ROZDZIAŁ 14
Przed Adison znalazł się kubek z gorącą kawą. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko biorąc go w dłonie. Skinęła do komendant Hargreaves. Przez chwilę chłonęła zapach kawy jednocześnie rozkoszując się ciepłem spływającym na jej palce.
- Więc, jak praca u Fowlera? - zapytała kobieta. Pani Hargreaves była bardzo wysoką i dobrze zbudowaną kobietą. Było widać to na pierwszy rzut oka. Miała kręcone krucze włosy i ciasteczkową cerę na której dało zobaczyć się piegi. W jej zielonych oczach Adison zawsze dostrzegała błysk ambicji. Była surowa. Chyba nawet bardziej od Jeffrey'a. Nie zmienia to jednak faktu, że Parker uwielbiała pracować pod jej skrzydłami. Darzyła ją dużym szacunkiem. Działało to też w drugą stronę.
- Wydaje się bardzo w porządku. Dalej jestem na etapie wdrażania się w to wszystko.
- To logiczne Parker. - zaśmiała się lekko opierając łokcie na biurku. - A jak współpracownicy? Pracujesz znowu z Reedem.
- Wszyscy są bardzo tym podekscytowani. - przewróciła oczami.
- Pogadajmy jak stare, dobre znajome. Dobra, Parker? Wasze rozstanie nie dość, że było nagłe to jeszcze odbiło się na pracy całego posterunku do momentu, aż go nie przenieśli. Chyba rozumiesz, że wszyscy są ciekawi jak to znowu spędzać ze sobą tyle godzin w jednym pomieszczeniu.
- Skupiam się na nowych znajomościach, a nie odnawianiu tych toksycznych. - Adison wzruszyła ramionami biorąc łyk kawy. Oblizała usta z mleka czując, jak latte rozgrzewa ją od środka. Odetchnęła lekko patrząc w oczy Hargreaves, które mówiły jasno, że nie wierzy w ani jedno słowo Adison. Widać, że czekała na jakiś konkretny argument. Parker oblizała nerwowo usta i ponownie wypuściła powietrze z płuc. - Więc... na przykład poznałam Porucznika Andersona. Pomagałam przy jego sprawie.
- Anderson? Miałaś szczęście. Świetny glina. Nie miałaś chyba dużo roboty, czyż nie?
- Jego android bardzo mi pomógł, więc faktycznie. - uśmiechnęła się. Przed oczami pojawił się jej Connor. Widok RK800 drzemiącego na kanapie w rezydencji Carla Manfreda dalej nieco nie dawał jej spokoju. Wyglądał tak ludzko. Tak samo, jak wtedy kiedy jego włosy były w zupełnym nieładzie. Zawsze była za tym, że maszyny to nie puste robociki od wykonywania poleceń, lecz nie wyobrażała sobie tego, że mogą mieć wolną wolę. Connor sprawił, że teraz widzi ich tylko i wyłącznie jako ludzi z inną krwią.
- Rewolucja była szalona. Minęło tyle czasu, a ja dalej babram się w jej gównie. Bez ciebie to wszystko idzie o wiele wolniej. - westchnęła. Adison złapała jej dłoń.
- Jestem pewna, że jakoś sobie z tym poradzicie.
- Też, że akurat ciebie centrala zdecydowała się przenieść.
Adi uniosła kącik ust i zabrała dłoń. Cały czas patrzyła w oczy kobiety siedzącej naprzeciw. Adison lubiła swoją pracę i angażowała się w nią na sto dziesięć procent. Hargreaves zawsze musiała wyznaczać jej dodatkowe zadania. Skończone papiery zawsze lądowały na jej biurku przed czasem. Resztę czasu Adison spędzała wraz z detektywami. Duży wpływ miał pewnie na to Reed. Parker jednak nawet po ich rozstaniu wytrwale starała się pomóc funkcjonariuszom w szukaniu poszlak. Spojrzenie na sprawę świeżym okiem nie raz pomogło wpaść detektywom na nowy trop. Adison kiedy nie siedziała wraz z nimi kierowała się do archiwum i oddawała się pracy wykonywanej w trakcie stażu. Porządkowanie, przenoszenie, wyrzucanie papierów o których istnieniu raczej już nikt nie pamięta.
Connor również zajmował się papierami.
Android po tym, jak posprzątał po wizycie Adison ruszył do parku wraz z "Romeo i Julią" pod pachą. Siedział na ławce i czytał kolejne dialogi. Connor zaczął sporo myśleć na temat miłości. Była mu tak bardzo odległa przez co wzbudzała w nim coraz większą ciekawość. Nie rozumiał jej do końca, lecz to sprawiało, że jeszcze bardziej chciał dowiadywać się na jej temat kolejnych informacji.
Nie przyznawał tego, ale od momentu jak dowiedział się o romansie Reeda i Parker zaczął analizować ich związek. Ponoć mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. W tym przypadku sprawdziłoby się to lepiej, niż dobrze. Gavin Reed to wybuchowy i działający pod wpływem emocji glina, który nie pozwala po sobie poznać swoich prawdziwych emocji. Adison Parker z drugiej strony jest bardzo opanowana i każda jej decyzja musi być przemyślana. Nigdy nie pozwala, aby stres przejął nad nią kontrolę. Z jej twarzy Connor mógł jednak odczytać jakie emocje nią targają. Co sprawiło, że ta dwójka kiedyś tworzyła jakikolwiek związek? Dlaczego się zakończył? I drugie pytanie. Czy on kiedykolwiek potrafiłby tworzyć go z kimkolwiek? A nawet jeśli... jak przeżyłby rozstanie?
Zamknął książkę i potarł nerwowo skroń głośno wzdychając. Za dużo myślał. Zdecydowanie za dużo. Może nie wpływało to na jego zachowanie już tak bardzo to dalej miał wrażenie, że jego przemyślenia odbierają mu zdolność łączenia kropek.
Rozejrzał się dookoła. Uwielbiał przebywać w parku. Obrócił głowę nieco w prawo. I chyba nie on jedyny. Wstał i ruszył w kierunku sąsiedniej ławki. Założył ręce na piersi i wbił wzrok w siedzącą postać.
- Znowu sprawy dla Kamskiego? - uniósł brew. Chloe lekko podskoczyła i uniosła wzrok na bruneta. Jej dioda przez krótki moment mrugała na żółto, aby po chwili ponownie rozbłysnąć błękitem. - Mam wrażenie, że znalazłaś sobie świetną wymówkę do wymykania się.
- Elijah tak, czy siak pracuje tak dużo, że nie widzi kiedy jedna z Chloe sobie znika. - uśmiechnęła.
- Z tego kojarzę to tylko jedna się ciągle wymyka. - zaśmiał się lekko opuszczając ręce.
- Biel ścian tam i cisza mnie dobija. Wszystko z dnia na dzień wydaje się coraz bardziej przytłaczające. Każdy pretekst jest dobry.
Connor skinął głową i na chwilę obrócił głowę w stronę barierek odgradzających chodnik od rzeki. Jego włosy roztrzepywał wiatr.
- A ty, czemu znowu tu jesteś? - zapytała. Androidka wychyliła się, aby złapać jego nadgarstek.
- Biel ścian tam i cisza mnie dobija. - powtórzył po niej na co ta uniosła kącik ust.
- Nie sądzisz, że to czas zmienić miejsce pobytu? - uniosła brew. Connor lekko uchylił usta, jakby chcąc coś powiedzieć. Chloe jednak uprzedziła go. - Znam takie jedno.
******
Adison poprawiła torbę z laptopem na swoim ramieniu zamykając swój samochód pilotem. Wypuściła powietrze z płuc i ruszyła do wejścia do budynku. Przetarła jedno oko. Chyba dopiero teraz zaczęła czuć, jak noc w innym łóżku źle potrafiła na nią wpłynąć. Stwierdziła, że szybko uwinie się z raportem i zaproponuje Connorowi wyjście do kina. Może nie na "Gwiezdne Wojny", lecz na jakiś nowszy film. Zawsze liznąłby nieco innego rodzaju filmu. Na tą myśl uśmiechnęła się. Nie wiedziała do końca czemu myśl o RK800 wpatrzonym w ekranem napełniała ją taką satysfakcją.
Otworzyła drzwi kawiarni i po raz kolejny w dniu dzisiejszym poczuła mocny zapach kawy. Przez chwilę miała ochotę, aby napić się kolejnej filiżanki, lecz szybko odsunęła od siebie taką myśl. Miała przecież zadanie do wykonanie. Zajęła miejsce przy stoliku przy ścianie i wyjęła ze swojej torby laptopa. Uruchomiła go, gdy do stolika podszedł kelner.
- Mogę przyjąć zamówienie? - zapytał z promiennym uśmiechem. Adison od razu zauważyła na jego zębach aparat i roztrzepane, ciemne włosy. Zapewne licealista, który zdecydował się sobie dorobić. Sama przychodziła tutaj w czasie nauki. Nie pracowała, lecz jej znajoma owszem. Przychodziła, aby towarzyszyć jej w pracy.
- Tak. Poproszę kawałek ciasta z borówkami i herbatę z cytryną. - uśmiechnęła się do niego. Chłopak zapisał jej zamówienie w notesie unosząc kącik ust.
- Zaraz przyniosę. - brunet skinął głową odchodząc. Adison odprowadziła go wzrokiem do lady, po czym uruchomiła program do pisania. Zaczęła z pamięci wklepywać regułkę do laptopa. Już miała wyciągnąć z torebki kartę sprawy, gdy usłyszała śmiech. Podejrzanie znajomy śmiech. Zaczęła się rozglądać dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy. Zmarszczyła brwi dalej lustrując każdego wzrokiem.
- Oto pani herbata i ciasto. - powiedział radośnie ten sam chłopak odkładając zamówienie na stoliku. Adison krótko na niego spojrzała z wdzięcznym uśmiechem po czym szybko dalej zaczęła szukać wzrokiem tej osoby. I znalazła. Connor wraz z jakąś blond dziewczyną siedzieli, przy oknie i śmiali się z jakiegoś żartu.
- Ouu... - wydobyło się z ust Adison.
- Kogoś pani szuka? - zapytał ten sam chłopak. Dopiero teraz Adison zorientowała się, że ten nigdzie nie poszedł. Podrapała kark z lekkim zażenowaniem. Przecież nie wypada tak komuś się przyglądać. - Ta blondynka przychodzi tu praktycznie codziennie. Nie pamiętam dnia, aby jej tu kiedyś nie było. - powiedział spokojnie, jakby doskonale wiedział w kogo wbijała swój wzrok. Przełknęła lekko ślinę, po czym oczyściła gardło.
- A ten brunet naprzeciwko niej?
- Szczerze widzę go tutaj po raz pierwszy. - wzruszył ramionami. Adison pokiwała głową.
- No cóż... dziękuje bardzo za przyniesienie zamówienia. - mówiąc to poczuła, jak bardzo to zdanie było bezsensowne i niezgrabne. Licealista jedynie zaśmiał się lekko.
- Nie ma za co proszę pani. - po tych słowach odszedł. Tym razem Parker skupiła wzrok na Connorze, który zawzięcie rozmawiał z dziewczyną naprzeciwko. Od razu przypomniała sobie dzień kiedy po raz pierwszy się poznali i ta widziała go wraz z nią w parku. Zaczęła odnosić spore wrażenie, że ta dwójka spędza ze sobą bardzo dużo czasu.
Oblizała usta biorąc łyk herbaty. Chciała wrócić do pracy, ale jednocześnie nie chciała spuszczać Connora z oka. Tak, więc co chwilę zerkała, jak ten z dziwną fascynacją w oczach patrzy na dziewczynę i z uśmiechem odpowiada na każde jej zdanie. Westchnęła zamykając laptopa. Włożyła go do torby i chwilę siedziała w bezruchu. Potem jednak gwałtownie wstała i ruszyła w kierunku stolika gdzie siedział android. Nie czuła, jak bardzo to co robi jest absurdalne.
- Cześć Connor. - przywitała się z uśmiechem na ustach. Connor spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem po czym delikatnie uniósł kącik.
- Cześć. - wstał od razu, aby ją uściskać na powitanie. Jego zachowanie stało się lekko niezgrabne - Adison poznaj proszę Chloe, moją znajomą.
Adison wyciągnęła w jej stronę dłoń kiedy ta wstawała.
- Adison Parker. - uśmiechnęła się ściskając jej dłoń. Lustrowała jej twarz bardzo uważnie. Niebieskie tęczówki, luźno związane, blond włosy i drobny nos.
- Bardzo miło mi cię poznać Adison. - androidka uniosła kącik ust ponownie siadając.
- Może usiądziesz z na...
- Dziękuje Connor. Jestem tutaj właściwie, aby wypełnić raport, więc... - od razu na jej twarzy dało się wyczytać, że jest zestresowana. Było to dla Connora coś zupełnie nowego, lecz jedynie spuścił lekko głowę ze zrozumieniem.
- Rozumiem. Miłej pracy.
- A wam miłego spotkania. - odpowiedziała odwracając się i odchodząc. Connor stał tak jeszcze przez chwilę patrząc na jej oddalającą się sylwetkę. Nie wróciła do swojego stolika.
- Byłeś kiedyś zakochany? - zapytała Chloe kładąc łokcie na stole. Connor spojrzał na nią z uśmiechem pełnym niepewności. Po chwili jednak zupełnie mu zszedł. Usiadł ponownie i patrzył na twarz blondynki. - Miałeś jakiś dziwny błysk w oku kiedy ją zobaczyłeś, wiesz.
- Sugerujesz mi coś? - zapytał z niezrozumieniem.
- Czy twoje zachowanie ci czegoś nie sugeruje?
- Nie... nic mi nie sugeruje. - odpowiedział dość niepewnie.
- Więc... byłeś zakochany? - ponowiła pytanie. Con przygryzł na chwilę wargę stukając palcami o szklany stolik.
- Nie, nie umiem kochać w taki sposób.
- Nie umiesz, czy nie chcesz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro