23
Specjalnie na wieczór załatwiłam wam lekturę.
- Pomocy! - krzyczała przestraszona.
Axel szedł spokojnie, gdy usłyszał jakieś krzyki. Postarał się to zignorować, ale te krzyki robiły się coraz bardziej przeraźliwe i głośniejsze. W oddali zobaczył jakiś czarny punkcik na rzece. Podbiegł jak najszybciej do tego punkciku, to Jennett! Udając ratownika z jakiegoś filmu, zdjął bluzę i koszulkę, zrobił swój pokerface i bez wahania wskoczył po swoją księżniczkę.
- Axel pomóż! - złapał ją, przyciągnął do siebie i wypłynął na brzeg. Dziewczyna zaczęła kaszleć i drżeć z zimna. Blaze wziął swoją koszulkę, którą wcześniej zdjął i dał czarnowłosej do wytarcia się, a sam założył bluzę.
- Żyjesz? I jak to się stało?!
McCurdy bez wahania powiedziałaby, że to Avril, ale nie mogła, więc Axel usłyszał ciszę. Popatrzyła się w ziemię.
- Halo, Jak to się stało?
- Ja...
- Ty? Co? - objął ją ręką. Oburzyła się trochę przez to.
Jennett przestała rozumieć (ja też) co właściwie myśli i czuje. To, że prawie mogła się utopić sprawiło iż coś sobie uświadomiła. Jej życie jest tajemnicą i ciągłą zagadką. Nie wie czy darzy kogoś uczuciem i skrywa coś czego nie musi, ale przez to zdobywa wrogów i staje się zła. Może lepiej było utonąć w tej rzece? Co powiedzieć Axelowi?
- Jennett, dobrze wszystko?
- Sorki, wyłączyłam się na chwilę.
- Może odprowadzić cię do domu? - czarnowłosa niepewnie pokiwała głową.
Poszli nie zwracając uwagi na ludzi, którzy gapili się na mokrą dziewczynę.
- Czyli nie powiesz mi czemu pływałaś w rzece? - cisza, milczenie, Jennett patrząca w ziemię.
- Podoba ci się Avril? - Blaze w końcu usłyszał zachrypnięty głosik McCurdy. Nie to planował usłyszeć. Niespodziewanie zaczął się śmiać. Trochę nienaturalnie i nie tylko dlatego, że ciemnooki wogóle się nie śmieje. Popatrzyła się na niego. Stali akurat na moście nad boiskiem i oparli się o barierkę.
- Naprawdę wzięłaś mnie za osobę, która tak łatwo się zakochuje i to w takich pustych i sztucznych laskach? Jesteś chyba jedyną osobą dla której straciłem głowę. Lecz teraz to chyba powinienem zapytać.. Czy tobie podoba się Byron? - niebieskooka podniosła brew po czym się obróciła, nie wierząc.
- Skąd wiesz?!
- Jude mi wszystko powiedział - było to powiedziane w sposób bardzo obojętny, Jude jak mogłeś?!
- Zabiję! - powiedziała w myślach, ale z Sharpa wspaniały przyjaciel. Tak jak obiecała pożałuje tego. (spróbuję jednak powstrzymać Jennett od zabicia czerwonookiego)
- Ale wiesz co, mnie to i tak nie obchodzi - odwrócił się na pięcie, założył kaptur swojej bluzy, włożył ręce w kieszenie i odszedł.
- Koszulkę możesz oddać mi jutro - Był zły. Myślał, że raczej coś z tego będzie. Wspólna randka, główne role w sztuce i polowanie na duchy. Pomijając to, jak bardzo się wtedy wkurzył widząc zdjęcie gdy śpi z chłopakami na kanapie. W sumie to miała prawo to zrobić. Ale żeby z tym dupkiem Aphrodim? Posłańcem Raya Darka, przez którego o mało co nie stracił siostry? A niech se będzie z tym blondasiem on ma ważniejsze rzeczy na głowie, niż związki i dziewczyny. Tylko dlaczego coś mu nie pozwala zapomnieć o czarnym aniele?
Nagle usłyszał krzyki za plecami.
- A idź sobie, mogłeś mnie nie ratować, przynajmniej bym cię już nigdy nie widziała na oczy! I tak, Aphrodi jest lepszy od ciebie, to co było między nami, to była tylko iluzja w twoich ciemnych, fałszywych oczach! Jak cię to jeszcze interesuje, to ta twoja Avril wrzuciła mnie do rzeki. Z resztą nie ważne, i tak jutro zakończy się twój nędzny żywot! - Jennett darła się w niebo głosy. Nawet z daleka było widać łzy w jej oczach. Aktualnie szła dalej, cała przemoczona.
Czy naprawdę Avril to zrobiła? Wydawała się taka sympatyczna. O co chodziło z tym, że jutro jego żywot się zakończy? Od teraz nic nie będzie takie samo.
Aphrodzio szedł z Mayą przez park. Rozmawiali ze sobą, śmiali się i opowiadali sobie co się wydarzyło. Maya ma to w sobie, że lubi zadawać pytania, a Afuro na nie odpowiadać.
- Byron, a ty jesteś dobrym uczniem?
- Przeciętnym.
- Nadal lubisz lody czekoladowe?
- Wolę truskawkowe.
- A czy... zrobiłeś coś czego żałujesz? - Aphrodiemu zrobiło się troszku głupio. Wszystkie rzeczy których żałuje spisał sobie na kartce A3 i obie strony zapisał. Gdzie punktem nr 1 było "Boska Woda" . To przez to płacze po nocach, a w snach spotyka Raya Darka.
- Jest tego cała lista.
- No to, że wpadłam pod samochód to wiem, a coś jeszcze?
- Boska woda - wyszeptał, na myśl przyszło wspomnienie jak bardzo go wszystko bolało gdy pierwszy raz tego spróbował oraz przegrał finał.
- Co?
- Nie ważne - wtedy czerwonooki spostrzegł pewną osobę w oddali. Był to Nathan. Nie chciał zwracać na niego uwagi, gdyż mają dosyć złe kontakty. Williams jednak zachwyciła się na widok Swifta, złapała kuzyna za nadgarstek i pociągnęła go w stronę niebieskowłosego.
- Gdzie mnie ciągniesz? - Nathan rozpoznał obie postacie, zdziwił się bardzo na widok Mayi z kapitanem Zeusów. Stanęli w trójkę przed sobą, Kazemaru z miną jakby miał się popłakać, Afuro jakby miał umrzeć ze wstydu, a Maya z uśmiechem Marka Evansa.
- Cześć Nathan!
- Cześć... - wymamrotał. Love był obojętny i nie zamierzał powiedzieć, że się już doskonale znają, więc postanowił popatrzeć w swoje piękne, właściwie to brudne,buty.
- Proszę poznaj Byrona, mojego..
- Twojego chłopaka! - krzyknął poddenerwowany Nathan. Sam nie wiedział czemu od razu tak krzyknął i nie pozwolił dokończyć białowłosej. Uciekł od towarzystwa
- My? Razem ? - Zdziwił się blondyn, który podniósł wzrok z ziemi - May czemu mu nie powiedziałaś... - zorientował się, że białowłosej już koło niego nie ma i rzuciła się w gonitwę za Swiftem. Westchnął tylko i zaczął biec za nimi chociaż wiedział, że sprinterów nie dogoni.
Oczami Nathana, biegnąc
Jak ona mogła! Miziać się do mnie, a nagle okazuje się, że chodzi sobie na spacerki z tym blondynkiem! Jest tak samo dwulicowa jak on! Tyle, że ona ma taki piękny, szczery uśmiech. Nie wiadomo czemu stanąłem, a w mojej główce pojawił się obraz dzisiejszego wyścigu. I pomyśleć, że znamy się tylko jeden dzień. Z rozmyśleń wyrwał mnie ogromny ból, zaraz, czemu ja leżę na chodniku? A na moich plecach spoczywa jakiś ciężar? Obejrzałem się, to ona uśmiechała się jak skończony debil. No tak, pewnie nie wyhamowała i na mnie wpadła.
- Przepraszam, cały jesteś? - zeszła ze mnie i podała mi rękę, ale ja wstałem z ziemi bez jej pomocy.
- Spoko, wybaczam. I tak możemy zostać przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? A nie jesteśmy nimi?
- Po tym co zobaczyłem, to chyba nikim więcej - wskazałem na biegnącego Byrona.
- Chodzi ci o Aphrodzia? My nie jesteśmy razem, kto by chciał chodzić z taką ofiarą losu?! No, ale niestety ta ofiara to mój kuzyn - wtedy znikąd zacząłem się śmiać. Bożę czemu ja się śmieję? Ona patrzy na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
- Ja głupi myślałem, że wy jesteście razem!
- Nie jesteś głupi - pogłaskała mnie po moich włosach, stając przy tym na palcach, gdyż jest ode mnie niższa. Nie cierpię gdy mnie ktoś głaszcze, ale jej dotyk był przyjemny. Wtedy odwróciła się i odeszła. Nagle się przeraziłem. Przede mną stał Byron z bardzo pewnym siebie wzrokiem. Ten jego słynny "zabijający" wzrok, przemierzył nim po mnie. Czy ja się pocę? To może głupie, ale oczy ma piękne i uwierzyć, że Maya jest z kimś takim spokrewniona. Szczerze trochę się go boję od incydentu z boską wodą. Wyciągnął w moją stronę rękę, złapał jedno z pasemek moich włosów. Sparaliżowało mnie, czemu ja sobie na to pozwalam?! Zaczął je miętolić i powiedział bardzo stanowczo:
- Przysięgnij na Styks, że będziesz dla niej miły. Licz się z tym, że jeśli coś się stanie mojej kochanej May, dopadnie cię mój boski gniew - uśmiechnął się szyderczo, trzepnął swoimi włosami i dogonił swoją kuzynkę. Tak przez przypadek zauważyłem, że mówi on na Mayę, May. Czy on wie, że JESZCZE nie jesteśmy razem? Ale będziemy. I uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło w ciągu jednego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro