Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Dzień zapowiadał się pięknie, świeciło słońce, wiał lekki wietrzyk, a liście mimo to, że był wrzesień miały wciąż kolor zielony. Jennett już od tygodnia była w drużynie piłkarskiej Raimona. Bardzo się zżyła ze swoją klasą, polubiła gotowanie z Celią, uprzejmość Jacka, grę na konsoli Todda nawet ćwiczyła kung-fu z Timmim. Jednak osobą, którą polubiła najbardziej był Axel. Ciemnooki zamieszał w jej umyśle, świetnie grał w piłkę i dobrze się uczył. Blaze chociaż nie jest romantykiem to gdy widział McCurdy robiło mu się ciepło na sercu. Fanklub, czyli Willy i Kevin widzieli, że już u dziewczyny nie mają szans. Do lekcji zostało jeszcze 30 minut, nastolatka siedziała na ławce koło boiska, patrzyła na Axela i Ericka oboje trenowali. Na czarodzieja murawy w ogóle nie spoglądała, patrzyła tylko na białowłosego. Nagle włączyła się wibracja w jej telefonie i refren piosenki " Stressed out"

(Koffciam tą piosenkę >.<) Połączyła się nie patrząc kto dzwoni i usłyszała gruby męski głos.

- Kiedy weźmiesz się do roboty?! - dziewczyna się przestraszyła, myślała, że Steven już dawno o niej zapomniał - była w błędzie.

- Ja...

- Dziewczyno nie kazałem ci się uganiać z Blazem!!

- No tak, ale...ja muszę ich krzywdzić? - zapytała cichym słodkim głosikiem.

- Wystarczy, że załatwisz Evansa. Jak jemu coś zrobisz ucierpi na tym cały zespół. Ale radzę ci żebyś się pośpieszyła- rozłączył się.

Jennett posmutniała, zapomniała w ogóle po co tu przyszła. Kiedy podniosła wzrok ujrzała przed sobą Axela, obawiała się że słyszał rozmowę. Ale chłopak tylko się uśmiechnął i zapytał:

- Nie chciałabyś z nami potrenować?

- Albo nie chcesz pokazać nam Wiedzy demona? - dodał Erick.

***

Na japońskim pani zrobiła uczniom wolne gdyż miała dużo kartkówek do sprawdzenia. Wszyscy robili zadanie domowe lub grali na telefonach. Mark gapił się w zeszyt swojego dziadka. Sam układał swoje afro, a do Jima Jennett trochę bała się zbliżać. Ogólnie wszyscy byli czymś zajęci tylko nie ona. Samotność McCurdy ujrzał Jude Sharp i dosiadł się do niej. Dziewczyna starała się nie zwracać na to uwagi, ale w końcu pękła.

- Czego chcesz?

Czerwonooki się uśmiechnął

- Jennett, kim ty właściwie jesteś?

- Co masz na myśli?

- Grasz świetnie w piłkę, owinęłaś sobie chłopaków wokół paluszka, przepędziłaś Byrona i tak między nami- zaczął szeptać- chyba spodobałaś się Axelowi.

- Nie możliwe ten człowiek nie ma uczuć .

- Nie udawaj tobie też się podoba!

Jennett się zarumieniła. Miłą rozmowę przerwał trzask drzwi, do sali wbiegła Nelly i w ręku trzymała jakąś kopertę. Odezwała się zdziwiona nauczycielka:

- Nelly, skarbie co się stało?

- Mam dla naszych piłkarzy wspaniałą wiadomość! Dostałam list, że strefa footballu organizuje mecze towarzyskie! Ze szkołami z naszego miasta i okolicy. Nasz pierwszy mecz będzie z Liceum Czarnej magii. Nie jest to walka o konkretne mistrzostwo, ale myślę, że nikt wam nie odpuści- wytłumaczyła.Wszyscy byli zadowoleni ze wspaniałej wiadomości. Nagle wśród radości wszystkich zabrzmiało pytanie "Z kim gramy pozostałe mecze?"

- Resztę meczy gramy z Schuriken, Zeusem, Królewskimi i na końcu z Kirkwood.

Po tych słowach radość wszystkich zgasła gdyż Jude będzie musiał się zmierzyć z Królewskimi, Axel z Kirkwood, a wszystkich czeka nieprzyjemny mecz z liceum Zeusa. Rozmowa Juda i Jennett została kontynuowana.

- Sharp, coś się stało? Posmutniałeś.

- Wiesz będę musiał rywalizować ze swoją starą drużyną.

- Ach, jakoś to będzie! Przecież nie mają ci za złe, że przeszedłeś do Raimon.

- Chyba nie...

- Słuchaj mam prośbę. Mógłbyś powiedzieć chłopakom, że nie będzie mnie na treningu.

- Dlaczego?

- Nie musisz wiedzieć- zrobiła minę "nic nie kombinuję"

Niestety Jude nie ma magicznej mocy Axela i nie umie się domyślić, że Jennett coś kombinuje.

***

Wszyscy zebrali się na boisku nad rzeką i zaczęli się rozgrzewać.

- Jude, widziałeś gdzieś Jennett?- zapytał Axel.

- A co...- uśmiechnął się głupio gdyż wiedział, że białowłosy bardzo polubił Jennettkę.

- Co się tak głupio uśmiechasz?

- Nie ważne... Jennett musiała wcześniej wyjść.

Axel pokiwał głową i odszedł. 5 minut później przyszedł trener Hibiki i wszyscy ustawili się w szeregu.

- Witam, jak pewnie wiecie zbliżają się mecze towarzyskie,a nasz pierwszy jest z Magicznymi. Graliście już z nimi, ale od przegranej z wami nabyli nowe techniki hisatssu.

Przede wszystkim ich prędkość wzrosła do poziomu Schuriken, więc...-przerwał mu śmiech Nelly, Celli i Silvi.

- My przepraszamy, ale oni sobie nie poradzą z tym zadaniem- powiedziała Silvia.

- Co trener wymyślił?!- przestraszył się Bobby, a mężczyzna tylko się uśmiechnął pod wąsem.

- Waszym zadaniem jest dobiec na drugi koniec lasu.

- Zaraz, zaraz tamtego lasu - Jack wskazał palcem na ogromny las- pan zwariował!

- Nie zwariowałem. Macie na to półtorej godziny. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na genialny pomysł pojechania tam autobusem lub innym środkiem transportu.

Todd, Sam, Max, Jack i Steve już myśleli, że im się upiecze.

- Żeby dodatkowo was zmotywować to pierwsza trójka na mecie dostanie 2 dni wolne od szkoły- oczywiście wszystkim wskoczyły banany na twarze.

- Meta jest przy pizzerii "Milano". Wszystko jasne? Tak więc 3,2,1..start! (mleczny start XD)

***

Jennett biegła jak najszybciej przez las. Przed wyjściem ze szkoły rozmawiała z trenerem o treningu i wyścigu. Nie mogła uwierzyć w to co za chwilę zrobi. Znalazła wielką piramidę zrobioną z belek drewna, no po prostu ścięte drzewa. Schowała się za nią trzymając piłkę w rękach i czekała na Marka i resztę.

- Jeszcze około godzina - powiedziała po cichu, po czym wyciągnęła telefon i zaczęła na nim grać.

W tym samym czasie przez las szedł nie kto inny jak Byron Love. Chłopak kończył lekcje trochę szybciej niż Raimon i już był po treningu. Wracał do domu drogą przez las, kopał piłkę przed sobą i miał słuchawki w uszach. Słuchał swojej ulubionej piosenki, słuchał jej w kółko gdyż bardzo ją lubił, a jest to 7 years Lucasa Grahama.

( kolejna moja ulubiona piosenka >.<)

Raimon, w trakcie biegania podzielili się na grupki:

"Koniec" - Willy i Jack

" Zaraz umrę" -Sam,Todd,Jim,Timmy

"Chcę to wygrać!" - Max, Bobby, Steve, Kevin

"Przód" - Erick, Mark, Jude, Axel

"Kocham biegać" - Nathan

I mniej więcej w takiej kolejności biegli. Na początku każdy wystrzelił jak torpeda, ale po pięciu minutach zamieniała się w spacerek seniorów po górach. Grupa "Przód" powoli zaczęła się rozdzielać gdyż Erick zatrzymał się żeby kupić wody w pobliskim markecie, a Mark dostał takiej zadyszki, że zaczął się dusić. Zaś Axel i Jude przyśpieszyli żeby dogonić Nathana. Ogólnie wszystkie grupki się porozdzielały. Po jakieś godzinie Axel, Jude, Mark i Nathan byli już na końcówce lasu. Gdy niebiesko włosy zorientował się, że koledzy go ścigają postanowił na ten ostatni kilometr przyśpieszy na maxa i tak zrobił. Reszta uznała, że ścigać go nie ma sensu.

Jennett znudziła się czekaniem kiedy usłyszała szelest liści. Wyglądnęła ostrożnie zza belek drewna i zauważyła Nathana. Skuliła się szybko w kulkę i modliła się żeby jej nie zobaczył i się udało - Nathan pobiegł dalej.

Około 10 minut później usłyszała ponownie szelest liści, byli to Axel, Jude i Mark. Evans zatrzymał się by złapać oddech, potem usiadł i to prosto pod belkami drewna za którymi stała Jennettka.

- Mark wstawaj już niewiele zostało! - krzyknął Sharp

- Biegnijcie dalej ja muszę odpocząć i chyba zaczekam na Ericka- i chłopcy pobiegli dalej

- To jedyna taka szansa- powiedziała Jennett pod nosem. Postawiła piłkę przed sobą, całą swoją energię skupiła na nodze i kopnęła z całej siły, a za piłką pojawiła się smuga czarnego światła. I ile miała jeszcze sił w nogach uciekła w głąb lasu. Cały stos drzew się zawalił (nie pytajcie jak to możliwe). Sytuację zaobserwował Byron, który był dokładnie 30 metrów od zdarzenia. Bez zastanowienia podniósł rękę w górę i pstryknął palcami mówiąc "Rajski czas". Świat się zatrzymał. Love zamiast iść dumnym krokiem tak jak zawsze robi to w tej technice to pobiegł z największą prędkością. Zepchnął Marka z toru drzew, jednak gdy tylko go dotknął moc przestała działać i czas znowu ruszył. Drewno uderzyło z niesamowitą siłą o ziemię, więc gdyby nie Aphrodzio z Marka byłby naleśniczek. Nikomu nic się nie stało. Oboje leżeli teraz na ziemi, a wokół nich unosiła się chmura kurzu i piachu. Axel i Jude gdy usłyszeli huk od razu zawrócili. Mark pierwszy się odezwał nie patrząc do kogo mówi.

- Mój ty Boże! Uratowałeś mi życie, dziękuję ci...- tutaj się obrócił i zobaczył swojego wybawcę- ...Byron?!

- Wiesz ty co! Myślałem, że usłyszę jakieś szczere podziękowania! I co to w ogóle za mina, równie dobrze mógłbym sobie popatrzeć na twoją śmierć.

- Jestem ci mega wdzięczny, naprawdę tylko się dziwię, że to... - nie dokończył bo zauważył, że Byron nie zwraca na niego uwagi . Lecz po chwili się obrócił i wymamrotał:

- Wiesz, człowiek potrafi się zmienić -zabrał swoją piłkę, założył słuchawki i odszedł.

- Może ja nie jestem wcale zły?- dodał i uśmiechnął się szyderczo.

Do Endou podszedł Axel

- Nic ci nie jest?

- Nie nic...

- Czy ja mam coś nie tak ze wzrokiem czy to właśnie Love ci życie uratował? - zapytał Jude.

Afuro szedł dalej, ale nie mógł zapomnieć o tym co zrobił. Zawsze pragnął aby Mark przestał istnieć, może on naprawdę się zmienił?

- Dlaczego ja to zrobiłem? - zapytał sam siebie.

Jeśli was to obchodzi to nikt nie wygrał wyścigu z powodu tego co się przydarzyło Markowi.

Takie króciutkie :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro