Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Wszyscy wybrali się w odwiedziny do Axela, który został zawieziony do szpitala. Grupa szła sobie spacerkiem, ale rozważając już najgorszy scenariusz. Zastanawiano się czemu Axel wtedy nie wybiegł za nimi, było chyba lepiej skoczyć z okna niż dusić się w ogniu. Jutro mają do zagrania kolejny mecz i to z nie łatwym przeciwnikiem. Bez głównego napastnika będzie ciężko. Nie wiele zostało im do szpitala gdy ktoś stanął im na drodze, dobrze znana im osoba. Jennett z środka zespołu zobaczyła tę osobę i od razu rzuciła się na nią.

- To przez ciebie, Axel mógł zginąć! - McCurdy gotowa była wyrwać Avril wszystkie włosy i wydłubać oczy.

- O czym ty mówisz?! - uśmiechnęła się. Czarnowłosa widząc podły uśmieszek przyciągnęła Avril do siebie, rękę zwinęła w pięść i miała jej przywalić gdy ktoś ją chwycił i odciągnął.

Był to Erick Eagle

- Co ty robisz, nie uczono cię, że ludzi się nie bije?!

- Właśnie, albo chociaż okaż czasami trochę kultury! - myślała, że zwariuje od słów czerwonowłosej.

- Jakim cudem przez nią Axel mógł zginąć? - wtrącił jego przyjaciel Bobby.

- Gdy uciekaliśmy, pan Blaze nie pobiegł za wami gdyż chciał szukać Avril, a ona gdzieś wcześniej uciekła, chciałam za nim pobiec, ale zostałam zmuszona do skoku z okna - wytłumaczyła - gdzie wtedy uciekłaś?

- Eee...ee.. zauważyłam ogień - wymyśliła coś na szybko. Jennettka wiedziała, że nie o to chodzi i pewnie pobiegła do swojego taty. Inni jej uwierzyli.

Kevin, który już dawno się nie odzywał w końcu się odezwał

- Ale Jennett ma trochę racji, to przez ciebie mógł zginąć - niebieskooka się uśmiechnęła, że ktoś jest po jej stronie. Za to Moore przewróciła oczami.

- Byłam u niego, wrócił do żywych i mimo drobnych oparzeń będzie mógł wyjść jutro. Lekarze są zdziwieni, że mimo iż tak długo .przebywał w ogniu to żadna duża krzywda mu się zrobiła.

- W końcu to nasz płomienny napastnik- zaśmiał się Maya.

I ruszyli dalej.

Weszli do budynku, wszyscy zdziwieni co taka wielka grupa ludzi tu robi. Od razu podeszła do nich pielęgniarka,upomniała żeby byli ciszej i powiedziała, że jeśli kogoś odwiedzają to do sali może wejść max 3 osoby. I kłótnia stulecia, kto wejdzie do Axela. Każdy miał jakieś argumenty, przekrzykiwali się nawzajem, machali rękami i nie mogli dojść do porozumienia. Jedyna Maya nie zamierzała się kłócić i po prostu zapytała się na recepcji gdzie jest Axel i wybrała się sama do niego.

Wbiegła raźnie po schodach, skręciła w któryś z korytarzy i stanęła przed drzwiami. Axela w ogóle nie znała, znaczy ,że nie dawno poznała, ale nie rozmawiali za dużo. Czy to ona powinna do niego wejść? Jak zareaguje na jej widok? Albo co jeśli śpi? Aphrodi często powtarza To wszystko przez tego głupiego Axela. Axel rzeczywiście jest głupi skoro pobiegł za tą czerwoną wiewiórą. Miała zapukać do drzwi i wejść gdy niespodziewanie otworzyły się przed nią drzwi. Axel. Wyglądał na zmęczonego i zdziwionego co Maya tu robi. Uniusł tylko pytająco swoją brew.

Raimoni dalej na siebie wrzeszczeli i po chwili nawet nie zauważyli, że Williams sprowadza Axela po schodach. Oboje na widok kłócących się przyjaciół zaczęli się śmiać. Teraz towarzystwo zwróciło uwagę na chłopaka.

- Axel! - krzyknęli wszyscy uradowani i rzucili się na niego aby go uściskać.

- Nie ściskajcie mnie bo to boli! - krzyknął trochę obolały, ale jednak szczęśliwy Blaze. Wyglądał na naprawdę osłabionego i ledwo kontaktującego z ziemią, ale trzymał się. Jak to możliwe, że nie zginął?

- Cieszę się, że was widzę! Mamy mecz do wygrania!

Nelly dopuściła się do głosu:

- O nie kochany, musisz odzyskać siły- jak zwykle Nelly ma rację.

- Chłopie, jakim cudem ty żyjesz? - zapytał Todd.

- To może wydawać się dziwne, ale biegnąc wśród pożaru czułem jakby te płomienie mnie chroniły, dlatego mam mało poparzeń. Jednak za dużo nawdychałem się dymu.

- A nie masz mi czegoś do powiedzenia? - zapytała Jennett z rękami na piersiach.

- Masz rację powinienem cię przeprosić. Mogłem pobiec za wami do wyjścia.

- E tam spoko, ja sobie skoczyłam z okna, więc nie jestem lepsza.

- To jakim cudem tu stoisz?!

- Magia! - zaśmiała się

Dzień meczu

O godzinie 9:30 drużyna zebrała się pod spaloną szkołą, czekali na Inazuma karawan. Mecz miał się odbyć u nich, ale z powodu niespodziewanego pożaru mecz musi się odbyć u Shuriken. Nieoczekiwanie czekał na nich detektyw.

- Dzień dobry - powitał ich dosyć szorstkim głosem.

- Dzień dobry! Pan jedzie z nami? - krzyknął Mark swym uradowanym głosem, że znowu będą grać.

- Niestety nie, ale chciałem wam przekazać ważną wiadomość dotyczącą pożaru - Nelly od razu zainteresowała się sprawą, w końcu nie chce by jej tatuś stracił pracę. Trąciła Evansa do tyłu i stanęła przed detektywem.

- Ktoś podpalił waszą szkołę, to nie był przypadek.

- No dobrze, ale kto to zrobił? Ray... - mężczyzna od razu przerwał Natsumi.

- To nie Ray Dark. Cały czas byli przy nim strażnicy, nie mógł uciec. Widać pogodził się z losem. Jak go pytałem o ten pożar, to powiedział że nic nie wie. Co chyba jest prawdą bo jega reakcja na tą wiadomość była naturalnym zdziwieniem.

- Dziwne, że Dark nic nie wie. Czyżby jego kochany synek mu nie zdradził swoich planów? - rozmyśliła się Jennett ale przerwał jej Kevin.

- Jennettko czymś się martwisz? - oparł się o jej ramię.

- Niczym, skąd ten pomysł? - zdjęła rękę Kevina ze swojego ramienia Kiedy bus już przyjechał, każdy zasiadł na swoim fotelu, podróż trwała 20 minut.

Gdy byli już na miejscu ujrzeli ogromną twierdzę ogrodzoną murem. Na środku znajdowała się ogromna, żelazna brama przed którą teraz stali, ktoś ją właśnie otwierał. Wrota strasznie głośno zaskrzypiały, że trzeba było zatkać uszy. Przed nimi stanęła rudowłosa dziewczyna w fioletowej spódnicy i czarnym swetrze. Raimon byli pod wrażeniem jak taka dziewczyna może sama otworzyć żelazne drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro