Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

65

2020 to jest jakieś kombo, naprawdę. Zwłaszcza w tym kraju. Przerazić was jeszcze bardziej? W listopadzie wypada piątek. Czyżbyśmy się doczekali w końcu ostatecznego bossa w tej nieudanej symulacji życia?

-------

5 lat temu od bieżących wydarzeń na ziemię spadł pewien meteoryt, dziwnym trafem nikt to tym zdarzeniu nigdy nie usłyszał...

- I wy w ten sposób zamierzacie zawładnąć piłką nożną i przede wszystkim światem? - w pustych korytarzach było można usłyszeć kroki. Było ciemno, chociaż z centrum biło światło tak mocne, że było porównywalne ze światłem boskim. Wraz z krokami dosłyszeć było można dwa męskie głosy mieszającymi się z echem kroków.

- Dokładnie taki jest plan.

- Żerować na dzieciach, dla których pan jest całym światem? - mężczyzna nie wiedział czemu to powiedział, poczuł wewnętrzne zniesmaczenie panem Kirą.

Rozmawiająca dwójka to był znany nam Steven Dark wraz z pewnym staruszkiem Kirą Seijirou.

Starszy pan nie odpowiedział nic na to. W głowie młodego Darka przewijało się całe dzieciństwo, z matką prawie w ogóle nie obecną i ojcem po traumie, z wymaganiami którym nie mógł sprostać. Od zawsze chciał być w czymś dobry, od zawsze chciał by go chociaż raz go pochwalił, jednak bezskutecznie. Jedno wielkie beztalencie. Dlatego by w końcu przypodobać się ojcu postanowił dokończyć jego dzieło, ale to i tak było za mało. Pragnął ukarać tych co niegdyś byli we wszystkim lepsi, bo przecież każdy powinien być równy. Jeszcze nie miał dokładnego planu. Czy sprawić by pozabijano się nawzajem czy doprowadzić do ludobójstwa? Przede wszystkim potrzebował współpracy z panem Kirą i projektem Aliea. Koniec końców to on byłby na szczycie, będzie najsilniejszy, najszybszy, będzie najpotężniejszym nadczłowiekiem stąpającym po ziemi.

- W sumie to już nie tylko zamiary, przeszliśmy do realizacji.

- Wnioskując po ostatnich wydarzeniach, przez to że ruszyliście meteoryt zaczął on...

- Panie na Dark, jak na razie pan kwestionuje wszystko co powiedziałem, zaczynam wątpić w pana intencje - Steven najchętniej zrobiłby wszystko sam na swoich zasadach, ale nie było innej opcji. I tak zapłacił fortunę do tego miał jeszcze jedną kartę przetargową.

- Intencje mam dobre tylko zaczynam się niecierpliwić, kiedy dostanę swój...

Znów mu przerwał, zdawało się jakby staruszek czytał w myślach.

- Jeszcze go opracowujemy. Potrzebowałby pan dużej dawki by cokolwiek w panu przebudzić, przykro mi to mówić, ale... - Steven już się domyślił co chce powiedzieć.

- Dobra, dobra rozumiem.

- W pierwszej kolejności projekt Aliea, ale żeby nie było obejmuje także załatwienie Raimon....

- Proszę ich nie lekceważyć.

Doszli do końca korytarza. Nie mogli wejść dalej bo nie byli specjalnie ubrani, zaś okno z trzywarstwowym szkłem i tak oddawało wszystko co Steven chciał zobaczyć.

- A o to i on

Fioletowe światło dosłownie zwaliło młodego Darka z nóg.

Gdy dźwięk budzika magicznie dotarł do uszu Jennett i wszystkich spoczywających w pokoju, dosłownie wtedy dopiero zaczęły przeszkadzać jej poranne promienie słońca. Skrzywiła się zwłaszcza, że nikt nie chciał wyłączyć tego cholerstwa, a jej budzik tak na pewno nie brzmiał. Właśnie! Jej budzik tak nie brzmiał! Czyj on był? Jeszcze ją głowa nawalała, że dźwięk był co najmniej 3 razy głośniejszy, i niech ktoś wyłączy słońce!

- Axel kurwa... - jęknął chyba Byron chowając się pod kołdrę i dźwięk nagle ucichł. Czarnowłosa otworzyła najpierw prawe oko, później lewe, ale było przy tym sporo bólu. Przekręciła głową w jedną stronę. O cholera, Axel. I w drugą. O cholera Byron.

- Co tu się odwaliło?! Że niby trójkąt?! Aż tak się spiłam?! - miała natłok myśli. Do tego była w bluzie Love'a, bez stanika, bez spodni i z majtkami w truskawki!

- No świetnie. Zabawiałam się po pijaku w trójkącie z majtkami w truskawki - złapała się za głowę - Mam nadzieję, że chociaż bezpiecznie było... - zaczęła się obracać i kręcić w poszukiwaniu śladów zbrodni w postaci na przykład prezerwatyw, nie ma...

Nerwowa dziewczyna utrudniała chłopakom uskutecznianie spania kręcąc się z boku na bok. W końcu Byron ją złapał i przyciągnął do siebie dając wielkiego tulaka, barwiąc w ten sposób Jennett na kolor czerwony. Mimo to czarnowłosa poczuła się mega kochana w tym momencie. Dokładnie tak jak Byron, który niezauważalnie się uśmiechał. To był obraz szczęścia i miłości, na który bardzo przyjemnie patrzyło się Axelowi, z małą zazdrością ale i tak przyjemnie. Mogli tak spać ściśnięci w trójeczkę jeszcze kolejny dzień gdyby nie...

- Kurwa! Szkoła! - blondyn pierwszy wyskoczył spod pościeli. Nie ustał za długo na nogach bo od razu stracił równowagę.

- Może się nie upijasz, ale płacisz za to na następny dzień - skomentował Axel łapiącego się za głowę Byrona, który na niego warknął.

- Ja mam jedno zasadnicze pytanie - przerwała im docinki - co tu się zadziało?!

Nie była wyjątkowo szczęśliwa, że spała w jednym łóżku z dwoma facetami pół nago.

- Och Jennett nie pamiętasz? Axel wykorzystał mnie jak byłem zupełnie pijany, zaciągnął mnie tutaj do swojej sali pedofilskich tortur i kazał ci na to wszystko patrzeć. Do ciebie też się dobierał i... - blondyn oberwał poduszką w ten swój pusty łeb aż ponownie się przewrócił.

- Zrzygałaś się na siebie - dopowiedział spod poduszki. Axel wskazał na balkon gdzie suszyły się jej rzeczy - I dobierałaś się do mnie... - poziom żenady wzrastał.

- Rzucaj w niego poduszką, przecież kłamie!

- No nie tym razem.

- Nie wiem jak wy, mój zegarek wskazuje siódmą, a na dziewiątą mam lekcje.

Wszyscy ogólnie wstali i postanowili się ubrać, tylko czy na pewno opuszczać to bezpieczne różowe lokum?

Gdy uchylili drzwi nie było nikogo na horyzoncie, tylko na podłodze walały się pojedyncze kubeczki i ubrania.

- Halo? - nikt nie odpowiedział.

W pokoju Axela został tylko bajzel w postaci porozrzucanych książek, na szczęście figurka Miku stała nienaruszona. A nie... jednak jakaś parka spała w jego łóżku, dlatego bez skrupułów Jenntt przepędziła ich za pomocą miotły. Robiła tak z każdym kto gdzieś zaległ.

Kevin chyba utopił się w łzach prysznica, bonk miotłą. W pokoju ojca Axela było w miarę w porządku. Gdy zeszli na dół...nawet nie wiem do czego to porównać... Sodoma i Gomora? Pełno walających się śmieci, puste flaszki, śpiący ludzie na kanapach w różnych stanach fizycznych, oblane ściany, guma przyklejona do dywanu. Starczy im godzina?

Wychodziło na to, że został tylko Kevin, Mayka która nie wiadomo skąd się tam pojawiła, Avril, Mark, Jude i David z królewskich, każdy zalegał w innym miejscu, ale wszystkich zbudziła miotła Jennett. Wszystkim polano soku przy wielkim stole, na którym leżało równie wielkie zbiorowisko butelek. Zrobiono wspólne śniadanie, nawet nikt nie chciał patrzeć na bałagan za nimi. Axel gospodarz smażył jajka z łaskawą pomocą Jennett zaś Byron polewał soku, pomarańczowy idealny na kaca. Czuli się jak rodzice nieodpowiedzialnych dzieci, które szykowały się do wyjścia do szkoły. Na szczęście panowała cisza.

- Mordo, jak następnym razem zrobisz imprezę to proszę w sobotę - jęczał Kevin.

- Nie ja zrobiłem imprezę tylko Avril - skomentował Axel ze swoją kamienną twarzą siadając do stołu.

- Czepiasz się szczegółów. Przynajmniej policja się nie wtrąciła - czerwonowłosa pokazywała mu plusy tej sytuacji - Byronek coś nie wyglądasz najlepiej - zadrwiła ponowniewciągając jajko, na co blondyn z czupryną a'la szopa odwrócił się i spojrzał na nią zaspanym spojrzeniem.

- Spadaj - zepchnął ją z kanapy.

- No... tyle żeś tego w siebie władował. Zaczynałam się bać o ciebie - Mayka poprawiała mu jego szopę. - W sumie Jennett nie była lepsza - czarnowłosa siedziała i jadła w holu na ławeczce bo śmierdziała rzygami.

- Coś mówiliście? - nic stamtąd nie słyszała.

- Ale i tak Kevin najlepszy, całą noc spędził w łazience, bardziej się upił wodą z prysznica niż samym alkoholem - komentował Jude.

- Ha! Nie byłem tam sam. Przecież Joe, twój kolega z królewskich wbił nagle z Celią na rękach i rzucił ją do pełnej wanny krzycząc "Uwolnić orkę" - Jude załamywał się nad losem swojej siostry.

- Zabiję go - łapał się za głowę

- Ejj, a wydawało mi się czy gdzieś tak koło pierwszej biegaliście nago po dworze? - przypominała sobie Mayka.

- O czym wy tam gadacie?! - darła się Jennett chcąca też coś usłyszeć.

- Jezu ciszej! - zbeształ ją Love.

- No może nie nago, ale Willy chyba z Toddem i Jackiem biegali w kółko przed blokiem machając koszulkami - Kevin był świadkiem tej sytuacji

- Ja pierdolę... - przeklął po cichu Axel.

- Żałuj Byron, że poszedłeś spać bo na balkonie urządzono niezłą palarnię - Avril zbierała jajko z podłogi.

- Ktoś z nas pali? - zdziwił się Mark.

- Było tu tyle osób, że przestano to kontrolować - zauważył David

- Tak jak Steve przestał siebie kontrolować gdy chciał zepsuć telewizor kijem? - Jude wskazał na kij leżący obok telewizora.

- Nooo krzyczał coś o jakiś teletubisiach, propagandzie i się zamachnął, ale wcelował w brzuch Maksa i zemdlał - dopowiedział Mark.

- W sensie Maks czy Steve? - nie zajarzyła Maya.

- Oboje

- Aha.

- W ogóle co tu robili ludzie z młodszych klas? Jakiś pierwszak podszedł do mnie dając mi skarpetę i mówiąc "Zgredek, jesteś wolny" - Kevin wyciągnął piękną różową skarpeteczkę z kieszeni.

- A to nie ten sam co chciał otworzyć drzwi siłą umysłu? Co za magik z niego.

Rozmowy nie trwały długo, od razu rozdzielono obowiązki. Odkurzanie, zamiatanie, ścieranie, zeskrobywanie, układanie, dla każdego co innego. Wszystko pod nadzorem Jennettki oczywiście, która jak ktoś się obijał trzepała go miotłą po łbie. Największą radość sprawiało jej trzepanie po głowie Avril. Mniej do śmiechu było jej gdy czerwona kitka dobyła oręża w postaci mokrej szmaty. Obie, więcej zabrudziły niż posprzątały. W międzyczasie uciekł też Byron, żegnając się tylko buziakiem z Jennett. Oczywiście nie obyło się bez uwag. Skończyli niemal, że idealnie bo gdy tylko Mark zaalarmował, że samochód pana Blaze'a parkuje, rozpoczęto akcję rozbiegnięcie się po piętrach, by nikt go nie wyminął na klatce. I tak zakończyła się gorączka środowo czwartkowej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro