55
- Aphrodi! - krzyknęła Jennett gdy ten opuszczał teren Raimona - Czekaj!
- Wiesz, że idę się spotkać z Axelem?
- Mogę iść z tobą, mam bardzo ważną sprawę
Blondyna zaciekawiony wzruszył ramionami, nie miał nic przeciwko, miły spacerek z dziewczyną, którą kocha. Szli spokojnie zaśnieżonym chodniczkiem.
- To czego chcesz? - cisza. Czarnowłosa nie miała bladego pojęcia jak to z siebie wyrzucić. Do takiego poziomu się jeszcze nigdy nie zniżała.
- Hmmm...?
- Poudajesz mojego chłopaka?
Zawieszenie systemu windows afuro 2000, chłopak w głowie analizował każde z słów zawartych w zdaniu. A gdy już oprzytomniał, krzyknął:
- Co?!
- Bo Burn przyjeżdża i potrzebuję jakieś ochrony czy wsparcia. Odpuści zaczepki jak zobaczy, że kogoś mam
- Boisz się go? - McCurdy spuściła głowę i wymamrotała:
- Trochę... - Byron wolał żeby naprawdę stali się parą, a nie tylko udawali, ale lepsze to niż nic. Może po tym udawaniu będzie z tego coś więcej?
- Ale dlaczego ja? Burn jest moim kumplem, a przynajmniej był. Wkurzy się jak zobaczy, że zabrałem mu laskę. Poproś Axela albo Kevina, jestem za słaby na ochroniarza.
- Ale to ciebie najbardziej lubię i wiem, że zrobisz to dla mnie - złapała go za rękę i wtuliła się w jego ramię
- Coś nie jesteś sobą...
- Czyli zgodzisz się?
- No tak! - dalej nie wierzył w co dał się wrobić
- Dziękuję
- Dziwię się, że chcesz chodzić z kimś kogo teraz wszyscy zaczęli nazywać gejem.
- Nie chodzić, udawać! Josh zniszczył ci reputację, ale jak widziałam was całujących się na korytarzu to poczułam się zazdrosna i smutna.
- Na pewno chcesz tylko udawać? - objął ją, a całe te zdanie powiedział dziewczynie do ucha.
- Na razie nie licz na nic więcej, wracając do Josha...to tylko Axel do ciebie pasuje
- Pojebało?!
Dziewczyna pękła ze śmiechu, para idealna jak nie jak tak!
Poszli już w stronę boiska nad rzeką, zazwyczaj jest tam pełno dzieciaków, które lepią bałwany bądź organizują bitwę na śnieżki. Chociaż zima jest sroga to znajdują się szaleńcy, którzy grają tam w piłkę o tej porze.
- Ktoś tam jest - wskazał palcem Aphrodi. Jakaś osoba stała samotnie na boisku i kopała piłkę na wciąż trafiając w słupek - to chyba nie Axel, chociaż powinien już wracać ze szpitala...
Blondyn poczuł jak jego ręka jest mocno ściskana przez. Jennett ją mocno objęła i tak jakby się chowała za Byronem.
- To on... chodźmy stąd - Aphrodi zmrużył oczy i rzeczywiście ujrzał czerwonowłosego chłopaka. Niestety ten ich zauważył i pomachał.
- Byron uciekajmy - pisnęła.
- Spokojnie - pogłaskał ją po głowie i przytrzymał bo była gotowa wyrwać się i poszarżować gdzieś - gdzie zniknęła twoja pewność siebie?
- Przy tym kolesiu zawsze znika...
Rozpoznany Burn podbiegł do nich, blondyn czuł jakby ręka mu miała zaraz odpaść. Cóż za pech, że go tutaj spotkali.
- Byron?! Kopę lat! Ależ zarosłeś, w sensie urosłeś! - podrapał się po głowie z uśmiechem numer 1, wtedy jego wzrok przykuła osoba, która na siłę próbowała zniknąć ale jej się nie udawało.
- A kogo my tu mamy? - wyciągnął tylko lekko rękę w jej stronę
- Nie dotykaj mnie! - złapała się za głowę.
- Już nie nosisz okularów? Wyładniałaś wiesz?
- Tylko bez takich mi tu! Co tu robisz? I gdzie zgubiłeś swojego chłopaka? - Byron zagrodził mu ręką Jennettkę.
- Starzy Gazela wzięli mnie do siebie i zrobiliśmy se wycieczkę. Nie nazywaj tej cioty moim chłopakiem, bo sam nie jesteś lepszy Byronie Love. Josh mi wszystko pięknie wyśpiewał.
Widać było powoli wkurw na jego twarzy, tego pana bardzo łatwo doprowadzić do tego stanu.
- I ty przeciwko mnie? - załamał się Byron nie puszczając ręki czarnowłosej, która wyglądała jakby miała się rozpłakać.
- Spokojnie nie lubię gościa, dobierał się do mojej Jennettki - chyba w czarnowłosej coś się przebudziło bo włączyła się w rozmowę.
- Nie jestem twoja... - wymamrotała.
- Czyżby? Obiecałem sobie, że skończę z tobą całkowicie jak wrócę z pierdla - chciał złapać ją za brodę, ale nie udało mu się gdyż został uderzony z kolana prosto w brzuch, zgiął się w pół.
- Byron! - krzyknęła przerażona nastolatka, przecież bójka była gwarantowana, a Aphrodi truchło nie miał szans.
- Nie będziesz dotykał mojej dziewczyny, zboczeńcu! -od zawsze chciał coś takiego powiedzieć, czuł się w tym momencie bardzo epicko.
Czerwonowłosy uśmiechnął się pod nosem.
- Ach tak? No nie powiem, ładnie się dobraliście. Znaczy to tyle ,co że najpierw muszę się z tobą
Wymierzył mu pięścią w twarz, Love nie miał jak się obronić, więc zrobił unik chowając głowę
- Powinieneś ją przeprosić! A nie zjawiasz się nagle i rzucasz takimi tekstami.
- Należy się tej dziwce - Aphrodi wiedział, że ją także będzie chciał uderzyć. Także wyszedł z pięścią na spotkanie z policzkiem Burna. Ten był zagapiony w czarnowłosą, więc udało mu się trafić. Jednak został skopany po nogach i uderzony prosto w nos. Chyba coś pękło, nie wiadomo czemu z wargi poleciała mu krew.
- Bez boskiej wody już nie jesteś taki kozak? - blondynowi na zakręciło się w głowie. Co on odwala? Przecież jest chory i słaby, więc dlaczego sam zaczął bójkę?!
Burn go złapał za kołnierz kurtki i lekko uniósł do góry. Dowalił mu jeszcze w szczękę. Ręka niczym magiczna moc zaczęła mu się palić płomieniami. Nawet nie wiecie jak Love zaczął panikować na ten widok. Przypomniał sobie, że przecież on też dysponuje Hissatsu.
- Rajski czas! - czas się zatrzymał, a Byron zdołał wyrwać się z uścisku, jednak gdy upadł na ziemię czas znowu ruszył
- Czemu ta technika ciągle wymyka się spod kontroli?! - płonąca ręka Burna wyglądała niewiary godnie. McCurdy przypomniało się co mówił jej Aphrodi na dachu o technikach jako super mocach. Zaczęli znowu sobie dowalać jednak było widać, że Aphrodi obrywa bardziej. Nie miał już siły, został popchnięty na ziemię i Burn położył na nim swoją nogę. Uciskając na klatkę piersiową. Z ust Love'a leciała krew.
Jennett nie była w stanie krzyknąć czy ich powstrzymać. Afuro wiedział, że to tak się skończy ta zabawa w udawanie, a mimo to się zgodził.
- Co tutaj się dzieje?! - rycerzem na białym koniu Byrona był Axel, który szybko popędził w stronę bijących się chłopaków
- Axel Blaze - rzekł czerwonowłosy na widok jeża, od razu puścił Aphrodiego, którego ponownie prał po twarzy, tak że ten poleciał na ziemię.
- Więcej waszego towarzystwa mi nie trzeba
- Poddajesz się? - wyśmiał go Aphrodi, który jakimś cudem się podniósł, chociaż jego ciało drżało.
Axel nie miał ochoty gonić za Burnem bo wiedział kto to jest. Poza tym niczym nie poruszony czerwonowłosy wziął piłkę i poszedł w swoją stronę.
- Nic ci nie jest?
- Żyję spokojnie, nie potrzebuję twojej pomocy - jednak zachwiał się lekko i najbliższą osobą, która go złapała była Jennett.
- Spuścić cię na chwilę z oczu, a ty już zaczynać drzeć koty. Tobie nic się nie stało?
Jennett pokręciła głową i wymamrotała:
- Byron przepraszam
- Nie, to ja to zacząłem - na koniec tej wypowiedzi chłopak kaszlnął, z jego ust wydobyła się krew.
- Po prostu okaz zdrowia, idziemy do szpitala - zarządził Axel i wziął blondyna za ramię, to samo zrobiła Jennett i pomogli mu iść.
- Ojciec mnie zabije... - rzekł Byron.
- Oj nie przesadzaj!
Już w szpitalu
- Byron zabiję cię! - krzyknął jego ojciec - ile ja mam z tobą problemów... - mężczyzna zasłonił twarz rękami.
- A nie mówiłem...
Pan Richard westchnął.
- Axel zabierz go proszę do sali 15, niech go ktoś opatrzy.
- A ty co? Jak zwykle nie masz dla mnie czasu! - buntował się Byron.
- Nie drzyj się, jesteś w szpitalu! - Blaze pociągnął go żeby przez przypadek nie wyjechał z niecenzuralnymi słowami.
- Widzę, że tak jak ja nie masz łatwo ze swoim ojcem.
-Czuję się jakby z dnia na dzień było coraz gorzej
- A twoja mama też nie żyje?
- Zdziwić cię? W wigilię ojciec wyjechał mi z tekstem, że jednak żyje.
- Słabo...
- Co najgorsze, to podejrzewam, że jest to mama Jennett
- Co?!
- Ale to tylko teoria i nie chcę wiedzieć czy prawdziwa bo od dzisiaj z Jenny jesteśmy parą.
- Chyba sporo mnie ominęło, ale wiesz, że to by wyjaśniało dlaczego jesteście do siebie tacy podobni
- Wkurzasz mnie wiesz? - dotarli do pożądanej sali i od razu do blondyna dorwała się pielęgniarka i jakiś lekarz.
- Możesz wyjść?
- Zostanę
- Gej - szepnął Byron gdy był rozbierany z bluzy, najbardziej bał się, że jeż zobaczy jego pocięte ręce, a Blaze został w sali tylko w tym celu.
- I powiedz co ja mam z nim zrobić...
- Proszę pana to moja wina, poprosiłam Byrona żeby mnie bronił przed takim jednym chłopakiem...
- Od zawsze był porywczy i chociaż wiedział, że nie ma szans to myślę, że po prostu chciał ci się przypodobać.
- On cały czas przeze mnie cierpi!
- Nie powinnaś się obwiniać za jego nieodpowiedzialne decyzje, mój syn dobrze wie, że jest chory i ma wyniszczony organizm, a mimo to gra w piłkę i zachowuje się dziecko
- On pluł krwią, wydaje mi się, że to przez te papierosy.
- Jakie papierosy?! - zerwał się nagle lekarz, a Jennett od razu zatkała sobie usta
- Chyba nie powinnam była o tym mówić...
- Ten dzieciak jest nie poważny!
- Proszę jeszcze raz przyjąć moje przeprosiny - zgięła się w pół robiąc pokłony - niech pan wie, że będę chciała żeby Byron już na stałe był moim chłopakiem.
- Eeee...dobrze? - trochę to zdziwiło ojca blondyna, dziwiło go to, że ktoś w ogóle chce jego syna jako partnera.
- Jennett idziemy... - odezwał się nagle nieznany kobiecy głos. Jennett pisała do mamy aby ta po nią przyjechała do szpitala. Kobieta była wysoka, miała długie brązowe może lekko rudawe włosy i krwiste oczy. Pan Richard nie mógł uwierzyć kto właśnie przed nim stoi.
- Czekaj, tylko pójdę się pożegnać - pobiegła w stronę sali gdzie przebywali chłopcy.
-Kogo ja tu widzę - powiedziała kobieta.
- Grace?!
- Chłopcy, ja się zbieram do domu - Byron był już cały w plastrach i bandażach, ale mimo to musiał zostać na noc w szpitalu na obserwację i wykrycie skąd się wzięło krwawienie.
- Nawet nie wiem jak ci dziękować, ale wiesz, że jesteś palantem? Sam się na niego rzuciłeś
- Nie musisz mi tego powtarzać, wiesz...czego się nie robi dla swojej dziewczyny? - McCurdy tylko parsknęła. Odgarnęła włosy z czoła chłopaka i go w nie pocałowała.
Byronek zrobił się cały czerwony na twarzy, ale dla tej chwili chyba to właśnie zrobił. Ciężko powiedzieć co czuł Axel patrząc na to wszystko.
- Czemu nie w usta? - czarnowłosa złapała go za szyję i soczyście pocałowała w usta tak jak chciał.
- Podoba mi się to udawanie...
- To pa, i radzę wam siedzieć cicho bo trener cię zabije jak się dowie jak narażasz swoje zdrowie.
Niebieskooka wiedziała, że jej były będzie ją prześladował dopóki nie wyjedzie, ale właśnie się przekonała, że ma swoją własną ochronę.
W korytarzu, w którym szła zobaczyła niespodziewanie jak jej matka krzyczy na pana Richarda, który także rzucał jakimiś obelgami. Nie zrozumiała o co chodziło, ale także nie rozumiała czemu to robią i skąd się znają.
- Mamo? - powiedziała, a dwójka dorosłych od razu przestała. Jej mama chrząknęła, zarzuciła włosami i se poszła, a za nią jej córka.
- Do widzenia - rzuciła na koniec
-------
Wcale nie próbuję zrobić z anioła Boski ogień xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro