Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66

W szkole Zeusa trwał dzień jak każdy inny, Byron wypruwając sobie żyły wbiegł do klasy wraz z dzwonkiem. Dyszał jakby miał wypluć serce. Zaraz za nim weszła nauczycielka od historii, Odrei i reszta wielokąta wzajemnej adoracji oglądali się za nim. Martwili się o niego. Najbardziej właśnie Artemida, ponieważ jest jego przyjaciółką od gimnazjum, a nie wiedziała co go gryzie. Odkąd dołączył do Raimon, no może chwilę po tym, stał się bardzo nieswój. Za to on odpychał i unikał ich cały czas, co gorsza nieświadomie. Teraz gdy skacowany blondyn leżał na ławce miarka się przebrała. Zadzwonił dzwonek.

- No kurde, nawet łaskawie do nas nie podejdzie - komentowała brunetka.

- Zostaw go w spokoju, widzisz że ma zgona - zaś Demeter miał wywalone na swojego przyjaciela.

- Słuchaj ja też ledwo otwieram oczy. Blaze zrobił imprezę na całe miasto, a ja mieszkam dwa piętra niżej.

- Wiem, miałem po ciebie wpaść i się zapytać czy idziesz - wtrącił się Hera.

- W sumie było tam kilka osób od nas, ty też?

- Tak, chciałem odszukać śpiącą królewnę, ale w takim tłumie nie było szans.

- Kogo nazywasz śpiącą królewną? - obgadywany blondyn zawisł nad nimi nawet nie spostrzegli się kiedy.

- Kac morderca nie ma serca? - podniosła pytająco brew Odrei.

- Ja się zastanawiam jak ja w ogóle żyję... - łapał się za głowę.

- No i po co tyle wypiłeś? Przekaż Blaze' owi, że ma szczęście, że nie zadzwoniłam na policję - teraz Byronowi rozjaśniło się skąd znał te bloki. Odrei tam mieszkała, przecież był u niej nie raz.

- Martwimy się o ciebie - wymamrotała cichutko Iris zza Demetera.

- O mnie? - zdziwił się, przecież nie ma o co się martwić.

- Chcecie nas na chwilę zostawić? - zapytała Odrei chociaż to brzmiało bardziej jak rozkaz.

- Czej, jeszcze jedna sprawa. Feme gadała, że widziała cię w maid caffe, taki napalony jesteś? - śmiał się z niego chłopak z opaską.

- Feme uosabia plotki, więc może sobie gadać co tam chce. Prawda byłem tam, ale dzięki temu mam poradę dla was, odsuńcie ją od naszej drużyny.

- Naszej?! - oburzyła się panna Smith za to inni zainteresowali się radą Byrona.

- A to czemu? Zwykła blachara plotkara - przewrócił oczami Demeter.

- Ona chodzi z Hadesem co nie? Pokojówki z maid caffe szpiegują dla drużyny Otaku.

- Serio?! - podnieciła się Iris, bo to by miało sens czemu inne drużyny miały na nich kontry.

- Super Sherlocku, dziękujemy ci - panna Smith nie wytrzymała, że jeszcze ma czelność ingerować w życie drużyny?! Wypchała blondyna od znajomych z klasy na korytarz. Rzuciła go na ścianę, przywarła do niego i zaczęła podciągać rękawy mundurka. Dla ludzi na korytarzu wyglądało to naprawdę ciekawie. Ci co nie znali sytuacji tej dwójki, często ich shipowali.

- Co robisz? - zapytał zdezorientowany.

- Znów to zrobiłeś! Znów się pociąłeś! - musiała to sprawdzić - Chłopie pogrążasz się!

- Co ty wygadujesz?! Zostaw mnie! - wyrwał swoje ręce, nikomu nie pozwalał na nie patrzeć w sumie poza Odrei, ale one nie miały teraz nic do rzeczy - Możesz powiedzieć o co ci do cholery chodzi?

Teraz się zdenerwował.

- O co mi chodzi? O CO MI CHODZI?! Olałeś nas kompletnie, drużynę, przyjaciół, wiedziałam, że przy zmianie drużyny tak będzie, ale że w takim stopniu?! Nie odzywasz się do mnie, chłopaków, nikogo, jesteś, ale cię nie ma, smęcisz a jak już coś powiesz to słyszę tylko o twoich problemach albo o Jennett. Chodzisz też jak cień. Ja wiem, że coś jest nie tak.

- A co byś powiedziała na to że osoba, którą kochasz jest twoim rodzeństwem? Próbuję zapobiec trzeciej wojnie światowej, a do tego moje ciało odmawia posłuszeństwa.

- Ja... - trochę się zdziwiła, że jej wszystko powiedział.- Mam wrażenie, że Jennett pochłonęła cię całkowicie, teraz liczy się dla ciebie tylko ona...

- Arti, czy ty jesteś zazdrosna? - dziewczyna cała się zarumieniła, po części miał rację. Ich przyjaźń nie miała szans na przemianę w miłość, ale nie widziała opcji by w życiu Byrona jakaś inna kobieta zajęła jej miejsce

- Ja? Nie...może, tak trochę? - machała rękami płonąc w rumieńcach.

- Wybacz jeśli poczułaś się odrzucona, ale Jennett jest dla mnie najważniejsza.

- Raimoni teraz też są dla ciebie ważniejsi? Gdzie się podział Aphrodi, który nie spał, po nocach by obmyślać strategię, trenował do upadłego, wspierał każdego na duchu, może i sprowadził Darka ale chciał dobrze?

Blondyn nie wiedział co powiedzieć, za dużo prawdy kryło się pod słowami Smith, poczuł to gdy ta przywaliła mu z plaskacza w policzek

- Nie masz już prawa mówić o "naszej" drużynie - i wróciła do klasy

Udało mu się jeszcze pogadać z Odrei na kolejnych przerwach. Drużyna jakoś odpuściła mu to zaniedbanie, cieszyli się, że w końcu do nich zagadał, ale Artemida nie zamierzała ustąpić. Przeklinała go pod nosem i stwierdziła, że będzie jeszcze bardziej czujna. Teraz Byron stał za szkołą i wypalał papierosa próbując ułożyć ten cały bajzel w głowie. Za dużo na raz! Dzisiaj wymyślili, że będą spać u Jennett, w przeciwieństwie do ojca Byrona, oni nie wiedzą, że dzieciaki "grzebią w sprawie". Bardziej przerażało go pytanie czy teściowie go strawią. Odpłynął totalnie myślami, aż nie zauważył, że dobre 3 minuty ktoś się na niego patrzył. Usłyszał znany mu ponury głos.

- Wiesz, że na terenie szkoły nie można palić? Ty nie masz osiemnastu lat, więc w ogóle nie powinieneś - wyrwał mu dosłownie papierosa z palców, gdy ten stał jak ten słup. Steven Magnet ekhem Dark. Przestraszył się go, dodatkowo wyglądał nieco inaczej. Twarz mu się wydłużyła, zarósł , schudł, na ciele miał jakieś dziwne ciemne plamy. W sumie to dawno go nie widział, ale jakby stał się zupełnie innym człowiekiem...równie przerażającym.

- Czego chcesz... - jęknął ewidentnie znudzony, jakoś nie miał humoru by się z nim przekrzykiwać.

- Ile już wiesz? - Byron odwrócił głowę w jego stronę. Nie miał pojęcia o co młodszemu Darkowi chodzi. O czym wie? Jakoś na myśl przyszły mu supermoce...

- Ale o czym?

- Ty już dobrze wiesz. Na razie cię tylko ostrzegam, ale lepiej dla ciebie żebyś przestał węszyć - zagranie zupełnie bezsensowne, przecież strasząc go nakręca jego ciekawość jeszcze bardziej.

- Teraz już mogę cię zapewnić, że nie przestanę - czyli nagłe bum na super moce ma jakieś połączenie z Darkiem.

- Oszczędzę cię w ostatecznym rozrachunku...

- Co się dzieje, że ludzie nagle się przebudzają. Czy z ojcem znowu tworzycie boską wodę? Gdzie byłeś tyle czasu i co robiłeś? - odważył się by spojrzeć mu w oczy.

- Szykuję plan idealny, dla ciekawostki w jednym z punktów bierze udział twoja koleżanka.

- Miałeś ją zostawić - warknął.

- Nie, chyba, że zostawisz sprawę spokoju - blondyn tylko warknął.

- Masz siedzieć cicho, a nic ci się nie stanie - poklepał go po główce - Pozdrów Jennett - i rozpłynął się jak cień pozostawiając Byronowi roskminę na resztę dnia.

Mało kto przyszedł dzisiaj na trening, chyba wszyscy wiemy dlaczego. Ogólnie niewiele osób zdecydowało się w ogóle na przyjście do szkoły. Wściekły trener wraz z całkowicie przytomną Nelly, jedyna porządna, zdecydowali, że za kare tym co łaskawie nie zdecydowali się przyjść należy się siłówka. Dzięki wolnemu czasowi, Jennett mogła szybciej skoczyć do pracy. Przy okazji zaciągnęła tam Byrona z Mayką by sobie coś zjedli, bo jak zwykle ojca nie ma w domu. Białowłosa była wręcz zachwycona pokojówkami, zazdrościła Jennett, że została jedną z nich. Restuaracja polega na tym, że przy wejściu z wolnych kelnerek wybierasz sobie jedną, która cię obsługuje, z którą gadasz i pokazuje ci ten swój charakter. Afuro był mega skrępowany, w ogóle nie chciał tam siedzieć, ale nie miał pomysłu co ze sobą zrobić. Wybrali Ferris bo wydawała się im najmniej krępująca.

Wybrali sobie po romantycznym daniu i oboje wzięli się za lekcje. Chociaż to Byron pouczał Maykę wychylając głowę zza telefonu. Nie chciał pokazać tego ani kuzynce, ani Jennett, że jest przygnębiony, właściwie to przerażony i natychmiast potrzebuje odpowiedzi na wszystkie pytania.

- To chyba się z Talesa liczyło co nie? Co nie?... kuzyna halo! - trzasnęła go podręcznikiem w głowę.

- Potter nie teraz...

- Miałeś mi to wytłumaczyć - pochylił się łaskawie nad jej książką.

- No ten bok ma się tak samo jak do tego boku i liczysz proporcje, takie trudne?

- Jezu, nie denerwuj się tak - blondyn był cały czerwony na twarzy.

- Dark może tworzyć nowy doping, ale nie sądzę by podawał go randomowym ludziom, skoro chce się nas pozbyć musiałby go podawać jakieś innej swojej drużynie. Ale on raczej nie powtórzy błędu ojca. Myśl, Byron myśl, to powinno być coś tak absurdalnego jak supermoce. - mamrotał pod nosem. Mayce to nie przeszkadzało w ogóle, jakoś przyzwyczaiła się do tego.

- To wszystko działo się nagle, przebudzenie gdy chcieli użyć swojej techniki czy tam talentu, czyli to nie mogli czegoś zażyć w tym momencie raczej, bo po co im to do takiej zwyczajnej czynności. Musieli coś zrobić z jakimś wyprzedzeniem...Coś na nich podziałało, przebudziło pewną część DNA - coś dzwoniło, ale nie w tym kościele co trzeba.

Osobiście napisał do kilku osób "przebudzonych", które były odnalazł w internecie i były dostępne, by przeprowadziły mu raport z ostatnich dni co jedzą, w co się ubierają, czy coś się działo niezwykłego. Internet zalał się masą plotek. Jedna prawdziwa bądź nie, była o kucharzu, który siekał dłonią warzywa. Jego ręka stała się nagle tak ostra, że mógł kroić i smarować bez problemu ręką. Przyjechali jacyś ludzie w czarnych garniturach i go zgarnęli by robić na nim różne eksperymenty. Byron sam się bał o swoje zdrowie. Nie zauważył, że za jego krzesłem czai się jakiś kociak.

- Meeooow, co tam czytasz?

- Nie musisz wiedzieć - była to oczywiście Ferris przez, którą mało co nie wypuścił telefonu z rąk.

- Zamawiacie coś jeszcze, nya?

- Ja bym chciała... - zaczęła rozmyślać Maya.

- Nie - zaprzeczył głośno chłopak.

- Czarodzieje, kosmici i inne stwory czyli co przyniósł nam ostatni tydzień... - mimo iż Love chował ekran przed różowowłosą jak najbardziej dało, to Ferris i tak umiała wszystko rozczytać. - Co to za wiadomości? Też się jaram wiosennymi nowościami z anime, tak dużo fantasy i supermocy! Ale najbardziej czekam na seriale marvela!

Blondyn popatrzył na nią jakby to co powiedziała było kompletnie nie na miejscu. Jednak widać, że gdzieś pod tym kocim futrem drzemie prawdziwy weeb. Z drugiej strony mógł to świetnie wykorzystać.

- Znasz się na super mocach?

- Mraaaau! Jak nikt inny, mów czego ci trzeba - podnieciła się tym, pewnie była w swoim żywiole.

- Skąd się biorą supermoce?

- Hmm... - przyłożyła sobie palec do policzka - No zależy. Zazwyczaj w mangach czy anime od razu jest świat gdzie te moce funkcjonują, ale jeśli mówimy o Avengersach... Kapitan Ameryka dostał tam jakieś strzykawki, Iron Man sobie zbudował zbroję, Czarna wdowa to tylko wieloletnia charówa, a Bruse Banner stał się Hulkiem przez promieniowanie Gamma - ona tak sobie wymieniała, wymieniała i mogła tak bez końca usypiać Aphrodiego, gdyby czegoś nie wyłapał.

- Promieniowanie gamma? - od razu wstukał telefon.

- Meow... - potwierdziła - przez nie stał się tak bestią.

- O czym wy do cholery gadacie?! Ja myślałam, że matma jest trudna! - Mayka łapała się za głowę.

- Właśnie, o czym wy gadacie? - podeszła do nich kolejna osoba, tym razem była to Jennett ze wszystkimi klamotami przebrana już w normalne ciuchy - Idziemy?

Wszyscy patrzyli na nią przez chwile, zamrugali dwa razy. Blondyn chciał wyjść z tamtego domu nieczystości i rozpusty jak najszybciej i od razu siąść do dalszych poszukiwań. O dziwo to właśnie Ferris dała mu nowy puzzelek do tej układanki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro