Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.10

***KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ***

Connor i Hank dalej pracowali nad sprawą morderstwa. Dowiedzieli się ostatnio, że mąż kobiety stał za jej brutalną śmierci. To wskazały znaki na jej ciele. Dalej jednak nie odnaleźli mordercy. Było już po 18, gdy Anderson wraz z androidem dalej pracowali nad sprawą. Na biurku Hanka walały się wszelkie papiery i teczki z dowodami. Connor stał nad nim i sam próbował łączyć fakty. Mało co jednak logicznie się łączyło. Wiedzieli, jak morderca się nazywał, wyglądał i ile ma lat. Ciężko było jednak go znaleźć. Kilka dni przed morderstwem wykonał ostatnią płatność w supermarkecie, a później wszelkie ślady o nim zanikły.

- Kurwa... -sapnął Hank odchylając się na krześle. Zaczął trzeć oczy. - Nie mogę już tak dłużej. Od kilku jebanych tygodni babrzemy się z tą sprawą! Chujowo mi z tym.

- Spokojnie Hank. - powiedział Connor. Kucnął przy biurku biorąc jedną z teczek w dłonie.

- Nie. Nie "spokojnie" Connor. Jeżeli uciekł z Detroit po morderstwie to teraz jest pewnie na drugim końcu świata. 

Connor skrzywił się jeszcze raz analizując co wiadomo było zabójcy. Przejrzał jego kartę. Wtedy dotarło do niego co pominęli.

- Miał samochód?

- Nie wiem... - jęknął Hank. Connor wstał i podszedł do swojego komputera. - I co? Znajdziesz, że jego fura jest u nowego właściciela. To bez sensu.

- Nawet jeśli może być tam coś co wskaże nam jego aktualne położenie. - wyjaśnił android. Connor zaczął poszukiwania jego auta. Kiedy pozna jego model i numer rejestracyjny będzie mógł go namierzyć. 

Wtedy w pomieszczeniu rozległ się cichy dźwięk. Komórka Connora zawibrowała, a na ekranie wyświetliło się powiadomienie o tym, że przyszedł sms. Hank wychylił się lekko, aby zobaczyć kto do niego napisał. 

*Adison*
Rozumiem, że dzisiaj u ciebie o 19 dalej aktualne?

Hank ściągnął brwi i spojrzał na androida na którego usta wkradł się uśmiech.

- Jeździ pic-upem. Jego auto jest zaparkowane w lesie na obrzeżach Detroit. - powiedział z uśmiechem Connor. Jego mina nieco osłabła na widok zdziwionego Hanka.

- Adison piszę. - wtrącił. - Widzę, że ktoś ma randkę o 19. - zaśmiał się Hank. Wtedy Connor przypomniał sobie o ich spotkaniu. Od dnia kiedy Adison sprostowała swoje kłamstwo, a Connor powiedział jej co go dręczy co tydzień umawiali się gdzieś na rozmowy. Mówili sobie o wszystkim co ich dręczyło, irytowało i smuciło. Dzięki temu emocje uchodziły zarówno z Connora, jak i Adison. Dziewczyna tłumaczyła mu też niektóre jego odczucia. Rzadkością było kiedy o nie pytał, ale kiedy już miał wątpliwości Parker zawsze mu odpowiadała. 
Dzisiaj mieli się spotkać u niego w domu. Connor wiedział jednak, że sprawa morderstwa nie może dłużej zwlekać.

- Wyślij patrol pod ten las. Zaraz pojedziemy tam szukać.

- Ej ej. A randka? - zaśmiał się Hank.

- To nie randka tylko zwykłe spotkanie. - sprostował. - Odwołam je. - mówiąc to Connor wziął w dłonie telefon.

- Do cholery, Connor. To może poczekać do rana. A "spotkanie" nie.

Wybacz. Z Hankiem znaleźliśmy
położenie auta mordercy kobiety.
Jedziemy to sprawdzić. Czy
możemy 
to przełożyć?

- Nie może Hank. - Connor wstał z miejsca. - Wreszcie mamy konkrety! Możemy rozwiązać sprawę! - mówiąc to ruszył do wyjścia. - Czekam koło auta. - krzyknął do mężczyzny z drugiego końca komendy po czym wyszedł na zewnątrz. Jesień dawała po sobie znać pełną parą. Wiał mocny wiatr, a suche, poszarzałe liście latały w powietrzu. Connor oparł się o auto Hanka i patrzył w ciemne niebo. Było po 18, a niebo wyglądało, jakby była godzina 21. W kieszeni Cona ponownie zawibrował telefon. Android wyjął go z kieszeni.

Jasne. Nie przejmuj się.
Ale podaj mi współrzędne. 
Muszę to wpisać do raportu.

Connor bez namysłu wysłał dziewczynie położenie geograficzne auta. Schował telefon dosłownie sekundy przed tym, jak Hank podszedł do auta. Staruszek przewrócił oczami. Wsiedli do samochodu i bez słowa ruszyli w drogę.

******

Przed nimi pod las dotarły dwa radiowozy. Czerwono-niebieskie światła widać było już z odległości kilkunastu metrów. Z jednego właśnie wysiadł Gavin. Podszedł do auta Andersona i nachylił się do szyby. Na głowie miał kaptur.

- Dobrze, więc. Po co tu jesteśmy? - zapytał Reed zerkając przelotnie na Connora.

- Musimy odnaleźć pic-upa. To samochód mordercy. Powinny tam być jakieś ślady. 

- Dobra tam blaszaku. - Reed przyłożył do ust resztkę papierosa. Po raz ostatni się zaciągnął, wypuszczając ustami chmurkę dymu. Po tym wyrzucił peta i go przydeptał. - Szukamy pic-upa panowie. - po tych słowach podszedł w kierunku innych policjantów.

Connor westchnął odpinając pas.

- Idź im pomóc szukać, a ja się zdrzemnę. - powiedział Hank. Connor popatrzył na niego lekko zdezorientowany.

- Ale...

- Nie przydam się wam tak, czy siak. Tylko nie pozabijajcie się tam z Gavinem. - powiedział opuszczając siedzenie. Connor skrzywił się lekko, ale wiedział, że nie wygra z porucznikiem. Mógł go siłą wyciągać z auta, aby narzekał lub zostawić go tutaj, aby spał. Odpowiedź wydawała się oczywista.

Connor wysiadł, delikatnie zamykając drzwi i ruszył w kierunku radiowozów. Jego uwagę jednak odwróciło białe audi, które podjechało na pobocze. Z jego wnętrza wysiadła Adison.  Jej włosy rozrzucał wiatr, a ona ubrana była w dżinsy i czarną skórzaną kurtkę. Tarła swoje ramiona kiedy ruszyła w stronę Connora. Przytuliła go na powitanie. Adison jednak o wiele przedłużyła powitanie. Android mało z tego rozumiał i miał wrażenie, że zaczyna robić się to niezręczne. Nie, że to mu się nie podobało. To było nawet przyjemne uczucie. 

- Jakim cudem ty jesteś taki ciepły? - zapytała lekko zdziwiona odsuwając się od RK800. I nagle napięcie wywołane przedłużonym przytuleniem opadło. Zaśmiała się, a Connor pokręcił głową z uśmiechem.

- Lepiej zapytam się ciebie, co tutaj robisz? Wysłałem ci adres do wpisania do raportu, a nie do przyjazdu.

- I mam wpisać w raport tylko położenie geograficzne? Jeszcze czego. Potrzeba konkretów, a ja muszę je zobaczyć na własne oczy. - powiedziała prezentując mu notatnik i długopis. Ponownie schowała je do kieszeni. - Gdzie reszta?

- Hank śpi, a Gavin z resztą ruszyli w głąb lasu.

- Na co, więc czekamy? - zapytała idąc w kierunku drzew. W lesie było już zupełnie ciemno. Wyjęła z kieszeni telefon i odpaliła w nim latarkę. - Jak dobrze, że masz ledy w marynarce. Przynajmniej ciebie nie zgubię. 

- Będę trzymał się blisko i szukał Gavina. - zapewnił.

Wtedy usłyszeli głośne "O kurwa" i trzaśnięcie drzwiami. Connor spojrzał na Adison. 

- Dioda mruga ci na żółto. - stwierdziła wskazując palcem na małe kółeczko na jego skroni.

- Bo chyba mam Gavina.

- Co ty nie powiesz? - uniosła kącik ust. Pokierowali się wprost do źródła dźwięku. Adison świeciła latarką w przód, gdy w jej świetle ujrzeli Gavina.

- Mamy pic-upa. - powiedział Reed.

- Było słychać. - wzruszyła ramionami Parker.

- Co ty właściwie tu robisz? - zdziwił się.

- Zbieram materiały do raportu. Tyle ile już z tobą pracowałam, a ty dalej nie wiesz? - uniosła brew idąc do przodu. Minęła Reeda i truchtem pobiegła w przód. Connor szedł tuż za nią. 

- Czemu przekląłeś? - zapytał Connor Gavina.

- Oj, zaraz się dowiesz puszko. - burknął. Dioda Connora znowu pomrugała na żółto. 

Kiedy zauważyli auto od razu ich trójka do niego podbiegła. Adison przepuściła Connora. Android złapał za klamkę i otworzył auto. Latały w nim muchy. Parker zaświeciła latarką do środka. Na siedzeniu kierowcy ukazał im się widok mężczyzny. Miał ukrwawioną głowę leżącą na desce rozdzielczej auta. Miał otwarte zakrwawione oczy. Na ziemi leżał pistolet.

- O kurwa. - jęknęła Adison odsuwając się.

- Właśnie "o kurwa". - wspomniał Reed, a Parker zmierzyła go złowrogim spojrzeniem. 

Connor wyjął z kieszeni spodni komórkę i również włączył latarkę. Zaświecił nią w twarz mężczyzny i go przeskanował.

- To nasz morderca. - powiedział. - Popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę. Dokładnie w dniu morderstwa kobiety.

- Mogliście ze staruchem szybciej szukać, a nie kiedy jest w stanie rozkładu. - burknął Reed.

- Zamordował kobietę i dziecko. Być może gdzieś tu jest ciało. - powiedział Connor kiedy wyszedł z auta. - Musimy przeszukać pic-upa i okolicę. - stwierdził.

- Adison i wy zostajecie przy pic-upie. A ja z Connorem idziemy szukać niedaleko. - zarządził Gavin. Jego decyzja lekko zdziwiła androida, ale nie protestował.

- Uważajcie na siebie. - powiedziała Adison patrząc jednak na Connora. 

Gavin odwrócił się na pięcie i ruszył w głąb lasu. Connor tuż za nim z latarką.

- Mam nadzieje, że są gdzieś niedaleko, bo spędzanie piątkowego wieczoru na tym wypizdówku nie jest najlepszą opcją.

Connor zupełnie tego nie skomentował. Na bieżąco skanował teren w poszukiwaniu świeżej ziemi. W okolicy były tylko pojedyncze dołki, kopane zapewne, przez psy lub zwierzęta. I Gavin miał rację. W tym momencie mógł siedzieć u siebie w salonie wraz z Adison. Mógł rozmawiać z nią na temat emocji, a tymczasem szuka zwłok.

- Czyli ty spotykasz się z Adison? Dlatego jest taka dla mnie oschła? - zapytał Gavin. Connor spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Spotykamy się na rozmowy, ale nic po za tym. Jestem pewny, że woli ludzi pod tym względem.

- To dobrze. - wtrącił Gavin. Con ściągnął brwi dalej skanując teren.

- I nie jest oschła tylko daje ci do zrozumienia, że nie chce mieć z tobą bliższego kontaktu. Tak, jak ty wobec mnie.

- Nie porównuj się do ludzi Connor. - warknął. - Między ludźmi działa to inaczej.

Nie chciał wdawać się w kolejne dyskusje. Dalej skanował teren.

- Co u niej tak po za tym? - brnął Reed.

- Wszystko w porządku.

- Mhm.

- Zatrzymaj się! - podniósł głos Connor. Wydaje mi się, że to tutaj. - powiedział.

- Na jakiej podstawie to twierdzisz?

Android nakierował światło na drzewo pod którym leżała złamana łopata po chwili kierując na przekopaną ziemię, lekko przysypaną ściółką.

- Ty kopiesz. Nie mam zamiaru, przy tym grzebać. - od razu obronił się Reed. Connor przeskanował łopatę wykrywając na niej ślady palców mordercy. Jako, że sam ich nie miał wziął jej część i wbił w miękki grunt. Wykonywał ostrożne ruchy łopatą. 

- Chyba mam. - powiedział Connor zaprzestając kopania.

- Idę po resztę. - stwierdził Gavin.

******

Po chwili pod lasem stał również ambulans. Gavin rozmawiał z sanitariuszem i Andersonem. Adison siedziała na masce swojego auta trąc ramiona dłońmi. Zamarzała. Zapomniała, że temperatura w nocy była bardzo niska. Przeklinała się w myślach za nie wzięcie grubszej kurtki. Podszedł do niej Connor i również oparł się o maskę.

- Wreszcie się udało, co? - uśmiechnęła się dalej wykonując ruchy na ramionach. Connor po chwili ciszy zdjął ze swoich ramion marynarkę i nałożył na jej barki. - Connor ja...

- Mam większą odporność na zimno, a ty marzniesz. Weź. - powiedział wbijając wzrok w karetkę. Adison owinęła się szczelnie kurtką androida wzdychając. - Będą jeszcze szukać motywu morderstwa, ale to już nie leży w interesie moim i Hanka. Można zamknąć sprawę. - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Jutro napiszę raport na poniedziałek. - powiedziała. - Odwieść cię do domu? Hankowi jeszcze trochę tu zejdzie. - zaproponowała.

- Jeżeli to nie jest dla ciebie problem...

- Wsiadaj. - powiedziała z uśmiechem.

******

Jechali z wyłączonym radiem. Adison ze skupieniem patrzyła na drogę do miasta.

- Trochę szkoda, że musieliśmy odwołać nasze spotkanie. - zaczęła. - Miałam ci fajną historię do opowiedzenia. - powiedziała stukając palcami o kierownicę.

- Zawsze możesz mi ją opowiedzieć teraz. - dostrzegł w jej oczach malutkie iskierki. Tak, jakby czekała, aby komuś o tym opowiedzieć. Nie spuszczał z niej wzroku kiedy ta porządkowała myśli.

- Od dawna nie kontaktowałam się z moją kuzynką. Od bardzo dawna. Chyba ostatni raz rozmawiałam z nią kiedy chodziły pogłoski, że Gavina awansują. Wczoraj dostałam zaproszenie na jej ślub.

- W takim razie pogratuluj jej ode mnie. - Connor uśmiechnął się.

- Ale nie w tym rzecz. Zerknij do półeczki. Nie krępuj się.

Connor otworzył półkę przed nim i wyjął z niej białą kopertę. Adison ruchem dłoni pozwoliła mu spojrzeć do jej wnętrza. Android wyjął z jej wnętrza jasno różową karteczkę ozdobioną białymi różyczkami.

- "Mam przyjemność zaprosić Adison Parker i Gavina Reeda na..." o rany. - Adison zaczęła chichotać. Connorowi na twarz wkradł się szeroki uśmiech. Parker kątem oka patrzyła, jak prezentuje w uśmiechu swoje białe, proste zęby.

- Będzie zaskoczona kiedy powiem jej, że nie chodzę z Gavinem już od dobrych kilku lat. No cóż. Dowie się, jak przyjdę sama na jej wesele.

- Jest dopiero w kwietniu. Może znajdziesz osobę towarzyszącą. - stwierdził Connor. Spakował zaproszenie do koperty i włożył do półki. Adison wzruszyła ramionami. - Zawsze możesz mu to zaproponować. - powiedział poważnym głosem. Adison wybuchła śmiechem.

- Tak! Na 100% to zrobię. Ciekawe, jak bardzo byłby zdziwiony. Może by się nawet ucieszył. - powoli się uspokajała. Na jej twarzy jednak pozostał uśmiech. - Wiesz, która godzina?

- Zbliża się 21. - od razu powiedział Connor, a auto powoli zatrzymało się. Dopiero wtedy do Connora dotarło, że są pod jego domem. Adison zaciągnęła sprzęgło. Założyła dłonie na piersi orientując się wtedy, że dalej na jej ramionach wisi marynarka androida. Złapała ją w dłonie. Szybkim ruchem przejechała palcem po "RK800" znajdującym się na marynarce oddając ją Connorowi.

- Jeszcze raz dziękuje. - powiedziała.

- Nie ma sprawy. - odparł. Patrzył w jej oczy jeszcze chwilę. - Słuchaj... wiem, że jest późno, ale... nie chcesz wejść? Zawsze moglibyśmy jeszcze pomyśleć kto nada się na twojego towarzysza na weselu. - uśmiechnął się lekko. Adison również.

- "Jeżeli to nie problem" - naśladowała głos Connora. To chyba znaczyło "Tak".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro