26
- Cześć jestem Melisa, menadżerka Shuriken i siostra Saila- mówiła radośnie niczym Maya- co tak się gapicie? Wchodźcie! - złapała za rękę najbliżej stojącego Marka i wciągnęła go do środka co wywołało śmiech u kilku osób i poszli za nimi do środka.
- Sail nie mówił, że ma siostrę - wspomniał Nathan.
- A ja nie chwalę się, że mam brata - zostali trochę oprowadzeni, szli przez piękne ogrody, ale do budynku nie chcieli wchodzić. Zapomniałam wspomnieć, że budynek przypomina szkołę do której chodził Kogure.
- A tutaj jest szatnia i możecie się przebrać
- Ekstra! Chodźmy! - krzyknął Evans, który znudził się chodzeniem, wybiegł przed Melisę jednak ta zagrodziła mu drogę ręką. Nim się skapnął usłyszał świst przed swoim nosem. Spojrzał na ścianę w którą został wbity shuriken. Mark o mało co się nie przewrócił, a Melisa dalej stała. W ogóle ją to nie ruszyło, wyciągnęła gwiazdkę ze ściany i rzuciła ją w kierunku z którego przyleciała.
- Chcesz zabić swoich przyjaciół przed meczem Sail!
- Sprawdzałem twój i ich refleks.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Sail to naprawdę ty!? - wyrwał się Josh
- Josh? Kurczę, a ty nie powinieneś być w Korei? - przytulili się po przyjacielsku.
- Tak sobie zwiedzam świat..
- A jak ci się układa z Jennett? - Dun zawsze obiecywał Sailowi, że zdobędzie Jennett i zostanie jego dziewczyną, teraz modlił się żeby tego nie usłyszała
- *chrząknięcie* Cześć Bluesea - on też ją chciał przytulić, ale odepchnęła go.
- Twarda jak zwykle - nastolatka się uśmiechnęła - jak jest z wami Maya to jesteśmy w komplecie.
- Właśnie, gdzie jest Maya? Ona w ogóle jechała z nami? - zapytała Celia. Wszyscy się rozglądali. Wtedy niespodziewanie za kapitanem Shuriken skradała się właśnie wspomniana osoba. Rzuciła się na na niego i oboje upadli na ziemię. Williams zaczęła go ściskać, co wzbudziło lekkie podejrzenia w Nathanie i w reszcie.
- Mayka złaź! - posłusznie zrobiła tak jak jej Sail kazał śmiejąc się.
- No, od razu przypomniały się stare czasy - odezwała się Melisa
- Herbata! - rzuciła się teraz na rudowłosą.
- May nie nazywaj mnie tak!
- Halo mamy mecz do zagrania! - krzyknął Jack, który stał na końcu. Wspominania życia w Korei zostały przerwane. Raimoni poszli do swojej szatni, a Jennett przebierała się w swojej "prywatnej" , Maya poszła na widownię. Przebrano się w tempie ekspresowym, chociaż po tym spotkaniu, to Jennett i Joshowi odechciało się grać.
- Psst.. Josh.. - szepnęła przez drzwi czarnowłosa, nie chciała wchodzić do szatni i oglądać pięknych widoków. Brunet nie wiedząc o co chodzi wylazł z szatni.
- Co się stało?
- Mam prośbę, Sail to nasz przyjaciel, ale mimo to nie oszczędzaj się.
- A to nie było oczywiste?
- Może i było, ale musisz dać z siebie wszystko gdyż nie mamy naszego asa, a joker czyli ja [Jennett jest bardzo zapatrzona w siebie] zagra tylko w pierwszej połowie.
- Noga? - nasz joker pokiwał głową.
- Josh, mam nadzieję, że już nie grasz tak agresywnie...
- ...
- I że nie powiedziałeś naszemu ninja o tajemnicy.
- Nie, ale nadal uważam, że możesz to powiedzieć.
- Gadaliśmy już o tym! - foch i Josh też foch. Z szatni wybiegli chłopcy i przyszły dziewczyny.
Weszli na boisko i udali się w stronę swojej ławki, gdzie siedział trener.
- Ogłaszam pierwszy skład!
Napastnicy: Kevin i Jennett, którą w drugiej połowie zmieni Jude
Pomocnicy: Steve, Josh, Jude, Sam. W drugiej połowie na miejsce Sharpa wejdzie Erick.
Obrońcy: Nathan, Jack, Bobby, Jim
Nie zgadniecie, kto będzie dziś naszym bramkarzem
- Mark - powiedzieli wszyscy chórem, po czym zaczęli się rozgrzewać. Wtem na boisko wbiegł ktoś z dużym kartonem.
- Spóźniłem się? - wysapał spocony.
- Jeszcze nie Chester - odpowiedziała Silvia, która rozkładała bidony i ręczniki.
- To dobrze bo musiałem biec
Na trybunach w loży dla vipów siedziała Maya i wesoło machała do Natahana. Niebieskowłosy zarumienił się. Obok May siedziała pewna osoba w czarnej bluzie w kapturze. Gdy wszyscy zwrócili uwagę na tą postać, zdjął kaptur i pokazał swoje piękne włosy.
- Co ten pacan tu robi?! - krzyknął Kevin. Byron wstał ze swojego miejsca i podszedł do barierki.
-Pamiętajcie, jeśli Sail i banda was nie wykończą to zrobię to ja! - uśmiechnął się. Głównie w stronę pani swojego życia, a niebieskooka odwzajemniła uśmiech.
- Byron to ty? Coś ty zrobił z włosami! - krzyknął Josh (nie no znowu!)
Trzepnął nimi pokazując, że jest z nich dumny.
- Niemożliwe Josh Dun. A miałem nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę.
- To wy jestescie przyjaciółmi? - zapytała Jennettka.
- Ten kmiot nigdy nie był moim przyjacielem! - Byron do Josha
- Nadal to przeżywasz?! Było, minęło.
- Nie mogę się doczekać naszego meczu aż wgniotę cię w murawę!
- O ile dasz sobie radę bez boskiej wody - to zdanie akurat blondyna wgnitło w ziemie, nie miał co odpowiedzieć więc warknął pod nosem i siadł z powrotem na krześle. Zielonooki uśmiechnął się wrócił do swoich zajęć.
McCurdy spoglądała złowrogim spojrzeniem na bruneta za to on prychnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro