodziła do szkoły i naśmieciła nie chciała, aby panie sprzątające ją wyręczyły. Ona nabałaganiła, ona posprząta. Dlatego też sama wolała posprzątać po jej nieudanym eksperymencie w kuchni, czy pościelić łóżko. Może dlatego też nie miała androida.
Gavin za to wbrew przeciwnie. Nie dość, że kierował nim strach, że androidy odbiorą mu pracę to dodatkowo był pewny, że skoro już powstały takie cuda techniki to powinniśmy z nich korzystać. Dlatego też Adison nie raz wybuchała agresją w jego stronę kiedy ten specjalnie coś upuszczał lub wylewał, aby patrzeć, jak androidy to sprzątają. To chyba one były często powodem ich kłótni. Gavina cieszył widok kiedy widział, jak te idealne istoty, z wielką inteligencją wykonują czynności tak hańbiące zwykłego człowieka.
Tak o to kłócili się i kłócili się. Poglądy zaczęły ich dzielić.
Adison prasowała swój mundur policyjny przed jedną z uroczystości. Mimo, iż mundur to było za dużo powiedziane. Nosiła go jedynie na ważniejsze uroczystości. Gavin palnął wtedy kawał o tym, że może sprawiliby sobie androida, aby ich wyręczał w tym wszystkim. Niechcący wrzucił podpaloną zapałkę do kanistra z benzyną. Pokłócili się. Ponownie. Być może z błahego powodu, lecz padły wtedy słowa, które nie powinny paść. Tego samego wieczora rozstali się, a Adison dała Reedowi czas do następnego ranka na wyniesienie się.
Następnego popołudnia Reed został awansowany na detektywa śledczego. Wszyscy bili brawo z wyjątkiem Adison. Następnego dnia dowiedziała, że Gavin został przeniesiony na inną komendę policji. Od tamtej pory go nie widziała. Kiedy Fowler powitał ją na komisariacie i dowiedziała się, że od nowa będzie jej dane pracować z nim pod jednym dachem starała się ukryć strach. Bała się, że ponownie wejdzie do tej samej rzeki. Musiała jednak zapamiętać: ludzie się nie zmieniają. A poglądy zawsze będą ich różnić. Nie zabraniała Reedowi się do niej zbliżać. W głębi może dalej liczyła, że uda się im odbudować przyjaźń? Gavin była dla niej miły, lecz w czasie ich rozmów potrafiła wyłapywać jego dalej niezmienione poglądy. Uświadamiało to jej, że czas się otrząsnąć i porzucić nadzieje, że Reed się zmieni.
W tym samym czasie Connor bawił się monetą siedząc na stole w pracowni Markusa. Mulat kończył pracę, a RK800 z uwagą spoglądał na ruchy pędzla.
- Co właściwie malujesz? - zapytał Connor patrząc na nic nie przypominające mazy.
- Właściwie to jeszcze nie wiem. - przyznał Markus opierając się o stół na którym siedział Connor. - Daje ponieść się emocją.
- Więc od kilka dniu pracujesz nad czymś, ale nie wiesz nad czym? - upewnił się, a Markus przytaknął. Connor westchnął z lekkim niezrozumieniem.
- Jak chcesz to spróbuj.
- Nie, nie powinienem. Jestem androidem śledczym! Nie malarzem. - odparł z niepewnym śmiechem. Markus ściągnął brwi.
- Jestem androidem pielęgniarzem! Nie malarzem. - powiedział lekko drwiącym głosem. Po chwili jednak wybuchnął śmiechem na końcu uśmiechając się pogodnie. - Nie musisz być kimś z kwalifikacji, aby coś robić.
Connor uniósł jeden kącik ust po chwili jednak wracając do powagi.
- Dalej sądzę, że nie powinienem.
- Spróbuj. - odparł Markus. Złapał w dłoń paletę z farbami i wcisnął mu ją w dłonie. Sam zmienił płótno na sztaludze. - Carl kazał mi wyobrazić sobie coś co jeszcze nie istniało, gdy robiłem to po raz pierwszy, lecz... może warto przelać te wszystkie emocje co tobą szarpią na płótno?
- Nawet nie wiem czym one są.
- Nie musisz. Po prostu daj im upust. - powiedział Markus.
- Jak nie umiesz nazwać emocji to nie wiesz, czy są dobre i złe.
- Z czym kojarzy ci się miłość? - zapytał mulat patrząc Connorowi w oczy.
- Zachwyt, niepokój, tkliwość, zazdrość, tęsknota, radość, pożądanie. - wymienił, cytując North.
- To dla ciebie coś dobrego, czy złego?
- Chyba dobrego... ludzie pragną być zakochani. Androidy też. - mówił niepewnie.
- A nie sądzisz, że może być toksyczna i bolesna? Zbierać żniwo śmierci? - zapytał, a dioda Connora zaczęła mrugać na żółto. - To, że znasz definicję nie znaczy, że wszystko jest czarne lub białe. Możesz mieć podane w słowie, że coś jest wspaniałe, a w rzeczywistości da ci tylko ból i cierpienie.
- Masz na myśli, że... tego nie da się do końca pojąć? - upewnił się.
- Tak. Będzie ci się to mieszać i być może nie będziesz umiał tego nazwać Connor, ale... będzie to czuć. Polegaj na tym co czujesz. Nie na tym, co mówi twój słownik definicji tylko na tym, jak odbierasz coś w danej chwili. I na tym czego pragniesz w związku z tym.
Dzień dobry! Dawno mnie nie było za co bardzo przepraszam :(
Skupiłam się na aktualizowaniu reszty książek. Postaram się niebawem wrócić do regularnej publikacji rozdziałów ;D Pozdrawiam cieplutko <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro