Robraluch
Net wszedł do szkoły kwadrans po dzwonku. Z racji, że pierwszą lekcją była chemia (a Próbówka przecież nie przyjmuje spóźnień) od razu skierował się na strych. Gdyby nie to, że mama z Bratosiostrą pojechali na szczepienie i to, że Manfred, w ramach zemsty za wczorajszą kłótnię, dziś rano go nie obudził, zdążyłby na czas. Ślamazarnie wszedł po schodach na piętro i otworzył kratę, która cicho skrzypnęła, zawiadamiając potencjalnych lokatorów ostatniego piętra o jego przybyciu.
Trzeba będzie znowu popsikać tym spreyem od Felixa - pomyślał.
Wszedł do Kwatery Głównej i rozsiadł się w fotelu. Nie miał zbyt wielu pomysłów, co ze sobą zrobić... Wtem wpadł mu do głowy pewien pomysł. Wczoraj Felix przyniósł do przetestowania nowego robota - robralucha, czyli karalucha w wersji mechanicznej. Chłopak był bardzo zadowolony z tego wynalazku, pracował nad nim ostatni miesiąc razem z tatą. Dwucentymetrowy mechaowad mieszkał w pudełku zakopanym na dnie szafy - aby nikt niepowołany przypadkiem go nie odkrył. Net wyciągnął małego robota z pojemniczka i połączył go do komputera. Wyglądał tak samo, jak prawdziwy owad. Dla zwykłej osoby trudno byłoby powiedzieć, czy to maszyna, czy żywe stworzenie.
Kilka kliknięć później, na laptopie wyświetlił się obraz z wbudowanej kamery.
- No to teraz się zabawimy. - Chłopak potarł ręce i puścił robota na ziemię. Od jego metalowego pancerzyka odbijało się światło, kiedy wychodził z kwatery. Zszedł po schodach i znalazł się na korytarzu trzeciego piętra. Net kierował maszyną pod ścianami, nie chciałby przecież, aby jakiś uczeń go zobaczył. Zanim dotarł na drugie i pierwsze piętro zdążył przestraszyć jednak sporo spóźnionych dziewczyn. Te odbiegały z piskiem z korytarza, a chłopak gonił je robraluchem póki nie włączyły wyższego biegu. Bawił się przy tym doskonale i nawet zdążył mu się w tym czasie ułożyć pewien demoniczny plan.
Korytarz na pierwszym piętrze był już pusty (już, bo przed chwilą uciekła z niego niska blondyneczka z klasy równoległej), więc Net miał pełne pole do popisu.
Prześlizgnął się robotem pod drzwiami pracowni chemicznej i rozejrzał wokół.
Za dużym blatem na eksperymenty, na podeście przed tablicą stała Wiesława Czartoryska, nazywana Próbówką, i coś tłumaczyła. Gestykulowała przy tym żwawo, co w zestawieniu z jej lekko siwymi ciemnymi włosami, kilkoma zbędnymi kilogramami i za małą sukienką w jakieś kiczowate wzorki wyglądało - przyznajmy - komicznie. Nikt, jednak nie śmiał jej tego przyznać. O nie. Była typem nauczyciela, który prędzej zakopałby się żywcem, niż zażartował na lekcji. Młodzież siedziała grzecznie w ławkach notując coś w zeszycie i spuszczając głowy, za każdym razem, kiedy pani Czartoryska rozglądała się po klasie w poszukiwaniu swojej ,,ofiary" do rozwiązania kolejnego zadania.
Net wpisał kilka szybkich komend i robraluch wskoczył na biurko chemiczki. Chłopak wydał polecenie, aby ten zszedł na podłogę, jednak robot nie słuchał. Spróbował jeszcze kilka razy - nadal nic. Brunet w końcu walnął w komputer, mieląc w ustach jakieś przekleństwo.
- Super, jak ja się teraz wytłumaczę Felixowi, że zepsułem jego robota? - pomyślał.
Ten zaczął się trząść, obracać się i podskakiwać na biurku. Uczniowie teraz, zamiast na nauczycielce, zaczęli skupiać się na karaluchu.
- Taniec godowy - krzyknął ktoś z tyłu.
Próbówka słysząc komentarz obróciła się od tablicy w sam raz, aby pomyślnie zgasić uśmiechy niektórych uczniów. Kiedy kobieta dostrzegła mechaowada wydała z siebie serię dźwięków przypominających krzyk i pisk jednocześnie. W kamerce ukazały się blond włosy Felixa, a później jego ręka i w końcu dno jakiegoś pudełka.
Wtedy Net usłyszał trzy dzwonki oznaczające alarm pożarowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro