Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

- Nic nie ma?

- No nie ma!

- Rozpłynął się kurwa, czy jak?! - Bakugou zmarszczył brwi. Od tygodnia pracują nad sprawą morderstwa, a jedyne co mieli, to zmasakrowane ciało ofiary.

- Zacznijmy od początku, co wykazała sekcja zwłok? - zaproponował jego zielono włosy wspólnik.

- Prawdopodobnie mamy do czynienia z jednorazowym przypadkiem. Ciało miało wiele niedokładnych ran kłutych, najprawdopodobniej zrobionych nożem. Nie odnotowaliśmy żadnego oddziaływania indywidualności, i jesteśmy niemal pewni że zbrodni dopuściła się osoba bez mocy.

- Czyli nasze poszukiwania ograniczają się do 20% populacji, do tego granice Japonii zostały zamknięte po ostatnim wyskoku, więc morderca jest ciągle w kraju, to już coś! - Deku jak zwykle robił za tego pozytywnego.

- Świetnie, z 126,5 mln ludzi mamy tylko 25,3 mln.

- No ale coś wiemy.

- Nic nie wiemy! - Czerwonooki uderzył pięścią w blat biurka - Te, jest może jakiś monitoring w tamtej okolicy?

- Niestety, to raczej odludniona część miasta, najbliższe ujęcia mamy z ponad kilometra od miejsca zbrodni.

- Cholera jasna...

- W takim razie kontynuujmy przesłuchiwanie rodziny i miejscowych. Liczę na ciebie, Kacchan - piegowaty uśmiechnął się do partnera, następnie skinął głową do policjanta i wyszli, zostawiając Bakugou samego.

Blondyn westchnął, opierając głowę na dłoniach. Od miesiąca on i jego ludzie pracowali na najwyższych obrotach wspomagając w śledztwach policję i bohaterów, badając próbki, przesłuchując świadków i przetrząsając bazy danych. A praca detektywa miała być taka przyjemna...

Z lekkim uśmiechem wspomniał dzień, w którym otrzymał zaproszenie na konferencję. Wtedy właśnie zdecydował o porzuceniu marzenia o zostaniu bohaterem numer jeden, i zapragnął założyć własną agencję detektywistyczną. Po pięciu latach ciężkiej pracy udało mu się to, i teraz dwudziestolatek stał na czele najlepiej rozwijającej się agencji w Japonii. To jednak prawda, że ludzie po stracie pamięci zmieniają się całkowicie...

~~~

Żadnego krzyku, żadnych śmiechów, żadnego płaczu. Scena nie wywoływała w niej żadnych emocji. Gdy zrobiła to po raz pierwszy czuła ogromny stres. Teraz czuła pustkę.

Była zawiedziona. Chciała dreszczyku emocji, słyszeć ciężki oddech i dawki adrenaliny. Tymczasem miała tylko hustkę przesiąkniętą płynem, którego składu do końca nie znała i zmasakrowane ciało dawnego kolegi.

- Jak to się stało, Monoma, że jesteśmy w takiej sytuacji, co?

Blondyn milczał. Jego twarz nie wyrażała wielu emocji.

- Będę trochę tęsknić. Wybacz, że nie będzie mnie na twoim pogrzebie - wyjęła z kieszeni pudełko papierosów, zapaliła jednego i zaciągnęła się dymem. Po raz ostatni spojrzała na Monomę, po czym zabrała broń i odeszła w tylko szatanowi wiadomym kierunku.

Nie było jej w domu od trzech lat. Nocowała w podejrzanych klubach, pełnych bogatych mafiozów, nie wiedzących na co się piszą młodych detektywów, seksownych kryminalistów z tajemniczym uśmiechem i pijanych striptizerek. Zawsze śmierdziało tam alkoholem i krwią, ktoś co chwilę wszczynał bójkę a barman wyglądał jakby nie spał od tygodnia.

Jakim cudem tak się to skończyło? Gdzie podziała się ta sympatyczna i niewinna (TI)? Znikła razem z jej pamięcią.
Teraz była dwudziestoletnia morderczyni, nocami wołająca za tatą.

Usiadła na wysokim krześle przy barku, zamawiając kieliszek Tequili. Szykuje się kolejna, wspaniała noc, której i tak nie będzie pamiętać.

----------

Obudziła się obok kobiety. Była nawet ładna. Miała krótkie włosy, długie rzęsy i delikatne rysy twarzy. Jej woń przypominała pomarańcze. Była młoda, może uczęszczała do liceum?
Jej, raczej skąpy strój leżał na podłodze. Zresztą ubrania [O] też.
Chciałaby zostać z dziewczyną, ale wiedziała, że ściągnie na nią tylko większe kłopoty.

Szybko ubrała leżącą na łóżku bieliznę, zgarnęła z podłogi stare jeansy oraz koszulę, i opuściła pokój. Zapłaciła staremu barmanowi, po czym wyszła tylnymi drzwiami, jak to miała w zwyczaju.

To już kolejny raz, gdy wylądowała w łóżku z nieznaną osobą. Żadnego z tych razy nie pamiętała, ale było jej już wszystko jedno. Cicho tylko liczyła, że nie dostanie jakiejś choroby po takich nocach.

Nogi zaniosły ją nad morze. Stanęła na pokrytych mchem skałach, o które obijały się morskie fale. Ściągnęła buty i zsunęła się ze skał. Zimna, morska woda w tym miejscu sięgała jej do kostek. Grunt pod jej stopami był mulisty.

Odetchnęła głęboko, spoglądając na słońce, dopiero wychylające się znad linii horyzontu.

Do tego właśnie doszła przez te dziewiętnaście lat. Do siedzenia nad morzem w zimnej wodzie, i obserwowania wschodów słońca.
Nie umiała sobie nawet przypomnieć, dlaczego zrezygnowała z tak prestiżowego liceum jak UA. Dzisiaj mogła być młodą bohaterką, z dobrą płacą, prawdziwym domem i stałym kontaktem z ojcem, nie kryminalistką, nie mającą pewności kiedy w jej rękach pojawi się potencjalna gotówka, śpiącą w barach i na dachach, odizolowaną od rodziny i przyjaciół.

Życie potrafi obrać taki śmieszny obrót...

Z wnętrza plecaka zaczęła wydobywać się denerwująca muzyczka, którą rozpoznałaby nawet przy stadzie rozwydrzonych dzieciaków w sklepie. Wyjęła urządzenie, lekko zawiedziona, gdy na wyświetlaczu znowu pojawił się ''nieznany numer''

- Halo?

- Szef ma dla ciebie nowe zlecenie.

----------

Dwa tygodnie. Tyle czasu badaliśmy sprawę tylko na podstawie zwłok. A teraz policja znalazła coś, co miało być przełomem w tym śledztwie.
Siedziałem na tylnym siedzeniu czarnego Subaru, taksówki która miała zawieźć go na miejsce. Szybko jednak okazało się, że nie jechaliśmy na komisariat, a do szpitala.
Kolejna ofiara. Ile osób będzie musiało cierpieć, zanim wsadzą sukinsyna odpowiedzialnego za te zbrodnie za kratki?

- Chciałeś mnie widzieć, Shikki.

- Och, Bakugou. Nareszcie jesteś.

Paku Shikki. Oficer policji, z którym pracuję od tygodnia. Jednego tygodnia, i już mi działa na nerwy. Nie mogę znieść jego charakteru, jego sposobu bycia. Zresztą myślę, że z wzajemnością.

- Do rzeczy, po co dzwoniłeś?

- Co ci tak śpieszno? Na randkę jesteś umówiony?

- Mam... Robotę.

- Ja też, i co z tego?

Bardzo, bardzo nie lubię jego charakteru.

- Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy. Co wykazała sekcja?

- Tam stoi doktorek. Jego pytaj, ja idę zapalić.

Przewróciłem oczami. Shikki nie nadaje się do tej roboty.

---

Ile nad tym siedzę? Wystarczająco długo, abym nie pamiętał ostatnio przeczytanego zdania. Po co to robię? Żeby dowiedzieć się czegoś nowego o sytuacji. A czy się dowiedziałem? Jeszcze nie.

Sekcja zwłok nie wykazała wiele nowego, ale jesteśmy prawie pewni, że odpowiada za nie ta sama osoba.

Mamy numery z którymi ostatnio łączyła się ofiara. Mamy nadzieję, że choć jeden z nich jest powiązany z morderstwem.

Położyłem głowę na dłoniach. Jedyne czego teraz pragnę to... Snu. Ucieczki od stresu. Rozwiązanie sprawy przyjdzie z czasem. A ja zasługuję na odpoczynek.

Nie marnując więcej czasu zostawiłem papierologię na biurku i zadzwoniłem po taksówkę. Nie ma opcji żebym o tej godzinie prowadził.

----------

Utknęłam tu 2 tygodnie temu. Od dwóch tygodni siedzę w tej zapomnianej przez bogów dziurze.

I się lenie.
Nie żebym jakoś narzekała, mam dostęp do wszystkiego czego potrzebuje. Łóżko, normalne jedzenie, łazienka... Wszystko.
Ale brakuje mi adrenaliny, i tej chorej satysfakcji. Małej odrobinki szczęścia, że wypełniłam obowiązek i zaraz dostanę wypłatę.

Nie opowiedziałam wam jeszcze o moim szefie. Nie wyróżnia się od innych zbyt bardzo, ot poczciwy facet przed pięćdziesiątką. Prowadzi sklep na rogu ulicy. Sąsiedzi go lubią, a on lubi ich. Nikt nie ma pojęcia o 32 morderstwach i 5 kradzieżach, wykonanych na jego zlecenie.

Nazywamy go Taiyou*.

Taiyou nie pozbywa się niewinnych ludzi, wręcz przeciwnie, pomaga im. Ma serce. Usuwa delikwentów, którzy są zagrożeniem dla jego najbliższych. Tak właśnie zginął pewien zboczeniec, który przyjechał tu z Korei, i sąsiadka z góry, która bawiła się w wywoływanie duchów.

Oprócz mnie dla Taiyou pracują jeszcze 2 osoby. Ich imion także nie znam.

Jednego z nich nazywamy "Kicia", z prostej przyczyny. Ma kota. A właściwie to kotkę. Pracuje z nami od 18 miesięcy. Dołączył do nas po ucieczce ze swojego kraju. Początkowo miał zostać w Japonii na rok, ale miał problemy z komunikacją, a następnie zamknięto granice.

Drugiego z nich nazywamy Stary. Pracuje dla Taiyou najdłużej, bo pięć lat. Rzadko rozmawiamy. Stary robi za ochroniarza i hackera dla szefa.

Ja dla Taiyou pracuję blisko 3 lata. W tym czasie wykonałam 14 zleceń, a z troski o mój dobrobyt zabiłam 6 kolejnych osób.

W firmie traktujemy się jak rodzina. Pan Taiyou dba o nas i nasze bezpieczeństwo.

I właśnie dlatego siedzę teraz w tej duchocie.

Z relacji Starego wynika, że po morderstwie Monomy policja wpadła na jakiś ślad. A po eliminacji urzędnika powoli zacieśniają obręb poszukiwań. Podobno będą na razie skupiać się na prefekturze, w której doszło do morderstw.

Ja jestem w sąsiedniej prefekturze, w starym mieszkaniu szefa. Kicia został wezwany do narobienia zamieszania w dalszej części kraju, tak aby odwrócić uwagę policji. Dopiero wtedy mogę wrócić.

----------

Zabójstwa w mojej prefekturze ucichły. Nie dziwię się. Dzięki wzmożonej czujności policji i bohaterów w ciągu 3 tygodni zapobiegliśmy 42 wypadkom, i złapaliśmy 19 osób powiązanych z morderstwami.

Można powiedzieć, że trafiliśmy na ślad mojej głównej sprawy. Przez te trzy tygodnie nie znaleźliśmy żadnej osoby, która mogłaby zostać ofiarą 0.
0, bo tak nazwaliśmy zabójcę, z racji że wiemy o nim niewiele.
0 musi być dobrze informowany i zabezpieczony, skoro wiedział, że patrole będą częstsze, i w odpowiedniej chwili się ulotnił.
To daje nam dwie informacje. Prawdopodobnie pracuje w jakiejś większej organizacji i ma niezłego hakera.

Zespół informatyczny prześledził bazę danych, czy jakoś tak, i rzeczywiście znalazł ślad obcej działalności. Niestety haker nie był głupi, i wiemy tylko tyle, że tam był, i że szpiegował. Sprawdzone zostały terminy patroli i lista złapanych, ale finanse zostały nietknięte, co rzuca trochę inne światło na sprawę.
0 i jego organizacji chyba nie chodzi o pieniądze, albo nie są na tyle głupi aby uszczuplić nam konto.

Rano odwiedził mnie Deku.
Trochę narzekał na ilość przestępstw w tym miesiącu, i swoją formę fizyczną, jak i psychiczną. Zaproponował mi nawet wyjście na masaż, ale odmówiłem.
Nienawidzę masaży. Wysmarują cię śmierdzącymi olejkami, a potem wygniotą ci dziurę w plecach. I gdzie tu przyjemność i obiecany relaks?
Umówiliśmy się za to na obiad, w teorii biznesowy, w praktyce spotkamy się Uraraką. Nie żebym jakoś bardzo tęsknił za tym pulpetem, dobrze mi było z daleka od jej wkurzającej aury, ale Midoriya się uparł. Wstydził się zaprosić ją gdzieś w cztery oczy, więc wykorzystywał mnie.

Odegram się na nim, jak Boga kocham.

----------

Szczęścia to ja nigdy nie miałam. Pech prześladował mnie od urodzenia. Na każdym kroku dobitnie pokazywał mi kto tu rządzi.

Odwiedziłam małe targowisko, który znajdowało się kilka ulic dalej. I widziałam tam kogoś, kogo spotkać nie chciałam. Kogoś, za kim tęsknię każdego wieczoru, kogo kocham bezgranicznie, kogoś, kogo się boję, i pragnę o nim nie myśleć.
Spotkałam mojego ojca.
Tyle bym oddała, bym mogła rzucić mu się w ramiona, i powiedzieć mu jak mi źle, jak tęsknię, jak go kocham, jak mam dość...

Bo mam dość... Dość tej pierdolonej gry w kotka i myszkę. Na końcu i tak złapią mnie i wsadzą do kratkowanej klatki. Ja chcę wrócić do ojca, do normalnego życia.

*Ding*

Podskoczyłam na dźwięk powiadomienia. Włączyłam telefon, od razu sprawdzając pasek powiadomień.

Masz (1) nieodebrane połączenia od Whiskas.

Odpuściłam sobie targowisko. Ostatni raz skierowałam wzrok na kramy, próbująć znaleźć w tłumie ojca, ale nie mogłam go zauważyć.
Skierowałam się z powrotem do mieszkania, wchodząc w mniej uczęszczane ulice.

*Piiiik*
*Piiiik*
*Piiiik*

- Dlaczego, do cholery, nie idzie się do ciebie nigdy dodzwonić?

- Wyłączyłam powiadomienia o przychodzących połączeniach, nie miej mi za złe.

- Jasne - gdyby przewracanie oczami było słyszalne, to by krzyczał.

- Czego chcesz Kicia?

- Szefunio jedzie do rodziny na działki, a ty akurat wracasz, więc zajmujesz się sklepem.

- Co? W dupe się pocałuj, to nie moja działka.

- No weź! Mam umówione spotkanie z Starym, załatwia mi nowe papiery. 3 dni cię nie zbawi.

- O bogowie... A co szef na to?

- Ma gdzieś kto się zajmuje sklepem, dopóki jest w stanie nienagannym. Serio, inaczej dupa.

Że też wszechświat jest zawsze przeciwko niej...

- Dobra, ale odsiadujesz za mnie 2 nocne kolejki.

----------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro