Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

cz.11

Byłam przerażona , nie tylko ja . Rzuciłam spojrzenia na Sean'a. On miał plan , widziałam to w jego oczach. Naglę jeden z pracowników Marka zaczął strzelać. Sean błyskawicznie wyjął broń i postrzelił ich razem z Dr. Markiem. Zaczęliśmy biec. Coraz szybciej i szybciej. Zygzak na szczęście był w stanie w miarę szybko biec. Wydostaliśmy się z strefy 51 masa żołnierzy nas otoczyła. Czułam się podobnie jak wtedy , gdy pierwszy raz próbowaliśmy uciec. Źle mi się kojarzyła tamta ucieczka więc natychmiast odsunęłam od siebie te myśli lecz przerażenie dalej mnie nie opuszczało. Sean i Lila załatwili ich kilkoma trikami.
-Biegnijcie wzdłuż drogi zaraz otworze portal ! - krzyknął Sean.
Razem z Zygzakiem posłuchaliśmy go .
Biegliśmy ile sił w nogach. Sean rzucił kulkę otwierającą portal. Przejście było już otwarte mnie i McQueen'a dzieliło już tylko kilkadziesiąt metrów od wolności. Nagle poczułam ból. Straszny. Upadłam. Złapałam się za brzuch. Spojrzałam na niego , był cały zakrwawiony. Dostałam. Zygzak padł przy mnie , objął mnie. Zaczął panikować krzyczeć. Byłam zbyt obolała żeby wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Przed oczami miałam mroczki. McQueen patrzył mi w oczy, mówił coś albo krzyczał nie byłam pewna . Po chwili zupełnie odleciałam.

                                       ***

Otworzyłam oczy. Byłam w szpitalu. Już jako Porshe. Pierwszy samochód jaki zobaczyłam był Zygzak. Stał obok mnie. Właściwie spał. Musiał długo tu przy mnie siedzieć. Nagle podjechała pielęgniarka. Zygzak natychmiast się ocknął.
-Sal nic ci nie jest ! - krzyknął i zaraz mu naleciały do oczu łzy szczęścia. Pocałował mnie w zderzak . Ja czułam się zmęczona ale nie czułam wielkiego bólu. Uśmiechnęłam się na pocałunek Zygzaka.
- Miała pani szczęście pani Carrera, mogła pani zginąć. Jutro będzie mogła pani wyjść ze szpitala. - odparła pielęgniarka.
- przepraszam -zaczęłam- ile ja tu leżałam?
-Tydzień -odpowiedział mi mój ukochany zanim pani zdążyła otworzyć usta.
Pielęgniarka uśmiechnęła się i odjechała.
- Siedziałeś tu tydzień?!-zaczęłam- mogłeś jechać do Chłodnicy Górskiej i się porządnie wyspać , widzę w jakim stanie jesteś ! Jesteś całkiem wyczerpany!-powiedziałam.
Ten przez chwilę patrzył się na mnie swoimi zmęczonymi oczami i rzekł:
- Nawet nie gadaj głupstw  , nigdy bym cię na chwile nie odstąpił jak bym mógł zostawić moją miłość życia chociażby na chwilę w takim stanie ? - powiedział.
Serce mi zadrżało. To było piękne , że go znalazłam , że jest przy mnie , że jest ktoś kto mnie tak kocha jak ja go . Pocałowałam go. Chwilę potem zapytałam o resztę.
- A co z Sean'em i Lilą ?! Wyszli z tego ? nic im nie jest ?!- zapytałam pospiesznie z tych wszystkich emocji zapomniałam w ogóle co się stało.
- Spokojnie , wyszli . Wyszliśmy wszyscy nic nam nie jest, tylko ...- urwał
-Tylko co ? - zapytałam z niepokojem.
- Sean musiał zamknąć portal tak by Mark i jego pracownicy na pewno nas nie odnaleźli ale portal został uszkodzony. Nie wiem czy będzie możliwe regularne używanie go . Wiemy tylko że na pewno bez problemowo możemy go użyć raz. -wytłumaczył mi.
Wiedziałam co to znaczy, to był ten czas kiedy musiałam wybrać.
- Sal , muszę wiedzieć czy chcesz pozostać tu ze mną na zawsze czy wrócić do swojego wymiaru, FBI cię nie znajdzie Sean wymazał im cię z pamięci gorzej z nami ale ty możesz bezpiecznie żyć ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Do niczego cię nie zmuszam zrozumiem jak będziesz chciała tam wrócić. Masz do kogo. - powiedział po czym zapadła długa cisza. Przez ułamek sekundy chciałam od razu mu powiedzieć że oczywiście że zostaje ale potem , potem zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę mam tak postąpić. Przez dłuższą chwilę patrzyłam się w podłogę. Nie wiedziałam co zrobić. Zostanie tu to było moje marzenie od zawsze ale rodzina i przyjaciele byli dla mnie ważni. W dodatku nawet nie miałam się jak z nimi pożegnać. Ciekawe co z Riz ? Została tam gdy ja wpadłam w portal. Nie wie pewnie co ze mną. Nie wspomnę już o mamie . Nie wróciłam wtedy do domu. Co się w ogóle dzieje . Myślałam że podjęłam decyzję ale chciałam chociaż raz zobaczyć moich bliskich przez rozstaniem. Teraz byłam w totalnej rozsypce . Co mam zrobić?
Zygzak przytulił się do mnie po czym rzekł:
- Nie martw się , wiem że to dla ciebie trudne dam ci czas do jutra jak wrócimy do Chłodnicy.
Teraz się prześpij musisz odzyskać siły.
- Dobrze , ale ty wracaj do domu i się też porządnie prześpij! - powiedziałam
- Nie ma mowy zostaję tu z tobą , nawet nie waż się negocjować- odpowiedział.
Był bardzo pewny tego co mówi więc nie zamierzałam go przekonywać , zawsze był uparty. Poza tym potrzebowałam go w głębi ducha. Gdy ponownie McQueen zbliżył się do mnie i przytulił do boku ja zamknęłam oczy i oddałam się w głęboki sen.

Było piękne błękitne niebo , zero chmur. Jechałam z nim do „Koło Serca". Jak mieliśmy to zwyczaj. Na miejscu oddałam się rozkoszy widoku jaki ujrzałam na miejscu. przymknęłam oczy. Czułam wiatr na karoserii. Podjechał on , Zygzak. Ja dalej miałam oczy zamknięte. Pocałował mnie w bok. Otworzyłam oczy.
- Kocham to miejsce , kocham ciebie Zygzak. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Miasto wróciło na mapę. Luigi'emu brakuje aż opon w sklepie , tyle ma klientów. Lola z powrotem zaczęła śpiewać w kawiarni. Wszyscy są tacy szczęśliwi. Dziękuję. -Spojrzałam się na niego.
- Sally , - zaczął- nigdy nie czułem się szczęśliwszy , tu mam przyjaciół a właściwie to rodzinę. Gdybym te pół roku temu nie trafił tu nigdy bym nie był szczęśliwy. Jest jeszcze jedna kwestia którą chciałbym poruszyć. - zatrzymał się tu .
- Czy ty Sally Carrero chciałabyś zostać moją żoną ? - Wyciągnął pierścionek z małego pudełeczka (właściwie to śrubę którą przykręca się do felg koła ale powiedzmy że to pierścionek).
Zamarłam. Ale zaraz potem odpowiedziałam z entuzjazmem.
- Tak ! Zygzak kocham cię - odpowiedziałam po czym pocałował mnie namiętnie. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.

                                        ***

Impreza w Kawiarni V8 u Loli była niesamowita . Obchodziliśmy dwudziestą rocznicę ślubu Loli i Romana .Guido śpiewał coś po Włosku, Luigi właśnie do niego dołączał . Było świetnie. Kamasz z Ogórkiem sprzeczali się o coś ale ich widok był słodki. Muzyka się zmieniła. Wleciał szybszy wesoły kawałek. Zygzak odwrócił się do mnie.
- Mogę prosić panią do tańca ?- zapytał z śmiesznym tonem.
Zaśmiałam się . Był niezwykle słodki.
-Ależ oczywiście - odpowiedziałam z równie śmiesznym tonem , uśmiechnęłam się.
Kochałam z nim tańczyć . Niezwykle czuł się pewnie na parkiecie , może nie był mistrzem tańca ale jego pewność siebie i dynamiczne ruchy w tańcu zawsze mnie bawiły i zachęcały do tego samego. W dodatku ten słodki sposób w jaki zagryzał swoją wargę. Dla mnie był idealnym tancerzem. To był piękny wieczór.






                                        ***

Było pod górkę . Pędziłam ponad 100km/h.
Zygzak zaraz za mną . Jechaliśmy do naszego miejsca a właściwie ścigaliśmy się jak to my mieliśmy zwyczaj. Nie dawałam mu forów . Może i był wyścigówką ale ja też nie byłam jakimś ślimakiem! Po kilku kilometrach wyprzedził mnie i dynamicznie przejechał po kałuży . Obficie mnie pochlapała.
- W końcu mogłem się odwdzięczyć ! - krzyknął ze śmiechem.
Ja sama zaczęłam się śmiać . Nic nie powiedziałam, w sumie należało mi się za te wszystkie razy . Zbliżaliśmy się do jednego z trudniejszych zakrętów . Byłam daleko z tyłu co nie zdarzało się tak często. Przyspieszyłam. Wiem że przed zakrętem nie powinnam tego robić ale adrenalina buzowała we mnie i nie myślałam w tedy o tym. Weszłam szybko w zakręt , za szybko. Wypadłam z drogi. Zaczęłam dachować po 5 razie przestałam liczyć . Niebo, ziemia , niebo ziemia... nie wiedziałam już gdzie jestem. Wszystko wirowało . Coraz większy ból przeszywał moją karoserię i wtedy zapadła ciemność.

                                      ***

Obudziłam się z dreszczem . Czyżbym przypomniała sobie coś ? Czy to tylko sny?
Zygzak właśnie się obudził.
- Wszystko ok ?  Jakoś się zerwałaś z tego snu- zapytał.
- Yy tak , tak myślę- odpowiedziałam- Chyba , chyba sobie wszystko przypomniałam.
Teraz McQueen patrzył na mnie z nie dowierzaniem .
- Czy to w ogóle możliwe ? - zapytał
- Nie mam pojęcia , ale widziałam mnóstwo wspomnień . Pamiętam chyba wszystko. Zygzak nie mówiłeś że byliśmy zaręczeni. Dlaczego ?- Powiedziałam. Ten spojrzał poważnie na mnie i odparł:
- Nie mogłem zmusić kogoś by mnie kochał.
Oczy mi lekko zwilgotniały. Pocałowałam go .
- Kocham cię... - szepnęłam - ...i nigdy nie zamierzam cię opuścić.




















O jejku przepraszam wiem że tyle czasu nie było rozdziału. Nie zabijcie mnie . Zamierzam to niedługo dokończyć wena pozwoliła na w miarę spójne i ładne zakończenie tej historii więc pomysł jest bardziej dopracowany niż przedtem. Głównie przez tą niespójność jaką miałam w głowie nie chciałam kontynuować bez przemyśleń tej książki ale mówiłam wam że jej nie porzucę ;)
Mam nadzieje że wam się ten rozdział spodobał i możecie dawać gwiazdki i pisać komentarze jak wam się podoba. Następny rozdział już w krótce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro