Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41

- Byron, jak się czujesz? - powiedziała Maya dotykając czoła blondyna - Już pora jechać. Affo? Czemuś ubrał mojego jednorożca?

- Boli mnie..

- Ale co cię boli?

- Głowa!! - krzyknął tak, że jeszcze bardziej go zabolało - i serce.. - wyglądało to mega uroczo, był cały czerwony, widać, że chory i do tego miał na sobie różowe kigurumi jednorożca. Awww :3

- Czyli nie jedziesz na mecz?

- Jadę!

- A jak znowu zemdlejesz? dobrze by było abyś został. Na stadionie jest głośno i w ogóle.

- Ja muszę tam być, rozumiesz?!

- Rozumiem...ale twój ojciec by mnie zabił skoro cię puściłam w takim stanie. I tak nie będziesz grał, więc jest sens pojechania tam?

- Maya..ty nie przeszłaś tyle co ja, nie zrozumiesz tego. Nie ma bata abym się tam nie zjawił!

- Szkoda, że nie ma takiego leku, który by cię od razu postawił na nogi... kawy nie lubisz?

- Nie... - Affo nagle olśniło, pojawiła się nad nim żarówka.

- Poszperaj w tamtej szafce - wskazał palcem na szafkę pod biurkiem - i wyciągnij, powinien być tam szary bidon - Maya nie była pewna co Aphrodi kombinuje, no ale okej. Wyciągnęła szary przedmiot i wręczyła kuzynowi.

- Co to jest?? - zapytała trochę zdziwiona. Blondyn uśmiechnął się niczym kot Cheshire i się głupkowato zaśmiał.

- Byron?? - zaniepokoiła się trochę.

- Moje lekarstwo. Dzięki temu będę miał znowu siłę! - zaśmiał się tym swoim firmowym śmiechem. Williams to ewidentnie poddenerwowało, domyśliła się od razu co to, wzięła zamach i uderzyła kuzyna z liścia.

- Boska woda?! Pogięło cię?! Patrz, jak na sam jej widok reagujesz! Obiecałeś, sobie, drużynie jak i mi! odłóż to! - Love zrobił minę słodkiego kotka, ale na Mayusie to nie działa.

- Już!! - chłopak posłusznie odłożył bidon na szafkę nocną.

- Co ja odwalam?!?! - kuzynka miała rację, nawet jeśli boska woda miała posłużyć jako lek to i tak nie powinien brać tego do ust. Ile przez to stracił...

- Cieszę się, że myślisz jeszcze racjonalnie... Aphrodi?!?!?! - chłopak nie wytrzymał jednak pokusy. Szybko złapał bidon i wziął jeden łyk, chciał więcej, ale rzuciła się na niego Maya wyrywając szarą butelkę.

- Zadowolony jesteś z siebie?! Jak mogłeś - blondynowi powiększyły się źrenice, mięśnie zaczęły pulsować, ból głowy i serca nagle znikł, a pojawił się ból psychiczny. Jego twarz z koloru czerwonego znowu zmieniła się w bladą karnację blondyna. Usta ukształtowały ogromny uśmiech.

- Jedziemy! - Radośnie zeskoczył z łóżka i wyszedł z pokoju.

- Chyba mamy problem - wyszeptała Mayka.

Na szczęście Byron był jeszcze na tyle mądry aby wykorzystać boską wodę jako lek, nie chciał wychodzić na boisko upity napojem. Dbał jeszcze o swoje zdrowie i honor. Myślał, że jak już może chodzić jest w stanie zagrać drugą połowę. Z czasem zaczęło się mu znowu robić słabo i chciał więcej. Maya schowała bidon do torebki, tylko nie wiadomo po co.

- Czy ciebie totalnie pogięło?! - powtórzył Artie.

- Sorry! Ten mecz był dla mnie za bardzo ważny aby go przespać. Zaraz i tak efekt boskiej wody przestanie działać i zagram normalnie w drugiej połowie.

- Pogadamy o tym w przerwie bo nie zamierzam się z tobą kłócić.

- Zaraz zdobędziemy pierwszego gola, trzeba było wcześniej wziąć dziewczyny do gry! Tylko nie rozumiem co się dzieje z Raimonami, rozwalamy ich na łopatki nawet nie oszukując!

Iris dostała piłkę, tym razem wzbiła się na niższą wysokość, równie wysoką co tornado Axela. Wokół niej kręciły się tęczowe płomienie.

- Drugi raz? Ręka Majina! - Iris kopnęła piłkę, ale nie w stronę bramki tylko w dół, okrągły przedmiot leciał jak rakieta.

- Co ona wyprawia?! - wrzasnął Mark. Nikt się nie zorientował, że na ziemi pod Iris stoi Odrei z naciągniętym łukiem i czekającą tylko na piłkę.

- Chłopaki! - krzyknął Nathan. Bobby i on pobiegli w stronę dziewczyny, lecz było już za późno. Gdy footballówka styknęła się ze strzałą, Odrei puściła cięciwę. Strzała leciała płonąc w tęczowych płomieniach.

- Tęczowa strzała! - krzyknęły obie, a zapalony przedmiot przeleciał przez czoło Majina i trafił w górną część bramki sprawiając, że Mark glebnął się na plecy.

- GGOOOOOOOOOLLLLLL!!!! - krzyczał przez głośnik Chester.

Nelly przyszła z Mayą z powrotem na stadion. Była wściekła bo ochroniarz nie wiedział kim jest i wmawianie mu, że ma na nazwisko Raimon i jest córką dyrektora szkoły, ani to, że Maya jest kuzynką Aphrodiego nie pomagało. Brunetka w złości stanęła mężczyźnie obcasem na stopę. I od razu je wpuścił.

- Dzięki ci Nelly, muszę przemówić mojemu kuzynowi do rozsądku.

- Nie ma sprawy...strzelili gola?! Tak szybko?!

- Jesteśmy znowu rozkładani na łopatki - rzekła Silvia.

Dziewczyny z Zeusa przybiły sobie triumfalną piątkę.

- Pora im się zrewanżować- stwierdził bardzo słusznie Axel. Popatrzył w stronę Jennett, na którą cały czas był obrażony, ale była jedynym wyjściem i drogą do wygranej. Czarnowłosa posłała mu "buziaczka" i uśmiechnęła się aby zrobić mu jeszcze bardziej na złość.

1:0 dla gospodarzy! Mecz wznowi drużyna Raimona!

- Jennett błagam cię, nie stój jak święta krowa - podpowiedział jej poddenerwowany zachowaniem nastolatki Axel.

- Okej okej..

Gwizdek sędziego.

Axel podał do Jennett, zaś Jenny do Kevina. Biegli jakby w trójkącie. Z pewnością siebie kopali piłkę.Parę osób, starało się ją zabrać, napastnicy czy Iris, ale zawsze z tyłu pojawiała się osoba, która przejmowała okrągły przedmiot.. Aktualnie miał go Jude. O dziwo ta badziewna strategia wymyślona na szybko zadziałała. Judowi nie wiele brakowała do bramki, ale nie mógł strzelać bez Ericka i Axela, którzy byli z tyłu i na dodatek kryci. Rozejrzał się kiedy przed niego wbiegł Danny Wood z planem użycia swojej techniki.

- Mega wstrząs !!! - w ostatniej chwili Sharp podał do Jennett, która też była daleko,ale jednak najbliżej. Dosłownie prześlizgnęła się pod obrońcom z rudym warkoczem. Piłka leciała w powietrzu. Dziewczynie szybko udało się skulić i wybić z ziemi. Po piłkę, Zeusi wiedzieli, że strzału czarnowłosej raczej nie zatrzymają dlatego za nią wyskoczył Hera (jakie z nich skoczne zające. Jak Fei xD) byli mniej więcej na tej samej wysokości gdy..

- Sorry stary, ale nie tym razem... - Jennett rozwinęła swoje czarne skrzydła. Jednym pchnęła lekko bruneta, że zaczął spadać na ziemię.

-Nie!! - wrzeszczał Byron podnosząc się z ławki.

Wokół piłki zbierała się czarna energia. Włosy McCurdy powiewały we wszystkie strony

- Poczujcie siłę czarnego anioła! - miała już uderzyć. Gdy poczuła jak coś paraliżuje jej ciało. Od pleców, aż po palce.

- Co się..?! - Odrei,zadowolona, trzymała w rękach swój łuk. Demon został postrzelony! Przez zastygłe skrzydła, technika została anulowana. Pióra zniknęły, a Jennett nie wiedząc co się dzieje, niczym posąg zaczęła spadać. Wszyscy w przerażenie. Słychać krzyki, niebieskooka nie mogła się ruszyć ani krzyknąć, ale za to wszystko widziała. Dosłownie upadły anioł... przy tym, skok z okna jest niczym. Rozbiła by się o ziemię gdyby nie szybka reakcja Axela.

- Ogniste tornado! - chłopak wzbił się w powietrze i szybko złapał dziewczynę nie poruszającą się i wyglądającą jak dosłownie pomnik ze strachem w oczach. Wylądował bezpiecznie. Dosłownie wszystkim spad kamień z serca. Cała drużyna podbiegła do dwójki zawodników. Axel się trząsł, najbardziej ręce, ale mógł być z siebie dumny. Dziewczyna nagle odzyskała władzę w ciele i mogła się poruszać. Usiadł po turecku, trzęsła się jeszcze bardziej niż Axel. Spojrzała na wszystkich wzrokiem zbitego szczeniaka. Poczuła przejaw agresji żeby się rzucić na Artemidę, ale nie za bardzo ogarniała co się właśnie wydarzyło.

- Jenn... - powiedział Josh Właściwie to wszyscy. Zaczęli coś mówić, ale ona słyszała jakby wszyscy wokoło szeptali. Z jej oczu, poleciały łzy, coś takiego to musiał być naprawdę szok. Axel, z którym się kłóciła w busie usiadł obok niej, złapał za rękę i powiedział:

- Jennett, już jest wszytko dobrze - spojrzała na niego z nadzieją po czym rzuciła się na niego tuląc. Jej włosy związane wcześniej w kucyka (i tak rozburzone przez "Wiedzę Demona"), rozleciały się. Aksiu nie spodziewał się takiej reakcji, ale co się dziwić. Uratował jej życie. Tyle, że... to Josh chciał aby to jego przytuliła. Blaze mimo wszystko odwzajemnił uścisk. Płaczu nie dało się tak od razu zatrzymać słone kropelki dalej spływały po jej bladej ze strachu twarzy.

- Czy ciebie totalnie powaliło?! Żeby nie powiedzieć pojebało! Chciałaś ją zabić?! - krzyknął Byron z furią na twarzy, właściwie to nie tylko on czuł negatywne emocje do swojej koleżanki, a cała drużyna.

- Ojejku jejku, mielibyśmy ją z głowy. Gola by nam strzeliła! - każdy z posłańców Zeusa zaliczył facepalma na twarzy.

- Mieliśmy grać sprawiedliwie... - wyszeptała Iris zawstydzona zachowaniem koleżanki.

- Ale to było sprawiedliwe! - dalej spierała się brunetka.

- Wiesz co..nie odzywaj się już. I tak dostałaś czerwoną kartkę, więc won z boiska! - Byron wskazał palcem na ławkę rezerwowych. Dziewczyna mrucząc coś pod nosem i tupiąc ze złością usiadła na ławce.

- Co teraz? - zapytał nowy kapitan. Były kapitan skubał się po brwiach myśląc. Był bardzo nad pobudzony, ale również osłabiony. Powoli efekty boskiej wody przestały działać, ale najważniejsze co teraz trzeba było zrobić to... przeprosić. Olać to, że spadnie mu korona z głowy. Lepsza plama na honorze niż głos sumienia wypominający mu jak prawie zabił dziewczynę, którą kochał..a może nawet i nadal kocha..Aphrodiego ciężko ogarnąć.

Teraz to cała ich strategia, za przeroszeniem, poszła się ciulać. Jennett, potrzebowała chwilę aby dojść do siebie i coś mi się wydaję, że chwila jej nie wystarczy. W zamian miał wejść Willy. Drużyna nie była tym zachwycona, już lepiej było by grać w dziesiątkę, gdyż Glass i tak za wiele nie wskóra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro