ROZDZIAŁ 16.
Adison wpatrzona była w ekran telewizora na którym Luke Skywalker zamarzał na lodowym pustkowiu planety Hoth. Ziewnęła lekko naciągając na siebie szary koc którym się okryła. Praktycznie ramię w ramię stykała się z Connorem, który siedział tuż obok niej. Co pewien czas zerkała na jasne promienie od ekranu odbijają się w jego oczach. Westchnęła lekko.
- Dlaczego odebrałaś? - Adison wzdrygnęła się patrząc na Connora. Android był czarnej bluzie i szarych dresach. Po raz pierwszy dziewczyna widziała go w tak nietypowym zestawie. Było to nieco zabawne biorąc pod uwagę za jakie ideały uchodziły androidy.
- Co? - zdziwiła się odwracając głowę w jego stronę. Dioda Connora pomrugała chwilę na żółto, po czym spojrzał prosto w jej twarz. Połowa jej twarzy oświetlana była przez ekran i małe lampeczki, które leżały na dolnej części stolika. Skrzywił się lekko i nieco opuścił podbródek.
- Odebrałaś praktycznie od razu. Nie spałaś.
- Ty też nie. - zaśmiała się lekko. Connor uniósł kącik ust. Bardzo szybko jednak jego wyraz twarzy wrócił do powagi. Adison zmarszczyła brwi łapiąc za pilot od telewizora. Wyłączyła go, a jedynym źródłem światła pozostały lampki.
- Nie chcesz dalej ogl-
- Ty też nie. - szarooka nie dawała za wygraną. Connor wypuścił powietrze z płuc. Było to nieco zabawne biorąc pod uwagę, że tlen nie był potrzebny RK800 do życia.
- Androidy nie muszą spać. Ludzie owszem.
- Mamusiu, obiecuje poprawę. - Dziewczyna była rozbawiona, ale Connor tym razem nie zareagował. Jego wzrok utkwił na żółtych lampeczkach.
- Nad czym myślałaś?
- Co?
- Kiedy tylko wszedłem do mieszkania zauważyłem zwiększony procent wilgotności twoich oczu. Wybacz... nie mam nad tym kontroli. - mówił dość poważnie cały czas. - Płakałaś.
Adison w moment zamarła. Opuściła na chwilę głowę skubiąc skórki paznokci. Za ucho odgarnęła część swoich włosów.
- Coś się stało?
- To ty dzwoniłeś? - wybroniła się.
- Dlaczego płakałaś?
- Connor, błagam cię.
Ich spojrzenia napotkały się. Connor był pewny że prąd który przeszedł po jego ciele nie był wynikiem żadnej awarii. Uczucia związane z defektyzmem przecież nie były awarią. Chyba.
- Powiem ci, jak zaczniesz. - powiedziała dalej patrząc prosto w jego ciemne oczy. Connor skinął lekko jakby zgadzając się.
- Była u mnie Chloe. - zaczął, a Adison czuła, jak w jej żyłach szybciej przepływa krew. - Gadaliśmy o "Romeo i Julii".
- Uuu zakochani, czyż nie? - uniosła brew.
- Nie-e, tak właściwie to... nie. - Connor oparł łokcie na swoich kolanach. - Romeo poszedł za Julią do grobu. Julia zrobiła to samo. W dzisiejszych czasach raczej to by nie przeszło.
- Raczej nikt nie planuje wspólnego przebijania się sztyletami i picia trucizn. - uniosła kącik ust.
- Gdybym miał kogoś kogo kocham. Oczywiście, jedynie zakładając! Bo mam problemy z uczuciami i...no. - spojrzał na nią, a jego dioda ponownie mrugała. Adison wyglądała na skupioną, ale i lekko zbitą z tropu. - I gdyby był to człowiek. To... pewnie bym ją przeżył.
- Zapewne tak. - zgodziła się z chłopakiem. Connor uniósł kącik ust.
- Sądzisz, że byłbym w stanie żyć potem bez niej? - patrzył na nią i jej lekki szok w oczach. - Będę żył minimalnie jedno ludzkie życie dłużej od niej. To tak jakbym miał przeżyć życie od nowa tylko bez niej. Romeo nie wytrzymał dnia bez Julii. Wytrzymałbym bez niej jak ludzie teraz. Czy wolałabym być z nią?
- To szeroko pojęta kwestia. - zaczęła. - Nie każdy radzi sobie z odejściem bliskich dobrze. Rozpamiętują to przez dziesiątki lat. Rany innych leczą się, po dwóch miesiącach, a ktoś jeszcze inny... no. - Adison na chwilę musiała odwrócić głowę. Nie zniosłaby sekundy dłużej jego pilnego wzroku. - Skąd takie pytanie?
- Ludzie żyją zasadniczo 80 lat. Jeżeli moja partnerka byłaby w okolicach 30 lat spędzilibyśmy razem plus, minus 50 lat. Później jednak czeka mnie kolejne 80 lat samotności. Potrafiłbym pokochać kogoś innego?
- Nie wiem... - spojrzała na niego czując skręt żołądka. Nigdy nie myślała o miłości tak daleko. Nie do momentu ostatniego pożegnania. Myślała o tym maksymalnie do momentu jakby miała mieć dziecko. Według niej to tak, czy siak były dalekie plany. Dodatkowo budzące w niej strach. Teraz widziała jak poważnie sklejka śrubek i plastiku myśli o miłości. Co jeszcze bardziej utwierdziło ją w tym, że jest to żywa istota
- Nad tym myślałem. Wiem, że ty też poważnie podchodzisz do tego tematu i wiedziałem, że nie skrytykujesz moich myśli. Dziękuje.
Adison oparła głowę na ramieniu androida. Wspólnie spoglądali na małe żółte lampeczki pod stolikiem przez dłuższy moment nic nie mówiąc. Jedyne dźwięki, które przerywały tą ciszę to samochód za oknem lub osoba na klatce schodowej. Czuła się bezpiecznie. O wiele spokojniejsza. W głębi jednak bolało ją serce. Fakt, że Connor dalej wewnętrznie walczy z emocjami nie był powodem do radości.
- A ty? Nad czym myślałaś? - zapytał.
- Gavin. - powiedziała bez emocji.
- Co to znaczy?
- Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. - zaśmiała się kwaśno. - Pobił się. Do dzisiaj nie znałam szczegółów tej bójki. Miał głęboko rozcięty nos. Musiał jechać go zszywać. Dodatkowo obite żebra... nie wyglądało to dobrze. - opowiadała o wydarzeniach, które na ten moment wydawały jej się bardzo odległe. Pamiętała każdy szczegół tego dnia, a miała wrażenie jakby bohaterowie tej historii dawno leżeli w grobach. Właściwie to po części jest to prawdą.
- Stąd jego szrama?
- Tak. Bardzo kiepsko się goiła. - wspomniała. Pamiętała, jak zmieniała mu opatrunki. Jednocześnie, gdy ten odmawiał smarowania pojawiającej się szramy specjalnym olejkiem na rozstępy. Być może teraz byłaby mniejsza gdyby wtedy się zgodził. - Wtedy też po raz pierwszy mnie pocałował.
- Jakie to było?
- Pamiętam głównie ciepło i metaliczny posmak krwi. Był cały brudny. Jak o tym teraz pomyślę to nieco obrzydliwe, ale wtedy nie miało to znaczenia. Cieszyłam się, żyje.
Connor nie zawahał się i przytulił dziewczynę pozwalając, aby ułożyła głowę na jego ramieniu. Przeklinał się w myślach, że nie potrafi zrobić czegokolwiek innego. Wspomina go. Cały czas.
Adison zawiesiła ręce na jego karku i wdychała zapach perfum z jego ciemnej bluzy. Był wyjątkowy. Wahał się w emocjach i...
Odsunęła się na moment, aby spojrzeć na jego twarz. Pieprzyki, błyszczące oczy i w dodatku idealne rysy twarzy. Aby widzieć jego dobre serce nie musiała się nawet odsuwać. Dalej trzymała dłonie na jego karku, ale nawet nie starała się ich odsunąć. Wyłączyła się. Connor również pilnie śledził mimikę jej twarzy. Przygryzł nieświadomie wargę kiedy dziewczyna lekko wykrzywiła usta, jakby miała ponownie się rozpłakać.
- Hej, ale nie płacz. - uśmiechnął się pocieszająco sprawiając, że ich czoła się dotykały. Adison czuła jak z jej oka wypływa łza. Serce bolało ją wyjątkowo mocno. Nie mogła wstrzymywać tego, ani chwili dłużej. Nie... już nie może.
Złapała dłonią policzek androida i nie wahając się nawet przez chwilę pocałowała jego usta. Nie odsuwała się. Nie miała zamiaru. Rozkoszowała się momentem o którym podświadomie śniła od poznania androida. Odsuwała myśli o tym jak najdalej. Ale nie teraz. Nie teraz, gdy ten również się nie odsuwa od jej ust, a dodatkowo kładzie na jej dłoń swoją dłoń. Nie teraz kiedy obydwoje zaczęli rozumieć "Romeo i Julię".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro