71
Miałam wstawić już wczoraj, bo chciałam zrobić miłą niespodziankę tym co wracają do szkoły, ale zapomniało mi się. Ja jeszcze w domku :// już odliczam dni by wyjść. Wiem, upadłam na głowę.
Z takich nowości to zarejestrowałam się na szczepienie! Bede mogła płacić zbliżeniowo czołem
------
Spokojny zimowy poranek w swoich ramionach. To chyba to co wynagradza naszej dwójce wszystkie niemiłe przygody dnia. W sumie noc nie była taka zła, relacja weszła na wyższy poziom i było można zaszaleć, przytulanie i całowanie już nie starczyły chociaż cały czas było przyjemnie. W końcu Jennett uwierzyła Byronowi, że na 100% jest facetem. Teraz leżeli nadzy pod kołdrą wtuleni w siebie, tym razem bez Axela, i całe szczęście. Zdziwię was, McCurdy wstała jako pierwsza i już nie zamierzała zasypiać jak to miała w zwyczaju. Tuliła od góry Love'a ściskając go by nigdzie nie mógł uciec i podziwiała jak śpi. Miał bardzo niespokojny oddech, ale wyglądał przy tym tak ślicznie, jak aniołek z nieskazitelną twarzą. Odgarnęła mu trochę włosy, bo przeszkadzały jej w przyglądaniu się. Aż się cała uśmiechała, było jej z nim tak dobrze, wydawało jej się że są po prostu dla siebie stworzeni. Jeszcze ten łańcuszek z połową serca zwisający mu z szyi. Chociaż nie zapomni z jakim przerażeniem w oczach patrzył się na nią gdy ta była pod kontrolą demona. Mimo, że on mógł udawać, że nic się nie stało,t ak jak wszyscy w około, to ona ma świadomość , że już nie jest tak samo...
***
Jennett leżała na Avril, a Avril na Byronie. Zapanowała kompletna cisza. Nikt nie umiał ogarnąć tego co się właściwie stało.
- Gdzie ja...gdzie ja jestem? - podniosła się mocno skołowana Jennett, nie miała bladego pojęcia co się wydarzyło, dosłownie miała dziurę wynoszącą około minutę w czasie. Czemu Avril ją trzyma? Czemu tak bardzo boli ją głowa? - Umm... Avril? - przetarła oczy myśląc, że raczej skończyła na kolanach Byrona.
-Ugh złaź ze mnie! - na twarz czerwonowłosej wpłynął rumieniec, to wcale nie tak, że ją uratowała w jakiś magiczny sposób, baka! Byrona zaś dosłownie wbiło w ziemię, nie umiał się ruszyć, dalej miał przed oczami obraz jak demon go dopada i rozszarpuje pazurami. Dlatego pierwszy ruszył się Axel rzucając się na dziewczynę.
- Jennett! - przytulił ją, ta nie miała pojęcia dlaczego właściwie ją przytula i czemu wszyscy się na nią gapią z takim strachem.
- Ale co się właściwie...Ała! - złapała się za głowę, wszystko zaczęło się kręcić, do tego zrobiło się jej naprawdę słabo, a ciało bolało jakby je świeżo co przestano okładać kijem.
- W porządku? - dotknął jej czoła czy nie ma gorączki.
- No tak średnio bym powiedziała.
- Ej, co się tak nią przejmujesz, ona ma już chłopaka - upomniała białowłosego Avril - ma dzięki mnie...
McCurdy zwróciła w końcu wzrok na chłopaka, ten w ogóle na nią nie patrzył, jakby tego unikał.
- Może zaprowadzę cię do pielęgniarki? - zaproponował Blaze.
-Nie...zostaw mnie - odepchnęła go od siebie -Co się stało? Czemu mnie tak dziwnie traktujecie?! Byron! - krzyknęła na blondyna, nie chciała by patrzył na nią takim przerażonym wzrokiem. Jednak zrobiła tylko kilka kroków w jego stronę i padła na twarz. Wtedy Love już oprzytomniał i rzucił się z pomocą. Dwóch świadków wzięło ją pod pachę i zanieśli do pielęgniarki, nie mógł tego zrobić ani Byron ani Axel, bo oboje zostali zmuszeni do złożenia wyjaśnień.
- Co to do cholery było?! - wrzasnęła Nally.
~Przypomnienie o super mocach~
Jedynie Avril wiedziała, że to magiczny kamień pozwolił jej się w całości przemienić w demona i przebudzić jego moce. Tak to Jennett może by miała szansę wygrać z demonicą, tak jak to było w trakcie meczu z królewskimi. Po głowie chodził tylko jej ojciec i myśl do czego mu potrzebna jest moc Jennett. Na razie wolała zwinąć się w kulkę i siedzieć cicho aż temat sam zszedł na nią.
- No skoro tak, to czemu nagle, gdy tylko Avril pojawiła się przed Byronem chcąc go ochronić Jennett nagle stała się sobą?
- Nie chciałam go chronić! - striggerowała się.
Byron mając w głowie wszystkie puzzle starał się coś wymyślić sensownego. Gdy Dark wpatrywała się w demona jakby chciała go zabić jej włosy nieco się uniosły. Trochę to wyglądało jakby...
- Avril! - wymyślił w końcu.
- Hm?
- Spójrz na mnie tak jak patrzyłaś wtedy na Jennett.
- Hę?
- Nie narzekaj.
- Aż z taką nienawiścią? No dobra. 3...2...
- Boska Wiedza! - krzyknął zdeterminowany i już miał rozłożyły się jego skrzydła gdy...
- ...1 - ...gdy Avril na niego spojrzała, przeszedł go swego rodzaju dreszcz i skrzydła jak szybko się pojawiły tak szybko się rozprysnęły na tysiące kawałeczków i zniknęły tak że nie był w stanie wyskoczyć w górę. Swoją drogą był w niemałym szoku jak wszyscy.
- Ty umiesz kasować moce! - chwycił ją za ramiona i zaczął nią trząść - Ale zajebiście!
- No chyba ty... - Avril naprawdę nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Gorzej jak ma się z tego wymigać. Zaczęła nieco dygotać aż było to do niej niepodobne.
- Ugh co za beznadziejny ojciec, co za beznadziejny naszyjnik, że też musiał mi go założyć - pomyślała.
- Jeśli mój tok myślenia jest dobry musi mieć to jakiś związek z hissatsu - Jude zabawił się w detektywa, nie podejrzewał dziewczyny o żadną wycieczkę na Fuji czy inne magiczne cuda. Tu była szansa dla rudej kity.
- TAK! - zrobiła z palców pistoleciki - Bo ja tyle trenowałam haha - i gdzie ta jej umiejętność kłamania i szyderstwa? - W końcu musiałam opracować coś na mecz prawda? Mark mnie trenował i Axel...hahaha - co to za paniczny śmiech.
- Naprawdę? Jakoś tego nie widziałem - Blaze ją wyczuł, a ta od razu zatkała mu usta - To miała być niespodzianka! Niespodzianka - zaczęła machać rękami.
- Moja szkoła! - klepnął ją Mark zdrową ręką po plecach - Może... - pokażesz jeszcze raz? Nie ma mowy!
- Może pójdę zobaczyć co z Jennett? -popędziła do drzwi by już jej nie dorwali.
- Hmm... w sumie - rzekł Mark - ciekawe czy ją donieśli w ogóle - zaśmiał się.
- No nie wiem - zrobił się nagle nieśmiały Nathan, włosy zasłoniły mu twarz.
- A co jeśli znowu... - zająkała się Celia - ona znowu.
- Macie szczęście, że Hibiki tego nie widział, bo by wywalił ją na zbity pysk - zakomunikowała Nelly.
- Ja nie chce nic mówić, ale może dla naszego dobra lepiej będzie ją na chwilę odsunąć...
- Że co?! - Byron wściekł się i rzucił z łapskami na Ericka który to zaproponował - Skąd w ogóle taki pomysł?! - popatrzył mu prosto w oczy i wszystkich innych w około. Widać było w nich strach. Blondyn tylko parsknął.
- Jebcie się wszyscy - rzucił do śmiertelników z zniewagą i wybiegł. Axel za nim.
W ten sposób grupa Raimon podzieliła się mocno i nie wiadomo na jak długo. Jednych ogarniał strach i niedowierzanie, a drudzy byli wręcz zachwyceni. Na pewno Jennett nie była dla nich tą samą osobą, którą była wcześniej. Czy słusznie?
- Avril chyba rzeczywiście poszła zobaczyć co z Jennett – stwierdził Axel nie widząc jej nigdzie w około – dziwne, chyba że poszła ją dobić.
- Mhm – Byron tylko mruknął.
-W porządku? – spytał kładąc mu dłoń na ramieniu, ten strzepnął ją z siebie.
- Tak, tylko mam wrażenie, że kolejna drużyna obróciła się przeciwko mnie... - Axel podniósł tylko pytająco brew – Chodźmy.
Idąc korytarzem w stronę gabinetu usłyszeli rozmowę. Oczywiście Avril i Jennett, a brzmiało to tak jakby AVRIL DORADZAŁA JENNETT?!
- ...Wpakowałaś się w szambo jednym słowem. Nawet nie chcę wiedzieć skąd to masz, ale wara od mojego ojca – wtem obie odwróciły się czując wzrok chłopców na sobie. Czerwonowłosa jakby spanikowała. Zerwała się z łóżka na którym siedziała, złapała Blaze'a za rękaw szybciej niż on zdążył coś powiedzieć.
-Spadamy – wyprowadziła go sali – no i powiedz mu o tym! – krzyknęła za dziewczyną.
Jennett leżała na łóżku z ręką na czole i wpatrywała się w okno za którym malował się piękny zimowy zachód słońca.
- Nie zrobiła ci nic? – zaśmiał się, bo może rzeczywiście chciała ją w jakiś sposób dobić.
McCurdy wydała z siebie tylko długi jęk pokazując jednoznacznie, że ma już dość.
- Chyba spanie w moim łóżku będzie dużo wygodniejsze niż na tym tutaj – dosiadł się do niej.
- Oni się mnie boją prawda? – wymamrotała na co blondyn odpowiedział jej milczeniem – Czemu mnie to spotyka?
- Szczerze mówiąc, też się trochę wystraszyłem. Musisz im to wybaczyć, trochę niecodzienny widok.
- Ja im wybaczę, ale czy oni mnie? Bałam się, że mnie nie zaakceptują przez to jak zostałam wykorzystana i jak patologiczna byłam, a teraz? Jestem jakiś pieprzonym demonem! – Jennett rzadko zdarzało się przeklinać, ale teraz zabrzmiało to naprawdę mocno. Najbardziej czego się obawiała to odrzucenia.
- Lubią cię taką jaka jesteś, popatrz, że nawet mnie przyjęli po tym co im zrobiłem – położył się obok niej obejmując delikatnie.
- Mimo wszystko tak bardzo się boję. Moim największym strachem jest śmierć, ale jednak też i samotność, nie chcę zostać sama... - ścisnęła dłoń którą ją obejmował.
- Nie będziesz sama bo będę przy tobie – podniósł się trochę i pochylił nad nią, tak, że blond włosy zleciały na twarz dziewczyny i ją czule pocałował potwierdzając swoje słowa.
- Miej ich w dupie, tak jak ja – wyszczerzył się.
- Ty i te twoje gejowskie zapędy – aż się zaśmiała i przyciągnęła chłopaka znowu do siebie. Dobrze, że pielęgniarka gdzieś wyszła. W trakcie tulenia wcisnęła mu do ręki jakąś rzecz. Byron zaintrygowany spojrzał, do ręki został mu wciśnięty fioletowy kamień przepleciony rzemykiem.
- To jest to czego szukasz, źródło mocy, to mnie zmieniło w demona...w połączeniu z moją zakazaną techniką - wytłumaczyła niechętnie. I zaczęło się to czego się obawiała.
- COOOO?!?!?! SKĄD TY TO MASZ?! KTOŚ CI TO DAŁ?! CZEMU NIC NIE MÓWIŁAŚ?! – zalał ją dziesiątką pytań obmacując kamyczek.
- Właśnie dlatego nic ci nie powiedziałam. Świrujesz, nie śpisz po nocach, poza tym nie wiem za dużo, więc zdecydowałam że będę milczeć.
Byron spojrzał wstecz wydarzeń i rzeczywiście, trooochę za bardzo się wciągnął, był taki moment gdy ich związek zszedł na drugi plan. Słowa „Nie będziesz sama" przestają w takim momencie mieć znaczenie..
- Chciałabym spędzić trochę z tobą czasu... - zrobiła się trochę nieśmiała - ...a po jutrzejszej wycieczce na Fuji wkręcisz się jeszcze bardziej.
- Przepraszam – chyba tylko tyle mu zostało. Zeskoczył energicznie na raz z łóżka i chwycił czarnowłosą za rękę – Więc pozwolisz moja pani, że się zamknę na jakiś czas.
- Oj tak, zdecydowanie wszystkim to dobrze zrobi.
- Jeśli masz jeszcze siłę to spędźmy resztę dnia tylko razem, bez tej durnej piłki, kamieni czy demonów.
- No miałeś się zamknąć no! – chwyciła jego dłoń i też zeskoczyła z łóżka – Ale skoro tak stawiasz sprawę to chyba muszę się zgodzić.
Złapali się za ręce po czym pocałowali.
Jennett jedząca na co dzień w pracy masę słodkiego jedzenia nie dała się wyciągnąć na żaden sernik czy lody. Było trochę późno i nie mieli za wiele atrakcji do wyboru, chociaż samo to, że mogli potrzymać się za ręce było czasem dobrze spożytkowany. Nie mniej jednak McCurdy postanowiła, że zawitają na lodowisko, mieli je wkrótce zamykać, dlatego była to świetna okazja. Byron nie był pocieszony, średnio umiał jeździć, ale dzięki temu mógł się bardziej trzymać Jennett i tak zrobił. Jennett też mistrzynią nie była, ale jeździła pierwsza przyspieszając i śmiejąc się jak blondynowi telepią się nogi. Musiała go łapać co jakiś czas albo on ją ciągnąłi oboje upadali. Wydawać by się mogło, że są na tym lodowisku sami, tak dobrze się bawili i śmiali, że inni w ogóle im nie przeszkadzali. Gdy Byron w końcu załapał mogli jeździć w kółko za rękę. Klimatyczna muzyka przygrywała, niebo i gwiazdy były już widoczne, a w około tlił się blask lampek i ozdób. Love objął czarnowłosą delikatnie od tyłu, chociaż był to odważny ruch jak na to, że może zaraz upaść, a McCurdy odwdzięczyła się mu głową na ramieniu. Chwile uniesienia nie mogły trwać wiecznie. Love wjechał na jakąś niewielką grudkę śniegu i od razu stracił równowagę. Chcąc czegoś się złapać, chwycił szalik Jennett przez co ta też straciła pion i oboje polecieli na plecy do tyłu.
- Musimy przestać tak na siebie wpadać - zaśmiał się głupio, zapewne oboje będą mieć siniaka na tyłku.
- Kto wpada ten wpada - rzuciła się na niego przywalając mu grudą, na którą najechał w twarz i też pokazała dumny uśmiech. Wytarzali się w lodzie nie odpędzając się od ślepi gapiów.
Dalej szło Byronowi coraz lepiej, jeździli póki nie zrobiło się całkowicie ciemno. Światełka, klimatyczna muzyka i oni. Oddali łyżwy i skierowali się do pobliskiego automatu po gorącą czekoladę , ale Byrona uwagę przykuło coś jeszcze.
- Co robisz? - spytała Jennett widząc Byrona wygrzebującego drobniaki z kieszeni przy automacie z jakimiś pierdołami. Chłopak wrzucił monetę do jednego z nich i wypadło charakterystyczne jajko.
- Naszyjniki przyjaźni? Chyba łączy nas coś więcej niż przyjaźń i kawałek plastiku pomalowanego na złoto - skomentowała jak tylko zobaczyła automat z biżuterią i zawartość jajka.
- Axel ma swojego korka, to my też potrzebujemy swój...
- Talizman szczęścia? - dokończyła patrząc na naszyjniki z połówką serca.
- Dokładnie. - wziął jeden i pozwolił sobie zwiesić jej na szyi. Był to bardzo miły gest przypieczytujący ich miłość - W końcu jesteśmy boskim duetem - sobie też założył. Miał być dzień zapomnienia o bożym świecie, więc oto jest. Niby tandetny plastik z automatu, a znaczenie miało prawie takie jak zakładanie sobie obrączek.
- Ze mną to nie taka boska, z resztą tobie też się aureola przewróciła aniołku - zbliżyła się nieco i przycisnęła jego nos, tak, że wręcz zrobił zeza. Drobny erotyzm w głosie sprawiał, że grzeszki Byrona można traktować dwojako - a zresztą w piekle jest ciekawiej, przechyliła lekko głowę śmiejąc się.
- Gdzie ty tam i ja - chwycił jej dłoń - nawet jak wszyscy się odwrócą, nawet jak będą się ciebie bać, ja będę przy tobie. Choćbyś zaginęła, będę cię szukać do póki nie znajdę - wzięło go na mocne słodzenie, ale nie dało się. Jej oczy porywały go kompletnie, topił się jak w głębokim oceanie. McCurdy ścisnęła jego dłoń i pogładziła jego nadgarstek.
- A ja nie pozwolę byś znowu cierpiał, bo masz po co żyć aniołku - Love chyba pierwszy raz od dawna poczuł naprawdę sens istnienia, był nim fałszywy anioł i poświęcenie się sprawie. Chciał trwać przy niej do końca swoich dni - liczę, że kiedyś talizmany szczęścia zamienimy na pierścionki.
- Potem ślub, piesek, kotek, dwójka dzieci - śmiał się równocześnie na oczy cisnęły mu się łzy szczęścia. Ścisnęli się w uścisku - będziemy razem na zawsze.
- Ale bez tych dzieci dobrze? - przetarła mu oczy i odsunęła włosy by widzieć twarz ukochanego i oczywiście się pocałowali tuląc mocno - Kocham cię.
- Ja ciebie też.
W tej pozycji było im zwyczajnie ciepło i nie zamierzali się puścić. W około kręcili się jeszcze ludzie. Blondyn przekrzywił głowę na ramieniu Jennett by patrzeć jak tłum się rozchodzi, gdy pośród chodzących spostrzegł jedną postać, która stała, jako jedyna się w nich wgapiała. Ale to niemożliwe w sumie wygląda bardzo przeciętnie, więc mógł się zwyczajnie pomylić.
- Josh? - wydusił z siebie - brązowa czupryna, zielone oczy błyszczące jak dwa szmaragdy. Zadrżał delikatnie.
- Josh? - powtórzyła i też zaczęła się przyglądać - jednak postać zniknęła albo i nie, przybrała inny wygląd, inną twarz czyli Byronowi tylko się przewidziało, ale czemu w takim momencie?
***
- Śpiąca królewna! Wstajemy! - zaczęła nim trząść, bo ten chyba zapomniał, że wybierają się dzisiaj na życiową wyprawę.
Blondyn wymruczał coś tylko i przewrócił się na drugi bok - Dzień dobry - dodał na koniec. Czarnowłosej o dziwo nie chciało się spać. Wgramoliła się na blondyna i przygniotła go swoim ciężarem. Teraz to miał jej cycki na twarzy, więc jeszcze bardziej nie czuł potrzeby wstawania.
- Za mało ci wczoraj było? - wyjęczał pod jej ciężarem.
- Axel dał mi więcej - otwarła mu powieki chcąc go jeszcze mocniej zdenerwować.
- O ty gówniaro! - zrzucił ją z siebie.
- W sumie to ma też więcej... - nie umiała się już zatrzymać z żartami.
- Większe ego? Zgadzam się - złapał ją za głowę i powalił na poduszkę - Spać!
Niebieskooka nie zamierzała spać chociaż była to jej ulubiona czynność, zupełnie tak jak psocenie. Chwyciła więc za kołdrę i cała się nią owinęła pozostawiając gołego Byrona jedynie z zimnym powietrzem. Momentalnie rzucił się na dziewczynę.
- Oddawaj! Przecież to ty zawsze śpisz najdłużej i musisz się spóźnić by tradycji stało się zadość! - wyskoczył z łóżka i zaczął rwać kołdrę co wyglądało jak zawody w przeciąganiu liny.
- Ale dajmy tym razem Axelowi się spóźnić! - też ciągnęła w swoją stronę siedząc na krańcu łóżka.
Wtem drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i równie głośno do pokoju weszła Mayka.
- Czemu tak krzyczy... - zobaczyła swojego kuzyna nagusiego na środku pokoju z kołdrą w łapach i aż wryło ją w podłogę. Byron oczywiście w tym momencie stał się nieruchomą rzeźbą w kolorze czerwonym.
- Masz tu pranie - położyła mu stertę ubrań na podłogę i wyszła z pokoju z planem wydłubania sobie oczu.
------
Cieszcie się bo rozdział jest przedpremierowy, gdyż pełna wersja się jeszcze pisze na blogu. I inna ekstra wiadomość, zostało nam do końca +/- 10 rozdziałów! W sensie tutaj. Łiiii uwu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro