Cz.5 Spacer
Po wyjściu z "podziemnego" garażu szliśmy spacerem po mieście. Zaraz po kilku metrach Zygzak złapał mnie za rękę i spojrzał się na mnie z uśmiechem. Dalej kontynuując spacer odwzajemniłam uśmiech. Czułam się zakochana ale w inny sposób niż przedtem , teraz to nie tylko ja kochałam ale też i byłam kochana. Zdecydowanie to najpiękniejsze uczucie na świecie. Po kilkunastu minutach pomyślałam , że może ja mu teraz coś pokaże. Niedaleko była stajnia mojej znajomej. Jeździectwo to zdecydowanie moja największa pasja oczywiście na podium z motoryzacją. Moja przygoda z końmi zaczęła się odkąd skończyłam 7 lat. Stwierdziłam , że zabiorę McQueena na małą przejażdżkę.
-Słuchaj mam super pomysł.- powiedziałam
- Dawaj , Jaki ? - spytał z entuzjazmem.
- Tylko chce żeby to była niespodzianka- odparłam z podnieceniem.
-Okey!- zawołał choć wyglądał równocześnie na podekscytowanego ale i na nie zbyt pewnego tego pomysłu co mnie szczerze rozbawiło w głębi duszy.
Gdy doszliśmy do uliczki gdzie za rogiem miał stać znak informujący o stadninie kazałam zakryć mu oczy. Mimo że nie pewnie zrobił to. Kilka krotnie zachichotałam podczas drogi.
- Czy powinienem się niepokoić ?- zapytał
- Nie nie to nic takiego- odpowiedziałam i ponownie się śmiałam.
- Oj ja już znam te twoje "wycieczki" - mówiąc to się zaśmiał.
Gdy dotarliśmy w stajni nikogo nie było moja znajoma Sara regularnie wyjeżdżała na zawody więc często można było po południu zastać stajnie pustą. Odkryłam Zygzakowi oczy.
-Wow ,to stajnia?- zapytał mimo że doskonale wiedział.- Widywałem konie tu na tej planecie ale nigdy nie miałem z nim większego kontaktu.
-Ahh , nie masz pojęcia ile tracisz - odparłam z westchnieniem.- Konie wydają mi się czasem jedynymi którzy naprawdę mnie rozumieją , to jest coś wspaniałego przebywać z tymi cudownymi zwierzętami.
- Widzę , że nie tylko filmy i animacje cię kręcą. No i oczywiście nie tylko ja. - dodał z przekorą.
Rzuciłam mu tylko spojrzenie i mimo woli uśmiechnęłam się ale chciałam zachować powagę.
- Głupi jesteś- dodałam zaraz potem i poczochrałam mu włosy.
- Ale z jakiegoś powodu mnie kochasz.- odparł.
Po małym przekomarzaniu się weszliśmy w końcu do stajni. W całej stajni mieściło się 6 koni. Na 4 z nich jeździła Sara w końcu to były jej konie. Pozostałe 2 były jej siostry ale rzadko tu bywa dlatego od czasu do czasu ja na nich jeżdżę.
-To jest Shadow.- powiedziałam wskazując na konia w pierwszym boksie po prawej stronie.- Jest to kara(czarna jak coś)klacz z małą gwiazdką na czole i białymi skarpetkami.Bardzo spokojna często jak nie ma mojej koleżanki Sary to przychodzą tu dzieciaki z sąsiedztwa żeby o nie zadbać. Jeśli przychodzą na jazdę zazwyczaj wybierają Sarę . Jest ona cierpliwa więc chyba się polubicie.
-Czekaj, ja i ona ? co masz na myśli? - zapytał pośpiesznie.
-To że będziesz ze mną jeździł.-uśmiechnęłam się i pogłaskałam klacz po jej pysku.
- O nie , ja lubię konie serio ale , nie umiem jeździć.- dodał z niepokojem.
- Daj spokój ! dasz radę przecież najpierw wskaże ci kilka wskazówek jak przeżyć . Chyba nie myślałeś że cię tak puszczę bez żadnego "szkolenia". Lekko się zaśmiałam ale on mimo że na początku nie był zbyt przekonany zmarszczył czoło i zbliżył się do Shadow.
Widziałam jak nie do końca wiedział co zrobić. Wzięłam jego dłoń i położyłam na pysku konia dalej ją trzymając.
- Naprawdę konie nie są wcale groźne- zaczęłam podczas gdy on już głaskał klacz.- Wystarczy że ty nie będziesz się ich bał.
- Wiesz co , to nie zwykłe jakie to zwierze jest potężne w stosunku do ludzi a czuć w nich niezwykły spokój i opanowanie , co aktualnie czuję jak przepływa na mnie.- Powiedział Zygzak.Byłam z niego dumna , widziałam jak patrzy na oczy Shadow i z delikatnością głaszcze ją po szyi.
- To na kim ty będziesz jeździć?- zapytał.
- Ja na Irysie - odparłam z uśmiechem i podeszłam do zgrabnego siwka w boksie obok.
- Śliczny - odparł.
-Wiem - powiedziałam.- Widzisz , Irys to trochę bardziej dynamiczny wałach ale bardzo przyjazny i strasznie ciekawy świata. Poklepałam konia po szyi. Zygzak pogłaskał go po nosie.
- To pora zacząć "lekcje"- odparłam z entuzjazmem i pobiegłam po sprzęt do siodlarni.
Wróciłam z całym ekwipunkiem kiedy McQueen oczywiście zauważył mój unikalny , pomarańczowy czaprak z numerem 95.
-Hej ! Czy to nie mój numer przypadkiem ? - Zawołał.
-Jakby inaczej. -odpowiedziałam.- zawsze go mam ze sobą , zwłaszcza na zawodach dodaje to otuchy. -Uśmiechnęłam się.
- Jeździsz na zawody?- zapytał Zygzak
- No powiedzmy że to starsze dzieje, jeszcze 2 lata temu regularnie startowałam w zawodach ale zdecydowałam , że szkoła potrzebuje więcej uwagi i teraz jeżdżę tak okazyjnie.Nie mogłam porzucić tego całkiem . Za bardzo to kocham.
Lekko posmutniałam ale od razu wypędziłam te myśli z głowy bo właśnie zaraz będę uczyła Zygzaka jeździć konno! Nie mogłam w to uwierzyć co w ogóle się dzieje.
Na początku tłumaczyłam mu jak się utrzymać w miarę w kłusie i galopie. Na słowo "galop" nie był zbytnio gotowy ale z każdą minutą było to wszystko coraz bardziej zabawne. Miałam wrażenie , że nawet Shadow się śmieje.
- Nie szarp tak za wodze , spokojnie! przestań się tak rzucać , rozluźnij się!- ciągle powtarzałam na środku ujeżdżalni kiedy on próbował coś osiągnąć podczas tej jazdy.
- Łatwo ci mówić!- odkrzyknął , był na samym końcu ujeżdżalni słabo go było słychać.
Kilka krotnie tarzałam się po ziemi ze śmiechu a jego to tylko denerwowało. W końcu po jakimś czasie nie wiem jak ale utrzymywał przyzwoitą posturę i już nim tak nie trzęsło podczas kłusu. Gdy zaczęliśmy galop wszystko było w miarę w porządku.
- Dobra!- krzyknęłam- jedziemy w teren !
- Co!??- odkrzyknął - chyba sobie żartujesz. Ale gdy to powiedział już byłam w stajni i siodłałam Irysa. Podjechałam do niego w pełnym gracji kłusie. Zaczęłam robić głupie dumne , przerysowane miny.
- Tak , śmiej się ale to może i tak ty wylądujesz na ziemi - odparł ze śmiechem
Wyruszyliśmy do lasu obok. Była bardzo ładna pogoda. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego dnia. Gdy dojechaliśmy do jednej z łąk które były po drodze wyskoczyłam z propozycją.
- Ścigamy się ?- zaproponowałam
- Chyba nie, ja pierwszy dzień na koniu siedzę ! - odparł
- baba- powiedziałam
- O nieee , nie rób tego - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech - nie sprowokujesz mnie.
- Czyżby pan wyścigowy chciał odmówić wyścigu ? przez to że jest tchórzem ?- kontynuowałam prowokację.
- Dobra ! Chcesz to masz tylko potem nie płacz że pokonał cię ktoś kto ma pierwszy raz styczność z końmi- odpowiedział.
Poczułam jak do każdego miejsca w moim ciele dopływa adrenalina. Zawsze się jarałam tego typu rzeczami. Wyścigi na łące należały do tych moich ulubionych.
Po tym jak ustawiliśmy się zaczęłam odliczać i wystartowaliśmy!
Oczywiście wychyliłam się na prowadzenie i trwało to przez prawie cały wyścig. Czułam wiatr we włosach. Nagle przyhamowałam a potem przeszłam do kłusa. Zygzak natychmiast mnie wyprzedził.
- I kto tu wygra !?ha!- krzyknął
- Stój ! tam jest ...- zanim dokończyłam było za późno bo właśnie wielki Zygzak McQueen wpadł w wielką kałużę błota . Można było to nazwać wielką kałużą błota. Shadow po prostu dynamicznie skręciła gdy ją zobaczyła ale po tym manewrze Zygzak zniknął z grzbietu klaczy.Widząc go całego w błocie który właśnie się na mnie patrzył z małą irytacją wprowadził mnie w atak śmiechu. Podjechałam do niego.
- I jak żyjesz panie wyścigowy?- zapytałam z przekorą.
- Dobrze wiesz że miałaś łatwiej- odparł z irytacją w głosie ale potem sam zaczął się śmiać.
-Widocznie błoto jest ci pisane - ponownie dodałam żartobliwie. Shadow przykłusowała do mnie i do Irysa po czym McQueen wsiadł na klacz z powrotem. Wróciliśmy do stajni. Wyczyściliśmy konie. Był już wieczór. Wyszliśmy zza bramy w celu opuszczenia stadniny gdy nagle dostrzegliśmy samochód. Tylko rzecz w tym że ten samochód był ostatnim samochodem jakim chcieliśmy widzieć.
- To auto FBI!!!- krzyknął do mnie Zygzak.
...
ten rozdział był trochę dłuższy mam nadzieje że się podobało i czekacie na następne ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro