Ostatnie wspomnienie
Laura siedziała właśnie na łóżku w swoim pokoju, oglądając nadwyrężoną kostkę. Była napuchnięta chyba do granic możliwości, a ból który jej sprawiała też znalazł się na górnej granicy. Leki nic nie dawały.
Dziewczyna westchnęła cicho.
Na nic poszły te lata treningów, bo teraz i tak przez kontuzję jest uziemiona. Nie wie nawet, czy rodzice pozwolą wystartować w tych ważnych zawodach za dwa miesiące. Na samą myśl, aż łzy zakręciły jej się w oczach. Szybko przegoniła smutki i pokuśtykała, krzywiąc się z bólu na co drugim kroku, do drzwi, zobaczyć czy rodzice już wyszli. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że w domu jest całkiem sama. Dla pewności zawołała jeszcze przybranego brata:
- Staszek, jesteś? - krzyknęła przez pokój.
Odpowiedziało jej milczenie, które w tym przypadku stanowiło najlepszy wyraz ulgi. Nie mogła pozwolić, aby ktokolwiek znajdował się teraz w domu.
Z lekkim trudem doszła do drzwi i je zamknęła na dwa spusty, sprawdzając kilka razy, czy nikt nie zaskoczy jej niespodziewaną wizytą.
Doszła do swojego pokoju, zamknęła na klucz również swoje drzwi i wyjęła z dna szafy pudełko po butach, w którym trzymała kilkadziesiąt przyozdobionych tasiemką zdjęć.
Znajdowały się na nich głównie dwie osoby - ona oraz Felix. Te zdjęcia były jej skarbem, stanowiły przepustkę do tych chwil, które w swoim życiu uważała za szczęśliwe. Nie miała najlepszych relacji z rodziną, więc pozostawał jej tylko Felix. Choć i tej relacji nie była ostatnio pewna.
Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza. Laura doszła do wniosku, że ostatnio zbyt często płacze. Albo ostatnio po prostu uzbierało się jej na głowie zbyt dużo powodów do płaczu; za dużo emocji oraz stresu: że nie będzie wystarczająco dobra, że odkryją jej małą tajemnicę, że nie da rady...
Wygrzebała ze sterty zdjęć to ostatnie, a zarazem najcenniejsze - z wycieczki rowerowej. Gdyby rodzice teraz dowiedzieli się, że spotyka się z Felixem, już więcej by go nie zobaczyła. A na to nie mogła sobie pozwolić.
Teraz Laura rozpłakała się na dobre. Było to spowodowane przede wszystkim nadmiarem emocji, które potęgowała jeszcze boląca noga i zakaz rodziców na posiadanie chłopaka. Tak bardzo się martwiła o kolejną godzinę, o jutro i następny tydzień... I nie przepadała za swoją wrażliwością w niektórych momentach.
Odłożyła zdjęcia odrobinkę na bok, ciągle tępo się w nie wpatrując. To zawsze Felix pomagał jej poukładać sobie wszystko w głowie
Wzięła powolny długi wdech, próbując uspokoić drżący oddech. Otarła łzy i zamknęła oczy, żeby przegonić myśli.
Po paru minutach już się uspokoiła.
Wtedy jednak usłyszała ciężkie kroki na klatce schodowej. Nie mogła być to jej mama, bo dziewczyna wiedziała, że ta chodziła tylko w szpilkach. W takim razie, kto? Ojczym też odpadał, nigdy nie chodził w takim ciężkim obuwiu. To może Staszek? Ale on w życiu nie włożyłby na siebie takich cegieł...
Rozmyślenia przerwały jej te kroki zbliżające się do drzwi wejściowych. Przez głowę przeszła jej myśl, czy aby na pewno je zamknęła? Ktoś przystanął, a ona z szybciej bijącym sercem wyczekiwała na dalszy ruch tej osoby. Nie spodziewała się jednak, że usłyszy dźwięk jakby wyważanych drzwi, które chwilę później uderzyły głucho o ścianę naprzeciwko wejścia.
Ciężkie kroki postąpiły do korytarza i przeszły się po mieszkaniu. Nie minęło wiele czasu, jak za lekko przeszklonymi mlecznym szkłem drzwiami ujrzała czyjś cień. Barczysty i wysoki, sięgający właśnie dłonią do klamki.
Powietrze wokół Laury jakby zawisło nagle w miejscu.
Klamka poruszyła się nieznacznie, ale w chwili, w której cień ogarną, że dziewczyna się zamknęła, odszedł od drzwi. A później wszystko wydarzyło się, tak szybko, że ledwo to zarejestrowała.
Cień, który okazał się dziwnym człowiekiem wywarzył drzwi, lecące właśnie tuż na nią. Uchyliła się przed nimi, ale chyba nie wystarczająco, bo poczuła ostry ból gdzieś w okolicy barku. Skutecznie ją to obezwładniło.
Drzwi uderzyły gdzieś za nią, ale nie zauważyła gdzie dokładnie. W oczach zakręciły jej się łzy, nie mogła poruszyć prawą ręką.
Przeniosła nieznacznie wzrok na osobę, przekraczająca właśnie próg jej pokoju.
Ogromny, wysoki na dwa metry, czarnoskóry łysy mężczyzna, ubrany w przylegający kombinezon podszedł do niej i spojrzał w oczy. Jej wyrażały przerażenie i nieogarnięty ból, a jego były puste - widać w nich było tylko nieprzeniknioną czerń, która zabiła wcześniejsze, pełne dobroci spojrzenie.
To było jej ostatnie wspomnienie, które zapamiętała z tamtego dnia.
Chwilę później mężczyzna pochylił się nad nią i wyszeptał niezrozumiałe słowa, podświadomie każące jej zapaść w długi niespokojny sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro