cz.11
Byłam przerażona , nie tylko ja . Rzuciłam spojrzenia na Sean'a. On miał plan , widziałam to w jego oczach. Naglę jeden z pracowników Marka zaczął strzelać. Sean błyskawicznie wyjął broń i postrzelił ich razem z Dr. Markiem. Zaczęliśmy biec. Coraz szybciej i szybciej. Zygzak na szczęście był w stanie w miarę szybko biec. Wydostaliśmy się z strefy 51 masa żołnierzy nas otoczyła. Czułam się podobnie jak wtedy , gdy pierwszy raz próbowaliśmy uciec. Źle mi się kojarzyła tamta ucieczka więc natychmiast odsunęłam od siebie te myśli lecz przerażenie dalej mnie nie opuszczało. Sean i Lila załatwili ich kilkoma trikami.
-Biegnijcie wzdłuż drogi zaraz otworze portal ! - krzyknął Sean.
Razem z Zygzakiem posłuchaliśmy go .
Biegliśmy ile sił w nogach. Sean rzucił kulkę otwierającą portal. Przejście było już otwarte mnie i McQueen'a dzieliło już tylko kilkadziesiąt metrów od wolności. Nagle poczułam ból. Straszny. Upadłam. Złapałam się za brzuch. Spojrzałam na niego , był cały zakrwawiony. Dostałam. Zygzak padł przy mnie , objął mnie. Zaczął panikować krzyczeć. Byłam zbyt obolała żeby wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Przed oczami miałam mroczki. McQueen patrzył mi w oczy, mówił coś albo krzyczał nie byłam pewna . Po chwili zupełnie odleciałam.
***
Otworzyłam oczy. Byłam w szpitalu. Już jako Porshe. Pierwszy samochód jaki zobaczyłam był Zygzak. Stał obok mnie. Właściwie spał. Musiał długo tu przy mnie siedzieć. Nagle podjechała pielęgniarka. Zygzak natychmiast się ocknął.
-Sal nic ci nie jest ! - krzyknął i zaraz mu naleciały do oczu łzy szczęścia. Pocałował mnie w zderzak . Ja czułam się zmęczona ale nie czułam wielkiego bólu. Uśmiechnęłam się na pocałunek Zygzaka.
- Miała pani szczęście pani Carrera, mogła pani zginąć. Jutro będzie mogła pani wyjść ze szpitala. - odparła pielęgniarka.
- przepraszam -zaczęłam- ile ja tu leżałam?
-Tydzień -odpowiedział mi mój ukochany zanim pani zdążyła otworzyć usta.
Pielęgniarka uśmiechnęła się i odjechała.
- Siedziałeś tu tydzień?!-zaczęłam- mogłeś jechać do Chłodnicy Górskiej i się porządnie wyspać , widzę w jakim stanie jesteś ! Jesteś całkiem wyczerpany!-powiedziałam.
Ten przez chwilę patrzył się na mnie swoimi zmęczonymi oczami i rzekł:
- Nawet nie gadaj głupstw , nigdy bym cię na chwile nie odstąpił jak bym mógł zostawić moją miłość życia chociażby na chwilę w takim stanie ? - powiedział.
Serce mi zadrżało. To było piękne , że go znalazłam , że jest przy mnie , że jest ktoś kto mnie tak kocha jak ja go . Pocałowałam go. Chwilę potem zapytałam o resztę.
- A co z Sean'em i Lilą ?! Wyszli z tego ? nic im nie jest ?!- zapytałam pospiesznie z tych wszystkich emocji zapomniałam w ogóle co się stało.
- Spokojnie , wyszli . Wyszliśmy wszyscy nic nam nie jest, tylko ...- urwał
-Tylko co ? - zapytałam z niepokojem.
- Sean musiał zamknąć portal tak by Mark i jego pracownicy na pewno nas nie odnaleźli ale portal został uszkodzony. Nie wiem czy będzie możliwe regularne używanie go . Wiemy tylko że na pewno bez problemowo możemy go użyć raz. -wytłumaczył mi.
Wiedziałam co to znaczy, to był ten czas kiedy musiałam wybrać.
- Sal , muszę wiedzieć czy chcesz pozostać tu ze mną na zawsze czy wrócić do swojego wymiaru, FBI cię nie znajdzie Sean wymazał im cię z pamięci gorzej z nami ale ty możesz bezpiecznie żyć ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Do niczego cię nie zmuszam zrozumiem jak będziesz chciała tam wrócić. Masz do kogo. - powiedział po czym zapadła długa cisza. Przez ułamek sekundy chciałam od razu mu powiedzieć że oczywiście że zostaje ale potem , potem zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę mam tak postąpić. Przez dłuższą chwilę patrzyłam się w podłogę. Nie wiedziałam co zrobić. Zostanie tu to było moje marzenie od zawsze ale rodzina i przyjaciele byli dla mnie ważni. W dodatku nawet nie miałam się jak z nimi pożegnać. Ciekawe co z Riz ? Została tam gdy ja wpadłam w portal. Nie wie pewnie co ze mną. Nie wspomnę już o mamie . Nie wróciłam wtedy do domu. Co się w ogóle dzieje . Myślałam że podjęłam decyzję ale chciałam chociaż raz zobaczyć moich bliskich przez rozstaniem. Teraz byłam w totalnej rozsypce . Co mam zrobić?
Zygzak przytulił się do mnie po czym rzekł:
- Nie martw się , wiem że to dla ciebie trudne dam ci czas do jutra jak wrócimy do Chłodnicy.
Teraz się prześpij musisz odzyskać siły.
- Dobrze , ale ty wracaj do domu i się też porządnie prześpij! - powiedziałam
- Nie ma mowy zostaję tu z tobą , nawet nie waż się negocjować- odpowiedział.
Był bardzo pewny tego co mówi więc nie zamierzałam go przekonywać , zawsze był uparty. Poza tym potrzebowałam go w głębi ducha. Gdy ponownie McQueen zbliżył się do mnie i przytulił do boku ja zamknęłam oczy i oddałam się w głęboki sen.
Było piękne błękitne niebo , zero chmur. Jechałam z nim do „Koło Serca". Jak mieliśmy to zwyczaj. Na miejscu oddałam się rozkoszy widoku jaki ujrzałam na miejscu. przymknęłam oczy. Czułam wiatr na karoserii. Podjechał on , Zygzak. Ja dalej miałam oczy zamknięte. Pocałował mnie w bok. Otworzyłam oczy.
- Kocham to miejsce , kocham ciebie Zygzak. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Miasto wróciło na mapę. Luigi'emu brakuje aż opon w sklepie , tyle ma klientów. Lola z powrotem zaczęła śpiewać w kawiarni. Wszyscy są tacy szczęśliwi. Dziękuję. -Spojrzałam się na niego.
- Sally , - zaczął- nigdy nie czułem się szczęśliwszy , tu mam przyjaciół a właściwie to rodzinę. Gdybym te pół roku temu nie trafił tu nigdy bym nie był szczęśliwy. Jest jeszcze jedna kwestia którą chciałbym poruszyć. - zatrzymał się tu .
- Czy ty Sally Carrero chciałabyś zostać moją żoną ? - Wyciągnął pierścionek z małego pudełeczka (właściwie to śrubę którą przykręca się do felg koła ale powiedzmy że to pierścionek).
Zamarłam. Ale zaraz potem odpowiedziałam z entuzjazmem.
- Tak ! Zygzak kocham cię - odpowiedziałam po czym pocałował mnie namiętnie. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
***
Impreza w Kawiarni V8 u Loli była niesamowita . Obchodziliśmy dwudziestą rocznicę ślubu Loli i Romana .Guido śpiewał coś po Włosku, Luigi właśnie do niego dołączał . Było świetnie. Kamasz z Ogórkiem sprzeczali się o coś ale ich widok był słodki. Muzyka się zmieniła. Wleciał szybszy wesoły kawałek. Zygzak odwrócił się do mnie.
- Mogę prosić panią do tańca ?- zapytał z śmiesznym tonem.
Zaśmiałam się . Był niezwykle słodki.
-Ależ oczywiście - odpowiedziałam z równie śmiesznym tonem , uśmiechnęłam się.
Kochałam z nim tańczyć . Niezwykle czuł się pewnie na parkiecie , może nie był mistrzem tańca ale jego pewność siebie i dynamiczne ruchy w tańcu zawsze mnie bawiły i zachęcały do tego samego. W dodatku ten słodki sposób w jaki zagryzał swoją wargę. Dla mnie był idealnym tancerzem. To był piękny wieczór.
***
Było pod górkę . Pędziłam ponad 100km/h.
Zygzak zaraz za mną . Jechaliśmy do naszego miejsca a właściwie ścigaliśmy się jak to my mieliśmy zwyczaj. Nie dawałam mu forów . Może i był wyścigówką ale ja też nie byłam jakimś ślimakiem! Po kilku kilometrach wyprzedził mnie i dynamicznie przejechał po kałuży . Obficie mnie pochlapała.
- W końcu mogłem się odwdzięczyć ! - krzyknął ze śmiechem.
Ja sama zaczęłam się śmiać . Nic nie powiedziałam, w sumie należało mi się za te wszystkie razy . Zbliżaliśmy się do jednego z trudniejszych zakrętów . Byłam daleko z tyłu co nie zdarzało się tak często. Przyspieszyłam. Wiem że przed zakrętem nie powinnam tego robić ale adrenalina buzowała we mnie i nie myślałam w tedy o tym. Weszłam szybko w zakręt , za szybko. Wypadłam z drogi. Zaczęłam dachować po 5 razie przestałam liczyć . Niebo, ziemia , niebo ziemia... nie wiedziałam już gdzie jestem. Wszystko wirowało . Coraz większy ból przeszywał moją karoserię i wtedy zapadła ciemność.
***
Obudziłam się z dreszczem . Czyżbym przypomniała sobie coś ? Czy to tylko sny?
Zygzak właśnie się obudził.
- Wszystko ok ? Jakoś się zerwałaś z tego snu- zapytał.
- Yy tak , tak myślę- odpowiedziałam- Chyba , chyba sobie wszystko przypomniałam.
Teraz McQueen patrzył na mnie z nie dowierzaniem .
- Czy to w ogóle możliwe ? - zapytał
- Nie mam pojęcia , ale widziałam mnóstwo wspomnień . Pamiętam chyba wszystko. Zygzak nie mówiłeś że byliśmy zaręczeni. Dlaczego ?- Powiedziałam. Ten spojrzał poważnie na mnie i odparł:
- Nie mogłem zmusić kogoś by mnie kochał.
Oczy mi lekko zwilgotniały. Pocałowałam go .
- Kocham cię... - szepnęłam - ...i nigdy nie zamierzam cię opuścić.
O jejku przepraszam wiem że tyle czasu nie było rozdziału. Nie zabijcie mnie . Zamierzam to niedługo dokończyć wena pozwoliła na w miarę spójne i ładne zakończenie tej historii więc pomysł jest bardziej dopracowany niż przedtem. Głównie przez tą niespójność jaką miałam w głowie nie chciałam kontynuować bez przemyśleń tej książki ale mówiłam wam że jej nie porzucę ;)
Mam nadzieje że wam się ten rozdział spodobał i możecie dawać gwiazdki i pisać komentarze jak wam się podoba. Następny rozdział już w krótce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro