ROZDZIAŁ.7
Androidzia drzemka faktycznie dobrze działała. Systemy RK800 wyciszyły się, porządkując wszystkie ostatnio zebrane dane. Trochę, jak u człowieka. Connor wiedział o tej możliwości, lecz nigdy z niej nie korzystał uznając ją za zbędną. Tymczasem kiedy się przebudził miał wrażenie, jakby po raz pierwszy został uruchomiony.
Connor obrócił się na plecy otwierając oczy. Podskoczył gwałtownie kiedy zobaczył siedzącą na kanapie Adison. Jej chyba najmniej się tutaj spodziewał. Jak gdyby nigdy nic siedziała w skupieniu obok jego nóg. Jego dioda mrugała na żółto, a on utkwił wzrok w dziewczynie, przy laptopie.
- Ty serio się mnie boisz. - uśmiechnęła się odwracając głowę w jego stronę. Connor odetchnął - Dobrze się drzemało? Nie wiedziałam, że androidy mogą.
- Co tutaj robisz? - zapytał starając się doprowadzić włosy do porządku. Zupełnie mu to jednak nie szło, a kolejne kosmyki spadały mu na twarz.
- Potrzebuje twojej pomocy. Sprawa pilna. Nie mogłam czekać do przyszłego tygodnia. - wyjaśniła szybko biorąc komputer na kolana. Connor usiadł obok niej zrzucając, przy tym koc na ziemię.
- W porządku, więc... w czym?
- Karty podejrzanych. Masz o nich więcej danych, niż ja. - powiedziała patrząc w jego oczy. Connor utrzymał z nią ten kontakt kiwając głową. Mógłby przysiądź, że widzi, jak jej tęczówki drżą.
- W porządku. - wziął od dziewczyny laptopa. Zaczął wprowadzać to co wie do bazy danych. - Faktycznie, nie wiemy o nim dużo, ale warto zawęzić obszar poszukiwań do możliwych kontaktów i więzi.
- Nie pomyślałam o tym. - przyznała. Spojrzała na laptop, gdy pojawiło jej się 12 podejrzanych. - Dziękuje. - powiedziała ponownie patrząc w jego brązowe ślepia. - Jeszcze nie za bardzo się w tym odnajduje. U was działa to trochę inaczej, niż na moim poprzednim komisariacie.
- Nie ma za co. Po za tym szybko minie.- odpowiedział dalej nie odrywając wzroku. Teraz był pewny, że jej niebieskie oczy lekko podrygują. Poczuł niespodziewanie dziwny prąd zalewających uczuć. Odwrócił wzrok z lekkim zawstydzeniem. To niezręcznie chyba przyglądać się komuś z takiego bliska tak długo. Ułożył się na kanapie, jak wcześniej.
- Więc... jak urlop? - zapytała, jakby zupełnie niewzruszona. Znał ją zaledwie 3 dni, a był pewny, że odwagi ma więcej, niż nie jeden policjant.
- Markus, North, Simon i Josh świetnie potrafią tłumaczyć wiele spraw. Czuje się lepiej i mam wrażenie, że więcej rzeczy jest dla mnie jasnych. - odpowiedział rozglądając się po pokoju, jakby nie chcąc napotkać jej spojrzenia. - Skąd wiedziałaś, gdzie jestem?
- Rozmawiałeś z Hankiem.
- Racja... - odparł Con zakładając ręce za głowę. Kawałek jego koszulki uniósł się pokazując kawałek podbrzusza. Adison lekko prychnęła pod nosem widząc, że Connor nawet na to nie zareagował. Dalej chyba był bardzo rozkojarzony.
Uważnie patrzyła na Connora w parze granatowych dżinsów i czarnym t-shircie. Nie widziała go nigdy po cywilnemu. Była to miła odskocznia od munduru. Wyglądał ludzko, a przy tym... do twarzy mu było.
- Świetnie wyglądasz tak po za tym. Nie umiałam sobie wyobrazić ciebie w czymś innym, niż mundur. Zaskoczyłeś mnie. - przyznała pisząc pierwszą kartę. Mimo wszystko zerkała kątem oka na androida.
-Dzięki... to miłe. - podziękował z lekkim zawstydzeniem. Adi uśmiechnęła się. - Zrobiliście coś dzisiaj w związku ze sprawą? - zapytał.
- Absolutnie nic. Papierkowa robota. - odpowiedziała kładąc dłonie na klawiaturze. - Ale przyznam, że wydaje mi się... pogmatwana. Nie wiemy o niej dużo to fakt, ale jest w niej coś... dziwnego. Robiłam, przy wielu sprawach, ale ta jest wyjątkowo pokręcona.
- Nie zdążyłem się w nią zagłębić. - przyznał. Racja, ostatnio jego myśli krążyły wokół emocji, a nie pracy.
- To zrozumiałe. - odparła pisząc kolejne linijki zdań na laptopie.
Zapadła cisza. Adison pisała kolejne linijki tekstu, a Connor się rozglądał. Kiedy miał pewność, że dziewczyna nie patrzy zerkał na to, jak pracowała. Było to w pewien sposób uspokajające. Nie było nic słychać, po za jej niektórymi głębszymi oddechami i dźwiękiem palców obijającymi się o klawiaturę. Connor nie był w stanie powiedzieć dlaczego czuł spokój kiedy na to patrzył. Po prostu. Zupełnie nagła, niezrozumiała reakcja.
- Szczerze... - przerwała ciszę Adison dalej patrząc w laptopa. Connor wzdrygnął się odwracając wzrok. - ... jestem ciekawa kiedy zupełnie się u was odnajdę.
- Mam wrażenie, jakbyś pracowała z nami od dawna. - odparł android. Dalej jego wzrok błądził po pomieszczeniu. Niepewnie drapał kark.
- Rzecz w tym, że porucznik Anderson jest bardzo miłym człowiekiem i dobrym policjantem. Ty przyciągasz do siebie wszystkich charakterem... ciężko was nie polubić. - wyjaśniła.
- Ja charakterem? - mówił to niepewnym głosem.
- Dobrze, wyglądem też. - prychnęła.
- Nie to miałem na myśli! - zaprotestował, a Adison wybuchła śmiechem.
- Daje słowo, kocham twoje reakcje - odparła, ale Connor dalej nie był pewien. Czemu on poczuł się skrępowany, a ona wbrew przeciwnie?
- A... znałaś, którego policjanta wcześniej? - zapytał wracając do siadu. Dalej drapał kark, lecz kiedy zorientował się, że to robi, szybko odciągnął rękę. Nigdy tak nie miał.
Adison zamknęła laptopa i założyła nogę na nogę. Przygryzła na chwilę wargę. Connor odczuł jakby poruszył, jakiś bardzo wrażliwy temat. Poczuł się źle. Jest zbyt ciekawski. - Jeżeli nie chcesz mówić to...
- Gavina. - odparła szybko. - Znałam wcześniej Gavina. Pracowaliśmy, przez chwilę razem na moim poprzednim komisariacie. Potem go przenieśli do was na stałe i...
- Ouu... - tylko to zdołał wydusić. - Wybacz jeżeli jestem zbyt dociekliwy.
- Spokojnie Connor! Ludzką rzeczą jest ciekawość. - uśmiechnęła się, jakby chciała go zapewnić, że wszystko gra.
- Ale bycie bycie wścibskim to nie najlepsza cecha. - wzruszył ramionami.
- Po prostu mało o sobie wiemy, a dużo rozmawiamy. - wyjaśniła. - Logiczne, że w naszych rozmowach przewinie się temat życia prywatnego. Zawsze można się umówić na ploteczki po pracy. - kąciki jej ust dalej się unosiły. Czy Connor miał okazje zobaczyć ją z innym wyrazem twarzy?
- W sumie czemu nie. - uśmiechnął się krótko starając się być naturalnym. Adi zaśmiała się. Odgarnęła włosy z twarzy. Connor zahipnotyzowany patrzył na jej ręce. Sam przejechał dłonią po swoich włosach.
- Będę się zbierać. Jestem padnięta i powinnam się wyspać. - mówiąc to wstała.
- Rozumiem. Zobaczymy się po weekendzie.
- To odpoczywaj, bo sprawa sama się nie rozwiąże. - odparła powoli odchodząc. Connor odprowadził ją do drzwi. Kiedy ta przeszła, przez próg zdobył się na: - Do zobaczenia.
Adison skinęła głową po czym odeszła. Connor zamknął drzwi. Kiedy odwrócił się zobaczył Simona.
- Pracujesz z nią? -zapytał.
- Pomaga. - odpowiedział. Simon uśmiechnął się. - Jest miła. - na te słowa Simon założył ręce. - No co?
- Polubiłem ją. Jest bardzo optymistyczna. Po rewolucji jakoś zapomniałem o istnieniu takich osób. - wyjaśnił. Connor wzruszył ramionami z obojętnością, a Simon prychnął. - Pomożesz mi z sypialnią Carla?
- Pewne. - odparł pogodniej Connor.
W tym samym czasie Adison patrzyła w lekko zachmurzone niebo. Pod nosem cały czas utrzymywał się jej uśmieszek. Connor był tak ludzki. Po tym, jak widziała, jak śpi była wręcz pewna, że nie jest kawałkiem metalu, czy plastiku. Cieszyła się, że ten chce z nią o tym porozmawiać. Znała go krótko, ale chciała, aby poczuł się lepiej. W czasie rewolucji ciężko było nie dostrzec go na czele grupy ponad tysiąca androidów z wieży CyberLife. Jego wsparcie przyczyniło się do zwycięstwa androidów.
Kiedy w czasie rewolucji osoby z jej poprzedniego komisariatu ruszyły w teren, ona została odesłana do domu. Nie miała nigdy kwalifikacji na policjanta. Notowała jedynie wszystkie dowody i opisywała szczegółowo sprawy kryminalne.
Siedziała w domu pod grubym kocem kiedy Markus wygłaszał pierwsze przemówienie. Nie wiedziała wtedy do końca, czy to dobrze, czy źle. Była jednak pewna, że to odmieni ich życie. I tak było.
- Hej! - usłyszała znajomy głos. Spojrzała na ulicę. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie kiedy zobaczyła Gavina w samochodzie. - Podwieźć cię? - zapytał ze spokojem.
- Dziękuje detektywie Reed, ale sama dam radę. - odparła idąc dalej.
Adison zaczęła odchodzić kiedy na chodniku pojawiły się pierwsze krople deszczu. Nie przeszła dziesięciu kroków, a już była cała mokra. Westchnęła. Odwróciła się w stronę auta Reeda. Od razu ujrzała jego głowę, która wystawała zza szyby. Zirytowana wróciła do niego. Wsiadła w ciszy do auta i zapięła pas.
- Czyli jednak? - zaśmiał się.
- Co tutaj robisz? - zapytała.
- Jakaś starucha zgłosiła włamanie. Szumiło jej w uszach i to cała prawda. - burknął ruszając. - A ty? Bo tutaj chyba nie mieszkasz. Chociaż kto wie... długo się nie widzieliśmy.
- Connor spędza tutaj urlop, a potrzebowałam jego pomocy. - mówiła, jakby od niechcenia nawet na niego nie patrząc.
- Wywiało go, aż tu? - zadrwił.
- Jest u znajomego. - uśmiechnęła się do niego sztucznie. Reed prychnął.
- To miał być żarcik. - odpowiedział na jej minę.
- Ale widać, że go nie znosisz.
- Z wzajemnością. To w sumie nasz interes Parker. - Adison po tych słowach spojrzała na niego z oburzeniem, a Reed przygryzł wargę. - To nie miało tak zabrzmieć.
- A zabrzmiało.
Gavin westchnął. Adison nie odwróciła od niego wzroku.
- Czemu, aż tak go nie znosisz?
- Odpowiadałem ci już na to pytanie.
- Ale za każdym razem odpowiedź jest nie szczera. Są jak my i musisz to przełknąć. - fuknęła. Gavin westchnął zrezygnowany. - Nic, a nic się nie zmieniłeś. Nic, a nic, a minęło tyle czasu.
- Za nim cię odwiozę to podjadę po chińszczyznę, bo mam ją zamówioną na za 10 minut. - powiedział znudzonym tonem olewając to co przed chwilą mówiła dziewczyna. Adison odgryzła się tym samym.
Następne 15 minut drogi spędzili słuchając starych piosenek z przed 20 lat, zupełnie nic nie mówiąc. Adison patrzyła ślepo na wycieraczki, które poprawiały widoczność czegokolwiek na drodze. Czyżby zaczynała się jesień?
Jednocześnie wsłuchiwała się w piosenki starych wykonawców, których kojarzyła z dzieciństwa. Nie sądziła, że Gavin słucha takich zespołów, jak Imagine Dragons, czy Twenty One Pilots. Może to kwestia tego, że ich piosenki były popularne? Albo łapie go chęć na wspominki?
Auto zatrzymało się na parkingu.
- Zaraz wracam. - powiedział Reed wysiadając, ale Adison i to zignorowała. Westchnęła wyciągając komórkę z kieszeni. Powinna być w domu i kończyć karty podejrzanych. Na jutro miały być gotowe. Tymczasem jest dopiero na trzeciej. Westchnęła przecierając oczy. Była zmęczona, tak bardzo zmęczona. Jedyne o czym marzyła, to ułożyć się w pachnącej lawendą pościeli i zasnąć. Wiedziała jednak, że tak się nie stanie. Dużo pracy. Nawet gdyby, to nie miała ostatnio nawet czasu na wypranie pościeli. Kiedy człowiek jest zapracowany marzy o tym, aby tylko mieć gdzie się położyć, aby tylko coś zjeść i aby tylko jakoś się prezentować. To wszystko.
Gavin otworzył drzwi od auta i wsiadł do środka wyciągając w stronę Adison pudełko.
- Pomyślałem, że jesteś głodna. - powiedział. Położył pudełko na jej kolanach, a Parker spojrzała na nie z litością.
- To miłe, ale nie jestem głodna. - odparła zirytowana kłamiąc mu w żywe oczy. Była głodna, jak diabli.
- Zjedz przynajmniej trochę. Dotrzymaj mi towarzystwa. - powiedział chłodno otwierając pudełko.
Adison westchnęła również to robiąc. Wzięła patyczki i rozdzieliła je. Zaczęła powoli jeść makaron.
- Często to jesz? - zapytała zerkając na kluski między jej pałeczkami.
- Nie. Ostatnio tylko jest tyle rzeczy do zrobienia, że nawet czasu nie mam, aby coś sobie ugotować. W sumie wiesz, jak jest. Wszyscy jesteśmy kurwa tak zarobieni, że człowiek nie myśli o czymkolwiek innym. Wczoraj w pracy nawet zapisałem sobie na kartce, aby kupić mrożoną lasagne. Oczywiście, że zapomniałem.
- No i co jadłeś? - zapytała ponuro grzebiąc pałeczkami w pudełku z makaronem.
- Poszedłem na stację benzynową po hot-doga. O godzinie 22 to fakt, ale co innego mi zostało? Chyba nie głodowanie.
- Nie no... wiadomo. - odparła. - Sama mam sporo pracy.
- Odnajdujesz się jakoś u nas?
- Jakoś tak.
- I jakie opinię?
- Na ogół dobre.
- Pamiętasz, jak razem pracowaliśmy? - zapytał. Adison zamknęła pudełko. Odchrząknęła. Gadali o tym ostatnio. Wtedy też przypomniała sobie kilka zasadniczych rzeczy. Między innymi dlaczego ich "przyjaźń" się zakończyła.
- Wolałabym zapomnieć. To była pomyłka.
- Tak... wiem. Nigdzie jednak nie jest powiedziane, że nie możemy zacząć od nowa.
- Aby skończyło się, jak ostatnio?
- Aby właśnie się nie skończyło, jak ostatnio. Kurwa... byliśmy praktycznie dziećmi. Pierwszy komisariat, pierwsza praca, tyle emocji. Byliśmy durni Parker.
- Mów za siebie. - prychnęła.
- Doskonale wiesz o co mi chodzi.
- Tak... wiem. Dlatego nie będę wchodziła drugi raz do tej samej rzeki - Adison wysiadła z jego auta biorąc pudełko z makaronem. Bez pożegnania odeszła. Nie chciała teraz wspominać tego co było lata temu. Reed podążał wzrokiem za jej sylwetką. Ich aktualny stosunek do siebie jest... skomplikowany
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro