Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

72

Hello bitches. Wiem, że miało być w weekend, ale dla mnie jest weekend codziennie. Naprawdę w wakacje się tak strasznie wszystko zaciera. Jestem po dwóch obozach, mangozjebowym i tanecznym. Na tym pierwszym bawiłam się aż za dobrze. Brakowało mi gadki o mangach, najbardziej to poczułam jak poszłam do yatty u mnie w mieście. Nagrywali coś i było można dostać nagrody za udział. Stałam 3 godziny w kolejce, ale wygadałam się jak nigdy. Zaś na tanecznym wiecznie dokuczało mi uczucie samotności wśród ludzi. Nie wiem czy tylko ja mam coś takiego, ale czułam się sama wśród ludzi, których udaję, że lubię, a oni udają, że lubią mnie. Ratował mnie taniec.
 A tak to się farbnęłam na fiolet.

-------- 

W zaciemnionej sali spowitej chłodem gdzie było widać tylko pojedyncze smugi światła na swoich fotelach siedziała już nam znana ekipa niejakiej Aliea Akademii. Nieco zawiedzeni, wpatrujący się swoim świdrującym wzrokiem głównie Grana, czasem uciekali w stronę Reize. Ulvidia warczała cicho zaś Burn stukał palcami o podparcie.

- No i co? Nie ma jej... - niebieskowłosa świdrowała kolegę wzrokiem, ten jakby wcale nie rozumiał o co jej chodzi

- Minęły dopiero 2 dni...

- To wystarczająco by nas wydać - Burn chyba najbardziej nie chce widzieć czarnowłosej na oczy, od początku nie wierzył by dołączyła do tego spisku.

- Przypomnij mi łaskawie, na co nam ona? - Ulvi jak zwykle boi się o swoją pozycję.

- Właśnie, skoro jest taka podwójnie silna przez to że ma zakazaną technikę, też się takich nauczmy i po problemie - przemówił prawdopodobnie najmądrzejszy z grona.

- Tyle, że zakazane techniki niszczą ludzi, zryje ciało i psychikę... - rzucił Reize z podkulonymi kolanami znudzony, że jego kompania nie rozumie fenomenu demonicznej dziewczyny.

- Ona jest wyjątkowa, ponieważ nawet tego nie czuje... - dalej tłumaczył, a w tle jego głosu rozpościerało się stukanie butów i to nie jednych. Wraz z krokami ponury sędziwy głos.

- Ona po prostu jest tym demonem - dokończył i Steven Dark wszedł w jedyne miejsce gdzie padało światło, uśmiechnął się witając wszystkich.

- Jak pan tu wszedł?! - zerwał się pierwszy Gran, a za nim cała reszta.

- Czy to ważne skoro już tu jestem?

- Kim jest ten koleś? Przecież miał pan nikomu... - czerwonowłosy kosmita od początku nie miał zaufania do syna Darka, uznawał spoufalanie się z nim za stratę czasu, zwłaszcza, że planowano mu powierzyć cząstkę ich mocy.

- Joshua Dun - wymamrotał w końcu przez cały ten czas milczący Gazel, wszyscy spojrzeli na niego zadziwieni, że zna jego imię, zaś Burn dostał ataku panicznego śmiechu. Łapał się za czoło i rżał nie wierząc, że ponownie widzi tego biednego brązowowłosego zakłamanego i nijakiego chłopca - Czyżbyś przeszedł na dobrą stronę mocy?

Josh zachichotał pod nosem - Miło was znowu widzieć chłopaki - chodź tak naprawdę skręcało go na sam ich widok. Chociaż Jennett była dla niego skończona, to i tak brzydził się bynajmniej Burnem i tym co jej zrobił i ogólnym traktowaniem go jak popychadło.

- Usłyszałem ukradkiem drogie panie i panowie, że oczekujecie Jennett, mam rację? Dobre wieści dla was, przyjdzie tu dzisiaj.

- Naprawdę? - Gran aż się zachwycił.

- Naprawdę - złapał się za serce dodając dramaturgii całej tej wypowiedzi - Wasz ojciec robi dla mnie tak wiele, dlatego postanowiłem zrobić coś dla was.

- Co takiego niby?

- Sprawię, że Jennett dołączy do was czy tego chce czy nie - wyciągnął z marynarki już trochę pogniecioną kartkę z umową, którą dziewczyna podpisała w pierwszy dzień szkoły - Skoro przebudził się w niej demon, a my spisaliśmy umowę, że będzie mi posłuszna mogę jej rozkazać co tylko zechcę.

Joshowi oczy się nieco rozszerzyły gdy o niej wspomniał. Nie wiedział nic o tej umowie, brzmiało to okropnie zwłaszcza, że pewnie nie jest jej świadoma. Brzmiało to równie okrutnie co podniecająco.

- Super, ale na co nam ten pachołek? - Burn wskazał na Josha. Dun chciał mu pokazać, że w końcu może się na coś przydać by potraktował go z minimalnym respektem. Zabłysło zielone światło i w tym miejscu gdzie stał Josh...stoi teraz Jennett?!

- By wszystko się nie wydało idioto - do tego przemówiła swoim głosem?! Światło znowu mignęło, a tym razem stał się Markiem Evansem - zagrajmy w piłkę! - krzyknął typowym dla niego głosem.

- Genialne! - zachwycił się Desarm.

- Jak widać meteoryt Aliea nie czyni tylko technik mocami, a też cechy charakteru - Gazel również był pod wrażeniem - kłamliwy, dwulicowy...idealna moc dla ciebie.

- W takim razie czekamy na przybycie Jennett...

***

Shinkansen pędził jak szalony, a grupka przyjaciół zajmowała poczwórne miejsce w jednym z przedziałów. Jennett przysypiała słuchając muzyki na ramieniu Byrona, jednak to że wstała wcześniej źle się na niej odbiło. Byron opierał się o okno i dzielił jedną słuchawkę z Jennett. Axel robił coś na telefonie, a Avril mocno zmartwiona podziwiała mijane widoki.

- A ciebie Avril przypadkiem miało nie być? Mówiłaś, że gdzieś z mamą jedziesz... - zaczął Byron.

- Tia...pojechała sama - rzuciła niewzruszona - w ogóle chyba zapomniała, że miałam przyjechać, bo nie było jej w domu...

Axel położył jej dłoń na ramieniu. To u niego dzisiaj nocowała. Ojciec postawił jej ultimatum, albo trzyma jego stronę albo kończy u matki. I chociaż wydawało jej się że kontakt ma z nią dobry, tak teraz to zupełnie przepadło. Gdy dzwoniła do niej mówiła o własnej córce jak pomiocie szatańskim, że jak ją tylko zobaczy to się z nią rozprawi, gdyż przypomina jej o mężu. Niemożliwe by zmieniła tak nagle zdanie, kochały się, jej partner też nie mógł tak na nią wpłynąć. Odpowiedź leżała gdzie indziej. To wszystko zrobił Steven, jej ojciec. By nie miała nikogo i wróciła do niego z płaczem na kolanach. Chciał pokazać jak słaba jest bez niego i chyba się udało.

- Spałaś u Axela, ciekawie, co robiliście?

- To samo co wy - dokuczali sobie.

- Też byliście na łyżwach? Chyba musieliśmy się minąć...

- Właśnie, dostaliście przepustkę do reprezentacji Korei - Axel zmienił temat - kto jedzie?

- Odmówiliśmy - powiedzieli razem bez ani odrobiny przejęcia. Szokujący wzrok Axela żądał odpowiedzi. Zaczęła Jennett.

- Po prostu oboje już się nie utożsamiamy z tym krajem i są tam ludzie z którymi byśmy się nie dogadali.

Tyle w temacie.

Pod górą zapłacili za wejścia i oficjalnie było można uznać, że ich przygoda się zaczęła. Jak to w weekend była masa turystów, ale to lepiej dla nich, w tłumie się przynajmniej nie wyróżniali. Założyli jeszcze maseczki to już w ogóle byli incognito. Wielu wchodziło na wielki wulkan, w sumie zaczął ich przerażać fakt, że muszą obejść górę albo również na nią wejść by cokolwiek znaleźć. Nawet nie wiedzieli czego szukają. 

- Czujecie coś? Jakąś energię? Cokolwiek? Axel ty nam jeszcze nie pokazałeś swoich mocy. Wdychaj to powietrze.

- Chodzi Ci o ten strasznie gęsty smog? - Blaze raczej nie zamierzał go wdychać.

- Eeem czego my właściwie szukamy? - odezwała się w końcu Jennett rozglądając się - Wszędzie tylko skały.

- Magiczne fioletowe kamienie. Wydaje mi się że pochodzą z meteoru, który tu spadł i to on wydziela tę energię dającą jednorazowy wybuch mocy. Ale skoro te kamienie dali ci jacyś chłopcy to może ich tu znajdziemy - Byron uciekał w swój świat opowiadając im o swoich teoriach. Wtem Blaze lekko przysunął się do dalej niemrawej Avril i złapał ją za rękę.

- Może powiedz im o ojcu? - szepnął jej na ucho. Czerwonowlosa pokręciła przecząco głową. Wtedy Byron mógłby posunąć się za daleko, a ona stracić ostatniego członka rodziny.

- To może podejdźmy pod miejsce gdzie spadł meteoryt. Ponoć jest tam zagrodzone, ale możemy przemknąć - zaproponowała Jennett.

- W sumie możemy się dołączyć do tej grupy turystów, bo chyba będą iść kawałek w okół. Może przewodnik powie nam coś ciekawego? - zaproponował Axel.

- Nie możemy po prostu wjechać kawałek kolejką? - załamywała się Avril, licząc, że nic tu dzisiaj nie znajdą. Do realizacji przeszła opcja jeża.

Szli jak najbardziej z tyłu, praktycznie odsunięci od grupy by tylko podsłuchiwać i mieć swobodę w szukaniu po krzakach.

- Góra jak każda inna, nie ogarniam czym się wszyscy tak fascynują - ruda kitka kopała kamień ciągnąc się za towarzyszami.

- Bo to jest wulkan, ale też nie ogarniam tych turystów, którzy zapłacili cały ten hajs by po prostu się przejść i wleźć do świątyni - tutaj McCurdy się zgodziła z towarzyszką i dołączyła do kopania kamienia. Turyści to byli raczej Europejczycy z uwagi na to, że gadali po angielsku. Kierowali się do wspomnianej świątyni, gdzie oczywiście był postój na zdjęcia.

- Może mi też zrobicie zdjęcie przy tym kiczowatym pomniku? - zażartowała wskakując na wielki porośnięty mchem kamień który przedstawiał...no własnie co przedstawiał? Smoko-żabo-lwo-koto-koguta? Na pewno miał kocią łapę, jednak był na tyle paskudny, że żaden turysta nie chciał z nim zdjęcia.

- Avril złaź stamtąd! - wydarł się od razu Byron nie chcąc zwracać na siebie uwagi.

- Małpie zachciało się skakać? - Jennett nie wiedziała jak to inaczej skomentować.

- Zejdź proszę, miej chodź trochę szacunku... - najłagodniej mówił Axel.

Nie ma bata żeby Avril się posłuchała, z zerowym szacunkiem oparła się o wystającą łapę tego czegoś. Ku jej zdziwieniu łapa ruszyła się pod ciężarem jej ręki, przechyliła niczym dźwignia. Potem coś zaskrzypiało, pomnik zadrżał, a za nim pojawiła się dziura w ziemi, której wcześniej nie było. Wszyscy nie wiedzieli jak zareagować, takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach.

- Co do cholery?! - podbiegł tam Byron i pochylił się nad dość sporą dziurą, której dna nie było widać, ale biło z niej światło. Do tego były wryte w nią schodki jak na drabinie na dach. Całość przypominała raczej tunel.

- No i co gbury? Odkryłam wam tajne przejście!

- Czytałem trochę o tej górze, ale nie o żadnych tunelach, myślicie, że prowadzi do wnętrza? - Byron już tam pchał głowę.

- Jak się boisz to ja wejdę pierwsza - Jennett odepchnęła swojego chłopaka i sama przymierzyła się do pierwszego schodka.

- Myślicie, że w górze coś w ogóle znajdziemy?...Uważaj, te schodki nie wyglądają na najnowsze... - ale Jennett było już tylko widać czubek głowy.

- Przygoda - blondyn wzruszył ramionami - nie spiesz się...

Potem wszedł on, później Avril, a na końcu Axel.

- Mam przeczucie, że nie powinniśmy tu wchodzić - dalej jojczał Blaze, który zostawił na wszelki wypadek trochę uchyloną klapę.

- Nie na co dzień smoko-koto-żabo-lew uchyla ci wrota do wnętrza ziemi... - Jennett, już zbliżała się do końca, w sumie zeszli tylko z jakieś 4 metry w dół, gdzie na końcu trzeba było skoczyć.

- O kurde, gdzie my jesteśmy? - czarnowłosą oślepiały jasne lampy i metalowe tunele przypominające jakąś bazę - Pomieszczenie jak z jakiegoś filmu...

Wszyscy zdążyli zeskoczyć.

- Podejrzewam, że to jakieś wyjście awaryjne, zastanawia mnie jak stąd się teraz wydostaniemy...no i oczywiście brak zasięgu - Axel dalej pilnuje porządku, ale wszystkim głowy kręciły się jak u sów, tylko Avril zrobiło się coś nieswojo.

- Dobra tam, użyjemy Boskiej Wiedzy, znajdziemy stołek albo w ogóle główne wejście. Więc...w którą stronę idziemy? - obie strony wyglądały tak samo, ale zdecydowali się na prawo. Love miał przeczucie, że tu znajdą to czego szukali, tak samo czuł jakby ktoś ich bacznie obserwował. Szli trochę wtuleni w siebie. Żadnych drzwi, kolejnych korytarzy tylko cały czas prosto. Czerwonowłosej mina zrzedła, obawiała się, że napotkają jej szalonego ojca z tymi całymi kosmitami, o których mówił. Skoro już nie ma matki po swojej stronie, nie pozostaje jej nic innego jak pozostanie przy ojcu. To ją przerażało najbardziej. Pokazanie swojej bezradności i wrócenia do Stevena z podkulonym ogonem, a przy tym wydanie przyjaciół. Z tych pesymistycznych myśli wyrwał ją Axel chwytając za rękę.

- Dobrze się czujesz? - wyszeptał. Ta się wyrwała i tylko syknęła mu w twarz, tym bardziej chłopak utwierdził się w przekonaniu, że coś jest nie tak i na pewno dręczy ją jej ojciec.

- A co jeśli to jakieś laboratorium gdzie pracują nad naszymi kamyczkami i tym meteorytem?

Love tymi słowami prawdopodobnie wywołał wilka z lasu. W ścianach ponownie otworzyły się jakieś klapy, nastolatki aż odskoczyły, a z otworów w ścianach wyjechały roboty i to aż cała zgraja.

- INTRUZI, INTRUZI, INTRUZI, INTRUZI... - powtarzały mechanicznym głosem.

- Szybcy są - skomentowała Jennett, jak obudziły się dopiero po 5 minutach, bo tak długo tu są.

Roboty na kółkach były uzbrojone...w piłki i niczym maszyna treningowa w ich centrum zaczęły naparzać nimi w grupę. Padli na ziemię, ale roboty zaczęły się ruszać w ich stronę.

- Co to ma być?! - kulił się Love. Do tego w korytarzu zrobiło się mega głośno, jakby jakieś syreny zaczęły wyć. Pierwszy zebrał się Axel, któremu udało się zrobić kilka uników, by za czwartym razem przechwycić piłkę i uderzyć z powrotem powalając robota.

- Nieźle - skomentowała czarnowłosa próbująca pójść w jego ślady. Także próbowała odbić piłki.

- Prędkość kła! - przywołała swojego wilka, który nastroszony stawił się przed nią i swoim wielkim ogonem odbijał piłki, gdy po chwili Jennett zrobiła długi wślizg w kształcie błyskawicy między roboty niszcząc przy tym ze 3 i powalając na ziemię. Piłek zdawało się nie być końca, udawało im się je odbijać albo unikać, ale ciągle pojawiały się nowe. Avril starała się wykorzystać swoje umiejętności bramkarskie, po kilku razach oberwania w twarz chwytała piłkę i niczym w zbijaku trafiała w maszyny. Wtem Byron wpadł na nowy pomysł, rozwinął swoje skrzydła, osłaniając w miarę resztę swoich przyjaciół, a sam swoim plecakiem rzucał niczym młotem rozwalając przy tym roboty.

- Powiem wam, że nieźle nam to wyszło - wydyszała Jennett - trochę odzwyczaiłam się od treningów przez to wieczne sprzątanie sali - dmuchnęła w pasemko, które opadło jej na twarz.

- Mam nadzieję, że nie czeka na nas więcej niespodzianek - Blaze też był lekko zmarnowany, ale to na pewno nie był koniec niespodzianek. Najbliższą było rozgałęzienie się tunelu, a obie drogi wyglądały tak samo.

- To gdzie idziemy? - spytała niepewnie czarnowłosa, bo zapewne jakby wybrali jedną drogę nie wrócili by do tej drugiej opcji.

- Może się rozdzielimy? - zaproponował Byron.

- Chyba oszalałeś, nie wiesz jak to zawsze wygląda w horrorach? To jest najszybszy sposób na śmierć!

- A nie właśnie jak się idzie grupą? Wtedy jest się łatwym celem i zawsze ginie ten na końcu - wywiązała się naprawdę ciekawa dyskusja.

- Axel, ty i Avril pójdziecie do piwnicy, a ja z Jennett sprawdzimy w sypialni - zaśmiał się głupio na co ta zdzieliła go kawałkiem robota po głowie.

- Myślę, że najlepiej będzie jak dziewczyny pójdą razem - pozostała trójka podniosła pytająco brew, skąd w ogóle ten pomysł. Blaze liczył, że dziewczyna powie Jennett jeszcze więcej o swoich obawach, poza tym muszą zacieśniać więzi kobiece w drużynie, zaś on nakreśli sytuację Byronowi - w końcu to takie świetne przyjaciółki.

- NIGDZIE Z NIĄ NIE IDĘ!!! - wykrzyczały obie na raz wskazując na siebie.

- Do zobaczenia - białowłosy dumny ze swojego planu pomachał im i skierował się do tunelu idącego w lewo licząc, że Byron pójdzie za nim. Blondyn złapał jeszcze czarnowłosą za dłoń za nim zdążyli się rozejść.

- Uważajcie, postarajmy się stąd jakoś wyjść i spotkać przy pomniku smoko-lwa, jak do 20 się nie znajdziemy dzwonimy po pomoc.

- O ile zakład, że wyjdziemy pierwsze i to z całą górą kamieni? - zażartowała na co blondyn też się lekko uśmiechnął i pocałował ją w dłoń na pożegnanie. Słusznie, bo to chyba ostatni raz kiedy widzą się jako oni...

Mimo iż była to decyzja Avril, nie umiała skleić zdań i zacząć rozmowy, dlatego szły w takiej ciszy mijając zamknięte drzwi i kolejne korytarze. Zatrzymały się na chwilkę, przez całą drogę jak nie widziały nic wartego uwagi albo same zamknięte drzwi tak teraz takie same białe były delikatnie uchylone. Popatrzyły po sobie niepewnie. 

- Wchodzimy tam? - zapytała upewniając się Avril, ale odpowiedź była oczywista. Jennett spojrzała tylko kątem oka czy nikogo w środku nie ma. Pomieszczenie było puste i całe zaciemnione, jedynie ekrany jakiś komputerów je rozświetlało. Komputery sugerowały tyle co możliwość znalezienia jakiś informacji. Jeden otwarty pokój mógł oznaczać też, że ktoś tu jest, więc żeby nie było przypału czerwonowłosa została na czatach, a Jennett wlazła do środka.

- Jest tu ktoś? - wyszeptała.

- Lepiej żeby ktosia nie było - dodała Avril.

Pomieszczenie było zawalone jakimiś papierami, a tak poza tym wydawało się jakimś biurem. Od razu przysiadła do komputera, nawet nie musiała hasła wpisywać, od razu miała włączony pulpit, na którym oprócz kosza, i przeglądarki znajdował się tylko jeden folder zatytułowany "x".

- Avril chyba coś... - nie dokończyła bo z nienacka ktoś zatkał jej usta i zasłonił oczy, do tego poczuła jakby chwyciły ją jeszcze z dwie osoby. Nie wiedziała co się stało, pewnie byli to właściciele komputera, jacyś tutejsi badacze, ale nie musieli jej krępować jakby chcieli ją porwać. Oczywiście jak na Jennett przystało zaczęła się wyrywać, ale ponieważ trzymało ją kilka osób nie była w stanie tego zrobić, bez problemu ją związali i zrzucili z krzesła. Naprawdę nie ogarniała co się stało, jak Avril pilnowała wejścia?! Chociaż były tam drugie drzwi. Serce jej przyspieszyło, nie była w stanie nic z siebie wydusić, a nawet jeśli to i tak miała czymś zatkane usta.

- Czemu tak długo do nas nie przychodziłaś hmm? Teraz byśmy przynajmniej mogli sobie odpuścić te zbędne ceregiele - odezwał się jakiś głos, który w tym amoku średnio łączyła z jakimś jej znanym, ale osoba łaskawie odsłoniła jej oczy. Stał przed nią chłopak z czerwonymi włosami, który podarował jej naszyjnik z kamieniem, Gran chyba, a ten długowłosy obok to Reize, w towarzystwie...Josha?!?! Oczy jej się zdecydowanie powiększyły, nawet przez szmatkę było można usłyszeć głośne "JOSH". Chłopak stał z boku, ale wpatrywał się w nią z lekką pogardą i zawistnym uśmiechem. Do tego jakaś niebieskowłosa babka, która już w ogóle zabijała ją wzrokiem. Co do cholery robi Avril?!

____________

Polsacik 

Ukroiłam najlepszy kawałek, ale jak się zaptrujecie na powrót Josha? Wiem, że kilku osobom go brakowało, mnie również, był taki nie dokończony, więc powrócił w wielkim stylu. Poprzedni rozdział był pełen pieszczot, tu też jest miłość Affo i Jennett. Dałam im trochę za mało czasu na miłość, więc to nadrobiłam, bo nie wiem czy będzie jeszcze jakaś okazja do randki...
Czy mamy fanów shipu AxA? Dobra wiadomość, dostaniecie swój soczek. Avril też jest dla mnie wyjątkowa, jak dla mnie nigdy nie była do końca zła, jest jedynie zagubiona. Czuję ekscytację na kolejne wydarzenia. Tutaj wstawiam to jak wstawiam, to dlatego, że wattpad jest zależny od mojego bloga. Nie wstawię całych rozdziałów, bo mało kto lubi na wattpadzie rozdziały po 7 tysięcy słów. Ale jak chcecie wchłonąć całość na raz to zapraszam na "Inazuma Elevn nowa przygoda".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro