Cz.6 Porwanie
Stałam jak wryta. Zygzak kazał mi uciekać.
- Wezmę to na siebie, oni nie wiedzą o tobie.-szepnął.
-Nie ma mowy!- powiedziałam- nie zostawię cię tu!
Staliśmy w siodlarni. Z samochodu wyszedł chudy, wysoki mężczyzna w garniturze.Miał ciemne okulary co nie pozwalało dostrzec jego oczu.Zaraz za nim wyszło trzech następnych.
-Dobra, -zaczął McQueen- ja ich odciągnę , wybiegnę z frontowych drzwi stajni , ty wyjdź tyłem.
Nie mogłam go zostawić. Nie po tym jak się odnaleźliśmy, nie stracę go ponownie.
-Nie ma mowy- powiedziałam z wielką powagą w głosie- nie chcę cię znowu stracić.
Spojrzał na mnie gniewnie ale widział że nie zamierzam odpuścić a faceci w garniturach byli coraz bliżej.
- Zabije cię jak przeżyjemy- odparł
Zdecydowaliśmy się że spróbujemy wyjść od tyłu razem. Zygzak wychylił się jako pierwszy żeby sprawdzić teren.
-Droga wolna- oznajmił i ruszyliśmy truchtem w połowie schyleni.
Udało nam się dotrzeć do lasu niezauważeni ale za szybko było na triumf . Właśnie zaraz po tym wybiegło kilkunastu żołnierzy w kaskach , mundurach oraz z bronią. Kazali nam paść na ziemie. Oboje się spojrzeliśmy na siebie. Miałam łzy w oczach. Nie miałam pojęcia co zamierzają z nami zrobić ale byłam pewna że w tym wypadku kiedy uważają nas za wrogów nie skończy się to dobrze.Padliśmy na trawę , McQueen powiedział tylko jedno zdanie " wyciągnę nas stąd , obiecuję" Potem jeden z żołnierzy rzucił jakąś kulkę z której ulotnił się gaz i nagle zapadła ciemność.
...
Obudziłam się w małym pomieszczeniu. Ściany były szare , niczego ani nikogo poza mną nie było w pokoju. Byłam strasznie zmęczona i obolała. Chciałam rozprostować kości ale ... gdy dostrzegłam co się stało byłam w szoku.
Byłam w ciele Sally !! To znaczy ... w moim ciele.... Zaczęłam krzyczeć. Po krótkiej chwili opamiętałam się i wiedziałam że muszę wy myśleć jak się stąd wydostać. Ale szok nie dawał mi nawet chwili na zastanowienie się ruszyłam prawym kołem , potem lewym i tak z pozostałymi. To było nie do opisania czułam się dziwnie ale jednocześnie naturalnie , jakbym od zawsze była w tym ciele. Chciałam odpalić silnik ale zoriętowałam się , że nie mam paliwa i nie mogę ruszyć. W sumie mogłam się poruszać ale bardziej w stylu "czołgania się o własnych siłach". Naprawdę nie miałam pojęcia co do mechaniki mojego ciała więc zostawiłam w końcu moje myśli i przypomniałam sobie o Zygzaku ! Nie wiedziałam gdzie jest , co się z nim dzieje , czy... żyje ?!?
Nagle wielkie metalowe drzwi z pomieszczenia otworzyły się i w tym samym momencie jakieś dziwne narzędzia które nagle "wyrosły" z ziemi przyczepiły mi się do kół i nie dały mi możliwości już jakiegokolwiek ruchu.
-No ,no, panna Penny Marow. - Odezwał się jakiś głos , po chwili zza drzwi wyłonił się jakiś człowiek w białym kitlu z jakąś książką w ręce. Zaglądał do niej cały czas gdy wchodził.
- Wybacz , nie przedstawiłem się . Nazywam się Dr. Mark Ant. Nie spodziewałbym się że ty , taka zwykła obywatelka podszywała by się pod nich. -odparł
- Co się dzieje ?! Pod kogo się podszywam i gdzie jest McQueen ??!!!- zaczęłam krzyczeć , wiedziałam że znienawidzę tego człowieka.
- Zadajesz za dużo pytań moja droga , a ja tu od nich jestem. Najpierw powiesz mi od ilu lat ukrywasz się na naszej planecie pod przykrywką człowieka? i jakie zamiary ma wasza rasa ? - zaczął
Nie zamierzałam nic mówić , on myślał że od zawsze byłam tego świadoma. Nie zamierzałam nawet tego mu powiedzieć. Czułam że nie wolno mu zaufać.
- A więc dobrze , jeśli nie powiesz po dobroci to inaczej się z tobą obejdziemy. Ale , dam ci chwile do namysłu czy naprawdę nie chcesz nic powiedzieć podczas gdy ja powiem ci gdzie jesteś , może cię to interesować. Więc możliwe że się domyśliłaś znajdujemy się w strefie 51. Nawet nie próbuj nic wykręcać bo i tak nikt ci nie pomoże. Zdecydowałaś się czy coś powiesz czy raczej woliś extremalną wersje przesłuchań ?- zapytał
- Nic wam nie powiem , dopóki nie zobaczę się z Zygzakiem !- powiedziałam
- A , tym twoim czerwonym koleżką, zabawna ta cała historia bo wy tak jakby jesteście postaciami z tej bajki co mój chrześniak lubi oglądać. Nie mam pojęcia jaka w tym logika ale zapewniam że się dowiem.- Każde jego słowo było najbardziej irytującą rzeczą na świecie. Wszystko mówił z wielkim spokojem i pewnością siebie , jakby był na jakieś cholernej herbatce u znajomej.
- ale ,nie powiem ci gdzie on jest .- dokończył
Spojrzał ponownie w te książkę i powiedział:
- Czyli nic nie powiesz, to ja wrócę za jakąś godzinę z kolegami i się policzymy.
Wyszedł i drzwi się zamknęły ale moje koła dalej były w potrzasku.
Nie miałam pojęcia co zrobić , nie wiedziałam gdzie jest McQueen i siedziałam w ciszy. W dodatku myśl , że doktorek wróci z jakimś sprzętem mnie przerażał. Nagle usłyszałam trzask, głośny, potem kolejny. Drzwi zaczęły się otwierać ale o wiele wolniej niż wtedy kiedy Dr. Mark przez nie wchodził. Tak jakby, stawiały opór. Gdy się otworzyły stała w nich zgrabna dość wysoka kobieta z różowymi , prostymi włosami do ramion i zielonymi oczami. Miała czarny strój , broń w ręku . Zauważyłam że jakieś małe urządzenie pozwoliło jej otworzyć drzwi do mojej "celi". Wtedy już byłam pewna , to była Lila , Lila Lifting! Nie miałam pojęcia jakim cudem się tu znalazła ale byłam pewna jednego. Była tu by mi pomóc.
...
Przepraszam za małą przerwę w rozdziałach ale szkoła się zaczęła i trochę obowiązków się narobiło. Ciąg dalszy już w krótce więc czekajcie cierpliwie ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro