Cz.10
Wieczorem moim oczom ukazał się kolejny piękny widok. Neony rozświetlały całe miasto. Wszyscy mieszkańcy zebrali się u Loli w kawiarni. Dołączyłam do nich. Powitali mnie z gorącym uśmiechem. Przy nich wszystkich czułam się jak w domu. Rodzinna atmosfera przepełniała całe to miejsce. Żarty Złomka i sprzeczki Luigi'ego i Guido wywoływały uśmiech na moim zderzaku. Po miło spędzonym wieczorze wszyscy udali się do swoich domów spać w tym i ja do mojego motelu. Długo przed tym jak zasnęłam rozmyślałam o wszystkim co się wydarzyło od czasu kiedy Zygzak po mnie przybył. Co mogło się z nim teraz dziać ? Ta myśl nie pozwalała mi spać. W końcu z powodu wielkiego zmęczenia zasnęłam.
***
*Tydzień później*
Zaczął się kolejny dzień w Chłodnicy Górskiej. Był to bardzo ładny dzień słońce dopiero co wyszło zza gór. Dziś prawdopodobnie będę mogła wyruszyć z Sean'em do mojego wymiaru uwolnić McQueena. Minął już tydzień co wskazywało , że będziemy mogli bezproblemowo przedrzeć się do wymiaru w którym przebywali Zygzak i Liliana. Od razu podjechałam do jego stożka w którym go ulokowałam. Zapukałam ( o ile oponą można pukać).Sean otworzył i wyjechał z jego tymczasowego zamieszkania.
- Sean, czy możemy już dziś wyruszyć ? Minął tydzień więc inne wymiary nie powinny nam zawadzać podczas podróży.-powiedziałam
- Tak Sally możemy wyruszyć a dokładnie ja mogę.-odpowiedział
-Zaraz co ?! Chyba nie myślisz że tu zostanę i będę czekać jak jakaś idiotka!-krzyknęłam
-Przykro mi ale to zbyt niebezpieczne , sama widziałaś co się stało gdy tam wylądowałaś z Zygzakiem. Jestem dobrze wyszkolony , dam im radę i sprowadzę Lile wraz z McQueen'em.-odparł
Coraz bardziej mnie irytował ale nie dawałam za wygraną. Nie ma mowy że tu zostanę.
-Słuchaj , nie zamierzam tu sterczeć i czekać podczas jak wy będziecie walczyć o życie żeby się z tamtąd wydostać . Jadę z tobą i koniec !
Po dłuższym przekonywaniu agenta ten zgodził się niechętnie żebym i ja pojechała.
Po porannej wizycie u Loli w kawiarni i napełnieniu baków Sean pokazał mi kilka trików dzięki którym, jak on to ujął „nie zabiją mnie po 5 minutach po przybyciu" i wyposażył w kilka podstawowych broni. Mieszkańcy martwili się gdy wyruszaliśmy. Zapewniłam ich że damy radę mimo że sama nie byłam tego tak pewna. Aczkolwiek byłam z najlepszym agentem Brytyjskim jakiego znałam i to nieco podnosiło mnie na duchu. Agent wyciągnął jakąś metalową kulkę , którą rzucił na ziemię. Zaraz po tym wystrzeliło z niej światło i otworzył się portal.
-Myślałam że można podróżować tylko za pomocą tych śmiesznych „zegarków"-powiedziałam
-Ja jestem wyposażony w nieco lepsze „gadżety"-oznajmił z lekkim uśmiechem
Wzięłam oddech , musiałam się przygotować do „skoku".
-Będę odliczał, na 3 wjeżdżam a zaraz po mnie ty. Spróbuj utrzymać jak najmniejszy odstęp. -powiedział , po czym zaczął odliczanie.
-1....2...3!
W tamtej chwili pamiętałam tylko moment wjechania w portal. Następne co ujrzałam była droga i samochód jadący z naprawdę wielką szybkością i to wprost na mnie! Szarpnięcie za rękę i ściągnięcie z jezdni uratowało mnie przed rozjechaniem. Oczywiście to był Sean. Teraz znowu byłam człowiekiem ale nie byłam wstanie teraz zdać sobie z tego sprawę gdyż prawie rozjechał mnie samochód.
-No trzeba przyznać że w nieciekawym miejscu nas wyrzuciło-oznajmił agent.
Spojrzałam na niego i wtedy zobaczyłam Sean'a jakiego nigdy nie widziałam. Jako człowiek był dość wysoki miał lekko czarno-siwe włosy aczkolwiek nie wyglądał na tak starego oraz miał wąsy.
-Dobra , musimy namierzyć tę całą strefę 51 , nie mam pojęcia gdzie jesteśmy- powiedział po czym wyciągnął jakieś dziwne urządzenie z monitorem .
Po jakiś 10 min okazało się że jesteśmy dość niedaleko jakieś 10 km od naszego celu.
Wyruszyliśmy.
Gdy byliśmy już blisko Sean zatrzymał mnie.
- Oni na pewno się nas spodziewają więc musimy być ostrożni. Weź ten nadajnik , jakbyśmy się musieli rozdzielić muszę cię łatwo namierzyć. Próbowałem nawiązać kontakt z Lilianą ale brak odpowiedzi . Sytuacja może wyglądać gorzej niż się spodziewałem-powiedział.- ogólnie plan wygląda tak, wchodzimy . Znajdujemy główne biuro gdzie możemy zlokalizować gdzie i przetrzymują Lilę i McQueen'a. Mam czipy które pozwolą nam być niewidzialnym więc powinniśmy się łatwo przedostać przez bazę.
Kilka szczegółów później założyliśmy czipy a dokładnie przyczepiliśmy je do swoich pasków do spodni. Byliśmy niewidoczni i łatwo weszliśmy ale od razu po tym alarm zaczął świrować. Nikt nie wiedział co się dzieje mijało nas kilka strażników. Gdy dotarliśmy do głównego biura był w nim nikt inny jak Dr. Mark . Miałach ochotę go udusić za to wszystko. Alarm rozprzestrzeniał się coraz bardziej więc nie musieliśmy sobie zawracać głowy jak wyciągnąć Dr. Mark'a z biura. Wybiegł z krzykiem „co do diabła!?!"
Dostęp do kamer umożliwił nam znalezienie lokalizacji Zygzaka i Lili. Było to -23 piętro , Zygzak był w pomieszczeniu 203 a Lila 204.
Oboje byli z powrotem przemienieni w auta co zaniepokoiło mnie i powodowało myśli ile okropnych doświadczeń zdołali już na nich przeprowadzić. Wybiegliśmy , znowu kilku strażników minęło nas . Alarm dalej wył.
Byliśmy już na -23 piętrze, coraz bliżej „celi" w których ich przetrzymywano. Agent otworzył drzwi pomieszczenia 203 za pomocą tego samego sprzętu co Lila gdy przybyła nas ratować. Moim oczom ukazał się straszny widok . McQueen był w okropnym stanie. Miał dużo wgnieceń oczy miał zamknięte ale skoro go tu wciąż trzymali musiał być wciąż żywy. Sean przemienił go w człowieka by łatwiej było nam się poruszać . Rana na jego klatce piersiowej była opatrzona. Czyli na szczęście nie pozwolili mu umrzeć. Trzymałam go w ramionach.
- Idę po Lilę , zaraz wrócę- oznajmił Sean.
Nagle Zygzak się obudził. Był w szoku.
-Sss..Sally?- szepnął-jak dobrze że nic ci nie jest-kontynuował
-Przybyłam z Sean'em , wydostaniemy cię i Lilę .-powiedziałam
Jego stan nie był dobry ale znacznie lepszy od tego w jakim widziałam go ostatni raz. Był w stanie wstać sam. Właśnie wtedy pojawił się agent Sean z Lilą. Agentka nie wyglądała za dobrze ale była w lepszym stanie od Zygzaka.
-Wiejmy stąd zanim się zorientują co jest grane.-powiedział Sean.
Rzucił w stronę McQueena mały czip pozwalający na bycie niewidzialnym . Lila też już go mocowała. Biegliśmy w kierunku wyjścia gdy nagle nikt inny jak Dr. Mark Ant stanął przed nami na korytarzu. Pierwsza myśl , czy on nas widział? Te wątpliwości rozwiały wypowiedziane przez niego słowa:
-Ładna próba ucieczki nie powiem ale przede mną jeszcze nikt nie zdołał uciec.
***
Hejka , tak w końcu udało mi się napisać kolejny rozdział. Mam nadzieje że jest ok i że nie znudziła was ta historia. Dziękuję każdej osobie która to czyta za wytrwałość :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro