Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cz.6 Porwanie

Stałam jak wryta. Zygzak kazał mi uciekać.
- Wezmę to na siebie, oni nie wiedzą o tobie.-szepnął.
-Nie ma mowy!- powiedziałam- nie zostawię cię tu!
Staliśmy w siodlarni. Z samochodu wyszedł chudy, wysoki mężczyzna w garniturze.Miał ciemne okulary  co nie pozwalało dostrzec jego oczu.Zaraz za nim wyszło trzech następnych.
-Dobra, -zaczął McQueen- ja ich odciągnę , wybiegnę z frontowych drzwi stajni , ty wyjdź tyłem.
Nie mogłam go zostawić. Nie po tym jak się odnaleźliśmy, nie stracę go ponownie.
-Nie ma mowy- powiedziałam z wielką powagą w głosie- nie chcę cię znowu stracić.
Spojrzał na mnie gniewnie ale widział że nie zamierzam odpuścić a faceci w garniturach byli coraz bliżej.
- Zabije cię jak przeżyjemy- odparł
Zdecydowaliśmy się że spróbujemy wyjść od tyłu razem. Zygzak wychylił się jako pierwszy żeby sprawdzić teren.
-Droga wolna- oznajmił i ruszyliśmy truchtem w połowie schyleni.
Udało nam się dotrzeć do lasu niezauważeni ale za szybko było na triumf . Właśnie zaraz po tym wybiegło kilkunastu żołnierzy w kaskach , mundurach oraz z bronią. Kazali nam paść na ziemie. Oboje się spojrzeliśmy na siebie. Miałam łzy w oczach. Nie miałam pojęcia co zamierzają z nami zrobić ale byłam pewna że w tym wypadku kiedy uważają nas za wrogów nie skończy się to dobrze.Padliśmy na trawę , McQueen powiedział tylko jedno zdanie " wyciągnę nas stąd , obiecuję" Potem jeden z żołnierzy rzucił jakąś kulkę z której ulotnił się gaz i nagle zapadła ciemność.

...

Obudziłam się w małym pomieszczeniu. Ściany były szare , niczego ani nikogo poza mną nie było w pokoju. Byłam strasznie zmęczona i obolała. Chciałam rozprostować kości ale ... gdy dostrzegłam co się stało byłam w szoku.
Byłam w ciele Sally !! To znaczy ... w moim ciele.... Zaczęłam krzyczeć. Po krótkiej chwili opamiętałam się i wiedziałam że muszę wy myśleć jak się stąd wydostać. Ale szok nie dawał mi nawet chwili na zastanowienie się ruszyłam prawym kołem , potem lewym i tak z pozostałymi. To było nie do opisania czułam się dziwnie ale jednocześnie naturalnie , jakbym od zawsze była w tym ciele. Chciałam odpalić silnik ale zoriętowałam się , że nie mam paliwa i nie mogę ruszyć. W sumie mogłam się poruszać ale bardziej w stylu "czołgania się o własnych siłach". Naprawdę nie miałam pojęcia co do mechaniki mojego ciała więc zostawiłam w końcu moje myśli i przypomniałam sobie o Zygzaku ! Nie wiedziałam gdzie jest , co się z nim dzieje , czy... żyje ?!?
Nagle wielkie metalowe drzwi z pomieszczenia otworzyły się i w tym samym momencie jakieś dziwne narzędzia które nagle "wyrosły" z ziemi przyczepiły mi się do kół i nie dały mi możliwości już jakiegokolwiek ruchu.
-No ,no, panna Penny Marow. - Odezwał się jakiś głos , po chwili zza drzwi wyłonił się jakiś człowiek w białym kitlu z jakąś książką w ręce. Zaglądał do niej cały czas gdy wchodził.
- Wybacz , nie przedstawiłem się . Nazywam się Dr. Mark Ant. Nie spodziewałbym się że ty , taka zwykła obywatelka podszywała by się pod nich. -odparł
- Co się dzieje ?! Pod kogo się podszywam i gdzie jest McQueen ??!!!- zaczęłam krzyczeć , wiedziałam że znienawidzę tego człowieka.
- Zadajesz za dużo pytań moja droga , a ja tu od nich jestem. Najpierw powiesz mi od ilu lat ukrywasz się na naszej planecie pod przykrywką człowieka? i jakie zamiary ma wasza rasa ? - zaczął
Nie zamierzałam nic mówić , on myślał że od zawsze byłam tego świadoma. Nie zamierzałam nawet tego mu powiedzieć. Czułam że nie wolno mu zaufać.
- A więc dobrze , jeśli nie powiesz po dobroci to inaczej się z tobą obejdziemy. Ale , dam ci chwile do namysłu czy naprawdę nie chcesz nic powiedzieć podczas gdy ja powiem ci gdzie jesteś , może cię to interesować. Więc możliwe że się domyśliłaś znajdujemy się w strefie 51. Nawet nie próbuj nic wykręcać bo i tak nikt ci nie pomoże. Zdecydowałaś się czy coś powiesz czy raczej woliś extremalną wersje przesłuchań ?- zapytał
- Nic wam nie powiem , dopóki nie zobaczę się z Zygzakiem !- powiedziałam
- A , tym twoim czerwonym koleżką, zabawna ta cała historia bo wy tak jakby jesteście postaciami z tej bajki co mój chrześniak lubi oglądać. Nie mam pojęcia jaka w tym logika ale zapewniam że się dowiem.- Każde jego słowo było najbardziej irytującą rzeczą na świecie. Wszystko mówił z wielkim spokojem i pewnością siebie , jakby był na jakieś cholernej herbatce u znajomej.
- ale ,nie powiem ci gdzie on jest .- dokończył
Spojrzał ponownie w te książkę i powiedział:
- Czyli nic nie powiesz, to ja wrócę za jakąś godzinę z kolegami i się policzymy.
Wyszedł i drzwi się zamknęły ale moje koła dalej były w potrzasku.
Nie miałam pojęcia co zrobić , nie wiedziałam gdzie jest McQueen i siedziałam w ciszy. W dodatku myśl , że doktorek wróci z jakimś sprzętem mnie przerażał. Nagle usłyszałam trzask, głośny, potem kolejny. Drzwi zaczęły się otwierać ale o wiele wolniej niż wtedy kiedy Dr. Mark przez nie wchodził. Tak jakby, stawiały opór. Gdy się otworzyły stała w nich zgrabna dość wysoka kobieta z różowymi , prostymi włosami do ramion i zielonymi oczami. Miała czarny strój , broń w ręku . Zauważyłam że jakieś małe urządzenie pozwoliło jej otworzyć drzwi do mojej "celi". Wtedy już byłam pewna , to była Lila , Lila Lifting! Nie miałam pojęcia jakim cudem się tu znalazła ale byłam pewna jednego. Była tu by mi pomóc.

...

Przepraszam za małą przerwę w rozdziałach ale szkoła się zaczęła i trochę obowiązków się narobiło. Ciąg dalszy już w krótce więc czekajcie cierpliwie ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro