A już myślałem, że sobie odpuścił...
Reakcja na kolejną korespondencję, w dodatku w takiej chwili, u każdego była inna. Net usiadł na podłodze opierając się o jakąś szafkę, Nika oparła się o niego, rozgrzewając zmarznięte ręce, a Felix wziął list z blatu biurka i wyjął pozostałe ze swojego plecaka.
- Co chcesz z tym zrobić? - Net spojrzał na kolegę dokładnie oglądającego kopertę.
- Otworzyć. - Chłopak już brał się do rozdzierania papieru.
Wziąwszy od Felixa pozostałe listy, Net mruknął coś pod nosem. Po paru sekundach nie było już śladu po idealnie zaklejonym papierze. Blondyn wyjął ze środka mały zwitek i zaczął czytać. Net w tym czasie rozejrzał się po pomieszczeniu. Z zewnątrz wyglądało ono, jak jakiś kontener, we wnętrzu to wrażenie zanikało. Ściany miały lekko szarawy kolor, a za podłogę robiły rozłożone duże, ciemne wycieraczki. Biurka pozastawiane były liczną elektroniką - stało tam kilka komputerów oraz inne urządzenia, których przeznaczenia nie sposób się było domyślić.
Brunet podszedł do jednego z nich i zerknął na ekran. Po kilku kliknięciach pokazały się na nim linijki kodu. Wtedy coś zauważył. Do komputera docierała jakaś zakodowana transmisja danych. Chłopak podjął się zadania i, mamrocząc pod nosem, zaczął w niesamowitym tempie uderzać w klawiaturę. Po paru minutach, gdy ta praca zaczynała go już irytować, postanowił zrobić sobie krótką przerwę. Podłączył się tylko do swojego starego, ale niezawodnego laptopa, aby powoli transmisja sama się rozkodowała.
Podszedł do Felixa i Niki, którzy przeglądali listy.
- Macie coś? - zapytał. Zaczynała denerwować go bezczynność i czekanie, aż ktoś wyciągnie ich z zasypanego kontenera.
- Można tak powiedzieć - odparła rudowłosa.
- Co masz na myśli?
Felix i Nika wymienili niespokojne spojrzenia.
- Po pierwsze... - Blondyn urwał w pół zdania. Odetchnął i dokończył. - Są tu plany techniczne jakiś wynalazków.
- Do tego wzory chemiczne - westchnęła Nika. Nie przepadała za chemią, co było dzięki Próbówce oczywiste, choć może dzięki temu, że Kinga wytłumaczyła jej wczoraj kilka rzeczy, teraz była w stanie w ogóle stwierdzić, co przed sobą ma.
- Sorry, ale nic mi to nie mówi. - Net wzruszył ramionami.
- Ktoś dał nam plany nowego wynalazku, do którego potrzebny jest nieznany związek chemiczny. Nie trzeba być orłem z chemii, aby wiedzieć, że nie znamy takiego czegoś, jak emendrom.
- Jeszcze druga sprawa - przerwała Nika. - Przeczytaj sam. - Podała Netowi kartkę.
Chłopak ją wziął i zaczął czytać, co raz bardziej blednąc z każdym następnym zdaniem.
- Na serio? - zapytał ochrypłym głosem. Od strachu zaschło mu w gardle.
- Na to wygląda. Już myślałem, że sobie odpuścił...
W pomieszczeniu zapanowała nerwowa atmosfera.
- Skoro Morten wie, że my wiemy, że on wie... Już się poplątałem - westchnął Net. - Czemu mam wrażenie, że ciągle ktoś na nas poluje?!
- Normalka, ale jeszcze nam w ten sposób nie grozili - zauważyła rudowłosa.
- No bo kto normalny wygraża licealistom "Jak nie przestaniecie się mieszać w nieswoje sprawy skończycie, jako trupy"?
- On nie jest normalny... - mruknęła Nika.
- Nie "on", tylko "to". Ten program nie zasługuje, aby mówić na niego, jak na człowieka.
- Przestańmy już dyskutować, skoro wiemy, że to coś stoi za tym wszystkim to my również jesteśmy zagrożeni. Musimy się stąd wydostać.
- Nikt nas tu nie trzyma, a ja rozkodowuje dane ze stacji - Net podniósł głos. Irytowało go to, że znowu wplątali się w kłopoty.
- Trzyma, trzyma. Sprawdź wejście, gdyż wydaje mi się, że nas zasypało - odetchnął Felix patrząc wrogo na przyjaciela. Jego kumpel zaczynał go poważnie denerwować. - Poza tym nie masz po co rozkodowywać tych danych, bo w stacjach meteorologicznych takich, jak ciągle ktoś koduje informacje o pogodzie - mimo złości, starał się zachować spokój.
- Dobra, przestańcie. Nikomu nie podoba się to miejsce, ale może zamiast się kłócić, jak małe dzieci zaczniemy współpracować?
Chłopcy przyznali jej rację, żadne kłótnie nie pomogą im się wydostać z tego miejsca. Rozdzielili sobie zadania na czas, gdy Felix obszuka dokładniej miejsce, w którym zostali uwięzieni. Nika miała poprzeglądać listy w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania, z całej trójki to ona była najbardziej kreatywna, więc najprędzej na coś wpadnie.
Neta poproszono, aby wreszcie pogodził się z Manfredem. Chłopak i program, będący równoprawnym towarzyszem Superpaczki, od kilku tygodni nie odzywali się od siebie, wyraźnie dając wszystkim do zrozumienia, że nie przeproszą się tak łatwo. Tyle, że nikt tak naprawdę nie wiedział, o co chodzi.
Net, więc musiał ugiąć się pod swoją dumą i przeprosić Manfreda. Chwilę trwało zanim się do tego zebrał, ale był bardzo ciekawy co znajduje się w pakietach ze stacji. Nie mogły to być zwykłe informacje o pogodzie, był tego pewny, inaczej napisany przez niego programik już uporał by się z niesforną przeszkodą. Chłopak niechętnie wywołał Manfreda. Miał nadzieję, że nie zignoruje on tego, jak kilka razy wcześniej.
- Manfred? - zagadnął Net. - Wiem, że tu jesteś... i... i... - Chłopakowi za nic przez usta przejść przeprosiny. W końcu pod naglącym spojrzeniem Niki zdołała wykrztusić kilka słów:
- Przepraszam. Przepraszam, okej? Wiem, że to moja wina. - Net patrzył na ekran w oczekiwaniu na odzew. Po paru chwilach i kolejnych słowach, kiedy te i tak nic nie dały, usiadł zrezygnowany na podłodze.
- Mam dość - wymamrotał.
- Ja też. Za chwile się oficjalnie pogodzimy, na razie musicie coś zobaczyć. - Na ekranie wyświetlił się film.
Przy laptopie Neta zgromadzili się już Nika i Felix. Przywitali się.
- Mi też was miło widzieć, choć było by lepiej gdyby w końcu Net zainwestował w nowy komputer. Lepiej byście wyglądali w tej kamerce... No, nie ważne. To co wam się wyświetliło, to obraz z kamer niedaleko wjazdu na Śnieżkę. Nie jest aktualny, bo zasięgu nie mogę złapać, chyba, że w tych gratach tutaj jest trochę Internetu.
Net zaczął szperać przy urządzeniach na biurkach, a Nika i Felix z zaciekawieniem spoglądali w ekran. Na zastopowanym filmie widać było niewyraźne, ciemne postacie stojące przy jakimś aucie. Brunet wygrzebał zza biurka kabel, podłączając go do laptopa i Manfred odpalił nagranie.
Teraz postacie stały się wyraźniejsze. Było ich czterech; wszyscy ubrani na czarno, w kominiarkach, a jeden z nich prowadził właśnie jakąś zwykłą osobę do auta. Nie wsiadła ona sama, zamaskowana postać siłą wepchała biedaka na tył furgonetki. Nie byli to policjanci. O nie. Stróże prawa nigdy nie wykazaliby się taką brutalnością. Osoba, która wepchnęła nieszczęśnika mocno kopnęła go w brzuch, kiedy ten zamierzał jakimś cudem wydostać się z potrzasku. Cywil upadł na podłogę samochodu, a gdy próbował się ruszyć, oprawca wyjął zza pasa pistolet.
Nika z trwogą wciągnęła chłodne powietrze.
Grożąca więźniowi postać zamknęła drzwi pojazdu. Potem zostały wydane rozkazy przez najroślejszą z nich (która swoją drogą pewnie pełniła funkcję szefa) i po chwili każda z nich zniknęła, aby wykonać swoje zadanie - jedna zajęła miejsce kierowcy, a pozostała trójka powędrowała poza zasięg kamery.
Wtedy nagranie się zatrzymało. Między przyjaciółmi panowała złowroga cisza.
- Nie poprawię wam humoru, ale musicie się dowiedzieć. Musicie uciekać. Idą po was.
Tym razem na ekranie ukazał się obraz z kamery umieszczonej prawdopodobnie gdzieś na szczycie, bo dostrzegli oni charakterystyczne spodki i antenki wystające spod grubej warstwy śniegu, jaka zasypała ich w niedawnej lawinie. Zamaskowani nie wyłonili się spod tego białego puchu. Wyłonili się z całkiem innej strony - czy raczej nadlecieli.
W tym momencie przyjaciół doszedł hałas dochodzący gdzieś z zewnątrz.
Kamera właśnie złapała chwilę, w której śnieg wokoło zaczął dziwnie wirować tworząc przy tym małe trąby powietrzne. Na szczęście, wrażenie to było złudne, ale przyczyniło się do oczyszczenia szczytu z zalegającej pokrywy lodowej. Z góry nadleciało nic innego, jak helikopter. Duża, jaskrawożółta maszyna należąca do GOPRu przymierzała się do zawiśnięcia kilka metrów nad ziemią. Felix i Net z nadzieją wpatrywali się w obraz. Zaraz będą uratowani!
Ale Nika tego nie czuła. Nie miała nadziei. Nie, ona miała przeczucie.
- Zwijajmy się stąd - powiedziała pospiesznie. To już za parę chwil. Nie, nie może do tego dopuścić.
- Ale za chwile nas uratują! A ty chcesz uciekać? - Net próbował negocjować.
Z helikoptera wychyliło głowy kilka osób.
- To nie ratownicy. Mam przeczucie. - Nika zacisnęła usta, odwijając wycieraczki leżące na podłodze, po czym zwróciła się do chłopaków: - Kopiuj te dane, które chcesz rozkodować, a ty Felix zbieraj koperty, tylko nie zostawiaj nic, co do nas należy.
Przyjaciele bez słowa wykonali polecenia dziewczyny. Nauczyli się, aby ufać przeczuciom Niki. Ona sama odwijała to kolejne warstwy podłogi, w milczeniu nasłuchując ile zostało do usunięcia śniegu spod drzwi.
Skok na ziemię.
Teraz męczyła się z ostatnią warstwą wykładziny.
Kolejne osoby wylądowały na ziemi.
Jest! Ostatnia warstwa puściła, ukazując okrągły właz w podłodze. Podeszli do niej Felix gotowy do drogi. Net kończył kopiowanie.
Zabrali się do przeszukiwania miejsc.
Superpaczka wspólnymi siłami otworzyła pokrywę.
Ich oczom ukazał się wąski tunel skąpany w ciemnościach. Felix poświecił latarką w dół, ale nie mógł dostrzec, jak daleko on sięga. Zobaczył jedynie drabinkę prowadzącą w te egipskie ciemności. Przyjaciele niepewnie popatrzyli po sobie, a później bez słowa zaczęli schodzić. Felix był ostatni, do niego należało jedno z trudniejszych zadań - zamaskować właz. Jeszcze zanim go zamknął, nasunął na niego wycieraczki i wykładziny, z jakich była zrobiona podłoga w tym pomieszczeniu. Odetchnął z ulgą, kiedy wreszcie wyszedł z tych przygnębiających szarych ścian.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro