Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Oczami Byrona

Idę sobie korytarzem, normalny dzień. Dwa dni do meczu. Teoretycznie mógłbym ćwiczyć, ale po co? Wygramy! Olać. Dobra, nie będę sam siebie okłamywać, martwię się okropnie. Nie chcę ponownie wszystkich zawieść. Dobra, wyglądaj normalnie, masz jeszcze trochę czasu, nie stresuj się. Boże, czy ja się znowu głupio szczerzę?! Dobra, czy ja przestanę powtarzać "Dobra" !! Wdech i wydech. Nie sądzę, że to jest stres, wręcz w kościach czuję, że dzisiaj coś się wydarzy, coś co może zmienić wszystko. Czuje się jakby bogowie na mnie patrzyli i czekali aż coś schrzanię. Zupełnie jak mój ojciec, który czeka tylko aby mnie skrzyczeć. Lawina pecha, ale to dopiero początek. Czy ja mówię sam do siebie, na szczęście nie na głos. Dobra. Miałem nie mówić "Dobra" !. Mój bystry słuch dosłyszał coś. Tja, Odrei. Czy ona się kiedyś ode mnie odwali. Jest moją najlepszą przyjaciółką, o wiele mądrzejszą niż ta banda patałachów z mojej drużyny. Teraz pragnę pobyć sam. Oczywiście z biegu wyhamowała idealnie przed mną. Trzymała jakąś kartkę i podejrzanie się uśmiechała.

- Masz - wręczyła mi szczęśliwa papier. Czytam, czytam. Nie. Zamarłem, ona twierdzi, że ja zaśpiewam!. Pomijam to, że umiem śpiewać i to bardzo ładnie, ale i tak za dużo ludzi bierze mnie za narcyza, aroganta i dziewczynę.Plus odwaga moja poziom zero.

- Myślisz, że ja się nadaje?! - pewnie, że się nadaje, ale tego nie zrobię (jaka skromność)

- Za co się nie weźmiesz to jesteś w tym dobry, umiesz grać na prawie każdym instrumencie bez nauki gry, a śpiewasz pięknie. Na każdej lekcji podśpiewujesz pod nosem i piszesz teksty piosenek w swoim tajemniczym zeszyciku. Nie wmawiaj mi, ze się nie nadajesz! - odkąd pamiętam wytyka mi moje wady. Miło mi usłyszeć takie słowa, ale po incydencie z Rayem Darkiem spadła na mnie ogromna fala krytyki. Mam 17 lat, a mój głos mimo to, że jest ładny to brzmię jak bym mutacji nie przeszedł. Co chyba jest prawdą.

- Nie mam ochoty, upokorzę się tylko! - spogląda na mnie w nie przyjemny sposób, bogini łowów myśli jak mnie przekonać. O Iris idzie. Arti pociągnęła ją w swoją stronę.

- Iris, powiedz Byronowi, że ładnie śpiewa - spogląda to na nią to na mnie, zaczęła się śmiać. Tego brakowało.

- Naprawdę chcesz się zgłosić do konkursu? - nie!

- Nie, ja nie chcę, to Odrei sobie coś ubzdurała!

- Popieram Arti, całkiem ładnie śpiewasz. Nie rozumiem czemu nie chcesz.

- Iris on się po prostu boi! - nie no, teraz to przesadziła, ale nie ulegnę nie zamierzam.

Zaraz czy to nie.. wszędzie poznam te czarne włosy. Co Jennett znowu tutaj robi? Albo coś mi się przewidziało.

- Wiem co cię skusi - Odrei błagam cię, nie kuś mnie - może mały zakład? Widzę, że się uśmiechasz - uśmiecham się, ona wie, że uwielbiam zakłady. A jeszcze ani razu nie przegrałem.

- No wal

- Jeśli wygramy mecz, nie będziesz musiał brać udziału w konkursie i...

...i będę odrabiać przez dwa tygodnie twoją pracę domową z matmy - jest świadoma, że nie mamy szans na wygraną. Jako menadżerka powinna wierzyć w naszą wygraną, a ona jest pewna, że przegramy. Przynajmniej mam kolejną motywację aby wygrać.

- Ale jeśli przegramy zaśpiewasz wybraną przeze mnie piosenkę i ty będziesz odrabiał moje zadnia .

- Jeśli będzie remis?

- To nikt nie wygrywa i zapominamy o sprawie- ten zakład jest bezsensu lecz jeśli się nie zgodzę wyjdę na tchórza.

- Ok - od razu pobiegłem w stronę gdzie przechodziła Jennett. Usłyszałem głosy obok sekretariatu. Głos dyrektora jest okropny niczym Raya Darka. Co Jenn właściwie tam robi? Nie wypada podsłuchiwać, ale nie byłbym sobą gdybym tego nie zrobił.

Właściwie nic konkretnego nie usłyszałem, z moim słuchem jest już bardzo źle. On na nią wrzeszczy?! Zaraz po prostu tam wbiegnę, jak on w ogóle śmie wrzeszczeć na mego aniołka!? Co ona mu zrobiła? Oczywiście zadziorna McCurdy też na niego wrzeszczy. Co mi się rzuciło w ucho to słowa Raimon, mecz i.. moje imię? Cisza, o co może chodzić? Czy ona z nim spiskuje? Mówiła kiedyś, że ją ktoś do czegoś zmusza, jak to zabrzmiało. Zebrałem wszystkie fakty. Uśmiecha się jak Dark, ma głos jak Dark, przyszedł zaraz po jego odejściu, gada nam wciąż o tym jak to nienawidzi Raimon, te drzewa w lesie i pożar. Zaraz, a co jeśli...

Wtem drzwi się lekko uchyliły i ktoś trzymał za klamkę i usłyszałem jej głos, dosyć szorstki:

- Do widzenia panie Dark - co!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Miałem rację, on jest spokrewniony z naszym byłym trenerem i on wykorzystuje Jennett! - znowu to głupio zabrzmiało

Czarnowłosa wyszła w końcu i stanęła przede mną robiąc ogromne oczy.

- Ty.. to.. słyszałeś...? - spytała cichuteńko - teraz to na mnie nie zadziała. Ten człowiek jest niebezpieczny, nie zamierzam tego tak zostawić. Właściwie to nie powinienem był tego tak zostawiać podczas naszej ostatniej rozmowy.

- Czy ty masz pojęcie kim jest ten człowiek?!

- Ja...

- Teraz rozumiem. Ten pożar i drzewa. Ty to zrobiłaś, i za namową tego potwora!

- Ty nic nie rozumiesz i nie zrozumiesz! Ja muszę. Nie znasz tego uczucia gdy kiedyś zrobiłeś coś mega głupiego, boisz się że przez to schrzaniłeś sobie życie i nikt cię nie polubi. Te powracające sny pokazujące ból tego zdarzenia - to mnie bolało, ja też. Żałuję boskiej wody i powinna o tym doskonale wiedzieć.

- Rozumiem doskonale bo przeżywam to samo, tylko dlaczego współpracujesz z Darkiem!? - cisza. Ona patrzy się w ziemię. I co teraz mi powie?

- Wszystko ci powiem, obiecuję.Odejdę nawet od niego, ale nie teraz. Zaufaj mi będzie dobrze. Mam tą sprawę pod kontrolą. Tylko poczekaj - zbliżyła się do mnie i pocałowała policzek. W niebo wzięcie. Chyba dostaje rumieńców.

- Błagam nie mów nikomu, obiecaj mi. Mam nadzieję, że jesteś godny zaufania - pokiwałem głową, a ona sobie pobiegła. Czy ja dobrze zrobiłem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro