Ignacy lubi...
*Zaczynamy teraz od perspektywy Costy, przyjaciela Ignacego*
Wyszedłem z klasy strasznie zdenerwowany. Ta głupia pizda znowu zrobiła niezapowiedzianą kartkówkę! Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiał zmienić szkołę po raz 3!
Costa nerwowo schwycił się za odstające czarne włosy i oparł się o szafki.
-Ej wszystko gra? - Costa poczuł czyjąś dłoń na ramieniu i podniósł głowę.
-O Hugo... nie jest dobrze, ta jędza z chemii mnie udupi! - Jęczał zmarkotniały.
-Może poproś o pomoc Ignacego? On jest geniuszem w tej dziedzinie! Jestem pewien, że jak ładnie go poprosisz to na pewno się zgodzi. - Powiedział Hugo uśmiechając się do smutnego Costy.
-Hah postaram się.. Jedyną pociechą dziś jest to, że jest już koniec lekcji - Costa odwzajemnił uśmiech.
Idąc razem w stronę wyjścia usłyszeliśmy trzask drzwi, który dobiegł ze strony biblioteki.
-Sprawdzimy kto się wkurwił? - Rzucił szybko ucieszony Costa, ale nie czekał na odpowiedź Hugo i pobiegł prosto w stronę z której dobył się dźwięk.
Dźwięk wydobywał się z piętra niżej, dlatego Costa zbiegał po schodach tak szybko, że popchnął jakąś dziewczynę na schodach i nie zwrócił nawet na nią uwagi.
Hugo tylko westchnął i poszedł spokojnym krokiem za Costą.
-Co za pedał zjebany! - Ignacy kopnął w jeden ze szkolnych śmietników.
Ignacy wyżywający się na koszu w pewnej chwili zobaczył, że ktoś biegnie w jego stronę. Nadal będąc czerwonym szybko odbiegł w boczny korytarz, który prowadził na stare kontenery za szkołą.
Costa widzący, że ktoś ucieka z "miejsca zdarzenia" podążył jego śladem.
-Ja pierdole. Jeszcze brakuje, żeby ktoś na mnie doniósł - Burknął Ignacy wyciągając paczkę wiśniowych fajek.
Ignacy zaczął trzepać się po kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki, ale niestety żadnej przy sobie nie miał. Bardziej zirytowany Ignacy miał już iść w stronę domu, ale nagle drzwi od szkoły uchyliły się, a z nich wychylił się Costa, który szukał jakiejś szkolnej "dramy"
-Costa?! To ty do mnie biegłeś? - Powiedział zdziwiony Ignacy próbując zasłonić rękawem czerwoną twarz.
-Tak! - Rzekł dumny z siebie Costa - Czekaj.. to ty trzasnąłeś drzwiami od biblioteki?
-Nie! Chyba cię coś jebło. Z resztą nie ważne, masz może ognia? - Powiedział zawstydzony Ignacy.
-A ty nie masz przypadkiem astmy? - Rzekł Costa rzucając Ignacemu zapalniczkę.
-Na coś trzeba umrzeć nie? - Uśmiechnięty Ignacy poszastał paczką fajek w stronę Costy na znak poczęstowania go jednym.
W chwili kiedy Costa sięgał po fajkę drzwi od szkoły znowu się otworzyły. Tym razem z trzaskiem.
-COSTA! Mogłeś na mnie poczekać pajacu! Ja jak debil szukałem ciebie w bibliotece! - Wrzeszczał Hugo
-O. Siema rudy, zapalisz z nami? - Rzekł rozbawiony sytuacją Ignacy.
-Oh Ignacy, nie zauważyłem cię.. jasne że zapale - Hugo sięgnął po jedną fajkę i spojrzał podejrzliwie na Ignacego.
-A ty nie miałeś przypadkiem rzucić? - Rzekł zmartwiony Hugo.
-Stary przestań ty wyglądasz gorzej niż ja - Wszyscy cicho się zaśmiali.
Ignacy odpalił swoją fajkę po czym podał zapalniczkę Hugo, a ten z kolei podał zapalniczkę Coście.
-Ej.. co jest? Zużyliście mi zapalniczkę? - Zmarkotniał Costa.
-Haha sorki mordo - Rzucił szybko Hugo, rozkoszując się wiśniowym papierosem.
Zirytowany Costa zwrócił uwagę, że Ignacy stoi bliżej niego, więc chwycił go za głowę i przyciągnął do swojej. Ignacy w jednej chwili zrobił się cały czerwony.
-C-c-co ty robisz?! A ty co, gej jesteś?! - Szybko odsunął głowę.
-Wyluzuj pedziu, odpalałem fajkę od twojej, a ty już cały czerwony się robisz haha - Costa złapał się za głowę i zaśmiał.
-Widać, że Ignacy lubi kutasy. - Costa zaczął się mocniej śmiać, a Hugo do niego dołączył.
-Nie jestem pedałem! - Irytował się Ignacy.
Koniec końców przyjaciele trochę sobie porozmawiali przy kontenerach i razem zdecydowali, że pójdą na jakieś żarcie do "Unos Bros Tres Tacos".
Po zamówieniu sobie jakiegoś jedzonka Costa spoważniał i usiadł naprzeciw Ignacego. Chłopak spojrzał tylko na niego trochę speszony.
-Co się tak gapisz? - Rzekł Ignacy.
-Co to za jedna? - Costa spojrzał na Ignacego i zmierzył go wzrokiem.
-Ooo no właśnie. To ty trzaskałeś drzwiami od biblioteki? - Dorzucił zaciekawiony Hugo.
-Co za jedna? O co ci chodzi? - Odrzekł zmieszany Ignacy.
-No dziewczyna pajacu! Chyba, że to jakiś koleś odrzucił uczucia biednego Ignacego - Hugo zaczął się chichrać jak małpa w zoo.
-Um.. To nie była dziewczyna, ale też nie chłopak! Wkurzyłem się na mojego partnera od projektu chemiczno-biologicznego. Jestem pewien, że to gej. - Mamrotał Ignacy.
-Ooo faktycznie coś wspominałeś, że ta Hejna szuka ci partnera do projektu, ale co on zrobił, że tak cię wkurzył? - Zapytał zaciekawiony Hugo.
-Eh.. teraz jak ochłonąłem to w sumie nie zrobił nic złego - Ignacy położył dłoń na czole.
-Aaaa już wiem! Zawstydził cię? Zawsze jak się czerwienisz to zaczynasz odwalać. - Uśmiechnął się złowieszczo Costa.
-Zamknij morde! To nie prawda! - Ignacy odwrócił twarz w stronę ulicy która była obok budki z żarciem.
-No nie gadaj, znowu się czerwienisz? - Zadrwił Costa przyglądając się twarzy Ignacego.
Ignacy patrząc w stronę ulicy i udając złego, uśmiechnął się sam do siebie. Jego przyjaciele czasem go wkurzają, ale wie, że w razie co, to może się do nich zwrócić o pomoc.
Po paru godzinach chłopcy zaczęli się powoli zbierać i ruszać w stronę domu. Gdy Ignacy podniósł swoją torbę, poczuł, że ktoś schwycił go za kawałek rozciągniętej bluzy.
-Ej właśnie.. mam małą prośbę - Uśmiechnął się niechętnie Costa.
-Ta? - Odparł Ignacy.
-No więc, ta stara baba z chemii nie chce mnie przepuścić do następnej klasy za wszelką cenę ii tak sobie myślałem, czy nie chciałbyś pomóc przyjacielowi? Mogę ci zapłacić nawet, ale błagam wyciągnij mnie z tego bagna! - Costa zrobił oczy szczeniaczka.
-Heh.. Nie musisz mi płacić jak na razie, postaram się ci pomóc, dobrze? Powiedzmy, że będzie to taka przysługa okej? - Uśmiechnął się szczerze Ignacy.
Costa lekko się zarumienił, nie często ma okazję widzieć Ignacego uśmiechniętego, zazwyczaj widzi go jak jest w ponurym nastroju lub jak jest cały czerwony ze wstydu.
-Um no jasne.. to może wpadniesz do mnie jutro po zajęciach? Ja kończę wcześniej, ale chyba znasz drogę? - Odparł Costa odwzajemniając uśmiech.
-Nie chce nic mówić, ale znamy się 4 lata więc chyba znam drogę. - Rzucił szybko Ignacy zbierając swoje rzeczy.
-Nigdy nie wiesz kiedy dostaniesz demencji haha - Odparł Costa już stojąc tyłem do Ignacego i machając mu tyłem na pożegnanie.
Ignacy tylko zaśmiał się do siebie - Co za idiota..
Różowe włosy - Klemens
Szaro czarne włosy - Costa
Hugo:
--------------------------------------------------------------------------------------
Koniec rozdziału 2
Jak się podobało to się cieszę, a jak nie to nie
Pozdro 3stera
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro