Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Skróty:
[TI] - imię
[TN] - nazwisko
[IN] - imię i nazwisko
[IT] - imię twojego ojca
[W] - kolor włosów
[O] - kolor oczu [dla heterochromików też będzie (O)]

Charakter:
Taka typowa dziamdziaka

~~~~~

Zapowiadał się idealny dzień. Słoneczko wysoko na niebie, ptaszki śpiewają, a na dole w kuchni tata robi naleśniki.
[TI] szykowała się na pierwszy dzień szkoły. Miała spore obawy, ale cóż się dziwić? A co jeśli odkryją mój sekret? Przecież będą się mnie brzydzić! Dobrze, że chociaż Izu-kun będzie tam ze mną...

Użalanie się nad swoim losem przerwał jej tata, wołając na śniadanie.

Tutaj pozwolimy sobie opisać jego wygląd. Czerwone włosy, zwykle roztrzepane, teraz na wskutek mąki lekko szarawe, błękitne oczy, i szereg białych ząbków. Jej rodziciel był dobrze zbudowany, a wszystko to dopełniał czarny kolczyk w uchu.

Zwracał uwagę wielu dziewczyn, lecz niestety, nie miały szans. (IT) był gejem, na dodatek alfą.

(IT) był najlepszym tatą, jakiego dziewczyna mogła sobie wymarzyć. A na jego miejscu mogło być wielu...

Matka (TI) zmarła zaraz po porodzie. Ona i jej biologiczny ojciec nie byli małżonkami, w rezultacie czego mężczyzna nie mógł zobaczyć ani dziecka, ani umierającej matki.
Rodzicielka dziewczyny i jej tata byli rodzeństwem, z tej racji (TI) trafiła w ręce (IT), a on kochał ją jak własną córkę.

~<Izuku pov>~

Czekałem na [TI] przed bramą, trochę dlatego, że już nie mogłem się doczekać spotkania, a trochę dlatego, że w środku obecnie zbierały się bardziej, lub mniej niebezpieczne watahy.
Powoli zbliżała się pełnia, a każdy wie, jak pełnia działa na Alfy i Omegi. Ich zapach jest dwa razy mocniejszy, a tych silniejszych można wyczuć z nawet trzech kilometrów.

W naszej szkole jest sporo Alf, a, od niedawna, trzy omegi. Jedną z nich, jestem ja, druga to któraś dziewczyna z drugiego rocznika a trzecia, to [TI].

- Izu-kun! - zajęty rozmyślaniem, nie zauważyłem, że [TN] już tu jest. Przytuliłem ją, i zaczęliśmy rozmowę. Ostrzegłem ją przed niektórymi, i po krótce objaśniłem dlaczego.

Gdy tylko weszliśmy do szkoły poczuliśmy cudny i bardzo mocny zapach. Był to zapach Kacchana.

- Woah, Izuku, czyj to zapach?

- Kac-Znaczy Katsuki'ego

- Uhuhu, czuć go chyba w całej szkole

- Bakugou jest alfą, nic dziwnego

- Raju, zaraz się rozpłynę

- H-Huh?! Jak to rozpłyniesz?!

- Hah, żartuję tylko! Ale przyznaj, ten zapach jest taki - achhh...

- Ty też masz ładny zapach, taki nienaturalnie słodki...

- Bo ja jestem słodka

- E-Hehe... Dobrze, tylko uważaj. Wzięłaś tabletki?

- Wzięłam, nie martw się...

Ruszyliśmy do klasy, z każdą chwilą zapach Katsuki'ego był coraz mocniejszy. W pewnym momencie poczuliśmy też zapach innej Alfy. Poznałem zapach Kirishimy. Nie myliłem się, już chwilę potem zza rogu wyszła dwójka przyjaciół, także kierowali się w stronę klasy.

Złapałem [O] za rękę i pociągnąłem ją w kierunku drzwi. Jak najszybciej znalazłem jej miejsce z dala od Kacchana. Nie chcę by miała problemy już pierwszego dnia.

<><><>

Na przerwie obiadowej mieliśmy się spotkać z Izu-kun na dachu. Byłam pierwsza więc siadłam przy barierce i czekałam.
Po chwili poczułam, że ktoś idzie w moją stronę. To był ten Alfa!

Z jednej strony miło było by go poznać, z drugiej trochę się bałam.

Nie no, bardzo się bałam.

Zbliżała się pełnia, czyli, że wilkołaki były bardzo pobudzone seksualnie, a ja byłam tylko Omegą! I to do tego bez grupy, bez watahy! W każdej chwili mógł się na mnie rzucić, i nikt nie mógłby mi pomóc. Chyba, że jakiś silniejszy Alfa. Tato, ratuj...

Na moje nieszczęście zbliżał się w moim kierunku. Ach... Jego zapach obezwładniał. Nie, [TI], stop.

Nie zauważyłam, że Katsuki stał tuż za mną...
- Boo! - podskoczyłam, a ten w śmiech- Strachliwa idiotka, nowa tu jesteś?

- T-taa...

- Masz watahę? Nie masz żadnej szczególnej woni ...

- Nie, n-nie mam

- Katsuki Bakugou

- Huh?

- Katsuki Bakugou, moje imię. A ty masz jakieś?

- Mów mi [Skrót Od Imienia]

- [SOI] co robisz sama?

- Czekam n-na Izuku - Izu, kuźwa, gdzie ty. Przyjdź z kimś, ratuj, tabletki nie długo przestaną kryć mój zapach...

---------

- Och, Izu już jesteś! Chodź, miałeś mnie przedstawić jakiemuś Shouto, prawda? - pociągnęłam chłopaka za ramię, pokazując znaczące spojrzenie

- T-Tak, racja! Do zobaczenia Kacchan!

Zatrzymaliśmy się przed szatnią. Szybko łyknęłam dwie tabletki i schowałam pudełko.

- [TI], wszystko dobrze? Kacchan się zorientował?

- Nie... Na szczęście

- Mówiłem żebyś uważała... Emm, too... Chcesz poznać Alfę?

- Chcę wiedzieć kogo mam opierdzielić

- [TI]-chan! Już mówiłem, że mu wybaczyłem!

- Ale nie jesteście razem?

- No, nie...

- To z kim mam cię swatać?

- [TI]-san... Przestań...

- Huff, dobrze, przepraszam...

- To... Idziemy?

- 'dzie?

- Do Todoroki'ego

- Prowadź

On ma jakąś nawigację na tego chłopaka? Doskonale wiedział gdzie jest... Albo nie, wolę nie wiedzieć.

~°*The noc*°~

Przekręcałam się z boku na bok, ale nie mogłam usnąć. Głupie koszmary...

Zdając sobie sprawę, że już nie zasnę, zabrałam bluzę i trampki, i skierowałam się w stronę lasu.
Przy głównej ścieżce rozglądnęłam się, czy nikogo nie ma i zmieniłam formę. Omega jak omega.

[Ulubiony Kolor] futro i niebieskie oczy. Każda omega w tej formie ma niebieskie oczy. Chciałabym mieć czarne, jak Alfy, albo szare, jak Bety. Choć ten kolor też jest ładny.

Tak się zamyśliłam, że rąbnęłam o drzewo.

EJ.

Ładne to drzewo, takie duże, i stare, i jakieś winogrona sobie wokół rosną, nawet grzybek jest.

Zdjęcie bym zrobiła, ale nie wzięłam telefonu.

Eee, a gdyby tak...

Izuku, śpisz?

Uhm? Nie...

To chodź, muszę Ci pokazać takie fajne drzewo!

...
Co?
[TI] dobrze się czujesz?

Oi, no, nie pytaj, tylko idź

~~~

~°Izu-pov.°~

Nigdy, ale to przenigdy, nie wypuszczę jej samej w nocy. Gdy dostałem wiadomość od dziewczyny od razu pobiegłem po mojego Alfę i ruszyliśmy do lasu. Och, gdyby tylko wiedziała ile watach obrało to miejsce za bazę!

Ten grzyb okazał się trucizną. Prawdopodobnie Bakugou i jego wataha polują na Omegi bo nasz organizm jest słabszy. To prawdopodobne, bo Bakugou nie ma Luny. Znaczy... Był z paroma dziewczynami i chłopcami, ale nikogo nie oznaczył.

Gdy dotarliśmy do miejsca zdarzenia [TI] leżała nieprzytomna w wilczej formie.

Już zbieraliśmy ją z trawy, gdy usłyszeliśmy warczenie za sobą. Moje przewidywania były słuszne, to Bakugou. Zerwaliśmy się do biegu. Shōto trzymał nieprzytomną [TI] na rękach.

Zwinne omijaliśmy drzewa i dziury, ale Katsuki ciągle nas ścigał. Zdecydowaliśmy zmienić formę. Niestety, chłopak nas dogonił, i zaczął warczeć. Zmienił formę, i wyzwał Todoroki'ego do walki. Shouto przyjął wyzwanie, i już po chwili zaczęli się drapać, gryźć, i przepychać.

Gdy [TN] zaczęła się budzić, chłopaki nadal się bili. Podeszłbym do niej, by sprawdzić, czy wszystko w porządku, gdy usłyszałem skowyt mojego Alfy.

Katsuki wygrał.

Zmienił formę i barwiąc kolor tęczówek podszedł do nas.

- Odsuń się, Deku!

- K-Kac-chan

- Powiedziałem, odsuń się!

Uderzył mną o drzewo, więcej nie pamiętam, zemdlałem...

~~~

~3.osoba pov.~

Katsuki, jakby zamroczony miał zamiar zbliżyć się do [TI]. Zignorował zupełnie to, że potłuczony Midoriya leżał obok pod drzewem, oraz to, że ranny Todoroki powoli podnosi się z gęstej trawy. Skupił się tylko na bezpańskiej Omedze, którą miał przed sobą. Aż poczuł dotkliwe ugryzienie na prawej ręce. Todoroki zatopił kły w jego przedramieniu, chcąc ratować pozostałych. Bakugou rzucił się na chłopaka. Gryźli się i szarpali, a krew z kazdej nowej rany skapywała na trawę. Katsuki doświadczony w takich potyczkach bardziej niż Todoroki, który starał się je omijać, definitywnie zdominował starcie. Heterochromik musiał szybko wymyślić plan by pokonać silniejszego przeciwnika. Odskoczył od jasnego wilka zachowując dystans. Grał na czas. Krążyli wokół niewidocznego okręgu, warcząc na siebie z pyskami opuszczonymi nisko przy ziemi. Każdy z nich gotowy był na atak i jego odparcie. Pierwszy włamał się blondyn atakując Mieszańca. Ten zwinnym ruchem mimo licznych ran zapewnił drugiej alfie nie miłe spotkanie z drzewem, które skutecznie go ogłuszyło.

Zabrał nieprzytomną dwójkę, i ruszył w kierunku swojego domu, w celu opatrzenia ich i swoich ran.
Droga zajęła mu sporo czasu. W między czasie musiał omijać gęste krzewy, a nierówne podłoże nie ułatwiało mu powrotu do domu. Na całe szczęście Bakugou go nie gonił.

-~<[TI] pov.>~-

Gdy się obudziłam, byłam w moim domu. Ej, a ja nie byłam przypadkiem w lesie? Rozejrzałam się po pokoju, zatrzymując wzrok na kalendarzu.

Plasnęłam sobie z otwartej dłoni w twarz. Boziu, to tylko koszmar... Naprawdę, moja wyobraźnia mnie przeraża!

Nie śpieszyłam się ze wstawaniem, była sobota, mój zbawienny dzień.

Zeszłam na śniadanie dopiero około dziesiątej, taty nie było w domu. Pewnie znowu go wezwali... Jak co sobotę... Tata pracuje w jakiejś porypanej agencji reklamowej, nie wiem skąd oni biorą pieniądze, bo, wnioskując z godzin pracy ojca, nie mają zbyt wiele zamówień, a kasa przybywa. Kradną? Piratka?

Po ogarnięciu się postanowiłam wyjść do galerii, by zaopatrzyć się w więcej ubrań. Już zamykałam mieszkanie, gdy nagle coś sobie przypomniałam...

Jestem. Umówiona. Z. Dziewczynami.

Wyobraźcie sobie, jak bardzo byłam udupiona.
Dla bezpieczeństwa wróciłam do domu, zabrałam żarcie i schowałam się pod kołderką z laptopem w celu włączenia serialu.

Na razie może nie wyjdę z pokoju?

Przynajmniej tak myślałam, lecz gdy już otworzyłam paczkę chipsów, zaczęło się molestowanie dzwonka do drzwi...

...






Help.

<><><>

Dzikie bestie niczym stado bawołów przedarło się przez pierwszą barierę chroniącą mnie od zagłady. Już po chwili dało się słyszeć buszowanie po mieszkaniu. Po cichu uciekłam do łazienki, by schować siebie i zapasy jedzenia. Chwilę przeczekałam, by usłyszeć całkowitą ciszę. Wolno otwierając drzwi rozejrzałam się po najbliższym asortymencie. Drzwi o mało nie wyleciały z zawiasów, dzwonek roztrzaskany w kawałkach, i mnóstwo śladów. Opuszczając moją kryjówkę, powoli przesunęłam się bliżej drzwi, by uciec od feralnego losu...









I wszystko poszło się jebać.

Dziewczyny naskoczyły na mnie, przykrywając niezliczoną ilością kocy i poduszek. Grzecznie pozwalałam na kolejne warstwy przykrycia, dopóki nie usłyszałam otwierania papierowego opakowania.

Moje chipsy!

Zaczęłam się szamotać i wyrywać, ale te bestie były bezlitosne. Otwierając kolejne paczki moich zapasów starały się by dźwięk rozrywanych folii był jak najokazjonalszy. Lecz to był dopiero początek.

Jestem w stanie zdzierżyć koce, wyjadanie chipsów i ciastek, naklejki, ale nie zdzierżę dotykania MOICH rysunków i MOICH mang.

Z siłą czterech koni zrzuciłam z siebie wszystkie warstwy przykryć, wyrwałam moje zapasy z ich łapczywych rąk, i skierowałam się do mojego pokoju, by spuścić solidny wpierdol tym, którzy ośmielili się tknąć mój bezcenny skarb. Nie chciałabym być w ich skórze w tej chwili. Rzuciłam się na stojącą przy moim biurku Urarakę, i zwinnym ruchem obezwładniła jej ręce przed dalszym macaniem mojego jeszcze nieskończonego dzieła.

(Nie) delikatnie odepchnęłam zachwyconą Ashido od mojej niemałej kolekcji cudeniek. Szybko wyrwałam z jej rąk najnowszy egzemplarz Kibou no Hibana, i odskoczyłam w stronę biurka, by chronić moje najcudowniejsze dziecko.

Karola XLIII.

Kim jest KAROL? To jedyny w swoim rodzaju kaktus, któremu pod moją opieką udało się zakwitnąć pięknym, czerwonym kwieciem, które było moją dumą.

Nie pozwolę by chęć zemsty dziewczyn za nieprzybycie na umówione spotkanie zniszczyła to, na co pracowałam długie miesiące...

<><><>

Dziewczyny całą grupką nacierały na drzwi, próbując wedrzeć się do pokoju. Zabarykadowałam się tu nieźle, cały fort z poduszek wytrzymywał.

No, do czasu.

W końcu im się to znudziło i postanowiły poczekać aż sama wyjdę. No, to sobie posiedzą. Ja tu mam cały zapas ciastek i innych żelków, nie muszę wychodzić przez następny tydzień.



























...




Ne, mam je gdzieś.

Spakowałam mały plecaczek i wyskoczyłam oknem. Ziuuu, po rynnie! Spider-Man ze mnie.
Oho, skapnęły się, że mnie nie ma.
Szybko sprintem przez park. Skręt w lewo, koło mostu, i jeb w słup. Jakiś miękki ten słup. A, to Kacchan.

Zaraz.

Chwila.

- BAKUGOU?!!

- No dzień dobry, witamy na ziemi - miałam mu od pyskować, ale usłyszałam dziewczyny. Czas, spierdalać. Albo, wykorzystam Kacchana.

- Chowaj mnie przed tymi potworami

- Jakimi kur-

- Nie pytaj, ino idź, i udaj, że mnie niema

W porę. Te baby już mijały most. Chyba będę częściej wykorzystywać Katsuki'ego. Poczułam jego wzrok na mojej osobie. Dlaczego mam wrażenie, że czegoś zapomniałam?...








Cholera, tabletki...

- Miło było, dzięki, czy coś, a teraz muszę spadać!

- Nie tak prędko, mała omego

Kto jest największą pokraką tego świata? No kto, jak nie ja?

<>

Złapał jej nadgarstek i przyciągnął do siebie. Drugi raz nie pozwoli jej uciec. Podniósł ją w stylu panny młodej i skierował się do jego domu. Gdy próbowała się wyrywać, szeptał jej słodkie słówka do ucha, za każdym razem dumnie patrząc na jej twarz gdy się rumieniła.
Wszedł do domu człapiąc drzwiami i skierował się do jego pokoju. Położył dziewczynę na łóżku, i chciał pocałować, lecz zauważył pewien drobiazg. A właściwie nie drobiazg a coś bardzo ważnego.

Ona płacze.

Starał się ją uspokoić na każdy możliwy sposób jaki znał, oprócz rozmowy. Zaczął panikować, nie tak miało się to potoczyć. Po kolejnych nieudolnych próbach uspokojenia dziewczyny, w końcu się poddał, i zapytał wprost :

- O-oi, czego ryczysz?

Gdy nie odpowiadała delikatnie ją przytulił, i czekał aż przestanie płakać. Gdy trochę się uspokoiła ponowił pytanie.

- J-ja... Ja... Nie chce mieć A-Alfy...

Tego się nie spodziewał. Zwykle Omegi desperacka szukają watahy, by nie zaczęto uznawać je za niepłodne lub prostytutki. Oto przed oczami miał wyjątek.

- Jak to nie chcesz?! Kurwa, walnął ktoś cię w łeb czy jak? Chcesz normalnie, zdana na siebie, udawać Deltę? Albo może jesteś dziwką?

- Nie jestem żadną dziwką! I tak, chcę udawać Deltę, nie masz prawa mi zabronić!

Umysł chłopaka zamroczyła jego wilcza natura. Oczy zmieniły kolor, kły się wydłużyły. Nawet nie pamięta kiedy zatopił zęby w jej obojczyku tym samym oznaczając ją.

Od teraz należała do niego, kto by się spodziewał? Wziął za Lunę dziewczynę, którą znał kilka dni. A właściwie to nie znał. Znał jej imię, i że zadaje się z tym pieprzonym Deku.

~

Jej zapach zajął całe jego zmysły. Nie mógł myśleć o niczym innym.
Już pierwszego dnia zauważył, że miała w sobie coś z Omegi. Tylko nie wiedział co, tabletki skrzętnie to maskowały. Teraz widział jak bardzo to było oczywiste.

- Ciekawa z ciebie dziewczyna, [TI] [TN], moja dziewczyna.

Sens tych słów powoli do niej docierał.

On ją oznaczył.

Jak mógł? Dlaczego? Czemu właśnie ona? Praktycznie się nie znają, a on ją oznaczył? Tyle warta jest dla niego rola Luny?

Miała tak wiele pytań a tak mało odpowiedzi.
Nie mogła znieść myśli, że teraz do kogoś należy. Że jest czyjąś własnością. Czemu rola Omegi jest tak niedoceniana w tym świecie? Jakby była nic nie warta.

Jak zareaguje jej tata? Przecież Katsuki jest tak silny, że rodziciel od razu wyczuje nieznajomą woń.
A co będzie z rują? Zwykle radziła sobie sama, a teraz...

Nie chciała mieć Alfy, czemu więc Bakugou to zrobił?

Jej problemy miały tylko jedno rozwiązanie.

Blondyn musi usunąć oznaczenie.

~~~

Uciekła z jego domu. Próbowała zadzwonić do taty, lecz nie odbierał.

Gdy wróciła do domu było około 17.
Wzięła kilkanaście tabletek na raz, i próbowała usnąć. Długi czas kręciła się z boku na bok, lecz sen dalej nie przychodził. Postanowiła znowu spróbować zadzwonić do rodziciela.

Tym razem odebrał.

- Halo?

- Cześć słonko, stało się coś?

- Tak...

- Mam przyjechać?

- Poczekam

- Dobra, postaram się wyjść wcześniej.

I faktycznie, połowę godziny później był już w domu.

Dziewczyna nie wiedziała jak ma to wyjaśnić. Jeśli powie prawdę, jej tata na 99% zabije Bakugou, jeśli skłamie, będzie musiała brnąć w kłamstwie.

Jej rodziciel na szczęście nie zadawał zbyt wielu pytań, i od razu zapytał kto to zrobił. Zbyt dobrze znał swoją córkę, by nie wiedzieć, że ktoś ją do przynależności zmusił.

🖤<~°Magic reader pov.°~> 🖤

Następnego dnia, koło godziny dziesiątej, staliśmy pod domem czerwonookiego. Denerwowałam się jak nigdy.
A co jeśli nie usunie znaku przynależności? Przecież ma prawo do zatrzymania znaku. Och, po co wczoraj wychodziłam z domu!

Tata musiał zauważyć moje zdenerwowanie, bo objął mnie ramieniem.

Do domu wpuścił nas pan Masaru ( Jak taki dobry człowiek może być ojcem takiego kretyna). Jego mama zaparzyła nam herbatę i czekaliśmy, aż ,,książę Katsuki, zechce w końcu ruszyć swoje cztery litery i zejdzie na dół'', jak to ujęła Mitsuki.

Gdy wreszcie przyszedł zaczął się wydzierać na całe Musutafu.
Chryste. Panie. Za jakie grzechy?

Potem do akcji wkroczyła jego matka. Palnęła go w łeb, i kazała zwrócić uwagę, że mają gości.

...

Ej, to o nas chodzi, nie?

Spojrzał na mnie, potem na tatę, potem na swoją matkę, a potem znowu na mnie. I mina mu całkowicie zrzedła. Jak dobrze mieć ojca Alfę!

Jakoś zaczęła się rozmowa, gorzej było z czynami. Kacchan za żadne skarby nie chciał usunąć oznaczenia. Pan Masaru nas przepraszał, a my próbowaliśmy się nie śmiać. Wesołą mają rodzinkę.

- Spieprzać, [TI] należy do mnie!!

- Nie traktuj jej jak rzecz, zrobiłeś to bez jej zgody!

Tutaj mój tatuś, coraz bardziej zniecierpliwiony, złapał Katsuki'ego pod ramię, i zaczął mu coś tłumaczyć. Wyglądało to jakby go przekonał.

Tata wrócił na miejsce, a Kacchan stał jeszcze chwilę w miejscu, po czym transformował się i spieprzył.

No, kurwa, zajebiście.

Rodzice chłopaka nas przeprosili, dali nam ich numery, i powiedzieli ( to znaczy Mitsuki powiedziała), że ,, ten bachor, dostanie takie lanie, że sobie popamięta na długo. Co on sobie wyobraża! '' czy coś w ten deseń.

Chyba będę musiała przeżyć kilka dni z oznaczeniem...

Następnego dnia był już nasz znienawidzony poniedziałek. Nie brałam tabletek bo po co, skoro i tak każdy zauważy znak. Blondyn był silnym Alfą, łatwo dało się rozpoznać przynależność do jego grupy.

Wczoraj wieczorem opowiedziałam o wszystkim Izu-kun. Chłopak zadeklarował się że mi pomoże. Kochany!
Znowu czekał na mnie przed szkołą. Tym razem przy drzwiach. Szliśmy chwilę w ciszy, aż moja ciekawość nie wytrzymała...

- Izuku, z kim Cię zdradził Todoroki?

- C-co?

- Z kim Cię zdradził Todoroki?

- T-to nieważne!

- Ważne, Izu-kun jeśli mi powiesz będzie Ci łatwiej...

Przez chwilę milczał. W sumie wolałam jak był cicho, niż znać odpowiedź.

- Z-z Ki-Kiri-Shimą...

Dwie Alfy. Oni nie mają wstydu? Jak to w ogóle możliwe? Znam trochę Kirishimę, i wątpię, żeby którykolwiek z nich uległ. Ugh... Muszę zapytać Eijirou o to. On nie umie kłamać.

<><><>

Ciekawskie spojrzenia skierowane w [TI] były mało przyjemne. Hatfu, co ja gadam. To było w chuj wkurwiające. Non stop ktoś cię zabija wzrokiem, brr.
W sumie to cała szkoła huczała od plotek różnego rodzaju. Zaczynając od delikatnych domysłów, kończąc na wybujałych historiach w ogóle bez sensu.

Było kilka osób, które domyślały się, że Bakugou ją zmusił, ale znaczna większość uznała [TN] po prostu za dziwkę. A czemu? Bo dziewczyna zadawała się z Izuku, i wszyscy myśleli, że [TN] zostanie nową Luną Todoroki'ego.

Teraz rozumiecie. Wiadomość, że [KW] ma innego Alphę była nie do przyjęcia. Tym bardziej, że był to słynny Bakugou Katsuki!

Dopiero po dzwonku miała trochę spokoju, ale nie dużo. W końcu klasa nie kończyła się na niej, Deku, Todo, Kacchanie i Kirishimie, do reszty plotki także dotarły. A właśnie, Kirishima! Miała pogadać z tą cholerą.

- Kirishima, mogę zapytać Cię o coś... Na osobności?

- Uh, dobra? - przeszli w kąt sali - O co chodzi? O Bakugou?

- Nie, nie tym razem chodzi o ciebie

- O mnie? - tu zapaliła mu się lampka. Będzie o to pytać, idę o setkę.

- Po twojej minie się domyślam, że wiesz o co chodzi. Tłumacz się.

- Z czego mam się tłumaczyć?

- Nie rób ze mnie kretynki, Eijirou

- Tak jakoś wyszło...

- Tak jakoś? Bro, oddałeś się Shoto-kun, jak to chłopie możliwe?

- Ja...

- Ty...?

- Nie zrozumiesz tego. Wiem, to nie męskie, i w ogóle . (TI), błagam, nie mów nikomu ani słowa.

- Dobrze... A tak w ogóle, gdzie Kacchan?

- Szybko zmieniasz temat... Później się przekonasz, co takiego się dzieje z Bakubro, zaraz przyjdzie sensei, pogadamy... Później. Albo wcale. - to zdanie dodał już ciszej, by nie usłyszała. Wiedział, że mu nie odpuści. Poniekąd straszne.

W tym samym czasie Denki z zazdrością obserwował cichą wymianę zdań przyjaciół.
Co takiego [TN] od niego chciała, że muszą szeptać?

Sam nie wiedział, dlaczego był tak zazdrosny.

A nie,
Chwila,
Wiedział.

To przez te motylki w brzuchu, i delikatny rumieniec, za każdym razem gdy rozmawiał z czerwonowłosym. Przyrzekł sobie dzisiaj zaprosić go do kina, ale stres zżerał go od środka.

Gdyby tylko widział, co nie tak dawno wyprawiał jego obiekt westchnień...
~~~

Aizawa poinformował ich o zbliżających się egzaminach. Zaraz po nich, Ci, którzy zdali, pojadą na obóz z jakąś tam grupą pro hero.

[TI] nie słuchała, bo nie mogła jechać ze względu na późne dołączenie. W myślach przeklinała tą późną przeprowadzkę do Japonii. Ale teraz nie mogła nic zrobić, jak pomóc przyjaciołom w przygotowaniach do obozu.

Gdy tylko nauczyciel opuścił klasę, Ashido wykrzyknęła:
- Robimy imprezę u mnie przed wyjazdem! - I tyle ją widziałeś.

Skutki decyzji o imprezie są fatalne...

×<~{|} ~>×

Zimna posadzka. Przyjemnie zimna. Szczególnie kiedy łeb Ci napierdala.

Czeeeeeekaj...

Czemu ja leżę na podłodze?!

Wstałam i rozejrzałam się wokół.

Duuuuuuuuużo pijanych trupów.
Albo zezgonowanych przynajmniej. Obok mnie leżał Denki, i... Wait, nie znam typa. Chyba z klasy B on jest.

Sprawdziłam mniej więcej mój wygląd. No... Nie jest źle...

Podeszłam do blatu kuchennego żeby poszukać jakiejś wody. Czy ja naprawdę wciągnęłam się w chlanie? Tata mnie zabije. Albo ja zabiję jego za to że mnie na tą imprezę puścił.
Nigdy więcej nie przestąpię progu domu Miny. Nigdy do cholery.

A, właśnie, gdzie ona? Nie leżała wśród trupów... Dobra, to na później.

Ok, mam wodę, ale... Zgony się budzą. Wojnę o wodę czas zacząć.

Ja, jak to ja, bunkruję się w którymś pokoju z zasobami. Ale tutaj też są trupy. Kogo tu mamy... Tej nie znam... Kiri... Oho, jest i Bakugou... I Ashido. Znalazła się zguba.

~°Time skip°~

Ogarnięcie wszystkiego po imprezie zajęło jakieś... 3 godziny? Tak, chyba tak. Obecnie wracam sobie do domku z jakimś typem. Nie znam, ale to chyba pierwszoroczniak. Zagadać?

...

Raz kozie śmierć.

- Heeeeeeeej...

- Huh? Miałem wracać z kimś kto wydobrzał po imprezie...

- Facet, praktycznie Cię nie znam, jak inaczej miałabym zacząć rozmowę?!

- ...

- ...

- Hitoshi Shinsou...

- Co?

- Chciałaś zacząć rozmowę... Jestem Hitoshi Shinsou.

W końcu ktoś normalny.

- Mów mi [TI]!

I tak oto rozpoczęłam swoją znajomość z Shinsou. I naprawdę go polubiłam! Jest świetnym słuchaczem, ma mega ciekawe quirk, i urocze zainteresowania! Jeśli chodzi o rangę, to tylko Hunter, ale ciągle jest silny!

Wymieniliśmy się numerami, i umówiliśmy na spotkanie. Obiecał przedstawić mnie swoim kotkom UwU.

Z bardzo dobrym humorem wróciłam do domu. Niestety po otworzeniu drzwi dobry humor się spakował i poszedł.
Czemu to zawsze mnie spotyka?!

Na kanapie w salonie leżał rozwalony Bakugō. Jakim cudem znalazł się tu tak szybko?

- Oi, wróciłaś w końcu do cholery?

- C-co robisz w-w moim domu?

- Leżę, nie widać? - podeszłam do niego bliżej. Wyglądał jakby wczoraj nic nie wypił. Ciekawy przypadek...

- Oi, na co się gapisz głupia? Już się zakochałaś? - wyrwał mnie z przemyśleń. Długo się na niego patrzyłam? I CZEMU TAK DUŻO MYŚLĘ?!

- Co ty sobie wyobrażasz, co? Atakujesz mnie, i oczekujesz bym Cię wielbiła. To egoistyczne, wiesz?

- Kiedy niby cię zaatakowałem, co?! Urojenia masz?! - Podwinęłam kołnierzyk ukazując ślad po ugryzieniu. Nie bladł, wręcz przeciwnie, przybierał coraz mocniejszy kolor.

- To ma być atak?! Ja tylko zaznaczyłem swoje!

- To ty masz urojenia. Nie masz prawa traktować mnie jak rzecz. Praktycznie mnie nie znasz, i nagle oznaczasz!

- Uch? Zapomniałaś już o tamtej nocy?

- Jakiej... nocy?

- Gdy zrobiłaś sobie wycieczkę do lasu sklerotyczko.

- Ale... Ale to był tylko sen...

- Tch, czyli ten mieszaniec spotkał się z tą kurwą z drugiego roku? Kretyn...

- Z kim się Todoroki spotkał?

- Laska z kierunku wsparcia z drugiego roku. Potrafi zamieniać przeżyte wydarzenia w sny. Pewnie użyła na tobie tej walonej mocy.

Czyli jednak to nie był sen? Naprawdę spotkałam się z blondynem? Dlaczego Todoroki nie chciał, bym o tym pamiętała? Znowu miałam za dużo pytań, i zero odpowiedzi.

Wstał z kanapy, i złapał twarz [TI] w swoje dłonie, tym samym wybudzając ją z transu. Już dawno zauważył, że dziewczyna okropnie dużo myśli.

Delikatny rumieniec spowodowany nagłym aktem wkradł się na policzki [W] włosej. Spojrzała w czerwone tęczówki szukając jakiegoś aktu rozbawienia tą sytuacją. Patrzył w jej oczy z powagą i nutką niezadowolenia, spowodowaną luką w pamięci ukochanej.

- Nie zobaczymy się już przed tym pierdolonym obozem. Mam Twój numer, i lepiej żebyś odbierała, bo klnę się na Boga, ojciec Cię nie pozna.

Z tymi słowami opóścił budynek.

W głowie zostało jej już tylko jedno pytanie:































Skąd on do cholery ma mój numer?!

*Lecim na 1.os pov.,*
Polecam czytać dalej w czarnym trybie.

Następnego dnia klasa bawi się już na obozie, a ja wybieram się do Shinsō. Siedzieliśmy i popijaliśmy soczek, trzymając kiciusie na kolankach, gdy w wiadomościach pojawiła się twarz Bakugō.

Kazałam przyjacielowi podgłośnić.

Wczorajszym wieczorem Liga Złoczyńców przeprowadziła kolejny atak na U.A.
(...)
Większa grupa uczniów ucierpiała z powodu zatrucia dymem, sześcioro uczniów zostało zranionych podczas walki ze złoczyńcami.
(...)
Celem Ligi prawdopodobnie było przechwycenie piętnastoletniego Katsuki'ego Bakugō, co im się, niestety, udało.

Katsuki...

Porwali go...

Mają Bakugō...

- [T/I]?

- [T/I]?! Dobrze się czujesz?!

*<¦>*

Klasa zebrała się w szpitalnym pokoiku.

Obrażenia na ciele szesnastoletniego chłopca były okropne. Mnóstwo poparzeń, złamań, a jakby tego było mało w płucach młodzieńca, po użyciu na nim teleportacji, został śluz, który doprowadził do podduszenia.

Bakugō był w stanie śpiączki.

Lekarze każdego dnia starali się go wybudzić, niestety bez skutku. Szanse, że blondyn kiedykolwiek się wybudzi były znikome.

Nikt się nie odzywał. Każdy miał wyrzuty sumienia.
Przecież coś mogli zrobić!
Zająć, przeszkodzić, strzelić, uderzyć. Ale nie zrobili nic!

No właśnie, czy naprawdę mogli? Do licencji im daleko. Zezwolenie na walkę mieli, ale tylko by mogli się bronić, nie atakować.

Nawet jeśli byli w stanie, jaki sens ma to teraz? W tej chwili?
Teraz mogli się już tylko obwiniać, I błagać by Katsuki się obudził.

Koniec części I.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro