ROZDZIAŁ.9
Connor przekroczył próg komisariatu. Czuł spokój. Nie czuł go od dawna. Kilka dni u Markusa nagle sprawiły, że czuł się pewniejszy. Tak, jakby z jego barków został zdjęty bardzo duży ciężar. Uśmiechnął się lekko podchodząc do swojego biurka. Przejechał dłonią po oparciu krzesła po chwili siadając na nim. Rozejrzał się po komisariacie. Był pusty. Przyszedł nieco wcześniej.
- Dzień dobry Connor. - usłyszał głos Fowlera. Był spokojny i lekko zaspany. Connor wstał i lekko ukłonił się w jego stronę.
- Dzień dobry komendancie.
- Cieszę się, że cię widzę. Bez ciebie praca nad tym morderstwem stała w miejscu. - mówił. - Przyszła analiza krwi. Dzięki temu zostało tylko kilku podejrzanych.
- Zajmę się przejrzeniem dowodów i znajdę sprawcę. - zapewnił go z lekkim uśmiechem. Fowler pokiwał głową po czym odszedł. Connor za to wziął się do pracy. Zostało trzech podejrzanych, a wszystkie dowody, które zebrali wskazują jednego winnego. Teraz zostało go namierzyć. Od razu android zaczął pisać sprawozdanie z jego znaleziska. Wiedział jednak, że będzie potrzebował zebrać informacje od Gavina i Hanka kiedy się pojawią, aby móc ustalić obszar poszukiwań.
Na komisariacie z czasem pojawiali się kolejni policjanci. Adison przekraczając próg komendy popijała kawę z papierowego kubka. Ziewnęła lekko zerkając na biurko Gavina. Jak zwykle spóźniony. Westchnęła. Od momentu, jak wyszła z jego auta Reed zachowywał wobec niej dystans. Ona z bliżej nieznanych jej przyczyn również. Przecież się nie pokłócili. Raczej wyraźnie zakomunikowała mu, że to co było już nigdy nie wróci.
Rzuciła wzrokiem na biurko Connora. Delikatny uśmiech wkradł jej się na twarz kiedy zauważyła za nim pracującego RK800. Zdjęła płaszcz, odkładając go na krzesło. Wzięła również łyk kawy kładąc kubek na swoim biurku. Ruszyła w stronę jego biurka.
- Cześć Connor. - uśmiechnęła się do niego. - Jak po urlopie?
- Świetnie. - odparł patrząc na jej twarz. Mimo uśmiechu wydawała mu się lekko zamyślona.
- Cieszy mnie to. Koniecznie będziesz musiał mi o tym opowiedzieć. - założyła ręce na piersi.
- Na pewno opowiem. - powiedział pogodnie zerkając na chwilę na ekran komputera. - Nie wiesz może gdzie jest detektyw Reed? - zapytał ponownie skupiając na niej swój wzrok.
- Nie. Skąd mam właściwie to wiedzieć? - rzuciła jakby nie wiedząc o kogo chodzi. Connor lekko zdziwił się jej reakcją. Ta w odpowiedzi obróciła głowę. - Mam na myśli... nie. - szybko przysłoniła swoje usta dłonią. Szybka oczyściła gardło po chwili oddalając ją od ust. Connor ściągnął brwi.
- Wydarzyło się coś, jak mnie nie było? - zapytał.
- Tak i nie. Znasz Gavina. - odparła szybko, a Connor mruknął.
- Tak, znam. - odpowiedział. Próbował nawiązać z nią kontakt wzrokowy, lecz Adison mu to uniemożliwiała.
- Wiesz... powinnam zacząć pracę. Ostatnio zwlekam ze wszystkim. - na jej twarz wkradł się nerwowy uśmiech kiedy odchodziła.
- Jasne. - odparł krótko odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Nigdy się tak nie zachowywała.
Atmosfera która panowała między nią, a Gavinem była bardzo przytłaczająca. Nie zrobiła nic złego kiedy jedli chińszczyznę w jego aucie. Chciała mu uświadomić, że nie ma zamiaru pakować się ponownie w to co kilka lat temu. Fakt... zdenerwowała się. Dlaczego więc teraz czuje się winna? To on to proponował! Nie ona!
Wróciła do pracy. W czasie kiedy Connor był na urlopie miała opisać kilka innych spraw. Nie mogła jednak ukryć, że dalej myślała, czy nie była za ostra dla Gavina. Nie chciała dawać mu od nowa szansy, ale nie chciała mieć go za wroga.
Oto cała Adison Parker!
Adison zbyt brała do siebie uczucia innych. Było to nieco urocze, ale i przytłaczające. Tak, jak teraz. Mimo, iż uznaje Gavina za kogoś neutralnego to przejmuje się tym, że jej unika. Tak, jakby, przez ostatnie lata wyglądało to inaczej. Dla jej samej było to dziwne, ale taka była od zawsze.
Do biura wszedł Hank. Uśmiechnął się do Connora przeciągając się.
- Brakowało mi cię na tym miejscu. Nikt nie pierdolił mi o głupotach. - zaśmiał się siadając na swoim miejscu. Connor zaśmiał się.
- Dobrze mi to zrobiło. Na tyle, że znam winnego morderstwa kobiety i dziecka. - podał Hankowi kartę podejrzanego przygotowaną przed Adison. - Andrew Blank, lat 38, na koncie ma drobne kradzieże i jazdę pod wpływem alkoholu. Jest mężem zamordowanej.
- Skąd masz pewność?
- Widziałem w plikach, że Muller przesłuchał ich sąsiadów. Donosili, że z ich domu od dawna było słychać krzyki. Dodatkowo on jako jedyny pasuje w profil przestępcy. Reszta została przesłuchana. Z wyjątkiem jego. Nie zjawił się na komisariacie.
Hank przez chwilę patrzył w papiery.
- No widzisz... o wiele dłużej zajęłoby mi dojście do tego sam. Mówiłeś Fowlerowi?
- Czekałem na twoją opinię.
- Pójdę mu to przekazać i poproszę o kolejne instrukcje. - powiedział Hank. Connor przytaknął również wstając.
- Pójdę się przewietrzyć.
Hank zaśmiał się na te słowa, dłonią wskazując mu wyjście. Connor ruszył do drzwi. Wsadził dłonie w kieszenie dżinsów. Zaczął myśleć o Adison. Wydawała się nieco zestresowana kiedy poruszył temat Reeda. Wiedział, że to nie jego sprawa jednak bardzo chciał się dowiedzieć co zaszło między nimi. Nie chciał zastanawiać się teraz, czy powinien. Wiedział, że to wścibskie, ale nie mógł pozwolić, aby Parker się tym przejmowała. Jakby nie patrzeć, ona starała się jemu poprawić humor kiedy był przygnębiony. Jest coś jej winny.
Otworzył metalowe drzwi napotykając na Reeda. Stał oparty o barierkę paląc papierosa. Na głowie miał kaptur.
- Myślałem, że blaszaki nie potrzebują przerw. - rzucił w stronę Connora Gavin.
- Czekam na dalsze zadania. - odparł android opierając się o ścianę. - Widziałeś panią Parker?
Chciał zejść na jej temat. Kto wie, może się czegoś dowie.
- Serio Connor? "Panią Parker"? Mów po prostu Adison. Jezu... nie znoszę tych oficjalności.
- Więc... widziałeś Adison? - poprawił się zaciskając mocniej krawat u swojej szyi.
- Nie, i nie obchodzi mnie gdzie jest.
- Widziałem ją rano. Wydaje się rozkojarzona.
- Może się zabujała. - zaśmiała się zaciągając się papierosem.
- Ty też taki jesteś. - wtrącił cicho ignorując to co mówi. Gavin po przyjściu do biura pomylił biurka. Connor akurat skończył wtedy poszukiwanie mordercy i rzuciło mu się to w oczy. Kiedy brał też kawę o mało nie położył jej na "niewidzialnym stoliku". - Coś zaszło między wami?
- Posprzeczaliśmy się o bzdety z przeszłości. Nie twój interes.
- Wiem... chciałem tylko...
- Dobra, skończ. - warknął. Connor zamilkł.
Gavin ugasił papierosa. Rzucił go na ziemię i przydeptał. Wrócił do środka nie zwracając uwagi na Connora. Ten też jednak zdecydował się wrócić na komendę. Usiadł, przy swoim biurku szukając Adison. Widział, jak wraca z kuchni z kolejnym kubkiem kawy. Skrzywił się lekko. Do jego biurka akurat podszedł Hank.
- Co powiedział Fowler? - zapytał Connor. Hank spojrzał na jego twarz podając teczkę. Connor wziął ją w dłonie.
- Są tam wszystkie informacje o podejrzanym. Będziemy musieli poszukać wskazówek, gdzie teraz jest. Inny patrol już szuka kobiety i dziecka. Zajmiemy się tym jutro.
Connor skinął głową.
- Więc, jak było na urlopie? O czym gadałeś z tym Jerychem?
- O wszystkim co mnie gryzło. Wyjaśnili mi to co trzeba. Dalej nie jestem pewny wszystkiego do końca, ale jest mi o wiele lżej.
- Widać po tobie. Cieszy mnie to. Po tym, jak ja...
- Nie wracajmy do tego. Nie chce tego wspominać.
- Mam po prostu...
- Wiem Hank - uciszył go android. - Już, nic się nie stało.
Ciężko było mu to wspominać. Nawet, jak nie doszło do czegoś co mógłby żałować. Dalej jednak myśl o tym motelu budziła w nim lęk.
******
Adison wyszła nieco później z komendy. Patrzyła w komórkę starając się uruchomić muzykę na telefonie. Była tak zmęczona. Marzyła o tym, aby położyć się spać. Wiedziała, że będzie musiała jednak przeczekać do wieczora. Była dopiero 16:32.
Kiedy wkładała słuchawki do uszu wpadła na kogoś.
- Przepraszam. - odparła patrząc na osobę na którą wpadła. - Connor? - Adison zdziwiła się widząc androida. - Co ty tu robisz?
- Czekałem na ciebie. Widziałem, że byłaś dzisiaj nieco rozkojarzona. Pomyślałem, że może chciałabyś o tym porozmawiać. - odparł. - Jak nie będziesz chciała to nie będę się gniewać! Nie chce cię stawiać pod ścianą. - sprostował szybko. Adison uniosła jeden kącik ust.
- Właściwie to mieliśmy kiedyś umówić się na pogaduszki. - wzruszyła ramionami. Connor potraktował to jako tak.
******
Szli w ciszy dopóki nie dotarli do parku. Było nieco chłodno, lecz nie przeszkadzało to Adison. Connorowi tym bardziej.
- Więc... co działo się na komendzie pod moją nieobecność? - zapytał Con. Adison wzruszyła ramionami.
- Sprawa morderstwa stała w miejscu, a mnie przydzielili do kilku innych, mniejszych spraw. Nic ciekawego. Zgaduje, że u ciebie było ciekawiej.
- Nie wiem, czy długie rozmowy o emocjach można zaliczyć jako coś ciekawszego. - zaśmiał się. Adison patrzyła na to jak wryta. Jego śmiech był taki czysty. Muzyka dla uszu.
- Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że widzę cię uśmiechniętego.
- Szkoda, że ty nie jesteś. - odparł. Adison skrzywiła się z lekkim smutkiem. - Chodzi o Gavina?
- To delikatna sprawa. Nie wiem, czy chcesz o tym słuchać. To dla mnie bardzo niezręczne. - powiedziała zgodnie z prawdą.
Connor włożył dłonie w kieszenie spodni wzdychając.
- Chce o tym posłuchać. Nie chce tylko nic na tobie wymuszać. - stwierdził. Stanęli w miejscu na środku alejki. Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały. Poczuł, jak przechodzi przez niego dziwny prąd. Connor szybko zaczął szukać ławki. - Usiądziemy? - zaproponował, a Adison skinęła głową.
Usiedli obok siebie pozostawiając między sobą kilka centymetrów przerwy. Zapadła cisza. Connor nie chciał dopominać się, aby zaczęła mówić. Dlatego też patrzył na nią kątem oka licząc, że to zauważy. Tak i w istocie było. Kiedy Adison napotkała jego wzrok spuściła wzrok na buty wzdychając.
- Okłamałam cię wcześniej. - zaczęła.
- W czym?
- Mój były mnie nie zdradził. Nasz związek zakończył się kilka lat temu, bo mieliśmy odmienne poglądy i irytowaliśmy siebie nawzajem. - naprostowała. - Wybacz, że nie powiedziałam od razu, ale nie sądziłam, że...
- W porządku. Nic się nie stało. - uśmiechnął się do niej. Adison uniosła kącik ust wzdychając. - I... co w związku z tym?
- Nie sądziłam, że moje drogi ponownie się z nim przetną. Myślałam, że to zamknięty rozdział i nigdy do tego nie wrócimy. Los chciał jednak inaczej. Rozmawiałam z nim o tym ostatnio. On chce abyśmy zaczęli od nowa. Zareagowałam chyba nieco zbyt... zbyt.- przerwała na chwilę. - Chciałam mu dać po prostu do zrozumienia, że nie chce dawać mu szansy, ale... chyba przesadziłam.
Connor łączył fakty. Jego dioda mrugała na żółto.
- Byłaś w związku z Gavinem? - upewnił się, czy dobrze rozumie. Adison zamknęła oczy kiwając głową. Connor był nieco zaskoczony.
- Nie sądziłam, że ponownie się z nim spotkam. Chciałabym, aby był tylko osobą którą muszę znać. Tymczasem szala przesuwa się niebezpiecznie w stronę ponownej przyjaźni lub wrogości. Nigdy po środku.
- Jest dorosły. Powinien to zrozumieć. - stwierdził android. Założył ręce na piersi odwracając głowę w jej stronę.
- A zachowuje się jakbym wyrządziła mu krzywdę. To irytujące. - stwierdziła wypuszczając powietrze z płuc. - Jak teraz o tym myślę to mi lżej, ale dalej czuje się zażenowana.
- Dlaczego?
- Już sama nie wiem. Nie lubię rozmawiać o tych sprawach.
- Też mam temat na który nie lubię rozmawiać. Właściwie z nikim jeszcze o tym nie rozmawiałem. Ale wiem, że to dziwne. - spuścił głowę. Adison patrzyła na niego pytająco. Connor wiedział, że chlapnął za dużo, lecz... może to lepiej? Może kiedy komuś o tym powie poczuje ulgę? - Jeżeli jednak chcesz... mogę ci się z tego zwierzyć. Nie będziesz się czuć sama w tym "zażenowaniu".
- Jeżeli uważasz, że jestem odpowiednia. - odparła.
- Jesteś. - odparł krótko. Obrócił się w jej stronę. - Chce, aby pozostało to pomiędzy nami.
- Oczywiście. - zapewniła go. Zbliżyła się do niego jakby chcąc dać mu pewność, że nie powie o tym nikomu innemu.
- Hank chciał, abym poczuł się "ludzko". Wymyślał coraz to kolejne pomysły na to, abym poczuł się tak, przez krótką chwilę. Starał się i bardzo to doceniam. Lecz pewnego dnia... a raczej wieczora nieco przesadził. Kazał mi się ubrać i powiedział, że zna kogoś kto może mi pomóc. Nie zadając pytań wsiadłem z nim do auta i pojechaliśmy. Dotarliśmy pod motel. Powiedział mi numer pokoju i przy wejściu kazał powiedzieć "Umówiony". Nie wiedziałem o co chodzi. Kiedy wszedłem do środka zrozumiałem, że wpakował mnie w... no cóż
Nie musiał mówić wprost. Adison od razu wiedziała kto czekał w motelu i co miał na myśli Hank. Zasłoniła usta dłonią.
- Kiedy się zorientowałeś? - zapytała.
- Kazała mi usiąść na łóżku, a po chwili zaczęła się dobierać do moich spodni. Wtedy zrozumiałem. - wyznał odwracając głowę. Tak... teraz czuł co ona.
- Co zrobiłeś?
- Najpierw skamieniałem ze strachu. Kiedy się otrząsnąłem szybko wstałem i wybiegłem.
- To... straszne. - przyznała.
- Do niczego nie doszło, ale... zaczęło to zgrzytać między mną, a Hankiem. - odparł odchylając głowę do tyłu. - Nie mogę powiedzieć, że nie czytałem o tym, bo czytałem. Tylko akurat... TEGO robić nie chciałem. Wolę zaczekać.
- Na co?
- Odpowiednią osobą. - mówiąc to spojrzał w jej oczy. Adison uśmiechnęła się.
- Jestem pewna, że ta dziewczyna będzie szczęściarą.
- Mam taką nadzieje chociaż przestałem wierzyć w jej istnienie. - uśmiechnął się krótko. - Nie chce być jednak zmuszany.
- Nikt nie chce. - odpowiedziała. - Po za tym... to nie jest najważniejsze. Ja bynajmniej o wiele bardziej cenie sobie leżenie razem na kanapie i oglądanie filmów. Albo spacery. Są lepsze rzeczy do roboty.
- Tego już nie wiem. Nigdy nie byłem z nikim w takim kontakcie. Zgaduje, że jeszcze długo tak pozostanie. Albo się nawet nie zmieni.
- Dlaczego niby?
- Tak czuje. Najpierw muszę zrozumieć siebie, moje emocje i uczucia za nim wplotę w nie kogoś nowego. A kiedy to się stanie... nie wiem.
Adison uśmiechała się. Historia którą opowiedział byłą straszna. Jednocześnie jednak dostrzegła w nim wrażliwość. "Na odpowiednią osobę" odbiło się w jej głowie miłym echem. Nagle poczuła się lepiej. Nie wiedziała, że Connor też tak się czuł. Oby dwoje powiedzieli komuś co ich gryzło. Zapanował spokój.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro