Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.2

Słońce nad Detroit zaczęło zachodzić. Connor dalej chodził po parku przyglądając się powoli żółknącym liściom oraz ptakom, które latały między drzewami. Mimo, iż Detroit jest przemysłowym miastem to miło było widzieć w nim przynajmniej trochę życia.
Connor przysiadł na ławce. Rozpiął kołnierzyk koszuli i wyjął spod niego krawat. Włożył go do kieszeni marynarki. Ją również zdjął i ułożył na swoich kolanach. Swój wzrok wbił w rękawy koszuli, które zaczął podwijać do łokci.

- Connor? - usłyszał nagle damski głos. Uniósł wzrok w górę. Była to Chloe. Ubrana w czarne spodnie i kurtkę dżinsową była nie do odróżnienia od normalnego człowieka. - Prawie cię nie poznałam. - uśmiechnęła się podchodząc do androida. Connor wstał jednocześnie łapiąc w jedną dłoń marynarkę. Przytulił ją na powitanie.

- Ja ciebie też. Kamski pozwala wam tak wychodzić? - zapytał, jedną ręką jednocześnie zachęcając androidkę do tego, aby usiadła wraz z nim na ławce.

- Niczego nie może nam zabronić. - wzruszyła ramionami siadając. Connor powtórzył czynność - No, ale opowiadaj! Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy. - stwierdziła z dalej lekkim uśmiechem. Ostatni raz z Chloe widział się rok wcześniej na pierwszym oficjalnym przemówieniu Markusa. Stał tuż obok przywódców Jerycha. W oddali dostrzegł wtedy (ku jego zdziwieniu) Kamskiego, oraz Chloe, która zebrała się wtedy na uśmiech w jego stronę. Wtedy też Connor dowiedział, że androidka jest defektem.

Co jednak odpowiedzieć? Może "Nie radzę sobie z emocjami i mam wrażenie, że tracę, przez to zmysły. Potrzebuje pomocy, ale nawet nie wiem w jakim kierunku"?

- W sumie to nic interesującego. - odparł krótko Connor drapiąc kark. - Mieszkam sam i jakoś leci.

- A Hank? - zapytała.

- Nie sięga po alkohol i pilnuje, aby nie zamawiał sobie jedzenia z "Chicken Feed" - zaśmiał się. - A u ciebie?

- U mnie podobnie. Elijah co jakiś czas każe nam coś załatwiać w mieście, ale po za tym dużo się nie zmieniło.

Między nimi zapadła cisza. Connor patrzył przed siebie wracając myślami do problemu z jego emocjami. Czuł je i to była dobra wiadomość, lecz zdążył się w nich mocno pogubić. Co miał zrobić z tym fantem? Albo poprosi o pomoc kogoś bardziej doświadczonego, albo oszaleje.

- Nad czym myślisz? - wyrwała go z przemyśleń Chloe. Connor, aż wzdrygnął.

- Ja... - już miał powiedzieć to wszystko, ale zrezygnował. To tylko przypadkowe spotkanie i Chloe na pewno nie będzie chciała o tym słuchać. Po za tym po co miałby zaprzątać jej głowę własnymi problemami.

- Pewnie o jakiejś dziewczynie. - zaczęła się śmiać, a Connor zdębiał. Próbował cokolwiek z siebie wydusić, lecz nie był w stanie. 

- Ja? Nie żartuj! - uśmiechnął się nerwowym uśmiechem.

- Masz kogoś? - dopytywała.

- No... nie, ale...

- Już niedługo. Jestem pewna, że miłość czeka na ciebie tuż za rogiem.

I, jak tu powiedzieć "Wolałbym nie. Nawet nie jestem pewny, jakbym ukazywał to uczucie. Pewnie nieświadomie skrzywdziłbym jedynie drugą osobę".

- To twoje słowa. - Con uniósł dłonie ukrywając zakłopotanie.

- Mam na myśli to, że jesteś naprawdę wspaniały i powinieneś bardziej w to uwierzyć. Wiem, że bycie defektem wydaje się skomplikowane, ale to minie. Zobaczysz. - patrzyła w jego oczy, a Connor czuł się coraz bardziej zakłopotany. Nie, nie zobaczy. Nie jest zwykłym przypadkiem "defektyzmu" i już kilka sytuacji temu dowiodło. Miłość nie jest dla niego.  - Wiesz, miło się gada, ale powinnam już wracać. Zaraz zacznie się ściemniać. - mówiąc to wstała.

- Odprowadzę cię. - RK800 zerwał się z ławki zarzucając marynarkę na jedno ramię.

- Nie trzeba. Taksówka jest tuż za wyjściem. - odparła. - Nie rezygnuj z takiej ładnej pogody. Sam wiesz, że zaraz będzie szaro. - po tych słowach zaczęła się oddalać. Con westchnął. Poprawił marynarkę na ramieniu. I tak zdecydował wrócić do domu. Jest tu już od kilku dobrych godzin. Ostatni raz spojrzał na zachodzące słońce po czym ruszył ku wyjściu z parku.

******

Przebrany w dres i luźną szarą koszulkę siedział w fotelu czytając sztukę Shakespeare'a. Od dawna nie miał chęci na czytanie książek. Wolał pobawić się monetą lub zrobić coś pożyteczniejszego od czytania. Po powrocie jednak widząc na pustych półkach trzy pojedyncze sztuki wcześniej wspomnianego autora nie mógł się powstrzymać. Tak oto wylądował w fotelu czytając "Romeo i Julię". Nawyk przebierania się w domu w "wygodniejsze ubrania" zaczerpnął od Hanka. Gdy ten tylko przekraczał próg domu szedł przebrać się w bluzę i spodnie dresowe. Kiedy widział, że RK800 po pracy pozostaje w swoim mundurze szukał mu różnych koszulek tylko po to, aby nie siedział cały czas w świecącej marynarce. Connor długo nie mógł tego zrozumieć, lecz przebierał się na prośbę Andersona. Wyglądał dość komicznie w przydużych koszulkach, lecz "Tak lepiej" z ust porucznika dawało mu do zrozumienia, że na tej płaszczyźnie nie ma co dyskutować. Swoje pierwsze, własne, dopasowane do jego ciała ubrania kupił przed świętami. Słowa Hanka ponownie wygrały. "Na święta chce tylko, abyś kupił sobie ludzkie ubrania. Nie jesteś laleczką Barbie co całe życie przesiaduje w jednej marynarce". Mimo, iż porównanie to nie było dość logiczne android zdecydował się spełnić życzenie porucznika. Tak i w Boże Narodzenie Connor zaprezentował się w granatowych dżinsach, szarym swetrze z pod którego wystawała jasnoniebieska koszula. Hank nawet zaśmiał się kiedy, zauważył, że Con założył nawet świąteczne skarpetki w renifery.

- Miłość od pierwszego wejrzenia... - szeptał sam do siebie jakby miało pomóc mu to lepiej zrozumieć tekst. Connor przymknął na chwilę książkę i oparł głowę.

Jak tu wierzyć w miłość? Romeo szalał za Rozaliną i nagle ponownie się zakochał tylko, że w Julii. Mimo, iż była to rada jego przyjaciela, aby spróbował zakochać się w kimś innym, to czy było to odpowiednie? Romeo przecież mógłby porzucić miłość do Julii równie szybko. Czy ludzie, jak nieszczęśliwie się zakochują to też za każdym razem szukają kogoś innego? Czy może trwają w tym do skutku? Miłość może być ślepa na tyle, że ludzie się sobie nudzą? Czy gdybym ja kogoś pokochał to też bym się tej osobie kiedyś znudził? Albo, czy ona mi?

Connor przyłożył dłonie do twarzy znowu wzdychając. To był chyba jednak zły pomysł. Teraz ma jeszcze więcej myśli o emocjach, niż wcześniej. Po za tym sztuka miała w sobie tyle niezrozumiałych dla niego emocji, że nie umiał się utożsamić z bohaterami. Jak rozumieć miłość od pierwszego wejrzenia głównego bohatera kiedy nawet nie wie się czym jest jej podstawa?

Wtedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek telefonu. Komórka wibrowała obijając się o stolik kawowy. Android sięgnął po niego i nie patrząc z kim przyjdzie mu rozmawiać, odebrał.

- Słucham. 

- Connor, jest pilna sprawa. - bez słowa wstępu zaczął Hank. - Znaleziono dowody w związku z tym morderstwem. Potrzebuję pilnie twojej pomocy. No chyba, że masz coś pil...

- W porządku Hank. - przerwał mu wstając z fotela. - Podasz mi adres?

- Podjadę po ciebie. Właśnie jadę z nową na miejsce.

- Ouu... no w porządku. - odparł z lekkim zdziwieniem Connor. Dopiero po chwili zrozumiał, że, przez "z nową" Anderson miał pewnie na myśli z Panią Parker. Mimo, iż jej obecność tam wydawała się mu zbędna to nie miał zamiaru kwestionować decyzji Fowlera. 

- Zaraz będziemy. - po tych słowach Hank się rozłączył. Connor przeszedł do swojej sypialni. Na drzwiach szafy wisiał wieszak z idealnie wyprasowanym mundurem. Na dworze było już dość ciemno. Connor szybko przebrał się w swój mundur i wyszedł z mieszkania. Zamknął drzwi i zaczął schodzić po schodach. Kiedy stanął, przed klatką schodową akurat podjechał samochód Hanka.

Siemka! Dobra. Chyba tu nie było wcześniej notek autorskich, ale no. Zaczynam regularnie prowadzić książkę także... jej XD
Czekam na opinię w związku z rozdziałem ;)
Rozdziały będą od dzisiaj pojawiać się w każdą sobotę lub niedzielę
Pozdrawiam cieplutko! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro