51
Po jakiś 2 godzinach przeszli przez "Kimi no na wa" i przyszedł czas na "Thor: Ragnarok" na co męska część widowni bardzo się ucieszyła. Jennett nie oglądała żadnego filmu. Leżała w śpiworze i próbowała spać. Przeszkadzało jej cały czas kilka stworzeń albowiem dziewczyny grały w Taboo i jak na Taboo nie były cicho. Poddenerwowana ciągłymi krzykami zarówno dziewczyn jak i podnieconymi filmem chłopców postanowiła pójść się przewietrzyć. Zabrała ze sobą bluzę i szalik. Postanowiła znaleść wejście na dach i tam posiedzieć. Wspięła się po drabince i otworzyła klapę. Co ją zdziwiło to to, że była już otwarta. Wgramoliła się na górę, taszcząc swoje ciało wieloryba.
Było pięknie, przez chmury przebijał się księżyc i gwiazdy które oświetlały postać która już tam chyba od dawna stała. Wiatr unosił w górę tej osobie szalik i włosy.
- Aphrodi? - było to pytanie, równocześnie zdanie twierdzące. Wokół niego unosiły się kłębki dymu. Podeszła do niego. Jego czerwone oczy przesiąkał blask księżyca. Wyglądał tak cudownie i delikatnie, jak aniołek. Nie wyglądał jakby ją zobaczył. Nucił jakąś piosenkę pod nosem.
- Jak uroczo - jednak cały ten urok zniszczyła jedna rzecz. Papieros. Podeszła do blondyna i również zaczęła gapić się w punkt na który on patrzył.
- Śliczna noc, nieprawdaż? - zapytał uśmiechnięty. Wypuścił z ust kłębek dymu.
- Niebo jest tak ciemne jaky zostało spowite przez demony - niebieskie oczy Jennettki zabłysły w pewnym momencie i zabrało jej dech w piersiach. Jakby Afuro owinął ją swoją boskością. Jednak się otrząsnęła i poklepała w policzki. Po czym niespodziewanie uderzyła Byrona w rękę sprawiając, że papieros wypadł mu z ręki i spadł z dachu. Zamurowało go i mimo, że nic nie trzymał to miał uniesioną rękę.
- Co to było?! - krzyknął na nią i znowu wyglądał jak stary dobry Aphrodi.
- To jest złe! Palenie to zło! Nabawisz się raka płuc! - tłumaczyła niczym odpowiedzialna matka. Love przymknął oczy i się uśmiechnął.
- Skoro tak mówisz, nie chcę skończyć jak ty - tym komentarzem McCurdy poczuła się lekko urażona. Stali sobie na dachu w samotności i w ciszy. Nie wiedzieli o czym mają gadać, po prostu stali. Jednak oboje mogliby trwać w tej chwili w nieskończoność. Wtedy czarnowłosa przypomniała sobie grę w prawda czy wyzwanie. Ten uroczy chłopiec był w tylu związkach, wyglądał na czystego aniołka, a naprawdę jest on strasznym grzesznikiem.
- Afuro?
- Tak?
- Czy to co mówiłeś w trakcie gry było na pewno prawdą? - blondyn wziął głęboki wdech i zwrócił się do czarnowłosej. Wyglądało to jakby patrzył na swoje odbicie w lustrze.
- Nie do końca...tak naprawdę to nigdy nikogo nie miałem i nie kochałem - podszedł bliżej dziewczyny i złapał kosmyk jej włosów - chodziło tylko o zwykły seks bez żadnych zobowiązań
Zaszedł ją od tyłu i złapał w tali. Ona nie mogła obszeć się temu dotykowi. Stała nieruchomo i wsuchiwała się w jego słowa.
- Ty jesteś wyjątkiem Jennett - pochylił głowę nad jej uchem i szenął.
- Urzekłaś mnie - była cała rozpalona i tonęła w rumieńcach. Usta rozwarły jej się szeroko na te słowa.
- Czy to jest wyznanie miłości? - zapytała bez skrupułów i taką też otrzymała dpowiedź.
- Nie^^ - i zaśmiał się swoim ironicznym śmieszkiem. Tym sposobem dostał śnieżką w łep.
- BAKA!!!
- Po paru ostatnich wydarzeniach muszę głęboko przemyśleć jakim uczuciem do ciebie pałam.
- Jesteś dziwny - powiedziała. Mimo to cieszyło ją, że jest dla Afurko kimś ważnym, że nie straciła go całego. Zauważyła, że pan depresant stanął na końcu dachu. Wdawało się jakby miał z niego skoczyć.
- Wiesz dlaczego dostałem ofertę dołączenia do drużyny? - Jenny pokręciła przecząco głową.
- Bo ponoć wiem coś o czym żadne z was nie wie, ale jakim debilem trzeba być aby o tym nie wiedzieć? - ku zdziwieniu McCurdy blondyn zrobił krok w przód. Tyle, że dalej nic nie było i nie zwracając na to uwagi zaczął spadać. Przerażona Jennett od razu podbiegła do końca dachu wrzeszcząc za nim. Kujej zdziwieniu i przerażeniu Aphrodi wzniósł się z powrotem w górę na swoich majestatycznych skrzydłach, a roztrzęsiona jennett nie wierzyła w to co się tu odjaniepawliło.
- Ja wiem, że chcesz się zabić, ale ja nie chcę brać w tym udziału! - wrzasnęła trzymając się za serce.
- Jak ty to zrobiłeś? - wymamrotała.
- Mój dziadek, były członek Raimon, wiele mi przekazał. Między innymi to, że techniki hissatsu działają jak supermoce - opadł z powrotem na dach do niedowierzającej koleżanki.
- Działają one nie tylko na boisku - złapał się za serce - to jest taka jakby część ciebie, twoja wyjątkowa umiejętność. Przekonałaś się o tym pewnie skacząc z okna w trakcie pożaru - jego skrzydła zniknęły i złapał czarnowłosą zaręce patrząc w jej oczy.
- On ma rację - powiedział dobrze znany jej głos. Spojrzała pod swoje nogi i ujrzała tam swojego wilka.
- Jaki uroczy - rzekł Aphrodi na widok zwierzątka.
- Ty go widzisz?! - krzyknęła
- Niby kogo? Mówiłem o tym gołębiu - wskazał na ptaka który łaził po dachu.
*
- Może jeszcze pójdę do toalety przed spaniem - powiedziała sama do siebie i za kierunek obrała toaletę. W korytarzach było dosyć ciemno, a ona nie wzięła telefonu. Szła trochę skulona, gdy ujrzała kogoś biegnącego za rogiem. Prawie co krzyknęła, ale zatkała sobie usta. Za wszelką cenę chciała wiedzieć kto to.
- Aphrodi?... - szepnęła. Szła wzdłuż ściany przywierając cały czas do niej. Przecież wygnali Avril, to chyba nikt inny jak Byron. Wysunęła się właśnie z miejsca gdzie ściana się kończyła i zobaczyła coś czego nie powinna. Ścisnęło ją w gardle. Przez okno, światło latarni i pełni księżyca było można dostrzec twarze dwóch osób. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, miała brać nogi za pas, ale także nie potrafiła. Byron i Josh, przyjaciel i...i drugi przyjaciel...całujący się razem...Dwóch chłopaków rzeczywiście pożerało się nawzajem. Dun powalony na ścianę i Love trzymający go za nadgarstki, skubali swoje usta. Było to ochydne, a zarazem podniecające, znaczy się to uczucie, że widzi coś czego nie powinna. W jednej chwili poczuła się też zdradzona. Brunet objął szyję blondyna i Byron polizał go po szyi. Kiedyś i nawet polizał tak Jennett, dziwnie za tym zatęskniła.
- Kocham cię - szepnął któryś i przytulili się nawzajem. Nie mogła tego pojąć Aphrodi ją tak kochał, przez nią prawie dostał zawału i mógłby się dla niej zabić, zarwali razem w noc w łóżku, na dodatek ta scena na dachu i po tym wszystkim okazuje się, że Aphrodi po prostu jest gejem?! Znaczy się bi...Ale Joshua?! Dlatego się tak dziwnie zachowywał wobec niej? Dlaczego jej nie powiedział, nie zaufał?! Pisnęła cicho i pobiegła do wszystkich, zrobiła to dosyć głośno i modliła się by jej nie usłyszeli. Wbiegła do środka rzucając się na swój materac i szlochając w poduszkę, dziewczyny jakoś tego nie słyszały, nawet tego niespokojnego oddechu. Wspólne tańczenie, gadanie na dachu dlaczego?! Odczuwała wewnętrzną potrzebę przytulenia kogoś. Wstała ocierając łzy, dwójka pedałów nie wleciała za nią czyli nie przejęli się nią. Podeszła do obozowiska "A" gdzie był Axel. Dotknęła go lekko, a ten od razu się do niej obrócił bo nie spał.
- Coś się stało? - poświecił dziewczynie telefonem prosto w oczy, które były zapłakane. Jude od razu też się odwrócił. Śmiesznie wyglądał bez swoich gogli, ale nie umiała się teraz uśmiechnąć. Powtórzył pytanie Axela
- Coś się stało? - nastolatka zapowietrzyła się i rzuciła się w ramiona Axela i zaczęła go tulić i płakać mu w ramię.
- Przytul mnie mocno - Blaze zszokowany trochę, ale to zrobił.
-Proszę przestańmy się kłócić, wybacz mi i obiecaj, że chociaż ty mnie nie zostawisz.. - białowłosy popatrzył dziwnym wzrokiem na Judea, a ten tylko wzruszył ramionami.
- Wybaczyłem ci już dawno, co cię tak nagle wzięło...
- Nie mogę powiedzieć! Widziałam coś czego nie powinnam - zaczęła wycierać słone kropelki rękawami - Dlaczego ja cię tak brutalnie zostawiłam?! - i znowu zaczęła go tulić. Siedzieli tak bezczynnie, Axel nie bardzo chcąc się mieszać pozwalał sobie na tulenie, gdy niezauważalnie wśród nich pojawił się Aphrodzio.
- O jaka urocza scena - szepnął - wszyscy zwrócili się w jego stronę. Miał w buzi pocka i leżał podpierając się na ręce - uważaj bo będę zazdrosny - popatrzyła się na niego wzrokiem spod byka przez szklane oczy.
- Śniło ci się coś? Daj misia! - rozłożył ręce i czekał aż dziewczyna się na niego rzuci, a ta tylko rzuciła w niego poduszką.
- Nienawidzę cię! - wstała gdyż nie życzyła sobie towarzystwa blondyna -Proszę bardzo, tnij się, pal, skacz z dach, bądź...sobą, ja cię już nie zatrzymuję.
- O co ci chodzi?! - Aphrodi zaczął się obawiać, że to ona widziała tą scenę... -No weź! Mnie nie przytulisz? - także wstał i jeszcze raz rozłożył ręce. Jennett machnęła tylko swoimi włosami odwracając się.
- Nie będę tulić się z pedałem. Weź se Josha
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro